Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

- pani jest siostrą Luke'a Stars'a ?
Spytał lekarz podchodząc do mnie
- tak mama już tu jedzie- powiedziałam dalej brnąc w kłamstwa. Uprzedziłam Sarę ( mamę Luka) o wszystkim. Była wdzięczna, że troszczę się o jej syna.
-dołączy do nas, a teraz proszę ze mną. Popatrzyłam po chłopakach błagającym wzrokiem żeby zaraz któryś czegoś nie palnął. Lekarz zamknął za mną drzwi do swojego gabinetu. Usiadłam na białym krześle a on naprzeciwko mnie tuż za biurkiem. 
- udało nam się uratować brata- powiedział- ale sytuacja nadal nie jest dobra, doszło do zatrzymania serca, mózg był niedotleniony . Nie wiemy do jakich zmian mogło to prowadzić.- powiedział lekarz spuszczając lekko głowę
-muszę go zobaczyć- powiedziałam
- ale tylko chwile- nie potrafił mi odmówić widząc oczy pełne łez . Wyszłam w drzwiach mijając się z mamą Luke'a. Poszłam wprost na oddział gdzie leżał, szorując dokładnie ręce przed wejściem. Leżał otulony białym prześcieradłem. Wszystko w okół było białe. Ściany, krzesła, łóżko... wszystko białe. Nawet jego twarz. Ta wesoła zrzędząca twarz... teraz była biała, wyssana z jakichkolwiek emocji... bałam się do niego podejść. Oprzytomniałam po minucie i już stałam przy nim. Dotknęłam jego ręki. Była ciepła.
- Luke, to ja Jula, wiem że mnie słyszysz. Wszyscy czekają aż wstaniesz wiesz? Musisz otworzyć oczy. Otwórz je dobrze? Niech wszystko będzie dobrze- błagałam. Siedziałam obok na krześle wpatrując się w aparaturę która wskazywała jego puls.
- kto mi będzie robił ściągi?- ciągnęłam dalej- wstawaj idioto! mam dość twoich żartów palancie! - i chcąc nie chcąc zalałam się łzami. Płakałam jak małe dziecko. A co jeśli coś z nim nie tak? Jak naprawdę zaszły jakieś zmiany? Po co ja go wtedy od siebie odrywałam. Odrzuciłam od siebie złe myśli i starałam się uspokoić
- pamiętasz, że w tym tygodniu mam urodziny? Obiecałeś mi prezent? Jak zamierzasz mi go dać ? Znowu kłamałeś . Kurwa otwórz te oczy Luke- płakałam w najlepsze. Do pokoju weszła jego mama . Podniosłam się i wybiegłam wpadając prosto na przyjaciół. Nic nie mówiąc po prostu mnie przytulili. Może i byli dupkami, babiarzami i wszystko inne, ale byli też najlepszymi przyjaciółmi EVER .
Nie umiem powiedzieć kiedy zaczęła się nasza przyjaźń. Na początku podstawówki kumplowałam się z Piter'em. A on z Lukiem i Mattem. Hulk dołączył do nas trzy lata temu. Pomagając nam w bójce. Gdyby nie on marnie by się to skończyło. I tak trwa to do dziś. Nieustraszeni...a stoją przytuleni na środku szpitalnego korytarza. Każdy ma jakąś słabość, nawet tacy jak my. Nie jesteśmy niepokonani.
-wyjdzie z tego- spytał Hulk
-musi. To przecież Luke- powiedziałam- idę po kawę.
-wszyscy chodźmy. Bez sensu tu tkwić i robić tłok. Przyjdziemy z samego rana. - powiedział Piter.

W domu nie mogłam usiedzieć na miejscu. Nie pomagało sprzątanie ani żadna inna czynność na zabicie czasu i oderwanie myśli.
- muszę tam być mamo. Wiem że mam kare. Daj mi ją od jutra. Ja muszę być teraz przy nim. Błagam- wparowałam do matki sypialni nie pukając. Kobieta leżała już w szlafroku na łóżku czytając gazetę.
- jedź. Ale weź taksówkę. I pamiętaj o szkole- powiedziała matka
- jutro sobota- odparłam wybiegając z pokoju. Nie miałam czasu dzwonić po taksówkę. Pobiegłam prosto do szpitala. I omal nie padłam. Zastanawiałam się przez moment czy ja dobrze widzę. Cała trójka spała na podłodze na siedząco opierając się o siebie wzajemnie. Poszłam do najbliższego pokoju i wzięłam z wolnych łóżek dwie kołdry po czym nakryłam łobuzów. Oszukali mnie. Oszukali że idą do domu. Nie chcieli żeby tu siedziała. Widzieli w jakim byłam stanie. Okryłam ich kołdrami a sama poszłam po kawę. Dochodziła północ. To już trzecia kawa tego dnia. Ale nie mogę spać. Muszę być przy nim. Poszłam do pielęgniarki mającej dyżur i spytałam czy mogę tam wejść. - pani się godziny odwiedzin pomyliły- zakpiła młoda kobieta. Wyglądała raczej na dziwkę niż na pielęgniarkę, lecz nie mnie to oceniać.
-błagam panią-nadal starałam się być miła- jestem jego siostrą ma pani to w papierach. Mama wszystko wypełniła ja muszę być przy nim.- zaprotestowałam
- siostrą? Zdziwiła się- musi pani zapłacić za milczenie bo mogę stracić pracę, sama pani rozumie. Takie przepisy- powiedziała mrugając oczkiem . Ona właśnie kazała mi zapłacić łapówkę? Szmata!!!!!
- pół tysiaka? Tyle mam - powiedziałam wyjmując wszystko z portfela i dając blondynce.
Ta po chwili wahania dała mi kartę/ klucz dla lekarzy do drzwi. Uśmiechnęłam się i poszłam . Przyjaciele dalej spali w bezruchu . Nie budząc ich weszłam do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro