Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Szybko wypuścili mnie ze szpitala dając kolejną dawkę psychotropów. Teraz dopiero zrozumiałam jakim błędem było moje posunięcie. Nie odstępywali mnie na krok.
Nawet Luke. Ten cholerny przeklęty debil siedział w kącie pokoju z nosem w telefonie. Tom i Piter gadali zawzięcie obok mnie na kanapie. A Matt i Hulk grali na konsoli. Wstałam z łóżka a cała piątka zrobiła to samo.
- do toalety ze mną nie wejdziecie- warknęłam zdenerwowana
- chcesz się przekonać?- spytał Luke
- dajcie już spokój nie można was słuchać. Idz ale masz minute jak nie to wejde- powiedział Tom
A ja poszłam do toalety.
Nie miałam zamiaru nic sobie już robić. Ale i tak gdy wchciał już wychodzić zakręciło mi się w głowie. I upadłam na tyłek.
Rycerze od razu stali i pukali pod drzwiami.
- Jula?- spytał Tom
- co to było?- dorzucił Matt
- odjebcie się- warknęłam a oni słyszac mój głos przy drzwich otworzyli je. Cała piątka patrzyła na mnie z góry
-co ty robisz?- warknął Piter
- oglądam podłogę. Ona zawsze była żółta?- spytałam a oni popatrzyli na niebieskie kafelki to na mnie...
Wstałam i zaczełam się śmiać z ich min.
- idioci- powiedziałam
- nabijala się z nas?!- zrozumiał Tom i wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami a za nim pobiegł Piter
- my się martwimy a ty takie kurwa cyrki- powiedział Hulk i wyszedł
- hulk poczekaj - krzyknął Matt i poszedł za nim
Zostałam sama z Lukiem. Stał metr ode mnie patrząc mi prosto w oczy.
- nie martw się. To był dobry żart tylko w złym momencie- powiedział
Czy Luke Stars właśnie próbował mnie pocieszać?????
- zemdlałam- powiedziałam siadając na łóżku
- kurwa . No ja nie mam słów do ciebie. Jak można być tak głupim!!!- warknął - zjedz coś- powiedział podajac mi banana.
Miał racje. Wiem to .
- nie jesteś moim ojcem- powiedziałam rzucając bananem w kąt pokoju
- mam cie nakarmić? Bedziesz mdleć non stop idiotko!- powiedział
- sam sie nakarm frajerze i idz mi stąd- warknęłam
- uspokój się- powiedział i jak gdyby nigdy nic usiadł obok mnie
- co ty odpierdalasz? To moje łóżko!- wrzasnełam ale mimo wszystko wstałam
- boisz się mnie- powiedział i sam też wstał
- chyba cie Bóg opuścił. Nienawidze cie ale napewno się ciebie nie boje- krzyknełam
Zrobił krok w moją stronę a ja odruchowo krok w tył.
- właśnie widze- powiedział i trzaskając drzwiami wyszedł z pokoju

Dryn dryn
Odczytałam smsa.
Jake: cześć księżniczko. Ciesze sie że już ci lepiej ;)
Ja: kiedy zaczynamy treningi ? ;)
Jake: kiedy chcesz?
Ja: dziś, zaraz
Jake: głupio mi pytać ale wolno ci się przemęczać
Ja: badź po mnie za pół godziny :D

Ubrałam legginsy i krótki top i po chwili już otwierałam drzwi Jake'owi
Objął mnie a przeszedł mnie skurcz
- wybacz- powiedział szybko się odsuwając
- nie szkodzi- powiedziałam i nałożyłam buty. Chciałam już wychodzić ale matka pojawiła się znikąd.
- wychodzisz? Spytała mierząc Jake'a
- mamo to jest Jake. Jest niegroźny- powiedział Tom ratując sytuację
- idziemy na basen- powiedziałam
- naprawdę? Jezu jak ci się udało ją wyciągnąc? Lećcie już. Miłej zabawy- i wypuściła nas w drzwiach.
- miła - powiedział otwierając mi drzwi auta.
Zawachałam się
- mi możesz zaufać. To ty do mnie napisałaś- powiedział. Ma racje. Weszłam do auta. Wspomnienia wróciły, a ręce same zacisnęły się w pięść.
- spokojnie- wyszeptał - ten skurwiel siedzi w pierdlu i szybko nie wyjdzie - powiedział i odpalił auto.

Trenowaliśmy u niego w domu, do późnego wieczora. Nie miałam siły się ruszyć ale byłam szczęśliwa. Leżałam na jego łóżku i sprawdziłam godzine
- jezu zabiją mnie. Musze spadać- powiedziałam wstając
- nie nie nie. Odwioze cie- powiedział i jak powiedział tak zrobił.

I tak było codzień. Zaplanowałam sobie dni. Każdy tak samo.
Pobudka
Bieganie
Obiad
Trening z Jake'm
Kąpiel
Spać

Dziś jak zwykle po treningu poszliśmy do kuchni z Jake'm po sok.
Wchodząc ze śmiechem do kuchni zobaczyłam tam Luke, Matt'a i Hulka z Aną. Robili pizze. Nie widzieli nas jeszcze. Stanęłam wryta.
- jeszcze możemy się wycofać. Chociaż w tym staniku sportowym i tych warkoczykach wyglądasz mega seksownie - powiedział . Zaśmiałam się i weszłam do kuchni z Jakem. Ich rozmowy ucichły.
-Jula?- zdziwił się Matt. Mierzyli mnie od głowy do nóg.
- mówiłam że się spotykają to wy nie- powiedziała Ana przytulając się do Luke'a.
- nie spotykamy się- powiedział Jake
- nie pierdol głupot Ana- dodał
- codzinnie ją widuje w moim domu. To nie spotykanie sie? -pytała Ana
- spotykamy się- powiedziałam nalewając sobie sok pomarańczowy do szklanki. Zapadła cisza. Wszyscy patrzyli i mierzyli nas.
- nie wierze - powiedział Luke
- spierdalaj- powiedziałam - nie musisz wierzyć- dodałam- chodźmy stąd- powiedziałam i wyszłam z kuchni a Jake za mną.
Odwiózł mnie do domu.

***
- młoda umrzesz w tym domu. Chodź z nami- poprosił milinowy raz Tom
Chciał mnie wyciągnąc za wszelką cene na jakąś denną imprezę.
- to nie zwykła impreza. Nie pamietasz? - spytał Piter wpatrując się we mnie...
- urodziny Luke'a- powiedział Tom
- co? Nie nie możliwe. On ma urodziny
w lipcu...- powiedziałam chwile się zastanawiając- no tak jest lipiec...kurwa - powiedziałam
- idziesz?
- nie. To idiota. Po co mam tam iść? Nawet nie mam prezentu- powiedziałam
- masz pół dnia- powiedział Tom- kup prezent. Zrobisz co zechcesz- powiedział i wyszli z mojego pokoju zostawiając mnie samą z tysiącem myśli.
Napisałam do Jake
Ja: wiedziales o urodzinach?
Jake: Luke'a? Owszem.
Ja: idziesz?
Jake: nie ma mnie dziś już w mieście. Idz zabaw się

***
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w centrum handlowym szukając jebanego prezentu. Wkońcu kupiłam u jubilera srebrną grubą bransolete w czarnym pudełku. Baaardzo w jego stylu... pomyślałam wracając do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro