Rozdział XIV - słodko, smutno i gejowo
- Ja pierdole gdzie on jest - jęknął Pepe, od godziny wpatrywał się w drzwi. Razem z Luką czekali na Ramosa, który trzy godziny temu wyszedł do sklepu i już nie wrócił.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Chorwat od razu pobiegł otworzyć.
- No cześć - powiedział lekko zdenerwowany Pique - Tak jakby ci to powiedzieć.
- Ta kurwa mnie potrąciła! - krzyknął Sergio wychodząc zza pleców Gerarda. Chłopakowi leciała krew z nosa, a jego twarz była trochę poharatana.
- Boże Sergio! - krzyknął Modrić, który przerażony był jego stanem. Złapał Hiszpana za rękę i pociągnął w stronę domu zamykając przy tym drzwi przed nosem Gerarda.
- Gdzie ty byłeś? - zapytał Pepe kiedy go zobaczył - Znowu ruchałeś jakąś laskę w krzakach?
- Taki jeden chuj mnie potrącił - odpowiedział spokojnym głosem i usiadł na krześle.
- Nic ci nie jest? - Luka delikatnie zaczął wycierać ubłoconą twarz Ramosa.
- Jeszcze żyję - powiedział patrząc na Chorwata.
- Kupiłeś chociaż to mleko? - Pepe wstał z kanapy - Tak, myślałem. To teraz ja pójdę kupić, może nic mnie nie zabije.
Wyszedł i zostawił ich samych.
- Boli - syknął kiedy Luka najechał na jedną z ran na jego twarzy.
- Wiem - westchnął Modrić siadając na przeciwko chłopaka - Może powinieneś iść do lekarza czy coś.
- Nigdzie nie idę - przewrócił oczami - Przecież to tylko małe zadrapania.
- Twój nos nie wygląda za dobrze.
- Nic mi nie będzie - uśmiechnął się co spowodowało lekki ból - Przeżyję jakoś. Do lekarza chodzą tylko słabi.
- Nie denerwuj mnie nawet - spojrzał na Hiszpana - Pójdziesz.
- Nie ma szans - skrzyżował ręce - Chyba, że coś za to dostanę.
- Naklejkę dzielnego pacjenta - wstał i wyrzucił zakrwawioną chusteczkę - Proszę cię.
- Chodziło mi bardziej o...
- Na wszystko się zgodzę ale idź to tego lekarza - jęknął.
- Wszystko powiadasz? - uśmiechnął się szeroko - W takim razie mogę iść.
---------------------------------------------------------
Na jaki pomysł wpadł Sergio? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro