Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Laura

– Laura! – zawołała babcia. Całe szczęście, że to ona mi otworzyła. – Laura, kochanie! – Obcałowywała moje policzki, kiedy tak przytrzymywała mnie za ramiona. – Dziecko drogie, jak ty wyglądasz? Taka chudzinka, ty coś w ogóle jesz, biedactwo? – wypytywała.
Typowa babcia. Przewróciłam oczami z uśmiechem.
– O to się nie martw – jęknęłam rozbawiona. – Gdzie są rodzice?
– James rąbie drzewo na opał, a Gabriella...
– Laura! – zawołała moja rodzicielka. Przywitała mnie ciepłym uściskiem, obcałowując przy tym twarz. – Kochanie, jak dobrze cię widzieć.
– Mamo... – westchnęłam, mocno otulając ją ramionami. Zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam tej czułości. Mimo że potrafi grać mi na nerwach jak mało kto, była też kimś, kogo cholernie potrzebowałam.
– Dlaczego nie przyjechaliście razem? – Przyglądała się moim włosom, nim skupiła wzrok na oczach.
– Mamo, bo my... – zamierzałam wyznać jej prawdę, nawet jeśli była bolesna. – To odrobinę skomplikowane.
– Słyszałam, bardzo mi przykro. – Wykrzywiła usta. – Mówił, że toniesz w pracy.
Zamrugałam nieco oniemiała.
– C-co?
– Przyjechał tu przed tobą. – Dygnęła kciukiem w stronę salonu. – Swoją drogą... – nachyliła się nad moim uchem – jest na czym oko zawiesić – zamruczała z nutą rozbawienia.
Poczerwieniałam w kilka sekund. Przełknęłam gorzko ślinę, a ta wydawała się nagle ważyć tonę w żołądku. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, usłyszałam ten zachrypnięty głos.
– No, nareszcie jesteś, moja słodka wariatko! – Wyszczerzył się uśmiechem zrozumiałym tylko dla nas.
Momentalnie wyczułam to napięcie. Zmniejszył śmiało odległość między nami, ujął moją twarz w dłonie i przez chwilę zastanawiał się, czy powinien mnie pocałować. Nie minęły dwie sekundy, a jego usta spoczęły miękko na czole. Zamknęłam powieki na ten ruch. Zapach męskich perfum w jednej chwili omotał mój układ nerwowy, a serce załomotało pod żebrami.
Ja pieprzę. Jako nastolatka marzyłam o tej chwili.
– Jak podróż, kochanie? – Potarł mi kciukiem rozgrzany policzek.
– Była... była...
Musnął palcem linię szczęki, sprawiając tym samym, że przytrzymaliśmy swoje spojrzenia. Uniósł brwi, zmuszając mnie do mówienia.
– Szybka – wydusiłam z siebie.
– Na pewno jesteś zmęczona – mówiąc to, okrążył mnie i zsunął płaszcz z moich ramion, po czym odwiesił go na wieszak. – I cholernie zziębnięta. – Zostałam zamknięta w silnych ramionach, a usta mężczyzny spoczęły na czubku mojej głowy.
Te słowa sprawiły, że oboje z mamą nawiązałyśmy kontakt wzrokowy. Nie wierzę. Jak Naomi udało się go namówić? Nie byłam na to gotowa. Nie byłam na to, do jasnej cholery, gotowa.
– Zaparzę herbaty. – Mama była cała w skowronkach.
– To może odstawię twoje bagaże, co? – usłyszałam jego głos przy uchu, nim obrócił mnie przodem.
Bez przerwy wpatrywałam się w niego w milczeniu, dopóki się nie zorientowałam, że mówił do mnie.
– Mogę zrobić to sama.
– Och, wasz pokój jest na górze. – Kobieta wskazała palcem na sufit. – Aaron już zwiedził dom, więc tylko odśwież się i zejdźcie do nas.
Patrzyłam na niego, a on na mnie, dopóki nie kiwnął mi głową, bym ruszyła naprzód. Wziął nasze bagaże i szedł tuż za mną.
Proszę, niech będą pojedyncze łóżka. Proszę, niech będą pojedyncze łóżka! Modliłam się przynajmniej o osobną kołdrę.
Nasz pokój był na końcu korytarza. Szare ściany idealnie współgrały z fioletowymi dodatkami. Wielkie, podwójne łóżko z baldachimem i, jak na złość, z jedną, satynową kołdrą. Przegryzłam nerwowo wnętrze policzka, ale ucieszyłam się na widok fotela. Ciekawe, czy był wystarczająco wygodny do spania.
– To był twój pokój? – spytał, gdy klapnął tyłkiem na puszysty materac.
– Na okres, w którym tu przyjeżdżaliśmy, to tak – odparłam, otulając się ramionami, jak gdyby temperatura spadła poniżej dziesięciu stopni.
Colder opadł na łóżko. Gapił się w baldachim i sprawiał wrażenie znudzonego. Poświęciłam chwilę, by rozejrzeć się po sypialni, po czym oparłam się tyłem o komodę.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Hm?
Zwilżyłam językiem dolną wargę, po czym ciężko westchnęłam.
– Dlaczego zgodziłeś się przyjechać? – spytałam na tyle cicho, by nikt, poza nami, nie był świadkiem tej rozmowy.
– Słyszałaś to, co mówiła Naomi. – Złapał za budzik, oglądając go z każdej strony. – To tylko miesiąc.
– I tak łatwo przyszło ci udawanie?
Rzucił mi znudzone spojrzenie. Przewrócił oczami, zanim podniósł się do siadu.
– Taaa... jakby ci to powiedzieć... – Zlustrował mnie wzrokiem, po czym uniósł wyraźnie zarysowaną brew. – Myślę o niej, gdy patrzę na ciebie. Tak jest po prostu łatwiej.
Och. Spuściłam wzrok na stopy i poświęciłam im dłuższą chwilę.
– Pamiętasz... – Próbowałam zbadać teren między nami, ale natychmiast mi przerwał.
– Możemy udawać, że się nie znamy? – Miał spokojny głos, choć zabarwiony jadem. – Tak będzie lepiej. Gówno, które wydarzyło się lata temu, było...
– ...bolesne – podsumowałam, zerkając na niego spod rzęs.
Mogłam dostrzec, jak przesunął językiem po wnętrzu ust. Potem prychnął i potrząsnął głową.
– Omal nie zszargałaś mojego dobrego imienia – wypluł te słowa, jakby go brzydziły. – Pisanie takich bajeczek jest chore.
– Byłeś moją inspiracją, Aaronie – zdobyłam się na to wyznanie. – Poza tym pisałam to dla siebie. Gdybym wiedziała...
– To nigdy nie powinno powstać – warknął, a dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie, posyłając drżenie do każdego cala skóry. – Nigdy.
– Przepraszam – wyszeptałam zawstydzona.
Zmrużył na mnie surowe oczy. Były ciemne niczym dno studni, zawsze wtedy, gdy był zdenerwowany. Podniósł się z miejsca, poruszył karkiem i rozejrzał się po pokoju. Po kilku sekundach niemal odebrał mi dech, gdy na mnie spojrzał.
– Jeśli jesteś dobra w... – Wydawało się, że brakło mu słowa.
– W pisaniu – doprecyzowałam.
– Taaa... cokolwiek... – Potrząsnął głową. – Ułóż nam jakiś scenariusz i po prostu się go trzymajmy.
– Po prostu ograniczajmy się do przytuleń, trzymania za ręce i pocałunków w policzek czy wiesz... czoło – bąknęłam niepewnie. – I nie mów zbyt wiele. Po prostu przytakuj i uśmiechaj się.
– Na pewno się nie domyślą – prychnął, wyrzucając dłonie w powietrze. – Twoja matka spyta mnie o to, gdzie się poznaliśmy, a ja miałbym przytakiwać?
Rzeczywiście... nie brzmiało to najlepiej.
– Niczego nie planujmy – skontrowałam spokojnym tonem. – Powiedzenie, żebyśmy szli na żywioł, byłoby odrobinę nad wyraz, ale...
– Improwizacja to najlepsze rozwiązanie. – Powiedział z dłonią na klamce. – Reszta wyjdzie w trakcie.
– Błagam, nie mów zbyt wiele. – Złapałam go za nadgarstek, nim zdążył otworzyć drzwi. – Im więcej słów, tym mniej kontroli.
– Rany, wyluzuj – mruknął, wyrywając rękę z mojego uścisku. – Wyobraź sobie, że twoja książka przechodzi ekranizację – zakpił i pociągnął za klamkę.
– Aaronie...
Zamiast odpowiedzieć, po prostu pociągnął mnie za sobą. Gdy doszliśmy do szczytu schodów, zarzucił mi ramię na szyję i przycisnął usta do głowy, tak, jakby złożył tam pocałunek.
– To prawie jak orgazm – wychrypiał nisko, a wargą potarł skórę. – Na pewno idealnie odgrywałaś go przed twoim byłym.
Spąsowiałam w sekundę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnął się zawadiacko, językiem prześledził brzeg górnej wargi i poprowadził mnie w dół schodów.
Miesiąc z Aaronem Colderem... dawna „ja" skakałaby ze szczęścia, tymczasem jedyne, co skacze, to mój żołądek. Był przeciwieństwem tego, co stworzyłam w książce, a przez to trudniej było mi rozegrać nasz wspólny teatrzyk.

Resztę przygód bohaterów poznacie w papierowej wersji, która zostanie wydana 09/02/2022 roku ♥️

Instagram: autorkajoanna
FB: Facebook.com/nahbabewattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro