Rozdział XV - Nie, nie, nie
- No chyba ciebie coś boli - jęknął Luka.
- Obiecałeś - Hiszpan wzruszył ramionami - Grzecznie poszedłem do lekarza tak jak kazałeś.
- Skąd miałem wiedzieć, że wpadniesz na tak okropny pomysł.
--------------------------------------------------------
- Kurwa wygraliśmy! - krzyk Roberta rozniósł się po całej szatni gdzie siedziała reszta drużyny.
- Jakim chujem dostałem czerwoną kartkę - Krychowiak schował twarz w dłoniach - To on mnie w jaja kopnął.
- A ty mu rękę złamałeś - Pazdan poklepał mężczyznę po plecach - Beze mnie coś wam słabo idzie.
- Lewy kurwa - do pomieszczenia wszedł wkurwiony Santos - Coś ci podczas meczu wypadło.
- Nic mi nie wypadło - rozglądnął się dookoła.
- Do kurwy nędzy czemu ty nosisz zdjęcie bramkarza Niemiec w gaciach? - zapytał oddając mu zgubę.
- Długa historia - Robert podrapał się po głowie - Wie pan, zakład taki był i przegrałem.
- Założył się z Wojtkiem o to jakie ma pan dzisiaj bokserki - wtrącił Zieliński.
- Wy chorzy jacyś jesteście - oburzył się Santos uderzając Szczęsnego w tył głowy - Będziecie za moją terapię płacić.
- Mi już płacą - powiedział siedzący w kącie Glik.
- Dobra idę stąd, bo muszę od was odpocząć - udał się w stronę wyjścia - Kolejny mecz za kilka miesięcy. I nie pijcie dzisiaj bo to źle na was wpływa - spojrzał w stronę Roberta i poszedł.
- Poszedł już? - zapytał Szczęsny wyciągając butelkę wódki.
- Poszedł - Kiwior rozejrzał się po korytarzu - Pijemy?
- Pijemy - uśmiechnął się Lewandowski - Ostatnio sprowadziłem jakieś dziwne trunki od Ramosa. Po znajomości taniej sprzedał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro