#33. Córeczka Tatusia
- Więc to jest twój pokój -westchnął blondyn rozglądając się po pomieszczeniu na piętrze domu.
Liliowe ściany, białe panele, szklane biurko oraz białe meble, z pośród których wyróżniało się pojedyncze łóżko wyścielone pomarańczową pościelą.
- Ha, fajne - zachichotał bawiąc się frendzlami powieszonymi nad łóżkiem dziewczyny, aby odgrodzić je od reszty pokoju.
- Nie zepsuj - strzepnęła rękę chłopaka, który i tak pozostał zafascynowany.
- Chryste, jak miękko - sapnął po tym, jak rzucił się na materac łóżka, w którym dosłownie tonął.
- Hej, to moje łóżko - udała oburzoną siadając mu okrakiem na brzuchu.
- Ale do mnie lepiej pasuje -odgryzł się klepiać lekko jej biodro.
- Mówisz, że dziewczęce kolory, to twoje kolory? - uniosła brew ze zwycięskim uśmiechem.
Przewrócił oczami rozbawiony, po czym złapał dziewczynę za talie i uniósł ją w górę, żeby posadzić sobie ją na żebrach.
- Co robisz? - spanikowała kładąc dłonie na piersi blondyna, któremu uśmiech grał na ustach.
- Odprężam się - wzruszył ramionami sunąc dłońmi pod bluzke dziewczyny.
- W takim razie... - pochyliła się do przodu, tak, aby ich usta praktycznie się stykały. - ...ja też -mruknęła w jego usta, po czym łakomie się w nie wpiła, jakby od tego zależało jej życie.
Ni stąd ni z owąd drzwi się otwarły a w progu stanął ojciec dziewczyny. Odskoczyli od siebie, przez co Ranve spadł z łóżka, a Hailey obiła się o biurko. Szybko jednak się pozbierali i stanęli obok siebie poprawiając się. Wysoki, podsiwiały, ale wciąż dostojny mężczyzna uniósł brew mierząc surowym spojrzeniem ich obojga, po czym jego kąciki ust wygięły się w górę.
- Córeczko - rozłożył ramiona, w które niedługo potem wpadła blondynka. - Tak bardzo tęskniłem. Mama mi wszystko opowiedziała - mruknął całując jej głowę.
Ranve w tym czasie spuścił wzrok będąc nieco skrępowany, aczkolwiek uśmiechnął się nieco.
- To ty uratowałeś moją córkę -powiedział mężczyzna podchodząc powoli do chłopaka, którego serce rozpoczęło maraton.
Ojciec dziewczyny założył ręce na piersi i spojrzał twardo w oczy blondyna. Ten przełknął nerwowo śline, ale nie spuścił wzroku z oczu mężczyzny. Niedługo potem jednak uśmiechnął się, dzięki czemu Ranve kompletnie zgłupiał.
- Dziękuję - rzucił mężczyzna powodując tym samym zdziwienie u dziewczyny i palpitacje serca u chłopaka. - Tylko nie dotykaj więcej mojej córki w taki sposób. - wygroził mu palcem, a blondyn się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Dobrze, proszę pana - dodał zerkając ukradkiem na blondynke.
- No - poklepał bark chłopaka. - W takim razie zejdzcie na kolacje za chwilę - powiedział i zaczął kierować się w stronę wyjścia. - I bez numerów - jeszcze raz zaznaczył, a potem już opuścił pomieszczenie.
Oboje roześmiali się głośno.
- Twoja mina! - wyśmiała dziewczyna, na co chłopak jeszcze głośniej zaczął się śmiać.
- Twoja nie lepsza!
- Oj spadaj - sapnęła uspokajając swój napad śmiechu oraz zginając się w pół z powodu bólu brzucha. - Jeszcze w życiu mój ojciec nie podziękował żadnemu z moich chłopaków - oznajmiła już spokojniej, na co chłopak rzucił dziewczynie spojrzenie. - No co? - zapytała siadając na łóżku.
- Żadnemu z twoich chłopaków? Pierwsza kwestia, to ile ty ich miałaś? - uniósł brew zakładając ręce na piersi.
- Um, nie dużo... - spojrzała na sufit. - Może piętnastu - wzruszyła ramionami przenosząc wzrok ponownie na blondyna, który uniósł brwi.
- Piętnastu?!
- Oj no weź - przewróciła oczami. - Same dupki i ćpuny - wzruszyła ramionami.
- A ja to niby nie ćpam?
- W życiu cię na haju nie widziałam - spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Bo nie biorę często - wzruszył ramionami.
- A ta druga kwestia?
- Żadnemu z TWOICH chłopaków - zaznaczył jedno słowo i uśmiechnął się lekko, wkładając dłonie do kieszeni spodni. - Czyli jestem jakby... - urwał zasysając swoją dolną warge.
- Moim chłopakiem? - skończyła nie mogąc powstrzymać uśmiechu na swoich ustach.
Kiwnął głową, a dziewczyna uśmiechnęła się szerzej wstając z łóżka. Podeszła do niego i stając na palcach zrzuciła mu ręce na szyję.
- A chcesz? - zapytała na przemian patrząc na jego usta i oczy, które wyrażały niepewność.
Ponownie skinął głową. Potarła noskiem jego policzek i spojrzała w oczy.
- Ja też - odparła cicho, na co usta chłopaka gwałtownie się przemieniły w szeroki uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro