Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Wątpliwości

To chyba przedostatni rozdział :<


_______________________________________________________________


6. Wątpliwości


Zestresowany stanąłem przed drzwiami do gabinetu, w którym miała odbyć się terapia.

Nie pozwoliłem Hobiemu, a tym bardziej nikomu z zespołu pójść ze mną.

Z resztą nie chciałem w ogóle bawić się w żadne leczenie, wręcz zostałem do tego zmuszony, więc musiałem po prostu zrobić swoje i tyle.


Rozmyślania przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem czarnowłosego, krótko przystrzyżonego lekarza w średnim wieku.

- Park Jimin? Zapraszam pana do środka - powiedział z uśmiechem, przepuszczając mnie w drzwiach.

Przełknąłem nerwowo ślinę i usiadłem na fotelu.

Poczułem się jak ostatni idiota, ale jak mus to mus.

Lekarz usiadł na przeciwko mnie i przedstawił się:

- Kim Yoochun. Będę pana lekarzem prowadzącym. Proszę więc powiedzieć z jakim problemem pan do mnie przychodzi?

Wydawał się być uprzejmy, ale w jego zachowaniu było też coś niepokojącego. Czułem się bardzo niekomfortowo w jego towarzystwie, ale wmawiałem sobie, że to z powodu mojej niechęci do samej terapii.

- Mam chyba problem z jedzeniem - mruknąłem niechętnie.

- Ach tak - odparł lekarz.

"Ach tak"?!

- Dobra, panie Park. Nie ma co się w to bawić. Mogę tylko powiedzieć, że ma pan ogromnego pecha - uśmiechnął się obrzydliwie.

Serce podeszło mi do gardła.

- Słucham...? O czym pan mówi?

- Cóż, wiem, że romansuje pan z niejakim J-Hopem. Mam na to dowody. Zdjęcia konkretnie. Myśli pan, że to wystarczający hak, by pana szantażować, hm? No jak pan uważa? Proszę odpowiedzieć.

Jego pytania zmroziły mi krew w żyłach. Nie wierzyłem w to, co słyszałem. Oblał mnie zimny pot, zrobiło mi się gorąco, a serce waliło tak, jakby się chciało wyrwać z piersi. Byłem przerażony.

- C-co... - zdołałem tylko wydukać.

To musiał być sen. Okropny koszmar, z którego lada chwila musiałem się wybudzić...

- Widzę, że nie doczekam się odpowiedzi. Ale wyprzedzając pana niezbyt inteligentne pytania... - drwił. - Tak, szpital to nie jest zbyt odpowiednie miejsce na romansowanie z kolegą zespołu. Bardzo łatwo jest tam zrobić komuś zdjęcie, nagrać filmik... No wkopał się pan, panie Park.

- Czego pan ode mnie chce... - wysyczałem wściekły i przerażony.

- Hm, paru maleńkich przysług. - Lekarz, mówiąc to, oparł brodę o splecione dłonie i uśmiechnął się złośliwie. - Jest pan bardzo ładny, wie pan o tym, prawda? Reszty może się pan sam domyśleć...

Ze zgrozą zdałem sobie sprawę z tego, że ten świr chciał mnie wykorzystać.

Chciałem uciec stamtąd jak najszybciej, ale byłem tak przerażony i zaskoczony, że nawet nie byłem w stanie się ruszyć.

- Nie będę nic dla pana robił - odparłem drżącym głosem.

- Oj, chyba nie zdaje pan sobie sprawy z tego, jakie skutki może mieć publikacja takich zdjęć... Los całego zespołu stanąłby pod znakiem zapytania. Heteroseksualny związek - pół biedy. Ale gejowski... - urwał w połowie zdania i spojrzał na mnie drwiąco, mrużąc oczy. Zrobiwszy efektowną pauzę, wyjął z kieszeni kitla swoją komórkę i podstawił mi jej wyświetlacz pod nos. Zdjęcia, które zobaczyłem na ekranie rzeczywiście były jednoznaczne. Ja leżący w szpitalnym łóżku i Hoseok całujący się ze mną...

Miał rację. Było po mnie...

- Teraz może pan już iść, ale umówmy się od razu na... hm. Kolejną sesję terapeutyczną, dobrze? Co pan powie na piątek? To będzie za trzy dni. Godzina siedemnasta. Akurat się pan... psychicznie przygotuje. - Wstał z krzesła, podszedł do drzwi i otworzywszy je, powiedział do mnie: - Dziękuję, na dzisiaj to wszystko. Zapraszam w piątek.

Chwiejąc się, wstałem z fotela i wyszedłem z gabinetu. Gdy tylko znalazłem się poza budynkiem, wyjąłem z kieszeni komórkę, chcąc wybrać numer do Hoseoka. Po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu. Pewnie wpadłby w szał i co gorsza poszedłby do tego terapeuty, a nie wiadomo jakby się to skończyło.

Ostatkami sił zadzwoniłem po taksówkę i gdy tylko wszedłem do mieszkania Hoseok, doskoczył do mnie, zasypując od razu pytaniami:

- No i jak było, Jimin? Co ci powiedział?

Gdy tylko go zobaczyłem, serce podskoczyło mi do gardła. Co miałem mu powiedzieć? Opowiedzieć dokładnie, co się działo, czy kłamać i jakoś poradzić sobie samemu...

Nie miałem dużo czasu na namyślanie się, więc odparłem tylko:

- A nic ciekawego. To była dopiero pierwsza wizyta, więc trochę tylko powiedziałem o tym moim głodzeniu się i kompleksach. Nic ciekawego. Naprawdę - zapewniłem i posłałem czarnowłosemu swój popisowy, uroczy uśmiech, skutecznie powstrzymując napływające do oczu łzy.


Nie dawałem więc nikomu niczego po sobie poznać. Musiałem sam to rozwiązać... 

Jakoś.


***


Nadszedł dzień przerażającej wizyty. Dosłownie odchodziłem od zmysłów. Bałem się, wszystkich unikałem, mydliłem Hoseokowi oczy wmawiając mu, że nic się nie dzieje. Nie wiedziałem, co robić. Gdybym komuś powiedział, na przykład Hobiemu, ten na pewno wparowałby do tego lekarza, kto wie, czy by go nie pobił, a wtedy zdjęcia na pewno wyszłyby na jaw. To mógłby być koniec zespołu. Nasz kraj średnio tolerował homoseksualistów - to po pierwsze. Po drugie wolny idol miał najlepsze powodzenia, wiedziała o tym każda wytwórnia. Spadłaby sprzedaż płyt, gadżetów i biletów - to na pewno. Pewnie na zespół spadłaby fala nienawiści...

Nie chciałem... Nie mogłem dać się szantażować. Ale nie wiedziałem, co mogłem w tej sytuacji zrobić. Byłem w kropce.


Zostały mi dosłownie trzy godziny do wyruszenia do przychodni. W tym czasie musiałem coś wymyślić. Musiałem coś zrobić... Miałem tak po prostu dawać się obmacywać jakiemuś psycholowi z powodu zdjęć? To by mnie już kompletnie pogrążyło. Nie mogłem dać się tak skrzywdzić.


***


Dziesięć minut przed umówioną wizytą znalazłem się pod drzwiami gabinetu.

Zalałem się zimnym potem, nerwowo gryzłem się po wargach i wykręcałem sobie palce bojąc się tego, co miało nadejść. Już za chwilę drzwi miały się otworzyć, a wyobrażenia tego, co miało mnie za nimi spotkać, doprowadzały mnie do rozpaczy.

Gdy usłyszałem szczęk zamka, podskoczyłem nerwowo i szeroko otwartymi oczami obserwowałem wychodzącego z gabinetu psychologa. Zobaczywszy mnie, przystroił swoją twarz w ironiczny, perwersyjny uśmiech, który zmroził mi krew w żyłach. Ale musiałem być silny. Musiałem dać radę...

- O, jest pan, panie Park. Miło pana widzieć. Bardzo miło... Zapraszam do środka - powiedział przesłodzonym głosem i przepuścił mnie w drzwiach.

Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, stanąłem na środku pomieszczenia i czekałem na pierwszy krok Kim Yoochuna.

- Podjął pan bardzo dobrą decyzję. - Lekarz stanął obok mnie, sięgnął ręką do moich włosów i zaczął zaplatać sobie na palec ich kosmyk. Przełknąłem ślinę i zacisnąłem pięści. - Dzięki panu losy zespołu nie są już zagrożone. Spotka się pan ze mną od czasu do czasu, a zdjęcia będą pieczołowicie ukryte - mruczał mi do ucha.

To było obrzydliwe... Już miałem dość.

- I tak... Jeden wybryk, a zdjęcia lądują w sieci - dodał i wplótłszy dłoń w moje włosy, ucałował mnie w szyję. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy, a ciało przeszył dreszcz obrzydzenia.

- Hm? Nie podoba ci się? - szepnął mi do ucha i sięgnął dłonią między moje nogi. Gdy zacisnął nagle boleśnie dłoń na moim kroczu, zakwiliłem z bólu, a nogi ugięły się pode mną.

Chciałem już żeby to się skończyło. Żeby przestał mnie dotykać...

Ale musiałem jeszcze trochę wytrzymać.

Jednak gdy Yoochun nagle szarpnął mną i brutalnie wcisnął rękę w moją bieliznę, krzyknąłem zdesperowany, zakańczając w ten sposób tę całą szopkę:

- Taehyung, wyjdź już! Wystarczy!

Drzwi otworzyły się z hukiem. Taehyung wpadł do pomieszczenia i doskoczywszy do psychologa, brutalnie odepchnął go ode mnie. Yoochun zatoczył się, wpatrując się w V szeroko otwartymi oczami.

- Co tu się dzieje... - wydukał, podparłszy się o biurko.

- A co się może dziać - wysapałem i oparłem się o ramię Tae. - Myślałeś, że będziesz mnie bezkarnie molestował? Wszystko nagrałem. Gdy mnie obmacywałeś trzymałem w ręce taką maleńką kamerkę. - Pokazałem mu malutkie urządzonko. - Dodatkowo pewnie mojemu koledze udało się po cichu uchylić drzwi i też co nieco nagrać. Twoja kariera jest skończona.

- Zdjęcia i tak opublikuję... - wycharczał wściekle lekarz.

- A publikuj sobie. Jako zespół poradzimy sobie z tym. A twoja kariera z pewnością legnie w gruzach, gdy ja wrzucę do sieci nagranie - powiedziałem, uśmiechając się z satysfakcją.

- Chodźmy już, Jimin. Nie ma sensu z nim dyskutować - powiedział Taehyung, łapiąc mnie za nadgarstek.

Po chwili szybkim krokiem wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do taksówki.

Czekała mnie rozmowa z Hoseokiem.


No i musiałem się zastanowić, co zrobić z tym nagraniem. Może mając je w posiadaniu, Yoochun nie miałby zamiaru opublikować tych zdjęć, bojąc się o swoją karierę?

Może...

Wszystko wciąż było poddawane w wątpliwości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro