Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. 212


— O matko! Moja głowa. Czemu ja tyle wczoraj wypiłam? Dzisiaj ruszamy ze wszystkim pełną parą, a ja jestem w takim stanie. Kac morderca nie ma serca. Oby moi koledzy byli w lepszym stanie. Dobra Gośka, koniec użalania się na sobą, trzeba było wczoraj myśleć, a teraz marsz pod prysznic i ogarnij się, bo cię zaraz śniadanie ominie — mówiłam do siebie.

Kiedy już prawie byłam gotowa do wyjścia, usłyszałam pukanie do drzwi. Po ich otwarciu moim oczom ukazała się reszta ekipy i niestety w podobnym stanie do mojego. No może oprócz Marka, ale on zawsze miał mocną głowę.

— Cześć, piękna. Gotowa? — zapytał Marek.

— Jak zawsze. Widzę, że co niektórzy mają taką samą bolączkę od rana jak ja. Fajnie, będzie mi raźniej — powiedziałam, szczerząc się w uśmiechu do chłopaków.

— Ale zabawne — odezwał się Rafał, poprawiając na nosie okulary.

— To przeciwsłoneczne? A wiesz, że jemy pod dachem? — odparłam uszczypliwie.

— Nie znęcaj się nad nim. Lepiej, żeby je miał, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jest jakimś zombiakiem, takie ma przepite oczy — odpowiedział Piotrek, jednocześnie szturchając Rafała.

— Nie ma co, wyjdziemy na profesjonalistów, jak zobaczą nas w takim stanie — przemówił Karol.

— A to nie będziemy sami? Myślałam, że skoczkowie już dawno po śniadaniu.

—No nie będziemy. Na dodatek Hofer nas oficjalnie przedstawi, żeby wiedzieli, że jest taka akcja z tymi osobistymi wywiadami.

— Ale zonk, a w sumie, co ja się będę tym przejmowała. Wczoraj jeszcze nie było inauguracji, a od dzisiaj obiecuję, że będę już profesjonalna w stu procentach. Dobra chłopaki, lecimy.

                                                                                        ***

Kiedy przeszliśmy przez drzwi hotelowej restauracji, zamurowało mnie.

— Ale tłumy. To tych skoczków tylu jest? Jak my ich wszystkich przepytamy? — zapytałam zdziwiona,  widząc salę restauracyjną wypełnioną po brzegi.

— Dlatego jest też druga ekipa na czele z Kamilą — odpowiedział Karol. — Chodźcie, tam jest nasz stolik.

— Mam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią — powiedział Rafał.

— Na ciebie na pewno, bo jesteś jedyną osobą w ciemnych okularach — zachichotał Piotrek, a razem z nim reszta naszej ekipy, przez co jeszcze bardziej zwróciliśmy na siebie uwagę.

Na przeciwległym końcu sali, siedziała druga grupa z naszej redakcji. Oczywiście, jak można było przewidzieć, Kamilka już lustrowała sportowców. Ubrana była w dość obcisłą, czerwoną sukienkę, przez co wyglądała, jakby szła na jakąś imprezę, a nie na skocznię narciarską. Na razie robiliśmy małe rozeznanie, a po konkursie indywidualnym na tapetę miały pójść pierwsze osoby.

— Przydałaby się woda z ogórków kiszonych — rzucił Rafał.

— Ale masz zachcianki od rana. — Przewróciłam oczami.

— No co? Jest najlepsza na kaca. Sprawdziłem już nie raz na sobie.

— Cóż, dzisiaj musi ci wystarczyć mocna kawa, a tak poza tym...  Kurde, Rafał ściągnij te pingle, bo się ludzie gapią.

W tym momencie do sali wszedł Walter Hofer wraz z Małyszem. Wygłosili krótką gadkę o cyklu wywiadów i przedstawili nas wszystkim. Kamilka przy prezentacji szczerzyła się do wszystkich niesamowicie i było widać, że u niektórych wzbudziła zainteresowanie, bo zaraz poszły szepty na uszy. Przy naszej ekipie Hofer zatrzymał się trochę dłużej i wymienił kilka naszych zdobytych nagród, jednocześnie zaznaczając, że liczy na to, iż teraz też wykażemy się pełnym profesjonalizmem i stworzymy coś niebanalnego. Tu się akurat z nim zgodzę, bo mamy pełno pomysłów, tylko oczywiście musimy jeszcze bardziej prześwietlić niektórych sportowców.

Po zjedzonym śniadaniu postanowiliśmy się trochę przewietrzyć. Jeszcze tylko szybki skok po kurtki i można było iść orzeźwić umysł. Kiedy weszłam do pokoju, usłyszałam dźwięk komórki. Kurczaczek, zapomniałam, miał do mnie dzwonić znajomy z Turcji. 

— Cholera dziesięć nieodebranych połączeń, on mnie zabije — powiedziałam pod nosem.

W tym momencie do pokoju wpakowali się Piotrek z Karolem.

— Idziesz?

— Muszę pilnie oddzwonić. Idźcie już i poczekajcie na schodach przed wejściem. Zaraz was dogonię.

— Oki, jak chcesz, tylko się nie zgub.

— Nie zamierzam.

Po rozmowie szłam zamyślona przez hotelowy korytarz. To, czego się dowiedziałam, totalnie mnie zszokowało i wiedziałam, że musiałam na pewno pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Po wejściu do windy, drzwi już prawie się zatrzasnęły, kiedy nagle pomiędzy nimi pojawiła się czyjaś ręka i uniemożliwiła ich zamknięcie. To byli bracia Prevc. Weszli do windy i jak gdyby nigdy nic, zaczęli mnie wypytywać o Kamilę. Zdaje się, że im też wpadła w oko.

— A wy tak obydwoje jesteście nią zainteresowani, czy któryś się poświęci dla brata? — zapytałam uszczypliwie. W tym momencie trochę się zmieszali, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że obydwoje chcą się nią zabawić.

— Dobra, już dalej nie wnikam. Tak, jest singielką i śmiało możecie do niej uderzać.

— A ty kogoś masz? — zapytał, bez żadnych ogródek Peter.

— Pozwól, że tę informację pozostawię dla siebie — odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Ku mojemu zadowoleniu winda zjechała już na dół i na tym zakończyła się nasza rozmowa.

— Miło było poznać — krzyknął za mną Peter, na co odwrócili się niemieccy skoczkowie stojący w holu.

— Z wzajemnością — odpowiedziałam grzecznie i wyszłam do swoich.

— No Gośka, nie wiedziałem, że z ciebie taki mors i tak lubisz mróz. Mówisz, że dasz radę spacerować bez kurtki? — zapytał Piotrek.

— Kurde... Kurtka. Po tym telefonie na śmierć zapomniałam. Zaczekacie jeszcze chwilę?

— A mamy inne wyjście? Pani zapominalska.

W tym momencie otworzyły się hotelowe drzwi. Stanął  w nich, niemiecki skoczek, Richard Freitag  ze swoją kurtką w ręku. 

— Może ci się przydać — powiedział, podając mi ją. Chyba obserwując nas przez szybę z kolegami z kadry, zorientował się, że zapomniałam swojej.

— Dzięki, wrócę do pokoju po swoją.

— Gośka, bierz tę, jak on nie potrzebuje w tym momencie. Ile będziemy za tobą czekać!? — krzyknął Karol. Obiecywałam sobie, że jak tylko znajdziemy się w jakimś odludnym miejscu, skopię mu za to tyłek.

— Hmm... No dobra. Dzięki, a ty nie potrzebujesz? Przecież zaraz będziecie wychodzić na trening — dopytywałam.

— Spoko, mam kolejną w pokoju — odpowiedział, dalej trzymając w wyciągniętej ręce kurtkę.

— Jeszcze raz dziękuję. Jak tylko wrócimy, zaraz ci ją zwrócę, tylko musisz powiedzieć, w którym pokoju cię zastanę.

— 212 — odpowiedział z uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro