6
Harper patrzył za oddalającym się samochodem, a kiedy całkowicie zniknął mu z oczu, ruszy do środka. Wpadł wściekły do jadalni i zaatakował.
- Oni nie wybaczy ani panu, ani mi nie wybaczy. Możemy zapomnieć, że pańska córka kiedyś tutaj wróci i za mnie wyjdzie. To wszystko pańska wina! - Wykrzyczał.
- Harper, uspokój się do cholery - zmitygował go ojciec - bo to także twoja wina. Zostawiłeś ją, kiedy najbardziej cię potrzebowała. A teraz na co liczysz? Że zapomnij co się wydarzyło? Mimo że jesteś moich synem i kocham cię, to na jej miejscu posłałbym cię w diabły.
- Już to zrobiła. Groziła mi bronią.
- Dobry Boże - wyszeptała Margaret Stones i opadła na krzesło. - To nie ta sama dziewczyna, którą pamiętam. To nie jest już Hailey Monroe.
- Z tym się zgodzę - powiedział z przekąsem jej syn. - Oświadczyła, że już nie nazywa się Monore. Czy ona wyszła za mąż?! - Wybuchnął, bo nie wyobrażał sobie, żeby Hailey była żoną kogoś innego prócz niego.
- To moja wina - w końcu odezwał się Philip. - Kiedy ostatnim razem tutaj była, wiedziałem, że jest po jakimś wypadku czy coś, Ale wyrzuciłem ją z domu, zagroziłem wydziedziczeniem, czego nigdy nie uczyniłem. Ale najgorsze, że oświadczyłem jej, że nie życzę sobie, żeby nosiła moje nazwisko.
- Jezu - jęknął załamany Harper.
Teraz wszystko nabierało barw. On, jej ojciec, okazali się sukinsynami. Zdał sobie sprawę, że będzie musiał się przed nią czołgać, żeby mu wybaczyła i nie miał żadnej gwarancji, że to ona kiedykolwiek mu wybaczy. Nie wiedział, jak się nazywała, gdzie mieszkała. Kurwa, nic nie wiedział. Ale znajdzie sposób, żeby ją odzyskać. Musi, nigdy nie przestał jej kochać. Myślał, że przestał, ale był w cholernym błędzie.
Kiedy Harper obmyślał plan odnalezienia Hailey, ona kierowała się na południowy - wschód w kierunki Marany w Arizonie. Miała przed sobą dobrych osiem godzin jazdy. Ale po przekroczeniu tablicy i ujechaniu kawałka drogi, zatrzymała się w przydrożnym barze. Musiała ochłonąć i wiedziała, że Harper jej nie ścigał. Jej ręce trzęsły się jak u pijaka, a w takim stanie mogła jedynie spowodować wypadek. Wysiadła i na lekko trzęsących się nogach weszła do baru. Usiadła w samym rogu, jak najdalej od innych gości, musiała się uspokoić. Zamówiła kawę oraz babeczkę, bo potrzebowała cukru. Nie była głodna, ale wiedział, że jeżeli czegoś nie zje, wyląduje w przydrożnym rowie. Upiła łyk kawy i zatopiła zęby w czekoladowej muffinie cicho westchnowszy z przyjemności. Była naprawdę pyszna, chociaż nie tak dobra jak Grety. Przeżuwając, zamknęła oczy i próbowała oczyścić umysł. Nie mogła uwierzyć, że groziła Harperowi bronią. Dla własnego bezpieczeństwa zawsze trzymała ją w aucie po pewnym incydencie, który miał miejsce dawno temu. Była na drinku w mieście i dwóch gości nie rozumiało słowa "nie". Kiedy opuściła bar, poszli za nią i gdyby nie pewien mężczyzna, zostałaby zgwałcona. Kiedyś przypadkiem okazało się, że tym facetem, który uratował jej życie, był Hunter. Od tamtego czasu, czasem jej dogryzał, a jak Nick się dowiedział, od razu wziął ją na naukę strzelania. Nauczyła się i była w tym naprawdę dobra.
- Będziesz to jadła - momentalnie otworzyła oczy - czy mogę się poczęstować?
- Hunter - warknęła i patrzyła, jak ten dupek dosiadł się do jej stolika - co ty tutaj robisz?
- Miałem interes - wzruszył niedbale ramionami, odkładając swój kapelusz - i zobacz, zatrzymałem się na kawę i oczom nie mogłem wierzyć, kiedy cię zobaczyłem.- Skłamał. Doskonale wiedział, gdzie pojechała, tylko nie wiedział w jakim celu. Za prośbą Nicka, który w sumie niczego mu nie wyjaśnił, pojechał za Hailey. Miał wysłać swoich ludzi, ale uznał, że mogło być zabawnie. Jednak kiedy wysiadła z auta, była cała blada i roztrzęsiona. Odesłał swojego człowiek z autem do domu, po czym ruszył za nią do baru.
- Taa, jasne -prychnęła - jakoś ci nie wierzę.
- To masz problem, skarbie - mrugnął, po czym zamówił kawę u przechodzącej obok kelnerki.
- To miłej kawy, na mnie pora - wstała, ale silne męskie ramię pociągnęło ją w dół.
- Zjesz, ja wypiję kawę i pogadamy.
- A może: wyjdę, wypijesz kawę i nie pogadamy? - Rzuciła mu krzywy uśmieszek, który doprowadzał go do pasji.
- Możesz mi powiedzieć... - urwał, bo podano mu jego kawę, po czym dokończył pytanie - dlaczego mnie nie lubisz?
- A skąd ten pomysł? - Zakpiła,
- Bo ja wiem? Nie lubisz tylko mnie, czy wszystkich mężczyzn?
- Trzech kocham, a reszta może się pieprzyć.
- Jestem w tej trójce? - Hailey pokręciła ze śmiechem głową, zaczynało ją to bawić.
- Masz o sobie wysokie mniemanie, co?
- Może, ale zgaduję, że zaraz sprowadzisz mnie do parteru.
- A tak, nie mogłabym sobie darować. I zdaje się, że żadna ci nie odmówiła.
- Jedna to zrobiła - upił łyk kawy i spojrzał na nią swoimi jadeitowymi czami. Cholera miały cudowny kolor i nie podobało jej się, to jak na nią patrzył.
- A można wiedzieć o kim mowa? Oczywiście jeżeli to nie tajemnica.
- Nie tajemnica, znasz ją. - Uniosła śmiesznie jedną brew. - Ba, nawet siedzi tutaj ze mną i stał się cud, bo nie chce mnie zastrzelić.
- Uważaj - wycelował w niego palce złożone jak do strzału - w aucie mam broń.
- Ja też - wyszczerzył się. - Gotowa? Możemy jechać?
- Nie zatrzymuję cię - machnęła ręką - droga wolna, kowboju.
Hunter wstał, założył swojego stetsona, rzucił dwadzieścia dolców na stół, obszedł go, żeby stanąć przy Hailey. Zadarła głowę, a on pochylił się, opierając dłonie o stół oraz oparcie jej krzesła i wyszeptał
- Jedziemy razem, maleńka.
- Nie wydaje mi się. Mam swoje auto - odparła i wyciągnęła portfel.
- Zapłaciłem za nas i jedziemy razem. Przed nami dobrych osiem godzin jazdy. Przyda ci się zastępstwo.
- Zastępstwo? - Zapytała zdziwiona i wstała.
- Nie mam auta - wyznał rozbrajająco, po czym złapał ją za łokieć i poprowadził do wyjścia - więc chyba nie zostawisz sąsiada w potrzebie, co?
- Cholera, kusząca perspektywa - uśmiechnęła się. - Ale Nick mi nie daruje. Nie rozumiem tej waszej przyjaźni.
- Kochanie - zniżył usta do jej ucha - to się nazywa solidarność penisów. - Hailey wybuchnęła śmiechem.
*********************************
Wszystkim imienniczką , czyli wszystkim Anną życzę wszystkiego naj :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro