#35. Załamana
Nad ranem ojciec dziewczyny przeglądał przy śniadaniu wiadomości na telefonie i dotarł do zaskakujących źródeł.
"Szajka narkotykowa została w części złapana i osadzona w miejscowym więzieniu, jednak dwójka poszukiwanych zdołała uciec. Prosimy państwa o zachowanie ostrożności oraz podanie wszelkich informacji o niejakim Ranve Street oraz Brooklyn Bone, dziękujemy."
Mężczyzna zakrztusił się kanapką, kiedy zobaczył zdjęcie Ranvego pod spodem.
- Mariah!-zawołał swoją żonę, która wbiegła do jadalni zaraz po tym.
- Czego się wydzierasz?
- Mamy kryminaliste w domu, dzwoń po policje.-polecił wstając z krzesła.
- Co? Ale jakiego?
- Ten sukinsyn wcale nie uratował naszej córki, on ją porwał.-warknął kierując się w stronę schodów.
- Chryste.-sapnęła kobieta będąc przerażoną wizją mieszkania pod jednym dachem z kryminalistą.
Mężczyzna wpadł do pokoju swojej córki bez pukania i zastał ją przytuloną do piersi chłopaka pod kołdrą. Była przykryta, ale i tak mógł stwierdzić, że naga.
- Co?-mruknęła sennie podnosząc wzrok na swojego ojca podchodzącego do ich łóżka.
- Ja ci już powiem co.-warknął łapiąc ją za łokieć i szarpnął dziewczyną, dzięki czemu wstała z łóżka, ale zdołała porwać koc, którym się przykryła.
Chłopak już wiedział co się dzieje i że ojciec dziewczyny zorientował się w prawdzie. Dlatego właśnie miał pojęcie o czekającym go więzieniu.
- Tato!-zapłakała blondynka, gdy mężczyzna uderzył z pięści twarz chłopaka.
Próbowała go złapać za ramię, ale wtedy on ją odepchnął, przez co upadła na ziemię z płaczem. Mężczyzna zostawił chłopaka, kiedy temu krew ciekła z nosa i ust.
- Coś ty sobie myślała?!-krzyknął na dziewczynę, która głośniej zapłakała.- Przestępce mi do domu sprowadzasz i co?! Myślisz, że ujdzie wam to na sucho?! Poczekaj tylko!-wygroził jej palcem.
Dwaj funkcjonariusze wpadli do pomieszczenia niedługo potem i kazali blondynowi się ubrać, co zrobił ekspresowo.
- Ranve.-załkała dziewczyna, kiedy funkcjonariusze zakuwali chłopaka w kajdanki.- Nie.-rzuciła mu się na szyję płacząc głośno.
Pomimo, że nie mógł jej przytulić, to schował twarz w zagłębieniu szyi dziewczynyni obcałował tamto miejsce.
- Nie płacz, będzie dobrze.-zapewnił ją, po czym odsunął się od niej.
Patrzyła jak wyprowadzają go z pokoju, aczkolwiek nie szła za nimi tylko została w pokoju zalewając się łzami.
- Hailey.-mężczyzna usiadł na łóżku obok córki kładąc dłoń na jej plecach.- Tak będzie lepiej.
- Nienawidzę cię!-wstała i wydarła się na swojego ojca.- Nie zbliżaj się do mnie! Nienawidzę cię!-krzyknęła, po czym wbiegła do łazienki i zamknęła się tam na klucz.
Ranve siedział cicho podczas jazdy na tylnim siedzieniu radiowozu. Z doświadczenia wiedział, że lepiej jest się nie odzywać.
- Co młody, wpadłeś, co?-zagadał kierowca, który odznaczał się swoim lekkim zarostem oraz czarną burzą loków na głowie.
Chłopak nadal pozostał cichy.
- Wiesz, odezwiesz się albo nie, twój wybór, ale i tak pójdziesz siedzieć niezależnie od tego co teraz powiesz.-powiedział drugi policjant siedzący na miejscu pasażera.
- Koka twoje życie, tak?-wtrącił kierowca po chwili, na co Ranve przewrócił oczami.
- Nie biorę.-mruknął opierając czoło o szybę.
- Czyli na głodzie?
- Nie, po prostu nie biorę.-rzucił oschle.
- A ta dziewczyna? Wyglądała na załamaną.-powiedział drugi.
- Twoja dziewczyna? To jakaś nowa moda, żeby porywać swoje dziewczyny?
- Nie ja ją porwałem.
- Ta? Ale uwolnić też nie uwolniłeś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro