one
Jeśli Marcy miałaby wskazać coś, czego nienawidziła najbardziej, bez wątpienia wskazałaby na Richarda Bowena.
Richard „Ricky" Bowen był ulubieńcem całego liceum. Najbardziej uprzejmym i pełnym szacunku chłopakiem w swojej klasie i prawdopodobnie szkole. Otwierał wszystkim drzwi, proponował nauczycielom pomoc w sprawdzaniu testów i wydawał się idealnym materiałem na chłopaka. Jednak Marcy sądziła inaczej.
Nienawidziła w nim wszystkiego. Powodem tego uprzedzenia było to, że dostała rolę Gabrielli, podczas gdy on chciał, by otrzymała ją Nini — w taki sposób chciał naprawić ich zakończony już związek. Od tamtej pory, był dla niej naprawdę niemiły i nieznośny. Marcy robiła wszystko, co w jej mocy, by się jakoś z nim pogodzić, jednak Ricky'ego obchodził tylko jego głupi plan, by naprawić błędy.
Waszą nienawiść do siebie widziała cała szkoła. Pomimo tego, że panna Jenn próbowała przekonać was do siebie nawzajem poprzez różne ćwiczenia oraz odczytywanie scenariusza na osobności, nic nie było silniejsze od waszej nienawiści.
Tego dnia, po dowiedzeniu się, że szkolna scena spłonęła w tajemniczych okolicznościach, wszyscy przenieśli się to teatru El Ray.
— Okej, dzieciaki, przyjedźmy do strony piątej! — zawołała nauczycielka, biorąc notatnik i stając z boku obok Carlosa.
Marcy zaczęła przeszukiwać torbę, wyjmując z niej ciężki scenariusz, który wydrukował jej Carlos. Odwróciła się na pięcie i tym samym wpadła na swojego ignoranckiego partnera w sztuce.
— Uważaj, Happy Feet — warknął Ricky, przewyższając nad nią.
— Może dasz mi trochę przestrzeni osobistej, Richard? — Marcy uśmiechnęła się pod nosem. — Bo jeszcze pomyślę, że ci się podobam.
— Kurwa, chciałabyś, Marcy.
— Wyrażaj się, Ricky — ostrzegła go panna Jenn.
Dziewczyna posłała mu niewinny uśmieszek, po czym odwróciła się do niego plecami i ruszyła w stronę środka sceny. Słyszała, jak jęczy pod nosem, włócząc się za nią.
Stali obok, a raczej półtora metra, od siebie, przeszukując scenariusze w poszukiwaniu ich kwestii. Marcy szybko przekręcała strony, pobieżnie lustrując wzrokiem wszystkie słowa.
— Przejdźmy do sceny, w której Troy i—
Nagle z okolic sufitu rozległ się głośny trzask.
— Uwaga! — krzyknął ktoś z góry.
Marcy poczuła parę silnych ramion, które przyciągnęły ją do siebie i zakryły jej głowę. Spory worek z piaskiem spadł z sufitu, przez co wszyscy pisnęli, przytulając siebie nawzajem.
— Nikomu nic nie jest? — Dało się usłyszeć krzyk Seba.
Marcy podniosła wzrok ponad dłonie, którymi zakrywała oczy i zobaczyła przerażenie w oczach wszystkich pozostałych. Skołowana nagle przypomniała sobie, że ktoś nadal ją obejmuje. Właśnie wtedy zobaczyła ciężko oddychającego Ricky'ego. On również na nią spojrzał i wszyscy zamilkli.
Brunetka odepchnęła go od siebie, otrzepując swoje ubrania z kurzu. Ricky zaczął robić to samo, odchrząkując i unikając jej wzroku.
— Może zróbmy przerwę — mruknęła panna Jenn. — Ricky i Marcy mogą pójść poszukać jakiegoś spokojnego, oby bezpieczniejszego, miejsca, by poćwiczyć kwestie, a reszta z nas spróbuje rozgryźć, jak włączyć światła i nie umrzeć.
— • —
— Wow, cholera, nawet nie podziękujesz mi za uratowanie ci życia? — zapytał zirytowany Ricky, gdy zamknął za nimi drzwi.
Marcy znalazła ukryty schowek, do którego wchodziło się przez zakurzony korytarz teatru. W środku znajdowały się znoszone sukienki, które zaczynały się pruć, wiele połamanych krzeseł, używanych prawdopodobnie podczas przedstawień oraz stary fortepian.
Wywróciła oczami.
— Nikt nie prosił cię, żebyś mnie ratował, Dicky.
— Jak mnie nazwałaś? — warknął.
— Powiedziałam Dicky — mruknęła brunetka. Wytarła kurz z fortepianu, a następnie usiadła przy nim, zostawiając Ricky'emu miejsce.
Chłopak wywrócił oczami i zdjął swoją granatową bluzę z kapturem. Jego koszulka trochę się powinęła, odsłaniając opaloną klatkę piersiową. Marcy musiała zmusić się do odwrócenia wzroku i zignorowania go, gdy już zajął miejsce obok niej, zostawiając między nimi tyle miejsca, ile tylko się dało bez spadnięcia z ławeczki. Jego dłonie spoczęły na klawiszach, które następnie zaczął naciskać. Zaczął bawić się nutami, wygrywając krótkie i losowe melodie. Ricky nie odrywał wzroku od instrumentu, a Marcy zauważyła niewielki uśmiech formujący się na jego ustach, gdy ćwiczył. Niemalże zapomniała o wszystkim, gdy obserwowała, jak gra. Obserwowanie, jak skupia się na muzyce, wywołało dreszcz na jej ciele i niemalże miłe uczucie w brzuchu. Nigdy nie czuła niczego takiego przy Rickym, zawsze czuła jedynie złość. Jednak teraz zaczęła patrzeć na to wszystko w zupełnie nowym świetle.
— Zaczynamy powtarzać kwestie? — zapytał Ricky, odwracając się w jej stronę. Policzki Marcy zrobiły się całe czerwone, gdy zaczęli na siebie patrzeć. Zauważyła zmianę w jego spojrzeniu i mogła przysiąc, że nawet zerknął na jej usta.
— Tak, uhm, strona piąta — powiedziała i przerwała ich kontakt wzrokowy, łapiąc swój scenariusz z pokrywy fortepianu.
Ricky nadal był w szoku po tym, co się wydarzyło. Wstał z ławeczki i wziął plik kartek z wysokiej, drewnianej półki, stojącej obok drzwi. Obserwował, jak Marcy odwraca się twarzą do niego, nie podnosząc wzroku znad scenariusza. Zauważył, że delikatnie wysunęła język, co wywołało u niego uśmiech. Ta mimika twarzy szybko zniknęła, a on był oszołomiony swoją reakcją.
— Nie potrzebuję scenariusza, a ty? — zapytała cicho.
Gdy chłopak na nią popatrzył, zaschło mu w gardle. Włosy Marcy delikatnie opadały na jej zaróżowione policzki. Coś w nim kliknęło, a kolana zaczęły robić się ciężkie.
— Nie, jesteś idealna... To idealnie — wypalił.
Brunetka odłożyła plik kartek otwarty na odpowiedniej stronie na ławkę obok siebie.
— Pamiętasz, kiedy byłeś w przedszkolu i poznałeś kogoś, to, mimo że nic o nim nie wiedziałeś,, dziesięć sekund później bawiliście się jak najlepsi kumple, bo wystarczyło być sobą? — wyrecytowała.
—Tak — wymamrotał Ricky.
— Tak samo czułam się, śpiewając z tobą.
— Nigdy nie myślałem o śpiewaniu, to wiem na pewno. Dopóki nie poznałem ciebie. A teraz... — Popatrzył jej prosto w oczy. — A teraz... — powtórzył, wydając się zagubiony.
— Ale z ciebie aktor — zażartowała Marcy i zachichotała cicho.
— Co to ma znaczyć? — spytał trochę zirytowany.
— To był żart, Ricky. Spokojnie — odparła dziewczyna. — Nie jesteś w stanie przyjąć żartu?
— Wybacz, ale czy to nie ty nawet nie potrafisz podziękować komuś za uratowanie ci życia?
— Ta torba nawet nie była blisko mnie, idioto. Przed czym próbowałeś mnie uratować? Kurzem?
Ricky prychnął.
— A ja głupi myślałem, że robimy się coraz lepsi w byciu miłym dla siebie nawzajem. Tak bardzo starałem się wszystko między nami naprawić, ale najwidoczniej tego nie chcesz. Tylko marnuję czas.
Marcy była naprawdę zaskoczona jego słowami.
— Z jakiej racji to moja wina? Wkurzyłeś się, że to ja dostałam główną rolę, a nie Nini. Kurwa, to dlatego mnie nienawidzisz? Bo nie jestem twoją byłą dziewczyną, która jest szczęśliwa ze swoim nowym chłopakiem? — krzyknęła, a jej dłonie zacisnęły się w pięści.
Brązowe oczy Ricky'ego zabłysły, a usta uchyliły się w szoku. Nigdy wcześniej aż tak się nie kłóciliście.
— Przepraszam — powiedział, robiąc niewielki krok w jej stronę. Marcy w odpowiedzi się cofnęła, zbliżając tym samym do ściany. — Jestem idiotą.
— Można tak to ująć — wymamrotała Marcy, robiąc kolejny krok i uderzając plecami o drzwi.
— Słuchaj, wiem, że nie powinienem być zły na ciebie za to, że dostałaś rolę. Byłem tak zatracony pomysłem o odzyskaniu Nini tak, jak w filmach, że w ogóle nie pomyślałem o twoich uczuciach — wyznał. — Zacząłem uświadamiać sobie, jak bardzo się pomyliłem już jakiś czas temu, ale byliśmy już tak bardzo skłóceni, że nie wiedziałem, co zrobić, oprócz bycia trochę milszym. Jestem najgorszym chłopakiem na świecie, a ty nie zasługujesz, by być tak traktowana. To wszystko moja wina.
— Ja też nie powinnam być taka niemiła — mruknęła. — To dziecinne zachowywać się tak samo, zamiast jakoś to naprawić, wiesz? Zasługiwałam na twoją oschłość.
— Możemy się zgodzić, że to była nasza wspólna wina? — poprosił, cicho się śmiejąc.
— Tak, jasne — odparła Marcy, również chichocząc i spuszczając wzrok na podłogę.
Wbiła spojrzenie w swoje buty i otrzepała dżinsy. Czuła, że Ricky na nią patrzy, więc nawiązała z nim kontakt wzrokowy. Przygryzał dolną wargę, przez co jego usta powoli robiły się czerwone. Marcy nie mogła powstrzymać się od zerkania na jego usta i zauważyła, że on robił to samo.
— Czuję, że jestem ci winny przeprosiny — stwierdził Ricky, podchodząc bliżej niej. Jego szczupłe ciało stanowczo przewyższało to dziewczyny.
— Och, zdecydowanie tak jest. Czekam na niesamowity prezent, który mi to wynagrodzi. — Uśmiechnęła się pod nosem.
Jedna z jego rąk spoczęła na jej brodzie, delikatnie ją ujmując, podczas gdy druga wylądowała na talii. Marcy oparła dłonie na jego klatce piersiowej.
— Mam pomysł — wyszeptał Ricky, po czym gwałtownie złączył ich wargi.
Jego dłoń przeniosła się z brody na talię. Ramiona Marcy owinęły się wokół jego szyi, a dłonie wplotły w kręcone włosy. Ricky zacieśnił swój uścisk i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, by pomiędzy nimi nie było ani trochę wolnej przestrzeni. Brunetka pociągnęła go za włosy, przez co cicho jęknął. Uśmiechnęła się. Jego dłonie zjechały pod jej tyłek, niemo pokazując, by podskoczyła. Marcy wykonała to polecenie i owinęła nogi wokół jego pasa, podczas gdy on przyszpilił ją do drzwi. Zaczął zostawiać pocałunki na jej szyi, podczas gdy dziewczyna próbowała powstrzymać jęki. Czuła ślady, które zostawiał od jej szyi aż do obojczyka. Szybkim ruchem uniosła głowę Ricky'ego i ponownie złączyła ich wargi.
— Wiedziałam, że ci się podobam. — Odetchnęła. Chłopak przygryzł jej dolną wargę, przez co sapnęła i pozwoliła mu dodać do pocałunku język.
Ricky przeniósł Marcy na fortepian i usiadł, pozwalając jej usiąść okrakiem na jego kolanach. Dziewczyna zaczęła całować jego szyję, pozostawiając na niej malinki. Bowen cicho jęczał, przyciągając jej biodra bliżej siebie. Dłonie brunetki wsunęły się pod jego koszulkę i zaczęły ciągnąć ją do góry.
— Ricky? Marcy? Jesteście tam? Drzwi się zacięły! — Nagle usłyszeli wołanie Rudego po drugiej stronie powłoki.
Oboje szybko się od siebie odsunęli, a Marcy zaczęła poprawiać swoją koszulkę. Ricky zrobił to samo ze swoimi potarganymi włosami. Szybko złapał bluzę, którą zostawił na fortepianie i rzucił ją dziewczynie, wskazując na liczne malinki, które zostawił.
— Tak, jesteśmy! Po prostu popchnij drzwi! — odparł. Ułożył dłoń na boku swojej szyi z nadzieją, że subtelnie zakryje czerwone ślady.
Marcy zdołała założyć bluzę Ricky'ego tuż przed tym, jak Rudy otworzył drzwi. Zaciągnęła się zapachem jego perfum i poprawiła kaptur, by ukryć siniaki.
— Panna Jenn ma kryzys wieku średniego, więc w tym czasie zamawiamy pizzę. Pasuje wam pepperoni i ser sojowy? — spytał Rudy.
— Tak, jasne — odparła dziewczyna, a Ricky kiwnął głową do swojego przyjaciela.
Rudy dość szybko zauważył, że brunetka ma na sobie ubranie Ricky'ego, jednak z obawy o swoje życie, postanowił o to nie pytać. Powiedział jedynie krótkie „okej", po czym wyszedł bez żadnych zbędnych pytań, doskonale wiedząc, że po prostu wypyta o to swojego najlepszego przyjaciela później.
Ricky ponownie odwrócił się do Marcy i podrapał po karku.
— Odnośnie tego, co właśnie się stało—
— Możemy umówić się na kolejne ćwiczenie kwestii — przerwała mu brunetka, delikatnie się uśmiechając.
— Może jutro w kinie? O dwudziestej? — spytał z nadzieją.
Marcy posłała mu uśmiech i podeszła bliżej niego z zamiarem cmoknięcia jego ust, jednak Ricky przyciągnął ją do kolejnego słodkiego pocałunku.
☁
Oboje wrócili do swoich przyjaciół, którzy zebrali się przy głównym wejściu do teatru. Wszyscy zauważyli, że trzymali się za ręce, bluzę Ricky'ego oraz dość widoczny makijaż na jego szyi.
Dziewczyna natychmiast została odciągnięta na bok przez Carlosa i Ashlyn, a kątem oka zauważyła, jak Rudy zmierza w stronę Ricky'ego.
— Przepraszam bardzo, ale z tego, co pamiętam, to ostatnio ty i Ricky niemalże zabijaliście siebie nawzajem — wymamrotał cicho.
— O czym mówisz? Właśnie naprawdę bardzo, bardzo się kłóciliśmy — stwierdziła brunetka, bawiąc się rękawami za dużej bluzy.
— Masz coś na szyi? O mój Boże, Marcy, czy ty i Ri—
Panna Jenn radośnie wpadła od pomieszczenia.
— Dobra, dzieciaki, wracajmy do szkoły!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro