Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Gdyby ktoś jej wcześniej powiedział, że Hunter McGrady zyska jej sympatię, stwierdziłaby, żeby poszedł się leczyć. Ale taka była prawda. Facet siedzący za kierownica jej auta, zyskał w jej oczach i to dużo. Nie spodziewała się, że facet taki jak on, miał taki dystans do siebie i miał poczucie humoru. Ta podróż były o wiele milsza niż się spodziewała.

- Dlaczego nic nie mówisz?- Głos Huntera wyrwał ją z zadumy.

- A jakoś tak.

- No dawaj, o czym myślałaś?

- Prawda czy fałsz?

- Prawda, tylko o wyłącznie - rzekł poważnie. Nie lubił kłamstw. Miał taką zasadę i koniec.

- Sam tego chciałeś. Doszłam do wniosku, że jesteś całkiem miłym facetem.

- Prawda? A ty tak się broniłaś rękami i nogami - rzucił jej przelotne spojrzenie i mrugnął zabawnie.

- No tak. Ale co ty byś zrobił na moim miejscu?

- Ja na twoim? - Pokiwała głową. - Dałbym mi szansę.

- Jesteś niemożliwy panie McGrady. Nie odpuścisz, co?

- Oczywiście, że nie, panno White.

Czas upływam im na rozmowie, i nawet nie spostrzegli, że do rancza White Horse zostało im tylko dziesięć mil, więc praktycznie byli na miejscu. Hailey musiała przyznać sama przed sobą, że naprawdę spędziła miło czas. Hunter odegnał od niej gorycz spotkania Harpera. Był wkurzona  na tego dupka. Zniknął siedem lat temu, czekała, a kiedy okazało się, że miała problemy z donoszeniem ciąży, zniknęła z powierzchni ziemi. Co nie zmienia faktu, że ja zostawił. A teraz wraca i chce rozmawiać. Niedoczekanie.

- Gdzie odpłynęłaś? - Zapytał, parkując przed jej domem i lekko marszcząc brwi, bo nie podobał mu się wyraz jej twarzy. Wyglądała, jakby była milion lat świetlnych stąd.

- Już jestem - uśmiechnęła się  - i dzięki za towarzystwo. 

- Powiedz to.

- Ale co? - Nie rozumiała.

- Powiedz "dziękuję Hunter" - wyszczerzył się.

- Ty tak na poważnie? Ile ty masz lat, pięć?

- Tak i nie, nie mam pięciu lat, mam trzydzieści. A ty?

- Dwadzieścia pięć - mruknęła i próbowała wysiąść z samochodu, lecz ręka Huntera ją powstrzymała.

- Co robisz? - Spytała, patrząc na jego dłoń owiniętą wokół jej palców.

Hunter nie odpowiedział, tylko pociągnął Hailey w swoją stronę, aż znalazła się blisko niego. Tak blisko, że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Przyjemny miętowy oddech owiał jej policzki i zrobiło się dziwnie gorąco. Zanim zdążyła się odsunąć i uciec, opuścił wargi na jej, a drugą dłoń zatopił w jej włosach i przyciągnął jeszcze bliżej. Smakował jej cudownie miękkie usta, a kiedy wydała cichy jęk, wykorzystał sytuację i pogłębił pocałunek. Czuła jak jego język muskał jej w szalonym tańcu, po czym przejął dowodzenie i teraz ona była zdobywana. Mimowolnie przywarła do niego i oddawała każdą pieszczotę, a kiedy Huntera odsunął się, wydała z siebie cichy pomruk niezadowolenia.

- Zostawmy sobie coś na jutro - wyszeptał prosto w jej usta, po czym ponownie przywarł do jej rozkosznych ust. 

Zapewne trwaliby dalej w tej swojej całuśnej bańce, gdyby nie to, że ktoś postanowił przerwać im moment sielanki. Sam wypadł z domu, ciesząc się, że Hailey w końcu wróciła. Chociaż była od niego tylko osiem lat starsza, traktował ją trochę jak matkę. Kochał ją za to wszystko, co dla niego zrobiła. Podszedł do drzwi od strony pasażera i szarpnął je, zamierając. Hunter powoli puścił Hailey i mrugnął do chłopaka, który miał szeroko otwarte oczy. 

- Hailey - niepewnie odezwał się  do niej Sam, który wyglądał na lekko zażenowanego.

- Cześć młody - odpowiedziała wesoło, a wysiadając zmierzwiła mu czuprynę. - Działo się coś?

- Nie, nic specjalnego, ale - zniżył głos - Tina chce, żebym poszedł z nią na przyjęcie do Huntera.

- Tina Abote? - Hunter zmaterializował się obok tej dwójki.

- Mhy - Sam spuścił głowę.

- No no - zagwizdał Hunter i klepnął chłopaka - chłopie, masz szczęście. Niezłe z niej sztuka.

- Huntera - fuknęła Hailey.

- No co, skarbie? Sam ma swoje lata i na pewno nie są mu obce robótki rę... Auu- zawył z bólu. - Za co? Co ja takiego powiedziałem?

- Jesteś chyba najbardziej bezpośrednim facetem jakiego znam. Sam, dasz nam chwilkę?

- Taa, jasne - mruknął zaczerwieniony i zmył się szybo.

Hailey stanęła na przeciwko Huntera i zmrużyła oczy. Po czym wycelowała w niego palec.

- On ma tylko siedemnaście lat. Ręczne robótki? Czyś ty oszalał?!

- Chyba nie myślisz, że on...

- Proszę cię, nie kończ. - Hunter zaśmiał się nieźle ubawiony.

- No to może... - Bez ostrzeżenia szybko ją chwycił i przycisnął swoje usta do jej, smakując pocałunek oraz  cudownie uległe ciało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro