7. Pragnienia
I tak oto dobrnęliśmy do końca serii
Dziękuję jeszcze raz za komentarze, które pisaliście mi tutaj i na blogu
Uwielbiam Was ♥
Dzięki Wam z rozdziału na rozdział pisałam troszkę lepiej, co mnie niesamowicie satysfakcjonowało
Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z ostatniej części
Do następnego~
__________________________________________________________________________
7. Pragnienia
- Tylko nie krzycz – powiedział uwodzicielsko Hoseok, a ja w odpowiedzi zakwiliłem błagalnie, trzymając łydki na jego ramionach.
Uważnie mnie obserwując, zaczął powoli wchodzić we mnie całą długością swojej męskości.
Jęknąłem przeciągle, wpatrując się w niego zaszklonymi z podniecenia oczami.
Nogi zaczynały mi drętwieć, więc opuściłem je i oparłem o łóżko, zginając kolana.
Wtedy szarpnął biodrami, wsuwając się po same jądra. Krzyknąłem płaczliwie z podniecenia i zacząłem błagać:
- Mocniej... mocniej, Hoseok... zrób to tak, jak ty chcesz, proszę...
- Będzie bolało – wysapał.
- Wiem... – odparłem i rozchyliłem bardziej nogi, próbując złapać oddech.
I zaczęło się.
Szatyn zaczął penetrować moje wnętrze od razu szybko i brutalnie, wisząc nade mną na wyprostowanych rękach.
Przycisnąłem dłoń do ust, tłumiąc głośne jęki i zacisnąłem powieki.
Nagle poczułem, jak po policzkach zaczęły spływać mi łzy bólu i rozkoszy.
- Boże... jesteś taki ciasny...- wychrypiał.
Wtem wysunął się ze mnie i pociągnął za moje włosy, co mnie tylko bardziej podnieciło. Szarpiąc za nie i patrząc mi w oczy zmusił mnie do siadu.
Pewnie parę tygodni temu wystraszyłbym się, ale teraz dobrze wiedziałem, że to tylko zabawa i nie zrobi mi nic, czego bym nie chciał.
A przynajmniej miałem taką nadzieję...
- Na kolana, Jimin – wysyczał, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Grzecznie wykonałem rozkaz, oddychając spazmatycznie z podniecenia i ukazując zaciśnięte zęby
. Następnie chwycił mnie pod pachy i przewrócił na brzuch.
- Wypnij się do mnie.
Posłusznie uniosłem biodra i wypiąłem się, wtulając twarz w poduszkę.
Zacisnął palce na moich żebrach i wtargnął we mnie boleśnie, uderzając prosto w prostatę. Krzyknąłem głośno, a po moich policzkach spłynęła kolejna fala łez.
Boże, było mi tak dobrze... W tamtym momencie byłem tak podniecony i posłuszny, że byłem w stanie zrobić wszystko, co by mi kazał. Mimo, że cholernie bolało. Ale właśnie ten ból tak mocno potęgował doznania.
Pieprzył mnie więc w szybkim, rytmicznym tempie, by po dłuższej chwili przestać i znacznie spowolnić ruchy.
- Jimin... może chcesz mi possać? – usłyszałem nagle głos Tae.
- Chcę... - załkałem zaskoczony, a on wsunął dłonie pod mój tors i pomógł mi przyjąć pozycję na pieska.
Hoseok ze mnie nie wyszedł, tylko zaczął poruszać się bardzo wolno, gładząc mnie po plecach.
Zapłakany spojrzałem od dołu na Taehyunga, próbując złapać oddech.
- Moje biedactwo... - powiedział jakby trochę z wyrzutami sumienia i pogładził mnie po policzku.
- Po prostu to zrób... - wysapałem zirytowany jego użalaniem się nade mną.
Przygryzł wargę i powoli ściągnął z siebie spodenki, ukazując pokaźne, naprężone przyrodzenie.
- Będę delikatny – powiedział i odgarnął mi grzywkę z czoła.
Wziął w dłoń swoją męskość i wsunął ją do połowy w moje usta. Patrząc na niego z dołu zacząłem się zasysać, jednocześnie masując językiem trzon.
Robiłem mu dobrze w tym samym rytmie, co ruch bioder Hoseoka. Właściwie w ogóle nie poruszałem głową, bo Hobi, wchodząc we mnie, sam nabijał mnie na jego członka.
Mierzyliśmy się z Taehyungiem wzrokiem, a ja ssałem jego penisa, doprowadzając chłopaka do głośnych westchnięć.
J-Hope tymczasem zaczął poruszać się trochę szybciej, przez co krztusiłem się za każdym razem, gdy V sięgał mojego gardła.
Nagle rudowłosy położył mi dłonie na tyle głowy i sam zaczął pieprzyć moje usta. Zacisnąłem mocno powieki i zmarszczyłem brwi, czując okropny dyskomfort spowodowany brakiem tlenu.
- Połkniesz? – wysapał.
Z trudem kiwnąłem głową i już po chwili poczułem w ustach słonawy smak nasienia. Grzecznie wszystko połknąłem i opadłem znów na poduszki, próbując nabrać jak najwięcej powietrza, bo przez ostatnią minutę jednak trochę mi go brakowało.
Wtedy Hoseok pochylił się i pocałowawszy mój kark, chwycił mnie za ramiona.
Od razu zaczął posuwać mnie brutalnie, sapiąc głośno. Łkałem więc i krzyczałem z podniecenia, chrapliwie łapiąc powietrze.
- Teraz dojdziesz – powiedział i wysunąwszy się trochę, wbił się we mnie gwałtownie, trzaskając prosto w prostatę.
Krzyknąłem z rozkoszy czując, że dochodzę.
Hoseok z głośnym westchnieniem skończył zaraz po mnie, rozlewając się w moim wnętrzu. Po chwili wysunął się ze mnie i opadł koło mnie na łóżko. Dysząc ciężko przybliżył się do mnie i przytulił mnie mocno do siebie, głaszcząc po głowie.
- Było ci dobrze? – spytał i pocałował mnie w czoło.
Kiwnąłem głową i w tym momencie poczułem, jak od tyłu wtula się we mnie Taeś, kładąc mi dłonie na torsie.
- Nie czujesz się wykorzystany czy coś? Na pewno wszystko w porządku? Może przegiąłem? – spytał z troską.
- Nie... to było cudowne – wysapałem zgodnie z prawdą.
***
Po dłuższej chwili staliśmy już we trójkę pod prysznicem (jak dobrze, że mieliśmy taką dużą kabinę!) i nawzajem się myliśmy. Właściwie ja byłem myty przez nich.
- Kochamy cię bardzo mocno, wiesz? – powiedział Hobi i przytulił mnie mocno. – Przykro nam, że tak przez nas cierpiałeś...
- To już nieważne – odparłem, wtulając czoło w jego ramię
- Co chcesz potem robić? – spytał Tae, myjąc włosy.
- Zjadłbym jakąś porządną kolację! – powiedziałem, na co oni wybuchli śmiechem.
- Dostaniesz kolację do łóżka jak prawdziwa księżniczka – odparł i poczochrał mnie po mokrych włosach.
W tamtym momencie, z czystym sumieniem, mogłem powiedzieć, że jestem szczęśliwy.
Ale czy na pewno nie zostałem wykorzystany?
Zaniepokojony spojrzałem najpierw na twarz Hoseoka, a następnie Taehyunga. Uśmiechali się do siebie z dziwną satysfakcją, ale też... z ironią?
Nie... może tylko nadinterpretowałem i byłem przewrażliwiony po ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach, które mi zafundowali.
Kochałem ich, ale czułem się też zdominowany i podległy im, a nigdy w życiu nie chciałem się tak czuć...
- To co, Jimin? Kiedy następna runda? – spytał J-Hope i podszedł do mnie. Położył dłonie na moich żebrach i zaczął namiętnie całować mnie po szyi. Mimowolnie jęknąłem i wycofawszy się, oparłem plecami o ścianę, odchylając głowę do tyłu.
Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Może naprawdę mnie kochali i wcale nie mówili nic niepokojącego za moimi plecami? Czas miał pokazać, a ja po prostu musiałem dawać im do zrozumienia, że ich kocham i nie pozwalać, by znowu zawładnął mną niepokój.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro