Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Hailey z szampanem w dłoni stała na uboczu, przyglądając się Hunterowi i Susan, którzy tańczyli swój pierwszy wspólny taniec jako małżeństwo. Widać było, że ona jest szczęśliwa, a on ... Nie potrafiła odczytać nic z jego twarzy. Ale zadawało się, że był wobec niej opiekuńczy, a to już coś. 

Poczuła jak lekki wiaterek, który poruszył kwiatami w ustawionych wazonach i doszła ją ich słodka woń. Zaciągnęła się nim i pozwoliła cieszyć się tym dniem. To nie tak, że była nieszczęśliwa. Cieszyła się, że miała przy sobie swoich mężczyzn, a że tego jedynego nie było... Trudno.

- Dasz się porwać do tańca? - Kieran stanął przed nią z rozbrajającym uśmiechem.

- Jasne - podała mu dłoń i pozwoliła pociągnąć się na niewielki parkiet.

- Muszę ci przyznać, że spisałaś się z jej suknią ślubną. Widziałaś oczy Huntera, kiedy zobaczył w niej swoją przyszłą żonę?

- Och - zachichotała - nie wiem czy bardziej był wściekły, czy to co miał w oczach oznaczało pożądanie.

- Podejrzewam, że jedno i drugie. A ten ich mały Sam, to super dzieciak. - Zakołysał się z nią w swoich ramionach.

- A właśnie, co do tego. Co to niby miało znaczyć, co? - Patrzyła mu prosto w oczy.

- No co? Przecież prawie każdy facet pragnie zostać ojcem. A dlaczego ja miałbym pozbawiać się tej szansy? - Delikatnie dotknął jej policzka i ukrył swoje prawdziwe uczucia.

- Bo lubisz facetów?

- Ale kocham tylko jedną kobietę  - mruknął i przytulił jej ciało mocniej do swojego, pokazując jej w czym rzecz.

- Poważnie? - Poczuła jego wybrzuszenie w spodniach.

- Jestem tylko facetem, a kutas zazwyczaj rządzi naszym życiem - zachichotał i pozwolił ich ciałom kołysać się w rytm muzyki, a jego jedna z dłoni spoczęła na dole jej pleców.

- I z tym nie będę polemizować.

Hailey wiedziała, że Kieran żartował, chociaż ta jego propozycja była nader kusząca. Te ostatnie tygodnie były niczym jazda na rollercoasterze, ale w końcu uwolniła się od przeszłości. Zrozumiała, że nie potrzebowała Harpera. Trzymała się tego wszystkiego kurczowo, ale teraz była wolna od swoich demonów. I była gotowa zacząć wszystko od nowa i wcale nie oznaczało to, że potrzebny był jej facet. Była szczęśliwa. Zaśmiała się cicho.

- Co cię tak rozbawiło? - Ciepły oddech owiał jej policzek.

- Właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem szczęśliwa - odchyliła lekko głowę, żeby spojrzeć mu w oczy - naprawdę szczęśliwa.

Kieran zaprzestał tańczyć, pociągnął Hailey poza namiot, gdzie bawiło się kilkudziesięciu gości i ruszył gdzieś, gdzie nikt by im nie przeszkadzał. Nie mógł dłużej w sobie tego tłamsić. To go zabijało od środka. Tyle czasu ukrywał swoje uczucia do niej. Zakochał się w niej na studniach, ale ona nie była nim zainteresowana. Prawda była taka, że był biseksualny, ale to właśnie ją pokochał. Poczuł ból na myśl, że zostanie odrzucony, ale nie mógł dłużej tak żyć. Kochał ją, kochał tak bardzo, że zgodzi się odejść, jeżeli go nie będzie chciała.

Hailey była lekko zdezorientowana zachowaniem przyjaciela, ale nie zaprotestowała. Czuła tylko, żeby był jakiś spięty. A kiedy ukryli się w stajni, brunet puścił jej dłoń i zaczął nerwowo przeczesywać swoje ciemne kosmyki. Rozpiął marynarkę, ściągnął muchę i schował ją do kieszeni, po czym odpiął górny guzik przy kołnierzyku. Jeszcze nigdy nie widziała go tak zdenerwowanego. Chyba coś się stało. Czy ona chciał odjeść i ją zostawić? Zimne ostrze niepewności przeszyło ją na wskroś. 

- Kieran...

- Zaraz, daj mi chwilę - rzucił, podniósł wzrok i podszedł bardzo blisko przyjaciółki, którą kochał. - Co ty do mnie czujesz?

- Przecież wiesz, że cię kocham. - Jęknął na te słowa i zaklął.

- Kurwa, wiem, że kochasz mnie jak przyjaciela - posmutniał. -  Ale, czy tylko takimi darzysz mnie uczuciami?

Hailey nie wiedziała, co niby miała mu odpowiedzieć. Był jej przyjaciel od dawna. Zawsze mogła na niego liczyć, zawsze był koło niej, kiedy go potrzebowała. Rzucał wszystko i był dla niej. Od zawsze i na zawsze...a i ona była dla niego. Nigdy nie zastanawiała się na tym, bo po prostu zawsze był.

- Kieran, ja... 

- Pieprzę to - warknął.

Hailey została przyciągnięte do twardego torsu Kierana, a jego dłonie ujęły jej twarz, po czym poczuła usta przyjaciela na swoich. Nie był to pierwszy raz kiedy się całowali, ale jeszcze nigdy nie robił tego z taką desperacją. Zakleszczył ją w swoich objęciach i całował namiętnie, aż z jej ust wydobył się cichy jęk, po czym pogłębił pocałunek i oderwał się na chwilę.

- Kocham cię, od dawna cie kocham - wychrypiał i ponownie zaatakował jej miekko kuszące wargi. 

Żadne z nich nie zorientowało się, że całej sytuacji przyglądała się jedna osoba. Harper stał oniemiała w przejściu i patrzył jak facet, który nazywał się przyjacielem jego miłości życia, właśnie ją całował, a ona mu się poddawała. Poczuł jak trzymany w dłoni metal palił jego skórę, jak coś bolesnego wypełniło jego serce. I zdał sobie sprawę, że wszystko spieprzył...

******************************
Być może to ostatni rozdział. Jeszcze nie zdecydowałam. Wszystkich rozczarowanych przepraszam. Ale Hailey nie chciala Harpera. Ona mu nie wybaczyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro