two
dzieciaki z kółka teatralnego podejrzewają, że coś dzieje się między marcy z rickym kilka godzin przed ich pierwszym występem.
— Nie martw się, będzie dobrze. Świetnie ci idzie, skarbie! — dopingował Ricky, stojąc za Marcy i trzymając dłonie na jej talii.
Minął już tydzień od wydarzenia, które miało miejsce w teatrze El Ray i od tamtej pory byli ze sobą nierozłączni. Marcy starała się spędzać z nim jak najwięcej czasu, by nadrobić wszystkie miesiące spędzone na kłótniach. Ona i Ricky przeżywali swoją własną małą przygodę. Poprzedniego dnia Marcy nauczyła go grać na ukulele i teraz nadeszła jego kolej, by ją czegoś nauczyć.
Ricky uczył ją jeździć na deskorolce na jego ulicy — zawsze chciał zrobić to z Nini, ale dziewczyna za bardzo się bała. Marcy była wdzięczna, że zaproponował jej naukę, ale nie spodziewała się, że będzie aż tak nadopiekuńczy. Chciał praktycznie obkleić ją folią bąbelkową, żeby przypadkiem się nie posiniaczyła, jednak finalnie założyła jedynie ochraniacze na kolana. Zaczęła dość powoli — od utrzymania równowagi na desce, zaś później na niej stanęła, a Ricky trzymał ją za talię, gdy powoli jechała do przodu. Nie chciał jej puścić z obawy, że spadnie i złamie jakąś kość. Marcy zdołała przekonać go, by pozwolił jej jechać samej, podczas gdy on będzie szedł obok i ją asekurował.
— Okej, Ricky, chyba już możesz mnie puścić. — Zachichotała, gdy nie pozwolił jej jechać szybciej niż o prędkości spaceru.
— Nie ma mowy, jesteś cholernie niezdarna — stwierdził Ricky, całkowicie zatrzymując ją w miejscu.
Marcy odwróciła się, by na niego spojrzeć i posłała mu rozbawione spojrzenie.
— Słucham?
— Słyszałaś mnie. Jesteś niezdarą. — Uśmiechnął się pod nosem.
— Ach, tak? Udowodnij.
Ricky nie marnował czasu i od razu złączył ich wargi. Dłonie dziewczyny szybko zaplątały się w jego włosy, gdy on chwycił za jej biodra. Marcy była tak zatracona pocałunkiem, że gdy się pochyliła, spadła z deskorolki. Deska przewróciła się, a Ricky złapał brunetkę, zanim zdążyła upaść, po czym ponownie postawił ją na nogi.
— Już rozumiesz? — Wysoko uniósł kąciki ust i uszczypnął jej policzek.
Marcy żartobliwie wywróciła oczami, odpychając go od siebie i po podniesieniu deskorolki, zaczęła iść w stronę domu Ricky'ego.
Chłopak zaśmiał się i podbiegł do niej, biorąc ją za rękę oraz splatając ich palce.
— A więc, kiedy będę mógł zabrać moją Gabriellę na kolejną randkę?
— Nie wiem. Może powinieneś powiedzieć twojemu najlepszemu przyjacielowi, co jest między nami, zanim znowu mnie gdzieś zaprosisz — odparła Marcy, kiwając głowę w stronę domu Rudego, który właśnie mijali.
— Chcesz, żebym powiedział Rudemu, czym jesteśmy? — spytał skołowany. Oboje przestali iść i stanęli na jego podwórku.
— Czym jesteśmy?
— Czym chcesz, żebyśmy byli?
— O czym—
— Hej! — Usłyszeli krzyk Rudego.
Oboje odwrócili się, by zobaczyć uroczego rudowłosego chłopaka, który zamykał drewniane drzwi, a następnie do nich podbiegł. Z tego, co wiedziała Marcy, Ricky powiedział mu jedynie, że pomimo wszelkich przeciwności, postanowili zostać przyjaciółmi, ale niczym więcej. Dziewczyna doskonale wiedziała, że Ricky nienawidził mieć tajemnic przed swoim najlepszym przyjacielem, ale nie wiedział, jak powiedzieć Rudemu, że aktualnie chodzi na randki z jego byłym wrogiem. Czy Rudy by ich oceniał? Ricky nie chciał się o tym przekonać.
— Co robicie? — spytał radośnie Rudy, ściskając dłoń Ricky'ego i przybijając Marcy żółwika.
— Uczyłem ją jeździć na deskorolce, żeby rano mogła z nami jeździć — zażartował Ricky, na co wszyscy się roześmiali.
— Byłoby fajnie. A więc, kiedy powiecie wszystkim, że jesteście razem? — zapytał nonszalancko. Ricky i Marcy zamarli w miejscu, patrząc na siebie z szeroko otwartymi oczami. — No dalej, to oczywiste, że nie jesteście tylko przyjaciółmi. Szczególnie po tym wieczorze w El Ray.
— Wszyscy wiedzą? — spytała zmartwiona dziewczyna.
— Wszyscy coś podejrzewają. Niektórzy myślą, że ze sobą przespaliście, niektórzy myślą, że tylko rozmawialiście, a niektórzy myślą, że uderzyłaś Ricky'ego w szyję i to dlatego miał na niej makijaż. — Uśmiechnął się pod nosem.
— Ma sens — odparli jednocześnie Marcy i Ricky.
— Według mnie nie powinniście bać się okazywać, że jesteście razem. Powinniście się cieszyć, że macie siebie nawzajem. Te wieści najbardziej ucieszą pannę Jenn — stwierdził, posyłając im pocieszający uśmiech. — Do zobaczenia jutro przed przedstawieniem.
Rudy pobiegł z powrotem do swojego domu, zostawiając parę, by mogli pomyśleć o tym, co właśnie powiedział.
— Wiesz... — zaczął Ricky. — Nie miałbym nic przeciwko temu, by wszyscy dowiedzieli się, że jesteś moja. Wtedy chłopaki ze szkoły przestaliby się na ciebie gapić.
— Ludzie na mnie patrzą? — spytała Marcy.
— Co? Niczego nie mówiłem. — Bowen uśmiechnął się zadowolony z siebie, po czym złapał ją za rękę i ruszył do swojego domu.
☁
— Ashlyn, mogłabyś przećwiczyć „Breaking Free" z Rickym i Marcy? — spytała uprzejmie panna Jenn, przyglądając się kostiumom, które Kourtney zostawiła na wieszaku.
Tego wieczoru miało odbyć się przedstawienie, a wszyscy znajdujący się za kulisami byli bardzo zdenerwowani. Nini i EJ wspólnie ćwiczyli kwestie, Carlos próbował nauczyć Kourtney układu, który został oryginalnie stworzony pod Ginę, zaś Seb próbował utrwalić swój makijaż zrobiony przed Kourtney.
Marcy odwróciła się do Ashlyn, która posyłała jej zuchwały uśmiech. Obie ruszyły w stronę fortepianu i zachichotały, gdy Ashlyn usiadła i szybko się rozgrzała. Brunetka oparła się o duży instrument, niedługo później znajdując się obok Ricky'ego. Jego ramię owinęło się wokół jej talii, kiedy podawał Marcy tekst. Ashlyn to zauważyła i powstrzymała szeroki uśmiech.
— Zaczynamy? — pisnęła.
Zaczęła idealnie wygrywać każdą pojedynczą nutę. Mruczała w rytm melodii i kiwnęła głowę do Ricky'ego, by zasygnalizować, że nadeszła jego kolej.
— Wznosimy się, latamy, nie ma gwiazdy na niebie, której nie możemy sięgnąć — zaczął śpiewać, patrząc bezpośrednio w oczy Marcy.
— Jeśli spróbujemy, uwolnimy się — dołączyła dziewczyna, żartobliwie szturchając go w bok.
Ona i Ricky zaśpiewali resztę piosenki, wywołując mieszane uczucia i reszty obsady. Wszyscy naprawdę się cieszyli, że nie byli już aż tak agresywni względem siebie, ale nie mogli przestać zastanawiać się nad tym, co się stało. A szczególnie EJ.
Oboje byli w stanie stwierdzić, że EJ był zawiedziony tym, iż on i Nini nie dostali ról Troya i Gabrielli. Jakoś by się z tym uporał, gdyby nie to, że Ricky dostał ją, tylko by odzyskać Nini. EJ tak naprawdę nie miał wyrobionej opinii o Marcy, dopóki nie zobaczył, jak ona i Ricky traktują się nawzajem. Sądził, że on i Nini odegraliby te role lepiej, ale nie mógł już nic z tym zrobić.
— Wiesz, że świat może nas zobaczyć innymi, niż jesteśmy — zakończyli.
Carlos i Seb zaczęli klaskać, co po chwili przerodziło się w głośne wiwaty reszty obsady, które wywołały rumieńce u Marcy. Ricky zaśmiał się i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej, składając pocałunek na jej głowie. Najbardziej podekscytowana tą sytuacją była panna Jenn.
— To było niesamowite! Chemia między wami była fenomenalna! Co się zmieniło? — zastanowiła się podekscytowana.
— Tak, co się stało? Jeszcze niecały tydzień temu skakaliście sobie do gardeł. Coś się między wami wydarzyło? — EJ posłał im spojrzenie. Reszta wycofała się, pozostawiając na środku tylko Marcy, Ricky'ego, Nini, EJa, Carlosa i pannę Jenn.
— Masz jakiś problem? — wtrącił Ricky, robiąc krok bliżej niego.
EJ zrobił to samo i stanął tuż naprzeciwko Ricky'ego.
— Tak, dwie osoby, które nienawidzą się od tylu miesięcy, nie stają się przyjaciółmi tak po prostu przez noc. To tylko przedstawienie, którym chcecie udobruchać pannę Jenn, by przestała wściekać się na was za wasze ciągłe kłótnie.
— Zamknij się, EJ. To, że jesteś zły na mnie za dostanie roli Troya, nie oznacza, że musisz być takim kutasem. Nini ma to gdzieś, a właściwie to cieszy się naszym szczęściem. Więc może zajmiesz się swoimi sprawami? Ja nie próbuję desperacko zniszczyć twojego związku — warknął Ricky.
— Już? — zauważył EJ.
Nini szybko pojawiła się u jego boku i ścisnęła go za ramię.
— Spokojnie, EJ, ludzie mogą zmienić się na lepsze. Świetnie razem brzmicie! — stwierdziła, mocno przytulając ich oboje; Marcy mocno, zaś Ricky'ego tylko przelotnie.
— Chłopcy, bądźmy profesjonalni, proszę. Możecie kłócić się poza teatrem. Za dwie godziny mamy przedstawienie! Przeczytajmy scenariusze i przećwiczmy po raz ostatni „Stick to the Status Quo"! — zawołała panna Jenn do reszty uczniów.
Marcy popatrzyła na Ricky'ego, którego spojrzenie było skierowane prosto na EJ, który również się w niego wpatrywał. Bowen szybko skupił uwagę na niej i razem z nią wyszedł na korytarz.
☁
Przedstawienie, do którego przygotowania trwały od kilku miesięcy i które było idealne, właśnie dobiegło końca. Marcy i jej przyjaciele nie mogliby bardziej się cieszyć i czuć większej ulgi niż wtedy, gdy wszyscy się ukłonili. Uczniowie wbiegli za kulisy, śmiejąc się i płacząc z dumny. Marcy i reszta dziewczyn zebrały się w kółku do grupowego uścisku. Do oczu brunetki napływały łzy, gdy patrzyła na Ginę, która ku zaskoczeniu wszystkich, pojawiła się na czas, by zagrać rolę Taylor. Wszyscy komplementowali siebie nawzajem, a większość z nich wiązała się w lekko improwizowanym duetem Marcy i Ricky'ego na myśl, o którym dziewczynie przekręcił się żołądek.
Ten występ był inny, niż się spodziewała. Sądziła, że wszystko idzie świetnie, nie zapomniała żadnej swojej kwestii, idealnie zaśpiewała każdą nutę i ani przez chwilę nie miała tremy. Wtedy nadszedł czas na scenę, w której Gabriella spotyka się z Troyem na boisku i Marcy straciła wszelką pewność siebie.
Ricky twierdził, że przedstawieniu wiele brakowało do ideału. Myślał, że skoro zobaczył swoich rodziców razem, pójdzie mu idealnie — dodatkowo miał Marcy u swojego boku. Wtedy został uniesiony w powietrze i zobaczył, jak jego mama przytula nieznanego mu mężczyznę, który był jej partnerem. W tamtym momencie wszystko się posypało. Zbiegł ze sceny i spróbował się uspokoić. Wpadł na Marcy, a kiedy ona spróbowała ukoić jego nerwy, nakrzyczał na nią, by zostawiła go w spokoju. Był zły na samego siebie za to, że nie powiedział jej, co się stało, ale nie wiedział co zrobić.
Dziewczyny dalej gratulowały sobie występu, jednak w głowie Marcy nadal znajdowały się wyłącznie wspomnienia tego, co wydarzyło się na scenie. Przepełniała ją złość, zmieszanie i wstyd.
Obserwowała Ricky'ego zza kulis, razem z jednym z inspicjentów. Nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego jej się na usta, gdy patrzyła, jak śpiewa i tańczy. Wtedy, kiedy unieśli go w powietrze, Marcy zobaczyła, jak nagle zamiera w miejscu. Nie wiedziała, co wywołało to zachowanie. Chciała tam pójść i pomóc mu, gdy już stanie na ziemi, ale on zdążył już pomylić kwestie i uciec. Marcy natychmiast pobiegła za nim.
— Hej, co się stało? — spytała zmartwiona.
— Nie teraz — wymamrotał.
Marcy stanęła w miejscu i na niego popatrzyła.
— Ricky, co się stało? Mogę ci jakoś pomóc—
— Odpieprz się, Marcy. Powiedziałem nie teraz! — krzyknął, po czym wybiegł przez drzwi.
Serce dziewczyny natychmiast zostało złamane. Wszyscy tancerze, którzy już skończyli scenę byli tego świadkami. Kourtney podbiegła do niej i przyciągnęła ją do silnego uścisku, po czym pomogła jej przebrać się do kolejnego aktu.
— Wow, a więc to jest twoja prawdziwa scena — wyrecytowała, wychodząc na środek boiska, gdzie odgrywane było całe przedstawienie. Marcy z całych sił starała się trzymać nerwy na wodzy, obawiając się spojrzenia Ricky'emu prosto w twarz po tym, jak na nią nakrzyczał.
Zamarła w miejscu, gdy zobaczyła EJa w kostiumie ricky'ego, który szeroko się uśmiechał i trzymał piłkę w ręce. Mogła przysiąc, że śniła, a to był okropny koszmar.
— Chyba można to tak nazwać. Albo po prostu zatęchłą salą gimnastyczną — zażartował EJ, lekko kiwając głową, by grała razem z nim.
Dziewczyna podeszła bliżej niego i złapała go za ramię.
— Co się dzieje? Gdzie jest Ricky? — wyszeptała.
— Nie tylko ty to odciągasz — odparł, a następnie podał jej piłkę. Dłonie Marcy zaczęły się trząść, gdy spojrzała na kosz i bez dłuższego zwlekania, rzuciła przedmiot. — Woah, nie mów, że potrafisz też robić wsady.
Oboje odegrali resztę sceny, a kiedy Marcy upewniła się, że jest już bezpiecznie, natychmiast zbiegła ze sceny z zamiarem znalezienia Ricky'ego. Biegała dookoła, mając nadzieję, że w końcu go zobaczy. Nagle spotkała Nini, która poprawiała swoją fryzurę.
— Nini, dlaczego EJ gra Troya i gdzie poszedł Ricky? — spytała szybko.
— Nie wiemy, co się stało z Rickym. Po scenie z meczem zaczął się trząść i wyszedł na kilka minut. EJ mówił, że Ricky musiał iść i oddał mu rolę. Naprawdę mi przykro, że Ricky ci o tym nie powiedział — odparła, posyłając jej zmartwione spojrzenie.
Marcy nadal musiała dokończyć sztukę, a kiedy nadszedł czas na „Breaking Free", naprawdę chciała uciec. Założyła na siebie fartuch laboratoryjny, który nosiła Gabriella i spotkała się z EJem na scenie.
Chłopak zaczął śpiewać i zachowywać się, jakby naprawdę byli kochankami, jednak Marcy zauważyła dyskomfort w jego spojrzeniu. Zaschło jej w gardle i zaczęła odczuwać ból głowy.
— Nie dam rady, EJ-Troy. Nie przy wszystkich — wyjąkała.
— Popatrz na mnie, Gabby. — EJ ułożył dłoń na jej ramieniu. — Tylko na mnie. Jak wtedy, gdy śpiewaliśmy razem po raz pierwszy. Jak w przedszkolu, pamiętasz?
Marcy usłyszała, jak drzwi sali gimnastycznej się otwierają i popatrzyła w bok, by zobaczyć, jak Gina i Ricky razem wchodzą do środka. Stali obok siebie, obserwując parę na scenę. Dziewczyna nie mogła przestać na nich patrzeć, a EJ podążył za jej spojrzeniem.
— Idź. Wiesz, co masz robić — wyszeptał, uprzednio zakrywając swój mikrofon, by nikt inny tego nie usłyszał.
Brunetka kiwnęła głową i szybkim krokiem ruszyła w stronę Ricky'ego, śpiewając resztę piosenki i ciągnąc go na scenę ze sobą. Pomimo zachowywania się, jakby wszystko było dobrze, Marcy nie mogła zapomnieć o swojej wściekłości.
Dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i pokręciła głową. Do tej pory nie zauważyła, że spojrzenie Ricky'ego ani na chwilę nie opuściło jej sylwetki. On i reszta chłopaków zebrała się w kółku. Ricky starał się skupić na słowach swoich przyjaciół, jednak mógł myśleć tylko o niej. Potrzebował, by Marcy go przytuliła, a szczególnie po tym, jak zobaczył swoich rodziców oraz nowego chłopaka swojej mamy.
Carlos podbiegł do Marcy i przyciągnął ją do uścisku. Gdy brunetka pogratulowała mu roli Chada, którą odgrywał przez pięć minut oraz niesamowitych choreografii, poczuła delikatne stuknięcie w ramię. Odwróciła się, by zobaczyć Ricky'ego. Cicho sapnęła (a Carlos niemalże krzyknął), kiedy jej spojrzenie spoczęło na dużym bukiecie czerwonych róż i różowych piwonii, które były idealnie rozkwitnięte.
— Możemy porozmawiać w garderobie? — spytał nieśmiało, podając jej kwiaty. Marcy przez chwilę wahała się, czy je przyjąć, ale w końcu postanowiła to zrobić.
— Okej — odparła. Szybko przytuliła Carlosa, a on ścisnął jej dłoń tuż przed tym, jak odeszła z Rickym.
☁
— Wiem, że pewnie jesteś teraz na mnie wściekła—
— Wow, skąd wiedziałeś? — zapytała zdenerwowana, odkładając bukiet na toaletkę.
Marcy podeszła do drzwi od garderoby i je zamknęła, by nikt im nie przeszkodził. Nie dlatego, że mieli zamiar zrobić coś zbereźnego, lecz dlatego, że przysięgła sobie, iż spoliczkuje Ricky'ego, jeśli będzie próbował ją przeprosić.
— Mogę to wytłumaczyć — błagał, próbując złapać ją za rękę, jednak dziewczyna szybko ją zabrała.
— Przestań — zaczęła.— Mój Boże, Ricky, powinnam była posłuchać EJa, kiedy mówił, że to tylko przedstawienie!
— Naprawdę tak myślisz? — spytał Ricky, również zaczynając się denerwować. — Myślisz, że ostatni tydzień i ta noc w El Ray była udawana?
— Nie wiem, w co wierzyć, bo powiedziałeś, że zawsze będziesz przy mnie, a jednak prawie uciekłeś z przedstawienia, nawet nie mówiąc mi, co się stało. EJ przynajmniej powiedział mi, zanim odszedł. Gdybyś przynajmniej porozmawiał ze mną o tym, co się stało, zamiast kazał mi się odpieprzyć, to może nie byłabym aż taka zła i bym ci uwierzyła! — krzyknęła, czując, jak jej twarz zaczyna się nagrzewać.
Ricky popatrzył na nią ze strachem i smutkiem. Nie miał pojęcia, jak powinien wyrazić swoje emocje.
— Marcy... — Dziewczyna podniosła wzrok, by zobaczyć, jak jego wargi zaczynają drżeć. — Wiesz, że naprawdę mi przykro. Po prostu nie wiem, co zrobić.
Oczywiste było, że lada chwilę mógł wybuchnąć.
— Wiem — wymamrotała. — Chcę tylko, żebyś ze mną rozmawiał. Posłucham wszystkiego, co się wydarzyło. Chcę ci pomóc, ale ty mnie odpychasz. Myślałam, że ten etap jest już za nami.
— Moja mama przyszła ze swoim nowym chłopakiem, ale nie powiedziała mi, bo pomyślała, że to dobry pomysł, byśmy się poznali — powiedział szybko. — Kiedy uciekłem po tym, jak próbowałaś mi pomóc, spotkałem ją na korytarzu przed salą gimnastyczną i próbowała ze mną porozmawiać, ale na nią nakrzyczałem. Nie wiedziała, jak bardzo wpływają na mnie te wszystkie zmiany i jak czuję się przez to, że tak szybko ruszyła dalej. Zupełnie, jakby już miała gdzieś mnie i mojego tatę. Ale szczerze mówiąc, jakoś uporałbym się z tym gównem. Tak naprawdę nie obchodzi mnie Todd, wiesz? Pewnie wróciłbym do domu razem z moim tatą i pewnego dnia śmiał się z tej sytuacji, ale jestem strasznie zły, że wyżyłem się na tobie. Byłem taki wściekły i histeryczny, że głupio na ciebie nakrzyczałem, gdy próbowałaś mi pomóc. Ciągle odpycham od siebie ludzi, bo jestem tak cholernie głupi. Straciłem Nini, bo nie potrafiłem mówić o moich uczuciach, straciłem moją mamę, bo nie mogłem kontrolować moich uczuć i straciłem ciebie, bo nie wiem, co zrobić z moimi uczuciami.
Marcy z wahaniem podeszła krok bliżej Ricky'ego i ujęła jego twarz w dłonie, delikatnie ocierając łzę, która zaczęła spływać po jego gorącej twarzy. Uspokajająco poprawiła jego fryzurę i kołnierzyk, podczas gdy on patrzył na nią w bezdechu. Dziewczyna poklepała go po klatce piersiowej, po czym zrobiła niewielki krok do tyłu, by ponownie na niego popatrzeć.
— Przykro mi, że to się dzieje, Ricky. Wiesz, że bym cię wysłuchała, gdybyś tylko pozwolił mi ci pomóc. Ale ty mnie odepchnąłeś i teraz nie wiem, co zrobić — przyznała.
— Przepraszam, Marcy. Nie powinienem był na ciebie krzyczeć. I powinienem był po prostu powiedzieć ci, co się stało. To wszystko moja wina. Jestem największym idiotą na świecie — wyszeptał, spuszczając wzrok na podłogę.
— Jesteś idiotą, Ricky. Przez ciebie poczułam się, jakbyśmy wrócili do tego, co było kiedyś. Myślałam, że wszystko między nami będzie dobrze. EJ miał rację. Byłam wystarczająco głupia, by myśleć, że możemy być przyjaciółmi albo kimś więcej.
— Nie, nie mów tak. Nie jesteś głupia, że tak myślisz.
— To, co powinnam myśleć?!
— Kocham cię! — krzyknął nagle. Marcy mogła przysiąc, że niemalże się potknęła. — Kocham cię, odkąd tylko usłyszałem, jak śpiewasz „Start Of Something New" na przesłuchaniu. Kocham cię od chwili, w której byłem chory podczas próby i nikt nie chciał mi pomóc, ale ty rzuciłaś mi opakowanie chusteczek, bo mimo wszystko jesteś dobrą osobą. Kocham cię, odkąd spędziliśmy tę noc w schowku w El Ray i się całowaliśmy. Kocham cię, odkąd nauczyłaś mnie grać na ukulele, a ja pomogłem ci jeździć na desce. Kocham cię już od tak dawna i pluję sobie w brodę każdego dnia, odkąd tylko to sobie uświadomiłem, bo nie powiedziałem tego ze strachu. Ale tak jest. Kocham cię. I nie mam pojęcia, co się stanie jutro, albo za dwie minuty, gdy wyjdziemy przez te drzwi. Wiem tylko, że chcę, by to uczucie trwało. Bo to całe doświadczenie... Nie jestem gotowy, by się skończyło. To znaczy, byśmy my się skończyli.
Do oczu Marcy napłynęły łzy. Nigdy w życiu nie miała sytuacji, w której nie wiedziała, co powiedzieć — nawet podczas przedstawienia lub gdy na nią nakrzyczał. Wiedziała, że nie mogła dłużej być zła na Ricky'ego, chociaż naprawdę chciała. Naprawdę go kochała i nawet jeśli jej ego nie chciało tego przyznać, właśnie tak było. Kochała Ricky'ego Bowena.
Dziewczyna pozbyła się wszelkiej przestrzeni, jaka ich dzieliła i ujęła twarz Ricky'ego w dłonie. Zaatakowała jego usta swoimi własnymi, a on niemal natychmiast odwzajemnił pocałunek. Marcy poczuła coś zupełnie nowego, gdy tym razem się całowali. Prawie, jakby ten pocałunek ściągnął z jej ramion ciężar wszelkich emocji, które dotychczas się w niej kłębiły. Jej ramiona owinęły się wokół jego szyi, zaś jego wylądowały na jej talii. Marcy odsunęła się i usłyszała cichy jęk opuszczający jego usta.
— Kocham cię, Ricky Bowenie — wyznała. Chłopak szeroko otworzył oczy oraz usta.
Ricky ponownie złączył ich wargi. Jego uśmiech stawał się coraz szerszy podczas pocałunku i złapał brunetkę za talię, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej siebie. Marcy bawiła się jego włosami i delikatnie za nie ciągnęła, przez co Ricky cicho jęczał. Odsunęła się, by móc ponownie na niego popatrzeć. Jego policzki miały odcień głębokiej czerwieni, a usta były napuchnięte. Dla niej nie mógł wyglądać bardziej idealnie.
Jego dłonie spoczęły pod tyłkiem Marcy, a następnie podniósł dziewczynę, usadzając ją na toaletce, tuż obok bukietu kwiatów. Stanął pomiędzy jej nogami i dalej ją całował. Oderwał od niej swoje usta i zaczął składać pocałunki na całej jej twarzy — od policzków, przez nos, aż do szyi. Brunetka zachichotała z podekscytowania. Odsunęła jego głowę od swojej szyi, by móc na niego popatrzeć. Jego oczy lśniły i oboje powoli próbowali złapać oddech.
— Bądź moja — wyszeptał Ricky.
— Co? — spytała z nadzieją.
— Bądź moją dziewczyną. Przysięgam, że tego nie pożałujesz.
Marcy cicho się zaśmiała.
— Tak, Ricky.
Chłopak natychmiast się rozchmurzył. Przyciągnął ją do silnego uścisku i podniósł ją z blatu, kręcąc się dookoła własnej osi. Jeszcze przez chwilę trzymał Marcy w powietrzu, a ona nie mogła przestać zachwycać się tym, jaki był uroczy.
Bowen w końcu ją odstawił i po raz ostatni ucałował jej usta, układając dłoń na jej jednym policzku. Odsunął się i złapał ją za rękę, po czym wziął kwiaty, kierując się w stronę drzwi. Marcy otworzyła je, a jej oczom ukazali się Rudy i Ashlyn, którzy trzymali się za ręce.
— Hej, wszystko dobrze? — zapytał Rudy z szerokim uśmiechem, gdy jego spojrzenie wylądowało na bukiecie.
— Tak, wszystko jest idealnie. — Ricky uniósł kąciki ust i popatrzył w dół na Marcy, która złożyła krótki pocałunek na jego policzku.
— Uroczo. No cóż, wszyscy was szukają. Urządzam imprezę dla obsady i właśnie mieliśmy wychodzić. Czekaliśmy tylko na was, żeby porobić zdjęcia grupowe — ogłosiła Ashlyn.
Marcy zacieśniła uścisk na dłoni Ricky'ego i przyciągnęła ją bliżej siebie.
— To świetnie. Możemy już iść
— Świetnie. I uch, Ricky? — odezwał się rudy.
Szatyn odwrócił wzrok od Marcy i przeniósł go na swojego najlepszego przyjaciela.
— Tak?
— Może zetrzyj ten błyszczyk, zanim wyjdziemy? — Ashlyn uśmiechnęła się pod nosem, puszczając Marcy oczko, a następnie odeszła razem z Rudym.
Dziewczyna popatrzyła na Ricky'ego i zauważyła, że jej błyszczący brzoskwiniowy błyszczyk odbił się na jego ustach. Nie mogła powstrzymać śmiechu. Złapała chusteczkę z toaletki i podała ją swojemu nowemu chłopakowi.
— Co za wstyd! — zawołał, szybko wycierając wargi.
— Będzie tego tylko coraz więcej, skarbie. — Marcy uśmiechnęła się szeroko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro