Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#29. Czekająca

Czekali na Bone'a z niecierpliwością oraz bólem wciąż krwawiącej rany. Hailey starała się uciskać mu ramię, ale to nic nie dawało. Ciągle przy nim siedziała. Bolał ją jego ból, rozpadała się widząc go w tym stanie. Tego nie było w serialu. Nie wiedziała co ma robić. Przez chwilę nawet przez myśl jej przeszło, żeby wrócić do chatki i zasięgnąć pomocy Jacksona. Zapewne by ich rozstrzelali zamiast pomóc, ale desperacja w głowie dziewczyny podsuwała jej różne scenariusze. Próbowała nawet zakryć ranę ubraniem, ale było zbyt brudne i miało w sobie więcej bakterii niż sama rana.

- Hailey - szepnął łapiąc jej dłoń, którą uciskała rane. Spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Zrób coś dla mnie - kontynuował. - Znajdź cokolwiek co jest metalowe i przynieś mi.

Skinęła głową, po czym podniosła się na nogi i pociągnęła noskiem spoglądając w bok.

- Okej - zwróciła swój wzrok na blondyna, którego cera stała się blada jak kartka papieru. - Zostań tu, nie ruszaj się, ja zaraz wracam - poleciła, a następnie odbiegła gdzieś wzdłuż kanału. Nie wiedziała po co mu coś metalowego, ale skoro tego potrzebował, to znaczy, że miał plan, a ona musiała zrobić wszystko co mogłoby mu pomóc.

Blondyn starał się zapanować nad swoim snem, który możył go coraz bardziej. Na szczęście dziewczyna szybko wróciła z metalowym prętem w ręce, który odłożyła na bok, kiedy kucała przy chłopaku.

- Co teraz? - objęła jego policzki i spojrzała w już matowe oczy. Kiedyś pełne blasku i pewności siebie, teraz obojętne, ale z krztą nadziei gdzieś w głębi.

- W torbie powinna być zapalniczka, wyjmij ją.

Wykonała polecenie.

- Teraz podgrzej pręt -kontynuował, a dziewczyna szybko doszła do tego, co miał na myśli.

- Ranve, ale... Nie, ja tego nie zrobię... Widziałam... Widziałam to na filmach i...

- Hailey - przerwał jej nieskładny monolog. - Zrobisz to, poradzisz sobie, musisz.

Patrzyła chwilę w jego oczy, aczkolwiek miała pojęcie, że albo to albo się wykrwawi. Musiała to zrobić. Wzięła pręt w rękę, a w drugiej zapaliła zapalniczke. Wzięła wdech, a następnie zaczęła rozgrzewać metal, tak, aby przybrał on czerwony kolor. Kiedy to się stało, spojrzała w oczy blondyna.

- Tylko powoli - powiedział widząc drżące dłonie blondynki. - Dasz radę, malutka - zapewniał, uśmiechając się nikle. 

Dziewczyna kiwnęła głową, po czym zbliżyła metal do rany chłopaka. Szybkim ruchem przycisnęła rozgrzany do czerwoności pręt do ramienia blondyna. Krzyk rozniósł się po kanale. Niedługo potem dziewczyna wyrzuciła pręt do wody i z płaczem wtuliła się w chłopaka, który wymęczony bólem starał się unormować oddech.

- Przepraszam... - załkała w jego pierś. - To wszystko przeze mnie, wszystko.

- Nie płacz... Mała, spójrz na mnie - poprosił, na co dziewczyna uniosła zapłakane spojrzenie na jego oczy. - Nie powstrzymam się przed zaśnięciem, ale to nic. Nic mi nie będzie. Bonea nie ma i nie wiadomo czy wróci, ale to nic.

- Mam ci pozwolić zasnąć? -pociągnęła noskiem.

- Mhm... Obudzę się - mruknął na wpół snem, po czym zamknął oczy, a jego oddech unormował się.

Napawała się jego spokojnym wizerunkiem. Lubiła patrzeć, jak Ranve śpi. Miała wówczas wrażenie, że przeniósł się do innego świata, gdzie ma spokój od trosk i problemów. Teraz, kiedy była do niego przytulona i czekała na jego pobudke; mogła w spokoju słuchać bicia jego serca, które z każdą chwilą się normowało, patrzeć na pierś, wolno wznoszącą się oraz opadającą wedle jego oddechu. Kochała go, ale przyznała to dopiero teraz, kiedy była bliska jego utraty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro