Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Pragnienia

I tak oto dobrnęliśmy do końca serii

Dziękuję jeszcze raz za komentarze, które pisaliście mi tutaj i na blogu

Uwielbiam Was ♥

Dzięki Wam z rozdziału na rozdział pisałam troszkę lepiej, co mnie niesamowicie satysfakcjonowało

Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z ostatniej części

Do następnego~


__________________________________________________________________________


7. Pragnienia


- Tylko nie krzycz – powiedział uwodzicielsko Hoseok, a ja w odpowiedzi zakwiliłem błagalnie, trzymając łydki na jego ramionach.

Uważnie mnie obserwując, zaczął powoli wchodzić we mnie całą długością swojej męskości.

Jęknąłem przeciągle, wpatrując się w niego zaszklonymi z podniecenia oczami.

Nogi zaczynały mi drętwieć, więc opuściłem je i oparłem o łóżko, zginając kolana.

Wtedy szarpnął biodrami, wsuwając się po same jądra. Krzyknąłem płaczliwie z podniecenia i zacząłem błagać:

- Mocniej... mocniej, Hoseok... zrób to tak, jak ty chcesz, proszę...

- Będzie bolało – wysapał.

- Wiem... – odparłem i rozchyliłem bardziej nogi, próbując złapać oddech.

I zaczęło się.

Szatyn zaczął penetrować moje wnętrze od razu szybko i brutalnie, wisząc nade mną na wyprostowanych rękach.

Przycisnąłem dłoń do ust, tłumiąc głośne jęki i zacisnąłem powieki.

Nagle poczułem, jak po policzkach zaczęły spływać mi łzy bólu i rozkoszy.

- Boże... jesteś taki ciasny...- wychrypiał.

Wtem wysunął się ze mnie i pociągnął za moje włosy, co mnie tylko bardziej podnieciło. Szarpiąc za nie i patrząc mi w oczy zmusił mnie do siadu.

Pewnie parę tygodni temu wystraszyłbym się, ale teraz dobrze wiedziałem, że to tylko zabawa i nie zrobi mi nic, czego bym nie chciał.

A przynajmniej miałem taką nadzieję...

- Na kolana, Jimin – wysyczał, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Grzecznie wykonałem rozkaz, oddychając spazmatycznie z podniecenia i ukazując zaciśnięte zęby

. Następnie chwycił mnie pod pachy i przewrócił na brzuch.

- Wypnij się do mnie.

Posłusznie uniosłem biodra i wypiąłem się, wtulając twarz w poduszkę.

Zacisnął palce na moich żebrach i wtargnął we mnie boleśnie, uderzając prosto w prostatę. Krzyknąłem głośno, a po moich policzkach spłynęła kolejna fala łez.

Boże, było mi tak dobrze... W tamtym momencie byłem tak podniecony i posłuszny, że byłem w stanie zrobić wszystko, co by mi kazał. Mimo, że cholernie bolało. Ale właśnie ten ból tak mocno potęgował doznania.

Pieprzył mnie więc w szybkim, rytmicznym tempie, by po dłuższej chwili przestać i znacznie spowolnić ruchy.

- Jimin... może chcesz mi possać? – usłyszałem nagle głos Tae.

- Chcę... - załkałem zaskoczony, a on wsunął dłonie pod mój tors i pomógł mi przyjąć pozycję na pieska.

Hoseok ze mnie nie wyszedł, tylko zaczął poruszać się bardzo wolno, gładząc mnie po plecach.

Zapłakany spojrzałem od dołu na Taehyunga, próbując złapać oddech.

- Moje biedactwo... - powiedział jakby trochę z wyrzutami sumienia i pogładził mnie po policzku.

- Po prostu to zrób... - wysapałem zirytowany jego użalaniem się nade mną.

Przygryzł wargę i powoli ściągnął z siebie spodenki, ukazując pokaźne, naprężone przyrodzenie.

- Będę delikatny – powiedział i odgarnął mi grzywkę z czoła.

Wziął w dłoń swoją męskość i wsunął ją do połowy w moje usta. Patrząc na niego z dołu zacząłem się zasysać, jednocześnie masując językiem trzon.

Robiłem mu dobrze w tym samym rytmie, co ruch bioder Hoseoka. Właściwie w ogóle nie poruszałem głową, bo Hobi, wchodząc we mnie, sam nabijał mnie na jego członka.

Mierzyliśmy się z Taehyungiem wzrokiem, a ja ssałem jego penisa, doprowadzając chłopaka do głośnych westchnięć.

J-Hope tymczasem zaczął poruszać się trochę szybciej, przez co krztusiłem się za każdym razem, gdy V sięgał mojego gardła.

Nagle rudowłosy położył mi dłonie na tyle głowy i sam zaczął pieprzyć moje usta. Zacisnąłem mocno powieki i zmarszczyłem brwi, czując okropny dyskomfort spowodowany brakiem tlenu.

- Połkniesz? – wysapał.

Z trudem kiwnąłem głową i już po chwili poczułem w ustach słonawy smak nasienia. Grzecznie wszystko połknąłem i opadłem znów na poduszki, próbując nabrać jak najwięcej powietrza, bo przez ostatnią minutę jednak trochę mi go brakowało.

Wtedy Hoseok pochylił się i pocałowawszy mój kark, chwycił mnie za ramiona.

Od razu zaczął posuwać mnie brutalnie, sapiąc głośno. Łkałem więc i krzyczałem z podniecenia, chrapliwie łapiąc powietrze.

- Teraz dojdziesz – powiedział i wysunąwszy się trochę, wbił się we mnie gwałtownie, trzaskając prosto w prostatę.

Krzyknąłem z rozkoszy czując, że dochodzę.

Hoseok z głośnym westchnieniem skończył zaraz po mnie, rozlewając się w moim wnętrzu. Po chwili wysunął się ze mnie i opadł koło mnie na łóżko. Dysząc ciężko przybliżył się do mnie i przytulił mnie mocno do siebie, głaszcząc po głowie.

- Było ci dobrze? – spytał i pocałował mnie w czoło.

Kiwnąłem głową i w tym momencie poczułem, jak od tyłu wtula się we mnie Taeś, kładąc mi dłonie na torsie.

- Nie czujesz się wykorzystany czy coś? Na pewno wszystko w porządku? Może przegiąłem? – spytał z troską.

- Nie... to było cudowne – wysapałem zgodnie z prawdą.


***


Po dłuższej chwili staliśmy już we trójkę pod prysznicem (jak dobrze, że mieliśmy taką dużą kabinę!) i nawzajem się myliśmy. Właściwie ja byłem myty przez nich.

- Kochamy cię bardzo mocno, wiesz? – powiedział Hobi i przytulił mnie mocno. – Przykro nam, że tak przez nas cierpiałeś...

- To już nieważne – odparłem, wtulając czoło w jego ramię

- Co chcesz potem robić? – spytał Tae, myjąc włosy.

- Zjadłbym jakąś porządną kolację! – powiedziałem, na co oni wybuchli śmiechem.

- Dostaniesz kolację do łóżka jak prawdziwa księżniczka – odparł i poczochrał mnie po mokrych włosach.

W tamtym momencie, z czystym sumieniem, mogłem powiedzieć, że jestem szczęśliwy.

Ale czy na pewno nie zostałem wykorzystany?

Zaniepokojony spojrzałem najpierw na twarz Hoseoka, a następnie Taehyunga. Uśmiechali się do siebie z dziwną satysfakcją, ale też... z ironią?

Nie... może tylko nadinterpretowałem i byłem przewrażliwiony po ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach, które mi zafundowali.

Kochałem ich, ale czułem się też zdominowany i podległy im, a nigdy w życiu nie chciałem się tak czuć...

- To co, Jimin? Kiedy następna runda? – spytał J-Hope i podszedł do mnie. Położył dłonie na moich żebrach i zaczął namiętnie całować mnie po szyi. Mimowolnie jęknąłem i wycofawszy się, oparłem plecami o ścianę, odchylając głowę do tyłu.

Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Może naprawdę mnie kochali i wcale nie mówili nic niepokojącego za moimi plecami? Czas miał pokazać, a ja po prostu musiałem dawać im do zrozumienia, że ich kocham i nie pozwalać, by znowu zawładnął mną niepokój.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro