Rozdział XIX - Kinder niespodzianka
- Sergio grzeje dupę w jakimś hiszpańskim apartamencie, a ja muszę siedzieć z tą patologią - pomyślał Luka, który właśnie siedział na jakiejś rodzinnej kolacji. Oczywiście była też tam cała rodzina nieświętej pamięci ciotki Krepiny.
- Ej blondyna - w jego stronę nachyliła się Bronisława - Przespałam się z tym hiszpańskim przystojniakiem, a tak bardzo nie wierzyłeś, że mi się uda.
- Ta? - uniósł głowę z nad talerza - To świetnie. Też z nim spałem.
- Jak śmiesz - oburzyła się dziewczyna, która dzisiejszego dnia ubrana była cała na różowo - Może niedługo zostanę jego żoną. Kto wie. Wpisałam mu nawet mój numer.
- Założę się, że już go usunął - chłopak wstał od stołu i poszedł w stronę toalety.
- Gdzie idziesz Luka? - zapytała jego ciotka nakładając sałatki na talerz.
- Do toalety - uśmiechnął się w jej stronę. Gdyby mógł to najchętniej udusiły się kablem od telewizora, albo skoczył z dachu.
---------------------------------------------------------
Clarice czekała na Marcelo, który powinien był już wrócić z treningu. Dziewczyna musiała powiedzieć mu coś ważnego, bardzo ważnego.
- Jestem - usłyszała głos swojego partnera - Trochę długo zeszło, bo Zidane pół godziny wrzeszczał na Ramosa.
- Muszę ci coś powiedzieć - spojrzała na Brazylijczyka, który był dość zaskoczony jej postawą. Clarice zawsze była uśmiechnięta, a teraz wyglądała na przerażoną.
- Kto umarł? - zapytał podchodząc do niej.
- Nikt nie umarł - uśmiechnęła się delikatnie - Obawiam się, że mnie zapłodniłeś, znaczy na pewno.
- Och, skarbie - powiedział po chwili - Czyli chcesz mi powiedzieć, że będzie mini Marcelo? - zapytał, a dziewczyna kiwnęła głową.
- Tak - westchnęła - Ja nie wiem czy damy radę, bo...
Nie dokończyła, bo Brazylijczyk złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który w stanie był wyrazić więcej niż tysiąc słów.
- Damy radę - szepnął przytulając dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro