XXXVI - sen w stokrotkach
- Plecy mnie bolą - jęknął Theo próbując znaleźć jakąś dobrą pozycję do siedzenia.
- A mnie kolano - Zlatan przewrócił oczami - Ja chcę do hotelu - oparł głowę o szybę - Ale takiego co najmniej czterogwiazdkowego bo się szanuję.
- Nie stać nas na trzy pokoje - powiedział Giroud włączając radio.
- Dlatego właśnie ja będę miał sam, a wy razem - uśmiechnął się - Oczywiście tylko przez to, że jestem lepszy.
- Ja się boję z nim spać w jednym pokoju - Hernandez odwrócił się do tyłu - Co jeśli mnie w nocy zabije?
- Tak, tak - zaśmiał się Olivier - Będę stał nad tobą z nożem, będziesz błagał mnie o przebaczenie, a wtedy dźgnę cię kilka razy, na koniec jeszcze wbiję w szyję.
- No mówiłem, że wygląda na seryjnego mordercę! - krzyknął odsuwając się od Francuza jak najdalej.
- Wygląda trochę jak Edward Cullen, ale z brodą - zauważył Zlatan - Może jest wampirem.
- Ciekawe z której strony - Giroud spojrzał w lusterko - Nie widzę żadnego podobieństwa.
- Edward był ładny - Theo popatrzył na przyjaciela - W sumie to ty też jesteś ładny.
- Jeśli tak dalej pójdzie to się lizać zaczniecie! - Ibrahimović schował twarz w dłoniach - Poczekajcie jeszcze.
- Ale ty masz chore myśli - powiedział Olivier oglądając się do tyłu - Nie zaczniemy się lizać, nie jestem gejem.
- Znowu zaczynasz farmazony pierdolić - westchnął - Każdy piłkarz jest gejem, ale jednak nie każdy. TYLKO JA NIE JESTEM.
- Też nie jestem.
- Ale zachowujesz się jakbyś był.
- No chyba ty.
- Nie wierzę - jęknął Hernandez łapiąc się za głowę - Wy się naprawdę kłócicie o jakąś głupią orientacje.
- Nie wtrącaj się to sprawa dorosłych - Zlatan kopnął w siedzenie Francuza.
- Mam ponad dwadzieścia lat - odwrócił się do przodu - Kurwa jeleń!
***
- Luka - matka Chorwata usiadła w fotelu - Ciotka Mortimenda wyjdzie za pięć lat.
- O Jezu jak zajebiście! - krzyknął Stipe - Ta stara wiedźma powinna dożywocie dostać!
- Bronisława będzie u ciebie mieszkać - powiedziała zrezygnowana - Dla twojego zdrowia najlepszym rozwiązaniem będzie jak już dzisiaj gdzieś spierdolisz. Może Sergiej cię przyjmie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro