Rozdział IV - nie jest kolorowo, ale bardzo gejowo
- Cris - zaczęła Georgina siadając na białej kanapie - Musimy zerwać - powiedziała z kamienną twarzą - Jesteś super i w ogóle, ale to nie ma sensu, ja kocham kogoś innego, ty chyba też.
- Masz rację - oparł się o blat - Przyjaciele?
- Przyjaciele - uśmiechnęła się w stronę Portugalczyka.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała dosyć niezręczna cisza.
- Chyba ogarnęłam, że, wiązki z mężczyznami nie są dla mnie.
- W takim razie - spojrzał na Georginę - Kobiety?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, kiwnęła głową bawiąc się rogami poduszki.
- Myślisz, że też mnie lubi? - zapytała lekko ściszonym głosem.
- Gdybym jeszcze wiedział kto to taki - przewrócił oczami - Może mi powiesz?
- Na trzeźwo nie dam rady - wstała i podeszła do lodówki - Mam tylko jakieś tanie wino, chcesz?
- Może być - powiedział siadając w fotelu - Chociaż wolałbym coś mocniejszego.
- Czekaj mam pomysł - schowała z powrotem butelkę wina - Piętro wyżej mieszka Patrício, on na pewno coś ma. Pójdę do niego.
Georgina wybiegła z mieszkania i udała się w stronę schodów.
- Mogliby jakąś windę zamontować - pomyślała pokonując kolejne stopnie.
Po chwili stanęła pod drzwiami z numerem trzysta osiemdziesiąt jeden. Nie musiała nawet pukać, bo w drzwiach od razu stanął Rui. Wyglądał na dość zmęczonego i nie do końca trzeźwego, ale to nic nowego.
- Cześć - przywitała się wchodząc do środka - Masz może jakiś mocny alkohol?
- Wybierz sobie - powiedział ziewając - Następnym razem przychodź trochę wcześniej, jest druga w nocy.
- A no tak - popatrzyła na zegarek - Przepraszam, byłam pewna, że dopiero dwudziesta.
- Bierz to i idź - jęknął przyciskając głowę do poduszki - Ja chcę spać.
- Dobranoc! - krzyknęła biorąc butelkę wódki - Wyśpij się.
- Tak, tak, dobranoc - zamknął za nią drzwi.
- Ja naprawdę myślałam, że dopiero dwudziesta - zmarszczyła nos - Chyba muszę zegar wymienić.
Wpadła do swojego mieszkania, na kanapie zastała śpiącego już Crisa.
- I po co ja się tak trudziłam - odstawiła butelkę na stół - No cóż, sama wypiję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro