Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Wątpliwości

Gdy o świcie obudził nas budzik, pierwszą rzeczą, jaką zamierzaliśmy zrobić jeszcze przed powrotem do mieszkania, była "ostateczna" rozmowa z Tae. Między innymi o losach zespołu. A raczej postawienie dobra Bangtan Boys ponad wszelkie nieprzyjemności związane ze związkiem, który dopiero co się zakończył.


Zestresowany zapukałem do pokoju, w którym nocowali Jin, Namjoon i Tae. Gdy usłyszałem ciche "proszę", wszedłem niepewnie do środka, gdzie zastałem pakującego się Taehyunga.

- Tae... - zacząłem niepewnie, zamykając za sobą drzwi. - Przepraszam za wczoraj.

Stanąłem niedaleko niego, obserwując jego poczynania. Ten spojrzał na mnie, układając rzeczy w walizce i uśmiechnął się do mnie smutno.

- Ja też. Dajmy już temu spokój. Trzeba zapomnieć, nie ma innego wyjścia - mruknął.

- Wiesz, że nie da się ot tak po prostu o tym zapomnieć... - odparłem siląc się na spokojny ton. Jednak mimo tego, że powiedział mi poprzedniego dnia dużo gorsze rzeczy, poczułem się jeszcze bardziej zraniony jego słowami... Jak miałem tak po prostu zapomnieć o tym wszystkim?

- Musimy. Ja się nie nadaję do takiego związku. Spróbujmy o tym zapomnieć i pozostać przyjaciółmi. Tak jak wcześniej.

"Pozostać przyjaciółmi"... Najgorsza ściema, jaką można w takich sytuacjach wypowiedzieć. Dobrze wiedziałem, że od teraz wszystko się zmieni i nie będzie już tak jak kiedyś.

Westchnąłem tylko zmęczony całą tą sytuacją, zwieszając głowę.

- Tak, nie ma już co o tym gadać - burknąłem. - Idę się pakować - dodałem tylko na odchodnym, kładąc dłoń na klamce.

- Jimin - zaczął Tae i wstawszy z podłogi, podszedł do mnie. Położył mi dłoń na ramieniu i powiedział niepewnie: - Oby ci się z Hobim udało.


***


"Ta, oby mi się udało..." - roztrząsałem w myślach, skołowany dopiero co przebytą rozmową. Niby było spokojnie i w ogóle, ale cholera... Wyczuwałem w jego słowach jakiś fałsz. Coś było nie tak, ale nie wiedziałem co. Oczywistym dla mnie było, że rzucił mnie, a właściwie nas dla kogoś spoza zespołu. Hobi sam powiedział, że Tae z kimś flirtuje, więc może o to tu chodziło?

Westchnąłem.

Nie wiedziałem. Nie chciałem już wiedzieć. Niech robi, co chce. Ja miałem Hoseoka na którym postanowiłem skupić całą swoją uwagę.


***


Pozornie wszystko wróciło do normy. Byłem z Hobim, ukrywając to pieczołowicie przed wszystkimi. Nawet Taehyung nie wiedział, co się między nami dzieje, bo nie rozmawialiśmy z nim już o tym, co było. Po prostu odcięliśmy się od przeszłości. I tak miało pozostać.

Na oczach zespołu i fanów zachowywaliśmy się tak jak zwykle, nie zdradzając w żaden sposób, że się do siebie zbliżyliśmy.


Powoli zaczynałem wylizywać się z zadanych mi ran. Miałem kochającego, dbającego o mnie chłopaka, który zawsze stawiał mnie na pierwszym miejscu.

Czy mogło być lepiej?

Mogło, gdyby nie powracające, autodestrukcyjne myśli...


***


"Czemu cały internet uwziął się właśnie na mnie?" - zadawałem sobie w myślach pytanie.

Siedziałem skulony na łóżku, przeglądając za pomocą komórki komentarze na mój temat. Nawet nie kwapiłem się, by zapalić światło w pokoju. Lepiej, gdy było ciemno, przynajmniej siebie nie widziałem...

Nie wiem, po co wzięli go do tego zespołu. Nie potrafi śpiewać, nawet nie jest ładny... Myśli, że jak trochę przypakuje, to będzie lepszy.

Jakie on ma pucułowate policzki... Mógłby schudnąć.

Duże, nieproporcjonalne nogi. Okropne usta. Strasznie mi się nie podoba.

Nie mogłem przestać czytać tych niepochlebnych komentarzy. Czułem się coraz gorzej w swojej skórze. Paskudnie. Obrzydliwie. Dotknąłem opuszkami palców swojej twarzy. Okrągłe policzki, wydatne usta... Wzdrygnąłem się z niechęcią.

Wpadałem w coraz gorszą chandrę. Czułem, że coraz mroczniejsze, autodestrukcyjne myśli spadają lawiną na mój umysł, depcząc go i niszcząc... nie pozwalając logicznie myśleć.

Pewnie dlatego Tae mnie zostawił. Bo byłem obrzydliwy. Wstydził się mnie... Hobi pewnie zrobi tak samo. Ja sam nie mogłem na siebie patrzeć, a co dopiero ktoś z zewnątrz...

Zmarszczyłem brwi i zagryzłem zęby, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.

Nie chciałem o tym wszystkim myśleć. Byłem w zespole, powinienem był się cieszyć i robić swoje, ale nie potrafiłem. Czułem się jak zero.

Zdradzony, porzucony... Wiecznie wystawiony na ostrzał nienawidzących mnie internautów...

Zacisnąłem zęby na dolnej wardze i wpatrując się beznamiętnie w jakiś punkt na ścianie, wbiłem sobie paznokcie w przedramię.

- Jimin, co ty wyprawiasz?! - wystraszył mnie nagły krzyk Hoseoka. Przerażony spojrzałem na niego, otwierając szeroko oczy. - Czemu to zrobiłeś?!

W pierwszym momencie nie wiedziałem, o co mu chodzi. Co zrobiłem? Co się stało?

Wtedy Hoseok dotknął mojego przedramienia. Zamarłem. Poorane było czerwonymi, gdzieniegdzie zdartymi do krwi pręgami.

- C-co... - zdołałem tylko wykrztusić, wpatrując się nieprzytomnie w rękę. Ja to sobie zrobiłem? Kiedy?

- Boże, Jimin - jęknął i objął mnie za szyję. - Co się stało? Czemu zrobiłeś sobie taką krzywdę?

- Nieważne, daj mi spokój. Chcę być sam - burknąłem, odwracając wzrok i schowałem telefon za plecy.

- Co tam masz? Pokaż - rozkazał Hope, wyciągając rękę w moją stronę.

- Nieważne - powtórzyłem. - Nie twoja sprawa.

- Moja, Jimin. Daj.

- Idź. Stąd - wysyczałem.

Wtedy Hoseok jednym ruchem wyrwał mi z ręki telefon. Spróbowałem mu go odebrać, jednak on był szybszy.

- Jimin, co ty czytasz... Znowu te komentarze? Wiesz, że to tylko hejterzy i nie możesz się nimi zadręczać.

- Zostaw mnie. To moja sprawa.

- Nie. Nie tylko twoja.

Pewnym ruchem chwycił mnie za ramiona i pchnął na łóżko. Coraz bardziej rozeźlony upadłem na plecy i wpatrując się gniewnie w chłopaka, spróbowałem go odepchnąć.

Teraz mu się na amory zebrało...? Czy on był idiotą?!

- Uspokój się - mruknął tylko i nie zważając na moje szamotanie się, przytulił się mocno do mnie, kładąc się między moimi nogami. Objął mnie za kark i powiedział: - Nie chcę, żebyś znowu wpadł w taką depresję. Wiesz, że oni nie mają racji. Ludzie cię podziwiają, kochają. Po co masz zwracać uwagę na hejterów? - mówił, głaszcząc mnie po włosach.

Nie odpowiedziałem. Westchnąłem tylko ciężko i sztywno odwzajemniłem uścisk, wpatrując się w sufit.

Dobrze wiedziałem, że Hoseok NIE MIAŁ RACJI.

- Jesteś cudowny. Nie zadręczaj się już - powiedział cicho i pocałował mnie w skroń.

Westchnąłem, uspokajając się przez ten czuły gest i wtuliłem czoło w jego policzek. By uspokoić Hobiego i zakończyć temat, odparłem tylko:

- Postaram się.

Ale nie było to wcale takie proste.


***


Minęły dwa tygodnie.

Jadłowstręt męczył mnie na każdym kroku. Potrafiłem nie jeść nawet cały dzień, by wieczorem dopadł mnie napad głodu, którego nie potrafiłem powstrzymać... Było więc coraz gorzej.

Mieliśmy z zespołem próbę za próbą, koncert za koncertem, nagrania za nagraniami, a ja chudłem coraz bardziej i byłem coraz słabszy.

Hobi próbował mi pomóc, ale mimo próśb i podsuwania mi posiłków pod nos nie potrafiłem go usłuchać i jeść normalnie.

Nie byłem pewien, czy reszta zespołu też zaczęła to zauważać, ale wpadłem w spory problem...

W końcu podczas próby choreografii zdarzyło się coś, co stało się kroplą goryczy przepełniającą czarę.


***


Przez cały dzień czułem się fatalnie. Mroczki przed oczami, zawroty głowy, dreszcze...

Dobrze wiedziałem, czym to jest spowodowane. Wiecznym głodem. Ale po prostu nie byłem w stanie nic zjeść. Nie mogłem.

J-Hope przez cały ten czas martwił się o mnie, nie odstępując mnie nawet na krok.

- Jimin, jak tak dalej pójdzie, będę musiał powiedzieć managerowi - mruknął, gdy byliśmy sami w pokoju. Siedziałem mu na kolanach i tuliłem się do jego torsu, słuchając tych niezbyt pozytywnych wywodów. - Wykończysz się. Nie mogę na to pozwolić.

- Daj spokój. Przejdzie mi - burknąłem tylko niewyraźnie w jego mostek.

- Jakoś nie widzę, żeby ci przechodziło. W końcu przegniesz i dla twojego dobra powiem, co sobie robisz. Jak się głodzisz, dołujesz. O tym, jak drapałeś się do krwi też powiem. Z resztą może już powinienem był to zrobić...

- Koniec tematu, Hobi. Poprawi mi się. Daj mi tylko trochę czasu.


Ale jak się okazało, w ogóle go już nie miałem.


***


Przećwiczyliśmy z całym zespołem zaledwie trzy choreografie, gdy nagle zrobiło mi się słabo. Próbowałem nie zwracać uwagi na swój stan i wytrzymać przynajmniej do końca "Danger". Jednak wtedy zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czułem, że upadam, a biodro i głowę przeszył nagle ostry ból.

Straciłem przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro