Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Wstałam około dziesiątej, co jest raczej dziwne zważając na fakt, że mam lekcje. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek czy aby na pewno dobrze widziałam. Dziwne.
Powoli zgramoliłam się z łóżka, już miałam nacisnąć klamkę i wyjść do łazienki lecz mój wzrok padł na fotografie wiszące na drzwiach. Ja z Luke'm, ja z całą paczką, pierwsze wagary, imprezki... uśmiechnęłam się. Koniec smutku, Luke wraca do zdrowia i wszystko będzie jak dawniej.

Dni mijały, chodziłam do szpitala zawsze po szkole. Nie siedziałam długo, bo co rusz przychodziło grono wielbicieli. A raczej wielbicielek. Gdy w drzwiach stanęła Ana zauważyłam ,że Luke cały zesztywniał
- co tu robisz? - spytał tak oschłym głosem, że ciężko było uwierzyć, że należy do niego. Ana była jego pierwszą (jedyną) miłością . To z nią przeżył pierwszy raz. Jak się później okazało był jedynie przynętą aby dostać się do starszego brata. To na niego polowała Ana ale był po za zasięgiem.
-martwiłam się głuptasku- powiedziała siadając przy nim na łóżku i przeczesując mu włosy.
Chłopak nie mógł się odezwać. Zawsze brakowało mu języka na jej widok
- wyjdź Ana- starałam się być grzeczna
-a może ty wyjdziesz Jula?- spytała blondynka tym swoim sztucznym uśmieszkiem. Luke spojrzał na mnie wzruszając ramionami.
-wyjdź dobrze?- poprosił i dwa razy nie musiał nic mówić. Wyszłam bez słowa. A ja tylko chciałam mu pomóc żeby ta pijawka nie wyssała ponownie życia z mojego kumpla. Nie byłam zdenerwowana. Nie. Bardziej zawiedziona. Zawiedziona jego naiwnością.
- co jest młoda? Wpadłam na kumpli przy wejściu do szpitala.
-nie idźcie do niego . Nie chce przeszkadzania - powiedziałam - skoro mu lepiej to może jakaś imprezka? W końcu jest piątek- powiedziałam uśmiechnięta
- noooo i to rozumiem- powiedział Hulk- ta nowa jak jej tam Sara robi domówkę . Mieszka parę domów obok mnie . Zaprosiła nas wszystkich - dodał uśmiechnięty . Odkąd tylko ją zobaczył widać było, że wpadła mu w oko. Buntowniczka. Długie czerwone włosy sięgające do mego seksownego tyłka.
- idziemy . Słyszałem, że ma basen. W chacie - powiedział Piter. Rozeszliśmy się do domu tylko po to aby za godzinę wrócić już przebrani w to samo miejsce. Poszliśmy pieszo wiedząc, że żadne z nas nie będzie w stanie prowadzić dzisiejszej nocy.
Muszę przyznać, że starzy Sary nie szczędzili kasy w dom. Dziewczyna naprawdę miała ogromną hale z mega basenem w środku domu. To właśnie tam odbywała się główna część imprezy. Nie bawiłam się dobrze. Wszystkie imprezy są takie same. Ale dziś nie miałam siły na nic. Od godziny piłam jednego drinka. Siedząc na sofie i patrząc jak pijane dzieciaki bawią się przy basenie.
- coś słabo ci idzie?- powiedział Matt siadając obok
- znowu będziesz się podwalał?- spytałam nie miłym tonem a on spochmurniał
- chciałem kurwa być miły a ty jak zawsze naburmuszona- powiedział Matt - co się dzieje Jula?
-źle się czuje. Przejdzie mi- powiedziałam łapiąc się za głowę.
- z przemęczenia. Zabaw się. Całe dnie w szpitalu tylko i ci siada- uśmiechnął się. Jego piękny uśmiech stopił by górę lodową. Wiedział jak namawiać.
- to co wyścigi leszczyku? Spytałam
- ooooooo taka ostra nagle? Wchodzę.

Wieść o naszym konkursie rozniosła się z prędkością światła. Na środku gigantycznego salonu ustawiono stół, a na nim z czterdzieści kieliszków z wódką. Zasady są proste. Wygrywa ten kto wypije więcej i ustoi na nogach. Byłam pewna wygranej . Fakt o tym, że mam najsilniejszą głowę w paczce był znany w całej szkole. Matt też doskonale o tym wiedział to ja zawsze byłam tą trzeźwą pomimo wypicia dużej ilości alkoholu.
Na słowo start piliśmy jeden kieliszek po drugim. Po chyba dziesiątym poczułam, że słabnę w nogach. Matt wyglądał jakby miał zwymiotować, ale dalej pił następne kieliszki. Ludzie wiwatowali radośnie, a ja miałam już pić dwudziesty kieliszek gdy Matt zaczął wymiotować do kubła na śmieci. Uniosłam ręce w górę na znak zwycięstwa. Wygrałam. Ha!!!!! Moja duma wysadzała mnie od środka.
Poczułam, że tracę grunt pod nogami. Ludzie wrócili do zabawy, a ja stałam przytrzymując się stołu. Świat wirował jak nigdy. Co się dzieje. Natychmiast obok pojawił się Piter i Hulk.
- nie mogłaś odpuścić?spytał karcąco łapiąc mnie w talii
- a widziałeś jak rzygał? Bezcenne- powiedziałam i prawie upadłam ale Piter mocno mnie trzymał. Nawaliłam się na maksa. Chciałam.tańczyć ale ledwo stałam na nogach.
- zabieramy ją do mnie- powiedział Hulk i prowadził nas do wyjścia. Nie wiem kiedy znalazłam się na zewnątrz.
- ja chce imprezy- krzyknęłam jak małe dziecko
- uspokój się. Nawaliłaś się. Idziemy do domu- powiedział Piter przytrzymując mnie za rękę
Coś było nie tak. Traciłam kontakt z rzeczywistością. Nie mogłam nawet zrobić kroku. Zamknęłam oczy i osunęłam się po Piterze na ziemie. Czułam jak chłopak podnosi mnie na ręce i słyszałam jak klnie.
Mimo zamkniętych oczu. Nie odpłynęłam całkiem. Zanieśli mnie do domu Hulk który jako jedyny mieszkał już sam.
Na chwilę odleciałam bo jak otworzyłam oczy byłam już na sofie w salonie Hulk'a. Usłyszałam jak Piter rozmawia z kimś przez telefon.
- co trujesz człowieku? Nic jej nie jest po prostu chwilowo nie mogła odebrać - powiedział Piter do mojego telefonu
- Piter daj mi ją do słuchawki- usłyszałam głos Luke'a ale nie mogłam nawet ruszyć ręką. Powiedziałam tylko
-miskę- i w ostatniej chwili Hulk podał mi miskę, a ja wymiotowałam .
- to ona? Kurwa co z nią- usłyszałam głos Luke'a
- no nic. Nachlała się i tyle. Dobranoc stary bo trochę przeszkadzasz - powiedział Piter odkładając telefon. Podszedł do mnie i przytrzymał wszystkie włosy aby nie wpadały do miski . Dopiero teraz zauważyłam Matt'a śmiejącego mi się w twarz
-źle z tobą mała- powiedział widocznie rozbawiony.
- nie na tyle aby ci nie zajebac- powiedziałam chcąc wstać ale znów opadłam na poduszkę tym razem usypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro