Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. WYWIAD

Rano po przebudzeniu pierwsze co zrobiłam, to poszłam do łazienki zobaczyć, jak wyglądam. No nie ma co, facet miał naprawdę ciężką rękę. Wiedziałam, że tego siniaka to i kilogram podkładu nie zakryje. Jeszcze gorzej było z wargą. Było pewne, że wywiady znowu poprowadzi Artur. Dlaczego, to właśnie mnie zawsze musi przytrafić się coś złego? Czy ja mam na czole napisane: Można porywać, dźgać nożem i bić po twarzy? — myślałam sobie.

— Kurwa! Za co to wszystko? — powiedziałam do siebie, ale zdaje się, że ciut za głośno, bo zza drzwi usłyszałam głos Rafała.

— Stało się coś?

— Tak, urodziłam się  — odpowiedziałam zła, wychodząc z łazienki.

— O kurde, kiepsko wyglądasz.

— Dziękuję, Rafałku. To są właśnie te słowa, które rano chce usłyszeć każda kobieta — powiedziałam ironicznie, siadając na łóżku. — Chyba daruję sobie śniadanie.

— Na to się nie zgadzam. Zaraz schodzimy na dół. No, chyba że wolisz, żeby cię zanieść, tak jak kiedyś — powiedział, pokazując mi język, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

— Nie dziękuję, tym razem nie skorzystam. Wolę iść na własnych nogach! — odkrzyknęłam, a w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam Artura. Widząc moją twarz, tylko głęboko westchnął i pokręcił głową.

— I co z dzisiejszymi wywiadami? — zapytał, wchodząc do pokoju.

— No jak to co? Ty poprowadzisz albo Rafał. Dogadajcie się. Daję wam wolną rękę w podjęciu tej decyzji

— Chodź tu — powiedział do mnie, po czym chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Popatrzył na mnie, a następnie mocno przytulił. — Martwię się o ciebie. Daj sobie spokój z tym Niemcem — dodał, a ja tylko przecząco pokiwałam głową. — Musimy potem pogadać na osobności.

— O czym?

— O... — zaczął mówić, ale nie dokończył, bo w tym momencie wszedł Rafał.

— Przepraszam bardzo, przeszkodziłem w czymś? — zapytał ze śmiechem, kiedy zauważył, jak nerwowo odsunęłam się od Artura.

— Nie skądże. Idziemy?

                                                                    ***

Do hotelowej restauracji schodziłam w kiepskim nastroju. Kiedy tylko przekroczyłam próg, wszystkie rozmowy, jakie były prowadzone przy stolikach ucichły. Kątem oka widziałam, że wzrok każdego skoczka skupił się na mojej osobie, a raczej na mojej twarzy. Freitag wyglądał na przerażonego, ale widząc mnie w towarzystwie Rafała i Artura chyba bał się podejść.

OD RICHI: Kochanie, co ci się stało? — napisał w SMS-ie.

JA: Nic takiego. Niefortunnie upadłam — odpisałam i zaśmiałam się w duchu, bo gorszego wytłumaczenia chyba nie mogłam napisać.

OD RICHI: Potem chcę usłyszeć prawdziwą odpowiedź. Kocham cię — kiedy przeczytałam odpowiedź, spojrzałam w jego kierunku, a on znacząco uniósł brwi do góry.

Jedliśmy śniadanie i omawialiśmy, jak ma wyglądać dzisiejszy dzień. Została podjęta decyzja, że to Artur znowu przeprowadzi wywiady. Moi koledzy chcieli, żebym odpuściła sobie wyjazd na skocznię, ale ja postanowiłam, że jednak pojadę z nimi. Nie wiedziałam, co mnie spotka na miejscu, czy znowu zobaczę tę dziewczynę, ale nie chciałam chować głowy w piasek. W końcu ja nic złego nie zrobiłam, chociaż wszystkie artykuły w Internecie mówiły coś innego.

Powoli mieliśmy zbierać się do wyjścia, kiedy przez drzwi hotelowej restauracji przeszedł jakiś mężczyzna i pewnym krokiem zbliżał się do naszego stolika.

— Dzień dobry — przywitał się, patrząc na nas wszystkich. — Pani Małgorzato, możemy porozmawiać? — zwrócił się bezpośrednio do mnie, a ja w tym momencie kompletnie zgłupiałam, bo nie wiedziałam, kim on był.

— O czym? I kim pan jest?

— Wolałbym porozmawiać na osobności.

— Jeśli jest pan dziennikarzem z jakiegoś plotkarskiego portalu, to ja nie mam nic do powiedzenia w sprawie tej kobiety — mówiłam, sądząc, że właśnie w tej sprawie przyszedł.

— Nie jestem dziennikarzem. Nie została pani powiadomiona, że przyjdę? — zapytał zdziwiony, a ja spojrzałam na niego pytająco. W tym momencie rozległ się dźwięk mojej komórki. — Proszę odebrać, pewnie chodzi o moją osobę — powiedział.

— Halo? No, właśnie stoi przede mną — odpowiedziałam, patrząc na przybysza. — Wiesz co? Jesteś niemożliwy — mówiłam zła. — Przecież nie tak się umawialiśmy — powiedziałam, spoglądając na moich kolegów, którzy dziwnie mi się przyglądali. — Przysłałeś mi już informacje, myślałam, że temat jest dla ciebie zamknięty — zdenerwowałam się. — Dobra, nie teraz, potem pogadamy — odpowiedziałam. — Dzięki, cześć — pożegnałam się z moim rozmówcą, którym był Dominik. Poprosiłam go, żeby tylko sprawdził mi gościa ze zdjęcia, które mu wysłałam, a on oczywiście musiał się w to bardziej zaangażować. 

— To może wyjdziemy na zewnątrz? — zaproponowałam i wstałam od stolika. Moi koledzy patrzyli na mnie pytająco, na co ja wzruszyłam ramionami.

— Przejdźmy do mojego auta — zaproponował mężczyzna.

— Może w końcu oficjalnie poznam pana godność? — zapytałam grzecznie, aczkolwiek trochę poirytowana tym, że nadal sam się nie przedstawił.

— O przepraszam. Oskar Wysocki. Jestem detektywem, ale to zapewne przekazał pani Dominik.

— Małgorzata Winnicka. 

— Może przejdziemy na ty? — zaproponował.

— Dobrze, to co dla mnie masz? — zapytałam, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie. On w tym momencie wyciągnął ze schowka dużą, szarą kopertę i mi ją podał. Zajrzałam do środka. Było w niej sporo zdjęć. Kiedy je wyciągnęłam i zaczęłam przeglądać, zobaczyłam na nich mężczyznę, który obserwował mnie w Zakopanem. Oprócz niego na fotografiach znajdowała się brunetka, która mówiła, że spodziewa się dziecka Richarda, a obok niej stała jakaś blondynka i wysoki brunet. — Co to są za ludzie? — pytałam, oglądając kolejne fotografie. Z każdym przejrzanym ujęciem robiło mi się coraz goręcej, bo wszystko wskazywało na to, że cała czwórka mnie obserwowała.

— Mogę? — zapytał mężczyzna, wyciągając ręce po zdjęcia, a ja je mu podałam. — Ta kobieta to Mia. Mia Zeller. Zdaje się, że już ją poznałaś — powiedział i spojrzał na mnie.

— Niestety tak — mruknęłam cicho pod nosem.

— Ten mężczyzna, to Bastian Thiel, jej obecny partner — pokazał wysokiego bruneta, a ja w tym momencie wyrwałam z rąk detektywa zdjęcie i zrobiłam wielkie oczy, teraz dopiero przyjrzałam się dokładnie temu mężczyźnie i go rozpoznałam.

— Zaraz, zaraz... — podniosłam głos. — Przecież to on mnie wczoraj zaczepił, a potem pobił — ożywiłam się. — Jak to partner Mii? Przecież ona twierdzi, że jest narzeczoną Richarda i spodziewa się jego dziecka.

— Na pewno nie jest jego narzeczoną. Jeśli chodzi o dziecko. No cóż z informacji, które zdobyłem, wynika, że w momencie, kiedy przespała się z Richardem Freitagiem równocześnie spotykała się z Thielem, tak więc kwestia ojcostwa jest otwarta — uniosłam brew do góry, gdy to usłyszałam.

— Skąd masz te informacje?

— Tajemnica. Natomiast ten mężczyzna, to Eric Baader, obecny partner Lisy Wagner — mówił, pokazując dwie kolejne osoby.

— No, jego też już widziałam — powiedziałam z przekąsem, patrząc na mężczyznę, który obserwował mnie w Zakopanem.

— Na nich chciałbym skupić się najbardziej. I oczywiście powiem ci, co łączy te wszystkie osoby.

                                                                              ***

To, co usłyszałam o nich od Oskara, jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że moje życie jest popaprane. No i niestety wiedziałam, że znowu muszę mieć oczy dookoła głowy.

— Dziękuję, za te wszystkie informacje. Teraz przynajmniej wiem, na czym stoję. — Mogę zatrzymać te zdjęcia? — zapytałam, wkładając je z powrotem do koperty.

— Jasne, są twoje.

— Ile ci się należy za to wszystko?

— Nie ma o czym mówić.

— Nie chcę, żeby płacił za to Dominik, więc pytam jeszcze raz: Ile? — powiedziałam lekko zdenerwowana.

— On za to nie płaci. Wisiałem mu przysługę, bo kiedyś pomógł mi w jednej sprawie. Teraz spłacam swój dług — mówił, a ja mu się podejrzliwie przyglądałam. — Naprawdę, możesz mi wierzyć — zapewniał mnie.

— Dobrze. Wierzę ci. Dzięki za wszystko. W takim razie nie zatrzymuję cię już dłużej — powiedziałam, otwierając drzwi od jego auta.

— Jeszcze jedno — zatrzymał mnie. — Jak przekazywałem te informacje Dominikowi, to on coś wspominał o ochronie dla ciebie, że mógłby ci załatwić. Rozważ to — mówił, wymownie na mnie spoglądając. — Tym bardziej, jeśli twierdzisz, że jeden z tych mężczyzn wczoraj cię zaatakował. To może się powtórzyć.

— Jasne, zastanowię się — powiedziałam na odczepnego, bo oczywiście nie miałam zamiaru niczego rozważać. — Cześć — pożegnałam się i wysiadłam z auta, a on po chwili odpalił silnik i odjechał.

No, Gośka, to teraz lepiej miej się na baczności. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś ci wbije nóż w plecy — pomyślałam sobie, wracając do hotelu.

                                                                                        ***

Kiedy wróciłam do pokoju, siedziała tam cała ekipa. Patrzyli na mnie, oczekując jakichś wyjaśnień, ale ja nie miałam zamiaru z niczego im się tłumaczyć.

— Kim był ten facet? — zapytał Marek.

— Znajomy znajomego

— Z kim rozmawiałaś przez telefon? Jakie informacje otrzymałaś? I co masz w tej kopercie? — pytał Piotr.

— A to jest jakieś przesłuchanie? Policyjne nawyki dalej w tobie siedzą? — zapytałam ironicznie.

— Z ciebie najwidoczniej już uleciały, bo straciłaś czujność — powiedział uszczypliwie Rafał. —Nawet chwyty z samoobrony wyleciały ci z głowy? Kiedyś sama potrafiłaś rozprawić się z dwójką agresorów, a teraz pozwalasz uderzyć się jakiemuś idiocie? — dopytywał zły. Patrzyłam na niego zdenerwowana, ale nie odezwałam się. Jego słowa mnie dotknęły, pomimo iż miał trochę racji. Faktycznie straciłam czujność. Podeszłam do swojej walizki. Usiadłam przy niej na podłodze i otworzyłam ją. Zakleiłam kopertę ze zdjęciami, żeby mieć pewność, że żaden z moich kolegów nie dobierze się do zawartości i schowałam ją na dno. Wstałam z podłogi, po czym podeszłam do okna, odwracając się plecami do moich współtowarzyszy.

— Freitag jakoś zabierze głos w tej całej aferze? Czy całe zło spadnie tylko i wyłącznie na ciebie? — zapytał Karol.

— Nie wiem — odpowiedziałam, odwracając się w jego kierunku. Patrzyłam na niego zbolałym wzrokiem, bo myślałam, że chociaż w nim będę miała oparcie, skoro nie miałam go w Rafale.

— Chłopaki, zostawicie nas na chwilę? — odezwał się niepewnie Artur. — Chciałbym z nią porozmawiać na osobności. Kiedy to powiedział, wszyscy wstali i posłusznie wyszli z pokoju.

— Będziemy czekać na was w holu — oznajmił Rafał, zamykając za sobą drzwi. W tym momencie podszedł do mnie Artur. Stanął obok i oparł się o parapet, a ręce zaplótł na klatce piersiowej.

— Myślę, że już czas.

— Na co?

— Na wywiad z tobą. To odwróci uwagę wszystkich od ostatnich wydarzeń. Ten news będzie o wiele mocniejszy od tych plotek, które teraz ukazują się w Internecie — odpowiedział, a ja zaczęłam mu się przyglądać. Niby miał rację, ale ja miałam pełno obaw.

— Nie jestem jeszcze na to gotowa.

— Nigdy nie będziesz. Nie wiem, co od ciebie usłyszę, ale kiedy zobaczyłem cię wtedy w nocy, jaka byłaś przerażona swoim snem, to mogę ze stu procentową pewnością powiedzieć, że nigdy nie będziesz na to gotowa. To po prostu musi się stać i już — mówił, obserwując moją reakcję.

— Masz rację — powiedziałam cicho, przymykając oczy. W tym momencie poczułam, jak obejmują mnie silne ramiona Artura. Kiedy to zrobił, stałam bez ruchu, ale nie dlatego, że mnie to skrępowało, czy też znowu zawstydziło. Po prostu poczułam się bezpiecznie.

                                                                              ***

— Możemy jechać na skocznię — powiedział Artur, kiedy dołączyliśmy do reszty ekipy. Na hotelowym parkingu był spory ruch. Skoczkowie pakowali się, żeby za moment ruszyć na sportowy obiekt. W oddali zauważyłam Schlierenzauera. Postanowiłam do niego podejść, żeby chwilę porozmawiać o tym, co wydarzyło się wczoraj.

— Cześć, Gregor.

— Cześć. Jak się czujesz?

— Dziękuję, lepiej. Mówiłeś komuś o tym wczorajszym zdarzeniu?

— Nie, a powinienem? — zapytał, uśmiechając się i puścił mi oczko.

— No właśnie... Podeszłam po to, żeby poprosić cię o dyskrecję.

— Nie musisz się o nic martwić. Zachowam to dla siebie.

— Dziękuję.

— To może teraz jakiś buziak dla twojego wybawcy? Tylko bez rękoczynów, jak ostatnio — zaśmiał się.

— Jaki dowcipny  — udzielił mi się jego dobry nastrój i też zaczęłam się śmiać.

— Jesteś taka piękna, kiedy się uśmiechasz — powiedział nagle. — Eee... przepraszam. Wyrwało mi się, to zdanie miało pozostać tylko w moim umyśle — mówił, drapiąc się po głowie.

— Nie szkodzi. Miło usłyszeć, że pomimo mojego wyglądu, mogę się komuś podobać.

— Flirtujesz ze mną? — zapytał, puszczając mi oczko.

— Oj Gregor, Gregor — pokręciłam głową. — Nie będę ci już dłużej przeszkadzać.

— Nigdy mi nie przeszkadzasz.

— Uciekam, bo my też jedziemy już na skocznię — powiedziałam i skierowałam kroki w stronę auta.

Kiedy byłam w połowie drogi, niespodziewanie podszedł do mnie Richard.

— O czym rozmawiałaś ze Schlierenzauerem?

— O niczym ważnym.

— Jasne. Podoba ci się? No w sumie, przecież już się z nim całowałaś. Masz zamiar zostawić mnie dla niego? Szybka jesteś.

— Masz trzy sekundy, żeby przeprosić mnie za te słowa, inaczej nie będziemy mieli już o czym ze sobą rozmawiać — powiedziałam zła, za to, co przed chwilą od niego usłyszałam.  — I nie mierz mnie swoją miarą — dodałam zdenerwowana.

— Przepraszam — odpowiedział szybko. — Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Po prostu jestem o ciebie zazdrosny, kiedy zauważyłem, jak się śmiejecie, to się wkurzyłem.

— Jak tam Mia? — zapytałam uszczypliwie, żeby mu przypomnieć, że ma więcej za uszami ode mnie. — Chociaż w sumie, nie obchodzi mnie to. Idę, bo koledzy na mnie czekają.

— Zaczekaj — złapał mnie za rękę, żebym się zatrzymała. — Co ci się stało? Kto ci to zrobił? — dopytywał, kładąc swoją dłoń na moim policzku.

— Już ci napisałam w SMS-ie.

— Rani mnie to, że nie jesteś ze mną szczera.

— A mnie rani ta cała sytuacja z tobą i Mią.

— Czy teraz tak będą wyglądały nasze rozmowy? Będziemy robili słowne przepychanki? — zapytał, opierając swoje czoło o moje. — Brakuje mi ciebie, rozmów z tobą w nocy. Twoich ust, dłoni ma moim ciele — szeptał, zbliżając swoje usta, a następnie delikatnie mnie pocałował. — Tęsknię — powiedział, przytulając się.

— Ja też tęsknię, ale ta cała sytuacja przytłoczyła mnie. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.

— Zaufaj mi. Ja tobie zaufałem i dałem drugą szansę. Nie skreślaj naszego związku przez te pomówienia. Niedługo wszystko się wyjaśni.

— Richard, naprawdę muszę już iść — wyszeptałam, odsuwając się od niego i odchodząc.

— Kocham cię! — krzyknął za mną. Nie odpowiedziałam na te słowa. Nawet się do niego nie odwróciłam, chociaż tak naprawdę brakowało mi go.

                                                                             ***

Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy na skocznię. Przyjaciele szybko nagrali zapowiedź do wywiadu. Ja natomiast chwyciłam za aparat, żeby znowu porobić trochę zdjęć. Na trybunach było się coraz więcej kibiców. Postanowiłam, że podejdę do nich, żeby zrobić kilka fotografii. Niestety szybko pożałowałam swojej decyzji. Większość osób rozpoznała we mnie dziennikarkę z ostatnich newsów i dały mi odczuć swoją niechęć do mnie. Dodatkowo kilka dziewczyn postanowiło podzielić się ze mną, swoimi przemyśleniami na temat mojej osoby.

— Patrzcie, to jest ta dziennikarka — mówiła głośno po angielsku, jedna z kibicek.

— Dziwka — powiedziała inna, kiedy spojrzałam w ich kierunku.

— Nie wstyd ci? Rozbijasz rodzinę. Oby Freitag w końcu poszedł po rozum do głowy.

— Czego spodziewać się po takiej lafiryndzie. Pewnie na kasę poleciała.

— Na dodatek, teraz za kolejnego się zabiera. Wstydu nie masz.

— Ale widać po jej twarzy, że karma już ją dopadła. I dobrze ci tak — zaczęła się śmiać kolejna.

Słuchałam tego i nawet nie umiałam się obronić. Byłam w takim szoku, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Widziałam komentarze w Internecie, ale twierdziłam, że tam będąc anonimowym, można napisać wszystko. Teraz przekonałam się na własnej skórze, że ludzie naprawdę mnie nienawidzili.

— Chodźmy stąd — usłyszałam za swoimi plecami głos Artura i popchnął mnie w stronę reszty przyjaciół.

                                                                  ***

— Chyba będzie lepiej, jeśli Gośka wróci do hotelu — powiedział do nich, kiedy podeszliśmy, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. — Tak będzie lepiej — zwrócił się bezpośrednio do mnie, wymownie na mnie spoglądając, dając mi tym sygnał, że słyszał to wszystko, co padło z ust tych dziewczyn.

— To może wróćcie razem. Przecież nie będzie sama siedziała — zaproponował Rafał.

— Jechać z tobą? — zapytał mnie Artur, a ja twierdząco pokiwałam głową i ruszyliśmy w stronę auta.

Byłam przybita słowami, które usłyszałam. Nie odzywałam się przez całą drogę. Czułam, że to wszystko zaczynało mnie przerastać. Będąc w hotelowym pokoju, włączyłam komputer i uruchomiłam przeglądarkę internetową. Zobaczyłam kolejne artykuły, które mnie szkalowały. Pojawiły się zdjęcia z mojej porannej rozmowy ze Schlierenzauerem oraz z Freitagiem, sugerujące, że jednocześnie romansuję z nimi obydwoma. Komentarze pod nimi były dla mnie bezlitosne. Oparłam łokcie o blat stolika i skryłam twarz w dłoniach.

— Przestań czytać te brednie — usłyszałam za swoimi plecami Artura. Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie wszedł do mojego pokoju. Kiedy do mnie podszedł, zamknął laptopa. — Przecież wiesz, jak działają tego typu portale plotkarskie.

— Wiem, ale nie będę udawała, że mnie to nie rusza — odpowiedziałam, odwracając się w jego kierunku. — Po co ci... ta kamera i... tło? — zapytałam zdziwiona, widząc, co ze sobą przyniósł.

— Oni mają swoje show... — zaczął mówić. — My będziemy mieli swoje — dokończył, ustawiając kamerę na statywie.

— Chcesz zrobić ten wywiad dzisiaj? — zapytałam spanikowana.

— A na co chcesz czekać? Dzisiaj tego nie skończymy, będzie trzeba to jeszcze obrobić. Trochę czasu na tym zleci — odpowiedział, spoglądając na mnie. — Przebierz się — mówił, podchodząc do mojej walizki. Następnie wyciągnął z niej rzeczy, które miałam na siebie założyć. Po chwili wróciłam z łazienki, mając na sobie inne ubranie.

— Nie wiem, czy pamiętasz, ale nie wyglądam zbyt wyjściowo.

— Pamiętam, aż za dobrze. Siadaj — wskazał na fotel, a ja posłusznie zrobiłam to, o co poprosił. Wszedł do łazienki, żeby po chwili wrócić z niej z moją kosmetyczką. Otworzył ją i wyciągnął kilka kosmetyków.

— Będziesz mi robił makijaż? — zaśmiałam się.

— Tylko trochę poprawię, przypudruję — puścił mi oczko. — Ogólnie to usiądziesz bokiem. W końcu to będzie w formie rozmowy pomiędzy nami, więc nie będziesz patrzeć prosto do kamery — mówił, poprawiając mi makijaż. — Masz śliczne oczy, wiesz? — wypalił znienacka, przyglądając mi się.

— Dziękuję — odpowiedziałam zmieszana, a on się uśmiechnął.

— Dobra. To mamy załatwione — powiedział, odkładając kosmetyki. — Teraz usiądź i patrz w stronę fotela, na którym ja będę siedział — wydawał polecenia, podchodząc do kamery.

— To jest to najnowsze cacko, które zakupił naczelny? — zapytałam, patrząc na nowy sprzęt.

— Tak. Dał to specjalnie na nasz wywiad. Nie potrzeba do niej odrębnego operatora, a materiały wychodzą takie same, jakby ktoś za nią stał. Tylko muszę to skonfigurować, żeby połączyć ze smartphonem, bo nim będę sterował — odpowiedział. — A teraz proszę wzrok na fotel i fajnie by było, jakbyś coś mówiła, jakbym ja już siedział naprzeciwko, bo muszę ustawić teraz kamerę. — Mów o czymkolwiek — zachęcał mnie, ale ja w tym momencie miałam zupełną pustkę w głowie. — No dobra... Może powiesz mi, po co ci był ten epizod z pracą w policji? — zapytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. — Tam siedzę, słonko — wskazał palcem na fotel naprzeciwko mnie.

— No cóż... W życiu czasem potrzebna jest odrobina szaleństwa — zaśmiałam się. —Przechodziłam obok komisariatu, który na drzwiach miał naklejony plakat o naborze i pomyślałam sobie: Czemu by nie spróbować? Podzieliłam się moim pomysłem z Rafałem i Piotrem, a oni powiedzieli, że w sumie też by chętnie poszli. No i stało się. Zrezygnowaliśmy ze studiów magisterskich i wstąpiliśmy w szeregi mundurowych.

— Dlaczego tak szybko zrezygnowaliście z tej pracy? Podobno tylko rok pracowaliście? — przełknęłam ślinę, gdy usłyszałam to pytanie.

— Po prostu stwierdziliśmy, że to jednak nie dla nas — skłamałam. 

Zresztą Artur nie musiał wiedzieć, że nie mieliśmy innego wyjścia. Postawiono nam ultimatum: albo sami odchodzimy, albo dyscyplinarka i postępowanie. Jednak z biegiem czasu stwierdziliśmy, że postąpilibyśmy tak samo, jak wtedy. Chodziło o dobro dziecka. Wiedzieliśmy, że działamy bezprawnie, ale czekając na nakazy i inne pierdoły, mogło być już za późno. Nie mogliśmy czekać. Rodzice byli nam wdzięczni za uratowanie ich córki. Przełożony był wściekły, bo bał się opinii, że nie umie zapanować nad podwładnymi.

— Masz zamiar zrobić jeszcze magisterkę? — zapytał po chwili, siadając naprzeciwko mnie.

— Po co? Już wyrobiłam sobie pozycję w dziennikarskim świecie. Kolejny papier nie jest mi do niczego potrzebny — odpowiedziałam naburmuszona, a on się zaśmiał. — No co? — zapytałam zła.

— Nic, nic — pokręcił głową, przyglądając mi się. 

Nastała cisza. Widać było, że Artur nad czymś intensywnie się zastanawia. Zaczęłam rozglądać się po pokoju, bo krępowało mnie to, że tak mi się przygląda. —

 Ok. To teraz czeka nas trudniejsze zadanie — przemówił po chwili. — Gotowa? — zapytał, a ja skinęłam twierdząco głową.

Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, a następnie skierował swój wzrok w stronę kamery. Zaczął nagrywać zapowiedź wywiadu. Opowiadał o mnie, przypomniał moją historię. Słuchałam go i zaczynałam się coraz bardziej denerwować. W głowie miałam tysiące myśli. Nie mogłam uwierzyć w to, że za chwilę miałam opowiadać o moim najgorszym koszmarze. Nigdy, nikomu o tym nie mówiłam. Nie chodziłam nawet na żadną terapię. Stwierdziłam, że sama sobie ze wszystkim poradzę. Na początku było dobrze, potem niestety zaczęły mnie nękać sny o tym wszystkim. Artur miał być pierwszą osobą, która usłyszy, co tak naprawdę przeżyłam, co wtedy czułam, a potem mieli to zupełnie obcy mi ludzie. Patrzyłam, jak poruszają się usta Artura, ale nie słyszałam wypowiadanych słów, jakbym nagle ogłuchła. Przymknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Miałam sucho w gardle. Ręce zaczęły się trząść i pocić. Poczułam, jak moje serce i oddech zaczynają przyspieszać. Zaczęło mi się robić duszno. Nie wiedziałam, co się dzieje. Przed moimi oczami pojawiały się wyrywkowo, obrazy z tamtych wydarzeń. Czułam, że zaczynam wpadać w panikę. Oddychałam, jakbym była po sprincie. Skryłam twarz w dłoniach, ale to nie pomagało. Chciało mi się płakać. Nagle poczułam, jak obejmuje mnie Artur. Próbowałam uspokoić oddech, ale nadal nie mogłam tego zrobić.

 — Spokojnie — szepnął mi do ucha i mocniej przytulił. Powoli zaczęłam się uspokajać.

— Przepraszam — powiedziałam cicho, kiedy doszłam do siebie. — Już możemy zaczynać — dodałam po chwili, a on odsunął się ode mnie.

— Nie masz za co przepraszać — spojrzał na mnie z troską i podał wodę do picia. Wypiłam kilka łyków, po czym skinęłam głową na znak, że jestem gotowa kontynuować to, co zaczęliśmy. Dalsza część poszła już o wiele lepiej. Po mojej panice nie było już śladu. Chociaż przez prawie cały wywiad miałam łzy w oczach i często łamał mi się głos, kiedy opowiadałam o tym, co przeżyłam, to jednak z każdym wypowiedzianym słowem, czułam pewnego rodzaju ulgę.

— Stop, stop, stop... Przerwa — powiedział nagle Artur, po czym wstał i wyłączył kamerę.

— Zrobiłam albo powiedziałam coś nie tak? — zapytałam niepewnie.

— Nie. To ja potrzebuję przerwy — powiedział, podchodząc do okna. Kiedy je otworzył, oparł dłonie o parapet i wziął głęboki wdech, a następnie zwiesił głowę w dół. — Przepraszam, ale trochę mnie to wszystko przytłoczyło. Nie wiedziałem, że przeżyłaś aż takie piekło. Daj mi chwilę i będziemy kontynuować.

Po chwili podszedł do kamery i ponownie ją włączył. Usiadł naprzeciwko mnie i dokończyliśmy rozmowę.

                                                                         ***

— Nadal nie mogę uwierzyć w to, co tutaj usłyszałem — powiedział Artur, kiedy zwijał sprzęt. — I przepraszam za moje zachowanie — dodał zmieszany, spoglądając na mnie. — No wiesz, za to, że przerwałem wywiad i w moich oczach pojawiły się w pewnym momencie łzy, kiedy odpowiadałaś na kolejne pytanie.

— Nie masz za co przepraszać. Po prostu pokazałeś emocje, które ci towarzyszyły w czasie tej rozmowy — uśmiechnęłam się nieśmiało.

— Zgodzisz się, żeby pokazać twoją reakcję z samego początku? No wiesz, kiedy....

— Myślę, że tak... — przerwałam mu. — Chcę, żeby ludzie zobaczyli prawdziwą mnie — dokończyłam. — Tylko pamiętaj, że wtedy będzie pokazana też twoja reakcja, kiedy podszedłeś mnie przytulić.

— Wiem. Zobaczymy, co powie na to naczelny — odpowiedział zamyślony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro