Rozdział XIII - Zostaw to!
! Kolejny rozdział z pijanym Luką i gejoza !
- Kochałbyś mnie gdybym był robakiem? - zapytał wpatrując się w szary sufit.
- Kochałbym cię nawet gdybyś był komarem - uśmiechnął się przeczesując blond włosy Luki.
- To dobrze - zamknął oczy - Masz ładne perfumy.
- Wiem - odchylił głowę - A ty masz ładny szampon.
- Malinowy - ziewnął.
- Śpij już - spojrzał na zegarek, dochodziła już druga - Późno jest.
- Boję się, że duch ciotki Krepiny będzie mnie nawiedzać.
- No przecież mówiłem, że cię obronię - pocałował Chorwata w czoło - Jeśli coś ci zrobi to odkopię jej ciało, poćwiartuję, wyślę w kosmos, a po wszystkim oddam szatanowi.
- A jeśli umrę?
- Umrę z tobą - wzruszył ramionami.
Po chwili Modrić zasnął, a Sergio odetchnął od tych jego pytań.
- Boże co to za dziwny język - do domu wszedł Pepe, ostatni raz widziano go dwa dni temu, potem nagle się rozpłynął, a teraz wrócił - Bardziej spierdolinego nie widziałem.
- Zamknij pizdę - spojrzał na Portugalczyka - Jeśli on teraz się obudzi to cię kurwa poćwiartuję.
- Co tak agresywnie? - zapytał chwytając butelkę z pozostałościami alkoholu.
- Ty wiesz jakie on pytania zadaje jak jest pijany?
- Kurwa spiłeś go? - złapał się za głowę - Jeszcze nigdy nie widziałem pijanego Lukity.
- I nie chcesz - odgarnął włosy Chorwata - Chociaż przyznam, że całkiem mi się podobało. Szczególnie wtedy, kiedy chwalił moje oczy.
- Zawsze omija mnie najciekawsze - usiadł na dywanie - Kurwa cztery butelki opierdoliliście. I to beze mnie.
--------------------------------------------------------
- Jak się czujecie panowie? - zapytał Santos - Niedługo gracie przeciwko Niemcom.
- Nie rzucim ziemi skąd nasz ród - zaczął Lewandowski.
- Mam nadzieję, że będziesz taki mądry na boisku - westchnął - Mam do każdego z was kilka słów. Zacznijmy może od Szczęsnego, a nie, do ciebie nic nie mam. To teraz Krychowiak. Grzegorzu kurwa przestań poprawiać włosy podczas meczu.
- Ale ja muszę dobrze wyglądać - oburzył się.
- Chuj mnie to - spojrzał w stronę Milika - Ty częściej do bramki trafiaj.
- Przecież zawsze trafiam - zawahał się na chwilę - No prawie zawsze.
- Zielu - złapał go za ramię - Do ciebie chyba nie mam zastrzeżeń. Pojedyńcze błędy tylko - popatrzył na Lewandowskiego - A ty to kurwa masz więcej biegać.
- A co robię? Stoję? - kopnął piłkę i trafił prosto w przyrodzenie Santosa.
- Co to ma być?! - krzyknął - Bo cię na ławce posadzę!
--------------------------------------------------------
To już wakacje 🫢
Przez cały czas prawdopodobnie będzie mi się okropnie nudzić i bardzo często pojawiać się będą nowe rozdziały 😻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro