Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Wątpliwości

Tak, kontynuuję! ♥♥♥

"Wątpliwości" to druga część "Pragnień" - jak się pewnie domyślacie.

Mam nadzieję, że podołam i będzie to wciągająca i emocjonująca historia, która umili Wam niejeden wieczór.

Jednocześnie piszę coś jeszcze, pewnie niedługo dodam, bo ff jest w klimacie, w którym czuję się jak ryba w wodzie. Ale na razie cii :x

Zapraszam ♥

__________________________________________________________________________


1. Wątpliwości



Parę tygodni później...


Nad ranem ze snu wyrwał mnie wtulający się w mój tors Hoseok. Na wpół przytomny uchyliłem zaspane powieki i rozglądnąłem się po pokoju. Nie widziałem nigdzie Taehyunga, co mnie jednak nie zdziwiło - pewnie wstał wcześniej, żeby poćwiczyć choreografię. W końcu następnego dnia mieliśmy dać koncert w Seulu, więc każdy z nas musiał być przygotowany na sto procent.

- Hobi, wstajemy - powiedziałem cicho i pogłaskałem go po miękkim, ciepłym policzku.

Czułem się z nim tak bezpiecznie... Najchętniej w ogóle nie wstawałbym z łóżka, ale pewnie lada chwila ktoś z zespołu próbowałby nas zbudzić.

Raper zamruczał i wtulił się jeszcze mocniej w mój mostek, obejmując mnie w pasie.

- Nie, przyjemnie - odparł tylko.

- No wstawaj, śpiochu - zaśmiałem się cicho i potrząsnąłem nim lekko za ramiona.

Chłopak mruknął coś niezrozumiale i uchyliwszy lekko powieki, odparł:

- Mówiłem ci już, że pięknie ci w tych brązowych włoskach?

Zmrużył oczy uśmiechając się uwodzicielsko, a ja, kolokwialnie mówiąc, spaliłem buraka i uśmiechnąłem się zażenowany.

- A tobie w czarnych - odparłem szybko, starając się ukryć zawstydzenie. Po krótkiej chwili westchnąłem cicho i przełknąłem nerwowo ślinę. 

Coś mnie od dawna niepokoiło i w tamtym momencie postanowiłem wreszcie o tym powiedzieć...

- Hobi, posłuchaj - zacząłem nagle, korzystając z tego, że byliśmy sami. Ufałem mu i wiedziałem, że lepiej, bym rozwiał swoje wątpliwości i po prostu spytał go o to, co od paru tygodni mnie męczyło. - Nasz związek...

- Tak? - ożywił się nagle i spojrzał na mnie uważnie.

- Bo martwię się, że chodzi tu tylko o seks... Przepraszam, wiem, że nie jesteś taki, ale boję się, że wszystko sprowadza się tylko do zabawiania się - wyszeptałem, odwracając wzrok i nerwowo gładząc go po włosach.

- Jimin - powiedział poważnie i ujął moją twarz w dłonie. - Spójrz mi w oczy - zrobił efektowną pauzę i pogłaskał wierzchem dłoni mój policzek. - Jeśli chodziłoby mi tylko o seks, to nie bawiłbym się w jakieś związki. Czujesz się wykorzystany, że o to pytasz?

- Nie wiem - wychrypiałem, zwieszając głowę.

- Podobasz mi się, naprawdę cię uwielbiam. Pewnie czujesz się źle przez to, co zrobiliśmy ci wcześniej z Tae. Przez zdradę. Na dodatek cię uderzyłem, gdy nie chciałeś wtedy jeść. Bądź co bądź zrobiłem to, żeby doprowadzić cię do porządku, ale to nie zmienia faktu. Nie dziwię ci się, że masz wątpliwości. Przepraszam, kochanie - pocałował mnie w czoło.

Tymi słowami wzbudził we mnie jeszcze większe zaufanie i postanowiłem powiedzieć mu wszystko, co mnie gnębiło bez względu na to, co sobie o mnie pomyśli.

- A co z Tae? Może nie powinienem tego w ogóle mówić, ale on chyba nie podchodzi do tego tak uczuciowo jak my. Zaciągnął cię do łóżka i praktycznie w ogóle nie okazał skruchy po tym incydencie... Jakby zdrada nie była dla niego niczym złym. Niby przeprosił, no ale...

Hoseok, słysząc moje pytanie, westchnął ciężko.

- Z tego, co z nim nie raz rozmawiałem wnioskuję, że on nas traktuje po prostu jak przyjaciół, a trójkąt to dla niego tylko urozmaicenie jego życia i pretekst do wyżycia się seksualnie... Przepraszam, Jimin, ale wydaje mi się, że tak właśnie jest. Ponadto zdaje się, że on z kimś flirtuje. Ciągle z kimś esemesuje, często znika. Nie sądzę, by traktował nas poważnie.

- Mhm - mruknąłem zawiedziony, ale niezaskoczony. Od dawna widziałem, że coś jest nie tak. Jednak Taehyung naprawdę mi się podobał i gdy tylko zaczęło docierać do mnie, że nie mogłem liczyć na to same uczucie, którym go darzyłem, zacząłem się podłamywać. - A jak ty się z tym czujesz?

- Nieciekawie - mruknął. - Ale niech się dzieje, co chce. W końcu weszliśmy w ten trójkąt, żeby zinterpretować swoje uczucia. Jeśli Tae zdał sobie sprawę z tego, że nie chce się z żadnym z nas związać, to trudno. Niech tylko ma odwagę nam to powiedzieć, jeśli rzeczywiście tak jest.

Hobi miał rację. Cała nasza trójka była w sobie zauroczona i związanie się ze sobą miało tak naprawdę pomóc nam się określić. Każdy z nas zdawał sobie sprawę z tego, że w końcu jeden z nas się wycofa, a pozostała dwójka albo zostanie parą albo nie.

- Nie zostawiaj mnie, Hobi - powiedziałem pod wpływem impulsu przerażony perspektywą porzucenia i samotności. - Nie mówię tego, jak pewnie ci się wydaje... "z braku innej opcji". Po prostu to mi trochę otworzyło oczy i...

- Jimin, nie zostawię cię - przerwał mi nagle. - Ale nie mów na razie tego, czego mógłbyś potem żałować. Z Tae samo się wyjaśni. Może tylko wyolbrzymiamy - odparł i pocałował mnie w usta.


Niestety kolejne wydarzenia szybko zaczęły potwierdzać moje obawy.


***


Po koncercie w Seulu całym zespołem pojechaliśmy na noc do hotelu.

Chłopcy zachowywali się jak gdyby nigdy nic - Tae wygłupiał się z Hoseokiem, reszta zespołu też była w biesiadnym nastroju. Tylko ja byłem jakby przygaszony i wycofany... Cóż, w końcu miałem przeczucie, że osoba, w której byłem zauroczony, nie traktuje mnie poważnie.

Jaki ja byłem głupi. Przyznaję, że cały czas się łudziłem, że będziemy przez dłuższy czas bujać się we trójkę, bo tak samo zależało mi na Hoseoku jak i Taehyungu.

Tymczasem do V zacząłem po prostu tracić zaufanie. Widząc, że jestem nieswój, nawet nie spytał co się dzieje, tylko zajmował się Hobim...

Nie to, żebym zachowywał się, jak pragnąca uwagi dziewoja. No może trochę. Ale co się dziwić? Nagadał mi głupot, dał nadzieję, a potem zaczął się zachowywać tak, jakby próbował mieć Hope'a na wyłączność. Nie miałem mu jednak tego jakoś specjalnie za złe - po prostu tłumaczyłem to sobie tym, że nie dojrzał jeszcze do związku.

Jeśli zaś chodzi o Hobiego... Byłem przekonany, że na oczach reszty zespołu stara się zachować pozory i traktuje młodszego jak zwykle, by nie dać nikomu poznać, że coś jest nie tak.

"Dobra, Jimin, przestań tyle myśleć, samo się wyjaśni" - pomyślałem, idąc hotelowym korytarzem w stronę łazienki.

Ciągle główkowałem i się martwiłem. Potwornie się bałem, że zostanę sam. Że opuszczą mnie osoby, na których mi zależy. V raczej przejrzałem, ale nie miałem pojęcia, jaką w końcu postawę przyjmie Hoseok.

Westchnąłem do własnych myśli i zrezygnowany wszedłem do łazienki. Już chciałem je zablokować, gdy nagle klamka zaczęła opadać i do pomieszczenia wszedł Tae.

Drgnąłem zaskoczony jego obecnością, ale wpuściłem go do środka.

- Co jest, Tae? Chciałem się wykąpać - mruknąłem może trochę zbyt oschle.

- Chciałem pobyć z tobą sam na sam - powiedział cicho, zamykając za sobą drzwi.

Zniesmaczony jego zachowaniem uniosłem ironicznie brew do góry.

- A gdzie Hoseok?

- Czy to ważne? - wywrócił oczami. - Ja i ty jesteśmy razem. Chcę tylko spędzić z tobą trochę czasu.

- Tae, wiesz, że to zdrada. To, że jesteśmy w trójkącie nie znaczy, że możemy puszczać się, gdy trzecia osoba o tym nie wie - burknąłem, patrząc na chłopaka spode łba.

- Boże, Jimin - mruknął Tae zirytowany. - Podchodzisz do tego za poważnie. Nie możesz nas trzymać na smyczy.

- Słucham, Tae?! - uniosłem głos, marszcząc brwi. Co za mały gnojek, kurwa mać. - Związki traktuje się poważnie!

Rudowłosy drgnął zaskoczony moim wybuchem i zmrużył oczy.

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe ze stresu. Nie chciałem, żeby tego typu rozmowa pojawiła się tak szybko...

- Jimin - zaczął, przesuwając dłońmi po twarzy. - Ten trójkąt to miała być zabawa. Rekompensata za to, że przez przynależność do zespołu nie możemy się z nikim swobodnie spotykać. No i szansa na to, byśmy zadecydowali, czy chcemy być nadal we trójkę, czy może wyniknie z tego jakaś para...

- Taehyung, co ty pierdolisz - przerwałem mu. - Przeczysz samemu sobie. Tae, to koniec. Ja i Hoseok traktujemy to poważnie. Nigdy w życiu nie zrobiliśmy ci takiego świństwa i nie zdradzilibyśmy cię. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że to zabawa...

- Ty i Hoseok? Słyszysz samego siebie? Co, zbliżyliście się do siebie, a ja idę w odstawkę? - fuknął.

- Tae, nie mogę już tego słuchać... Nie chcę się kłócić, naprawdę - próbowałem go uspokoić. - Zastanów się, czego tak naprawdę chcesz, ale jeśli traktujesz trójkąt jak zabawę, to to nie ma sensu. Pogadamy jeszcze z Hoseokiem i...

- Kurwa mać, nie. Nie pogadamy. Mam was dość. Tego ograniczania, problemów. Myślałem, że podejdziemy do tego na luzie, a ty lub wy - ostatnie słowo powiedział wręcz z obrzydzeniem - zrobiliście z tego jakąś szopkę.

Wtedy nie wytrzymałem.

- To chodziło ci tylko o seks, tak?! - wykrzyczałem nie dbając o to, że ktoś może mnie usłyszeć.

- Nie - wysyczał. Zacisnął pięści tak mocno, że zbielały mu knykcie. - Ja po prostu chciałem namiastkę związku - powiedział, a po jego policzkach spłynęły łzy.

- Taehyung - powiedziałem spokojnie. - Albo bierzesz na siebie odpowiedzialność, jaką jest związek w pełni tego słowa znaczeniu, albo nie bierzesz nic.

- To już koniec, nie chcę już z wami być - burknął tylko i szarpnął się, próbując wyjść z pomieszczenia, jednak szybko chwyciłem go za ramię.

- Uspokój się. Nie możemy się kłócić. Wszystko da się wyjaśnić - mówiłem spokojnie.

- Nie chcę - warknął, nawet na mnie nie spojrzawszy. - Idę spać do Namjoona i Jina. Daj mi już dzisiaj spokój.

Wyrwał mi się i szybkim krokiem wyszedł z łazienki, znikając po chwili za zakrętem korytarza.

Cholera jasna, ale się porobiło. Z jednej strony cieszyłem się, że tak szybko to się rozwiązało, z drugiej jednak nie wiedziałem, jak w końcu zareaguje Hoseok no i co z zespołem - jak będziemy się wszyscy potem dogadywać?

Tłumiąc krzyk frustracji, uderzyłem pięścią w ścianę.

- Jimin, co się stało? Minąłem przed chwilą Tae. Płakał i... - usłyszałem nagle głos Hoseoka.

Moje zbawienie... Tak bardzo go wtedy potrzebowałem i pojawił się jak na zawołanie.

Niewiele myśląc wtuliłem się rozpaczliwie w jego klatkę piersiową, wciskając w nią twarz.

Zaskoczony szatyn położył mi dłonie na drżących ramionach, opierając brodę na czubku mojej głowy.

- Jimin... - powiedział tylko uspokajająco, a ja trząsłem się, za wszelką cenę próbując powstrzymać łzy. - O co się pożarliście...

- To koniec, Hobi. Powiedział, że go ograniczamy, a trójkąt traktował tylko jak zabawę. Miałeś rację, cholerny jasnowidzu - wyburczałem niewyraźnie, zaciskając pięści na połach jego koszuli.

- Ale się porobiło, co? - wychrypiał po dłuższej chwili półszeptem, mocniej mnie obejmując.

"Tak... porobiło się. Oby tylko nie miało to wpływu na cały zespół" - pomyślałem załamany, a na koszulę Hoseoka spłynęły moje łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro