Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#35. Załamana

Nad ranem ojciec dziewczyny przeglądał przy śniadaniu wiadomości na telefonie i dotarł do zaskakujących źródeł.

"Szajka narkotykowa została w części złapana i osadzona w miejscowym więzieniu, jednak dwójka poszukiwanych zdołała uciec. Prosimy państwa o zachowanie ostrożności oraz podanie wszelkich informacji o niejakim Ranve Street oraz Brooklyn Bone, dziękujemy."

Mężczyzna zakrztusił się kanapką, kiedy zobaczył zdjęcie Ranvego pod spodem.

- Mariah!-zawołał swoją żonę, która wbiegła do jadalni zaraz po tym.

- Czego się wydzierasz?

- Mamy kryminaliste w domu, dzwoń po policje.-polecił wstając z krzesła.

- Co? Ale jakiego?

- Ten sukinsyn wcale nie uratował naszej córki, on ją porwał.-warknął kierując się w stronę schodów.

- Chryste.-sapnęła kobieta będąc przerażoną wizją mieszkania pod jednym dachem z kryminalistą.

Mężczyzna wpadł do pokoju swojej córki bez pukania i zastał ją przytuloną do piersi chłopaka pod kołdrą. Była przykryta, ale i tak mógł stwierdzić, że naga.

- Co?-mruknęła sennie podnosząc wzrok na swojego ojca podchodzącego do ich łóżka.

- Ja ci już powiem co.-warknął łapiąc ją za łokieć i szarpnął dziewczyną, dzięki czemu wstała z łóżka, ale zdołała porwać koc, którym się przykryła.

Chłopak już wiedział co się dzieje i że ojciec dziewczyny zorientował się w prawdzie. Dlatego właśnie miał pojęcie o czekającym go więzieniu.

- Tato!-zapłakała blondynka, gdy mężczyzna uderzył z pięści twarz chłopaka.

Próbowała go złapać za ramię, ale wtedy on ją odepchnął, przez co upadła na ziemię z płaczem. Mężczyzna zostawił chłopaka, kiedy temu krew ciekła z nosa i ust.

- Coś ty sobie myślała?!-krzyknął na dziewczynę, która głośniej zapłakała.- Przestępce mi do domu sprowadzasz i co?! Myślisz, że ujdzie wam to na sucho?! Poczekaj tylko!-wygroził jej palcem.

Dwaj funkcjonariusze wpadli do pomieszczenia niedługo potem i kazali blondynowi się ubrać, co zrobił ekspresowo.

- Ranve.-załkała dziewczyna, kiedy funkcjonariusze zakuwali chłopaka w kajdanki.- Nie.-rzuciła mu się na szyję płacząc głośno.

Pomimo, że nie mógł jej przytulić, to schował twarz w zagłębieniu szyi dziewczynyni obcałował tamto miejsce.

- Nie płacz, będzie dobrze.-zapewnił ją, po czym odsunął się od niej.

Patrzyła jak wyprowadzają go z pokoju, aczkolwiek nie szła za nimi tylko została w pokoju zalewając się łzami.

- Hailey.-mężczyzna usiadł na łóżku obok córki kładąc dłoń na jej plecach.- Tak będzie lepiej.

- Nienawidzę cię!-wstała i wydarła się na swojego ojca.- Nie zbliżaj się do mnie! Nienawidzę cię!-krzyknęła, po czym wbiegła do łazienki i zamknęła się tam na klucz.

Ranve siedział cicho podczas jazdy na tylnim siedzieniu radiowozu. Z doświadczenia wiedział, że lepiej jest się nie odzywać.

- Co młody, wpadłeś, co?-zagadał kierowca, który odznaczał się swoim lekkim zarostem oraz czarną burzą loków na głowie.

Chłopak nadal pozostał cichy.

- Wiesz, odezwiesz się albo nie, twój wybór, ale i tak pójdziesz siedzieć niezależnie od tego co teraz powiesz.-powiedział drugi policjant siedzący na miejscu pasażera.

- Koka twoje życie, tak?-wtrącił kierowca po chwili, na co Ranve przewrócił oczami.

- Nie biorę.-mruknął opierając czoło o szybę.

- Czyli na głodzie?

- Nie, po prostu nie biorę.-rzucił oschle.

- A ta dziewczyna? Wyglądała na załamaną.-powiedział drugi.

- Twoja dziewczyna? To jakaś nowa moda, żeby porywać swoje dziewczyny?

- Nie ja ją porwałem.

- Ta? Ale uwolnić też nie uwolniłeś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro