Rozdział 3
Laura
– Laura! – zawołała babcia. Całe szczęście, że to ona mi otworzyła. – Laura, kochanie! – Obcałowywała moje policzki, kiedy tak przytrzymywała mnie za ramiona. – Dziecko drogie, jak ty wyglądasz? Taka chudzinka, ty coś w ogóle jesz, biedactwo? – wypytywała.
Typowa babcia. Przewróciłam oczami z uśmiechem.
– O to się nie martw – jęknęłam rozbawiona. – Gdzie są rodzice?
– James rąbie drzewo na opał, a Gabriella...
– Laura! – zawołała moja rodzicielka. Przywitała mnie ciepłym uściskiem, obcałowując przy tym twarz. – Kochanie, jak dobrze cię widzieć.
– Mamo... – westchnęłam, mocno otulając ją ramionami. Zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam tej czułości. Mimo że potrafi grać mi na nerwach jak mało kto, była też kimś, kogo cholernie potrzebowałam.
– Dlaczego nie przyjechaliście razem? – Przyglądała się moim włosom, nim skupiła wzrok na oczach.
– Mamo, bo my... – zamierzałam wyznać jej prawdę, nawet jeśli była bolesna. – To odrobinę skomplikowane.
– Słyszałam, bardzo mi przykro. – Wykrzywiła usta. – Mówił, że toniesz w pracy.
Zamrugałam nieco oniemiała.
– C-co?
– Przyjechał tu przed tobą. – Dygnęła kciukiem w stronę salonu. – Swoją drogą... – nachyliła się nad moim uchem – jest na czym oko zawiesić – zamruczała z nutą rozbawienia.
Poczerwieniałam w kilka sekund. Przełknęłam gorzko ślinę, a ta wydawała się nagle ważyć tonę w żołądku. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, usłyszałam ten zachrypnięty głos.
– No, nareszcie jesteś, moja słodka wariatko! – Wyszczerzył się uśmiechem zrozumiałym tylko dla nas.
Momentalnie wyczułam to napięcie. Zmniejszył śmiało odległość między nami, ujął moją twarz w dłonie i przez chwilę zastanawiał się, czy powinien mnie pocałować. Nie minęły dwie sekundy, a jego usta spoczęły miękko na czole. Zamknęłam powieki na ten ruch. Zapach męskich perfum w jednej chwili omotał mój układ nerwowy, a serce załomotało pod żebrami.
Ja pieprzę. Jako nastolatka marzyłam o tej chwili.
– Jak podróż, kochanie? – Potarł mi kciukiem rozgrzany policzek.
– Była... była...
Musnął palcem linię szczęki, sprawiając tym samym, że przytrzymaliśmy swoje spojrzenia. Uniósł brwi, zmuszając mnie do mówienia.
– Szybka – wydusiłam z siebie.
– Na pewno jesteś zmęczona – mówiąc to, okrążył mnie i zsunął płaszcz z moich ramion, po czym odwiesił go na wieszak. – I cholernie zziębnięta. – Zostałam zamknięta w silnych ramionach, a usta mężczyzny spoczęły na czubku mojej głowy.
Te słowa sprawiły, że oboje z mamą nawiązałyśmy kontakt wzrokowy. Nie wierzę. Jak Naomi udało się go namówić? Nie byłam na to gotowa. Nie byłam na to, do jasnej cholery, gotowa.
– Zaparzę herbaty. – Mama była cała w skowronkach.
– To może odstawię twoje bagaże, co? – usłyszałam jego głos przy uchu, nim obrócił mnie przodem.
Bez przerwy wpatrywałam się w niego w milczeniu, dopóki się nie zorientowałam, że mówił do mnie.
– Mogę zrobić to sama.
– Och, wasz pokój jest na górze. – Kobieta wskazała palcem na sufit. – Aaron już zwiedził dom, więc tylko odśwież się i zejdźcie do nas.
Patrzyłam na niego, a on na mnie, dopóki nie kiwnął mi głową, bym ruszyła naprzód. Wziął nasze bagaże i szedł tuż za mną.
Proszę, niech będą pojedyncze łóżka. Proszę, niech będą pojedyncze łóżka! Modliłam się przynajmniej o osobną kołdrę.
Nasz pokój był na końcu korytarza. Szare ściany idealnie współgrały z fioletowymi dodatkami. Wielkie, podwójne łóżko z baldachimem i, jak na złość, z jedną, satynową kołdrą. Przegryzłam nerwowo wnętrze policzka, ale ucieszyłam się na widok fotela. Ciekawe, czy był wystarczająco wygodny do spania.
– To był twój pokój? – spytał, gdy klapnął tyłkiem na puszysty materac.
– Na okres, w którym tu przyjeżdżaliśmy, to tak – odparłam, otulając się ramionami, jak gdyby temperatura spadła poniżej dziesięciu stopni.
Colder opadł na łóżko. Gapił się w baldachim i sprawiał wrażenie znudzonego. Poświęciłam chwilę, by rozejrzeć się po sypialni, po czym oparłam się tyłem o komodę.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Hm?
Zwilżyłam językiem dolną wargę, po czym ciężko westchnęłam.
– Dlaczego zgodziłeś się przyjechać? – spytałam na tyle cicho, by nikt, poza nami, nie był świadkiem tej rozmowy.
– Słyszałaś to, co mówiła Naomi. – Złapał za budzik, oglądając go z każdej strony. – To tylko miesiąc.
– I tak łatwo przyszło ci udawanie?
Rzucił mi znudzone spojrzenie. Przewrócił oczami, zanim podniósł się do siadu.
– Taaa... jakby ci to powiedzieć... – Zlustrował mnie wzrokiem, po czym uniósł wyraźnie zarysowaną brew. – Myślę o niej, gdy patrzę na ciebie. Tak jest po prostu łatwiej.
Och. Spuściłam wzrok na stopy i poświęciłam im dłuższą chwilę.
– Pamiętasz... – Próbowałam zbadać teren między nami, ale natychmiast mi przerwał.
– Możemy udawać, że się nie znamy? – Miał spokojny głos, choć zabarwiony jadem. – Tak będzie lepiej. Gówno, które wydarzyło się lata temu, było...
– ...bolesne – podsumowałam, zerkając na niego spod rzęs.
Mogłam dostrzec, jak przesunął językiem po wnętrzu ust. Potem prychnął i potrząsnął głową.
– Omal nie zszargałaś mojego dobrego imienia – wypluł te słowa, jakby go brzydziły. – Pisanie takich bajeczek jest chore.
– Byłeś moją inspiracją, Aaronie – zdobyłam się na to wyznanie. – Poza tym pisałam to dla siebie. Gdybym wiedziała...
– To nigdy nie powinno powstać – warknął, a dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie, posyłając drżenie do każdego cala skóry. – Nigdy.
– Przepraszam – wyszeptałam zawstydzona.
Zmrużył na mnie surowe oczy. Były ciemne niczym dno studni, zawsze wtedy, gdy był zdenerwowany. Podniósł się z miejsca, poruszył karkiem i rozejrzał się po pokoju. Po kilku sekundach niemal odebrał mi dech, gdy na mnie spojrzał.
– Jeśli jesteś dobra w... – Wydawało się, że brakło mu słowa.
– W pisaniu – doprecyzowałam.
– Taaa... cokolwiek... – Potrząsnął głową. – Ułóż nam jakiś scenariusz i po prostu się go trzymajmy.
– Po prostu ograniczajmy się do przytuleń, trzymania za ręce i pocałunków w policzek czy wiesz... czoło – bąknęłam niepewnie. – I nie mów zbyt wiele. Po prostu przytakuj i uśmiechaj się.
– Na pewno się nie domyślą – prychnął, wyrzucając dłonie w powietrze. – Twoja matka spyta mnie o to, gdzie się poznaliśmy, a ja miałbym przytakiwać?
Rzeczywiście... nie brzmiało to najlepiej.
– Niczego nie planujmy – skontrowałam spokojnym tonem. – Powiedzenie, żebyśmy szli na żywioł, byłoby odrobinę nad wyraz, ale...
– Improwizacja to najlepsze rozwiązanie. – Powiedział z dłonią na klamce. – Reszta wyjdzie w trakcie.
– Błagam, nie mów zbyt wiele. – Złapałam go za nadgarstek, nim zdążył otworzyć drzwi. – Im więcej słów, tym mniej kontroli.
– Rany, wyluzuj – mruknął, wyrywając rękę z mojego uścisku. – Wyobraź sobie, że twoja książka przechodzi ekranizację – zakpił i pociągnął za klamkę.
– Aaronie...
Zamiast odpowiedzieć, po prostu pociągnął mnie za sobą. Gdy doszliśmy do szczytu schodów, zarzucił mi ramię na szyję i przycisnął usta do głowy, tak, jakby złożył tam pocałunek.
– To prawie jak orgazm – wychrypiał nisko, a wargą potarł skórę. – Na pewno idealnie odgrywałaś go przed twoim byłym.
Spąsowiałam w sekundę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnął się zawadiacko, językiem prześledził brzeg górnej wargi i poprowadził mnie w dół schodów.
Miesiąc z Aaronem Colderem... dawna „ja" skakałaby ze szczęścia, tymczasem jedyne, co skacze, to mój żołądek. Był przeciwieństwem tego, co stworzyłam w książce, a przez to trudniej było mi rozegrać nasz wspólny teatrzyk.
Resztę przygód bohaterów poznacie w papierowej wersji, która zostanie wydana 09/02/2022 roku ♥️
Instagram: autorkajoanna
FB: Facebook.com/nahbabewattpad
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro