39. SPODZIEWAMY SIĘ DZIECKA
Po niecałych jedenastu godzinach podróży dotarliśmy do Willingen. Przed hotelem czekali już na nas pozostali. Ucieszyłam się na ich widok i jednocześnie strapiłam, myśląc, co będzie, jeśli przyjmę propozycję Freitaga. Oni byli dla mnie, jak rodzina i wiedziałam, że ciężko będzie mi ich zostawić. Richardowi łatwo przyszło wypowiedzenie słów: Sprzedasz dom, zwolnisz się z pracy i wprowadzisz do mnie", bo to nie on miał zostawić swoich przyjaciół, swoje dotychczasowe życie. Decydując się na związek z nim, wiedziałam, że prędzej, czy później trzeba będzie podjąć jakieś decyzje, ale nie sądziłam, że on wyjdzie z tą propozycją tak szybko.
— A ta znowu myśli o niebieskich migdałach — wyrwał mnie z zamyślenia Rafał.
— Co? Co się stało?
— Nic się nie stało. Po prostu powiedziałem, że dobrze znów cię widzieć i pytałem, jak minął pobyt w Turcji — odpowiedział. — Co się dzieje? Widzę, że się czymś martwisz — szepnął mi do ucha, kiedy mnie przytulił.
— Pogadamy potem? — zapytałam cicho, będąc w jego ramionach i mocno się w niego wtulając.
— Oczywiście. Mamy wspólny pokój, więc będzie okazja — wyszeptał i puścił mi oczko, kiedy na chwilę na mnie spojrzał.
— Super, cieszę się.
Naprawdę ucieszyłam się z faktu, że mieliśmy wspólny pokój. Musiałam z kimś pogadać o moich rozterkach. Czułam, że jeśli tego nie zrobię, to zwariuję.
— Nie przeszkadzajcie sobie, przylepy. Dalej ignorujcie fakt, że my też tutaj jesteśmy — zaśmiał się Piotrek.
— Dobra, chodźcie już do środka — powiedział Karol i ruszyliśmy w stronę hotelu.
Spojrzałam na Artura i miałam wrażenie, że był zazdrosny o to, jak przywitałam się z Rafałem. W pewnym momencie zauważyłam przed budynkiem Richarda. Szybko do niego pobiegłam, żeby się przywitać. Już prawie byłam przy nim, kiedy poślizgnęłam się na śniegu i prawie upadłam, ale on na szczęście zdążył mnie złapać.
— Ostrożnie, nie chcę, żeby coś ci się stało — powiedział, uśmiechając się do mnie. Mocno się w niego wtuliłam. Tak bardzo mi tego brakowało, a po naszej ostatniej kłótni, nawet nie pożegnaliśmy się. — Bo mnie udusisz — zaśmiał się, po czym dłonią chwycił moją brodę i uniósł ją lekko do góry, żeby mnie pocałować. Kiedy to zrobił, świat przestał dla mnie istnieć. Liczyliśmy się tylko my. — Mocno jesteś zmęczona po podróży?
— Już nie. Kiedy mnie pocałowałeś zmęczenie przeszło, jak ręką odjął.
— Może się przejdziemy?
— Bardzo chętnie. Rafał, wyślij mi potem SMS-em numer pokoju! – krzyknęłam do przyjaciela, kiedy odchodziłam z Richardem.
— Pewnie.
— Co do niego powiedziałaś?
— Żeby mi wysłał w SMS-ie numer naszego pokoju.
— Macie znowu razem pokój?
— Tak... i w sumie dobrze się składa, bo muszę z nim porozmawiać.
— O czym?
— A takie tam... nieistotne sprawy. Lepiej powiedz, jak minęły ci ostatnie dni.
— Smutno, bo bez ciebie. Miałem wyrzuty sumienia, że tak cię potraktowałem w Zakopanem, że nie chciałem cię wysłuchać. No i nie pożegnałem się z tobą. Kiedy zobaczyłem, jak odjeżdżasz z Arturem, to myślałem, że już cię więcej nie zobaczę, bo zrezygnowałaś z projektu.
— No cóż, miałeś prawo zdenerwować się na mnie — powiedziałam ze smutkiem. Wtedy przypomniałam sobie nie tylko pocałunek z Arturem w Zakopanem, ale też ten w Turcji. Poczułam kolejne wyrzuty sumienia.
— A jak pobyt w Turcji? — zatrzymał się i stanął przede mną, a następnie spojrzał mi głęboko w oczy. — Byłaś grzeczna?
— T-tak — odpowiedziałam niepewnie. Źle się czułam, z tym że go okłamywałam, ale nie chciałam po raz kolejny psuć naszej relacji.
— To dobrze — pocałował mnie namiętnie. — Szkoda, że dzielisz pokój z Rafałem, znowu będę musiał wyeksmitować Wellingera. Chodź do tamtej knajpki. Usiądziemy sobie przy stoliku i pogadamy o mojej ostatniej propozycji.
Kiedy weszliśmy do środka, Richard od razu skierował swoje kroki w głąb sali, ciągnąc mnie za sobą, za rękę. Stanęliśmy przy stoliku, na którym była kartka z napisem "Rezerwacja".
— To nasz stolik — uśmiechnął się.
Dotarło do mnie, że zaplanował to wszystko wcześniej. Trochę się zestresowałam, bo najpierw chciałam o jego propozycji porozmawiać z Rafałem. Nie wiedziałam, jak zareaguje, jeśli poproszę go o jeszcze trochę czasu do namysłu. Po chwili Richard wrócił, niosąc w jednej ręce piwo, a w drugiej grzane wino. Postawił obydwa trunki na stoliku i usiadł naprzeciwko mnie.
— Przemyślałaś moją propozycję? Przeprowadzisz się do mnie po sezonie?
— Richardzie, bardzo ucieszyłam się, kiedy mi to zaproponowałeś, ale chyba potrzebuję jeszcze trochę czasu do namysłu.
— Wiesz, nie wyobrażam sobie związku na odległość. Tak więc albo twoja przeprowadzka, albo rozstanie — wypalił z grubej rury. Zaskoczył mnie tym zupełnie. Poczułam się, jakbym była przyparta do muru.
— Nie chcę się rozstawać. Tylko muszę jeszcze raz przemyśleć sobie, jak to zorganizować.
— No przecież już ci powiedziałem — przerwał mi.
— Jasne, ale nie chcę sprzedawać domu w Warszawie. Tobie łatwiej o tym mówić, bo nie ty musisz wszystko porzucić.
— Miłość wymaga poświęceń, kochanie — odpowiedział, wypijając łyk piwa. — Ale dobrze, skoro potrzebujesz jeszcze trochę czasu, to ci go dam. Tylko naprawdę nie wiem, po co.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, rozmawiając już o innych rzeczach, a następnie wróciliśmy do hotelu. Całą drogę Richard kurczowo trzymał mnie za rękę. Momentami chyba nawet trochę za mocno, poczułam się nieswojo. Zawsze był w stosunku do mnie delikatny, a teraz jakby trochę się zmienił, a może tylko mi się wydawało? Nie byłam pewna. Miałam z tego powodu tysiące myśli w głowie. Dochodząc do hotelu, zauważyłam, że przed budynkiem stoi Artur i pali papierosa. On i fajki? Zdziwiło mnie to trochę, bo on nawet nie lubił, jak ktoś palił w jego towarzystwie, a teraz sam zaciągał się papierosem. Chyba był zdenerwowany. Kiedy zobaczył, że zbliżamy się do wejścia, zaczął nam się intensywnie przyglądać.
— Jakiś problem? — wypalił do niego niespodziewanie Richard.
— Nawet kilka by się znalazło — Artur nie pozostawał mu dłużny. Byłam w szoku, nie wiedziałam co mam robić. Bałam się, że zaraz skoczą sobie do gardeł.
— Nie próbuj więcej zbliżać się do mojej dziewczyny. Trzymaj się od niej z daleka.
— Bo co? Nie jest twoją własnością. Może spotykać się i gadać z kim zechce.
— Panowie... — próbowałam się wtrącić, ale mnie przekrzyczeli.
— Jak nie chcesz mieć problemów, to zostaw ją w spokoju — Richard podszedł do niego wściekły.
— Ale się boję — zaśmiał się szyderczo Artur, spoglądając na niego z góry.
— Co tu się dzieje!? — krzyknął Rafał. Odetchnęłam z ulgą. Całe szczęście, że się pojawił. — Artur, Gośka, przecież gadaliśmy, że potem mamy zebranie, żeby omówić jutrzejszy dzień — powiedział, znacząco na nas spoglądając. No tak, przecież skłamał, bo nie było mowy o żadnym zebraniu wieczorem.
— Faktycznie, zupełnie wyleciało mi to z głowy. Wybaczysz, Richi? Chyba nie uda się dzisiaj dłużej porozmawiać — spojrzałam przepraszająco na Niemca.
— Jasne, kochanie, nie ma sprawy — odpowiedział i namiętnie mnie pocałował, a dłonią ścisnął mój pośladek. Oblałam się rumieńcem, kiedy pomyślałam sobie, że patrzą na to Artur z Rafałem. Po chwili wszedł do hotelu, a my zostaliśmy za zewnątrz.
— Artur, co to miało być? — zwrócił się do niego Rafał. — Chcesz nam narobić problemów?
— On zaczął — odpowiedział zdenerwowany.
— To ty powinieneś skończyć!
— Rafał ma rację. Nie chcę tu żadnych skandali. Jesteś teraz w naszym zespole i masz trzymać się naszych zasad. Do wszystkich odnosimy się z szacunkiem, bez względu na to, czy darzymy kogoś sympatią, czy nie.
— Tak jest, szefowo. Mogę się odmeldować? — zapytał ironicznie.
— Tak — odpowiedziałam i patrzyłam, jak zdenerwowany znika za hotelowymi drzwiami.
***
Wróciłam do pokoju z Rafałem. Poszłam pod prysznic, żeby ochłonąć po tym wieczorze. Stałam pod strumieniem wody, jakbym czekała, aż oczyści on moje myśli, ale tak się nie działo. Wyszłam po kilkudziesięciu minutach, kiedy do drzwi zapukał Rafał z pytaniem, czy żyję. Kiedy on się wykąpał, wskoczyliśmy do jednego łóżka i zapadła cisza. Chciałam z nim porozmawiać, ale nie wiedziałam, od czego zacząć.
— Co się dzieje?
— Richard chce, żebym po sezonie przeprowadziła się do Niemiec.
— Słucham? Tak szybko? Znacie się zaledwie kilkanaście tygodni
— Wiem.
— Jak to w ogóle sobie wyobrażasz? Co z twoją pracą?
— Richard chce, żebym sprzedała dom w Warszawie, zwolniła się z pracy i wprowadziła do niego.
— Co takiego? Dlaczego ty masz mu się całkowicie podporządkować? A może to on zakończy karierę i przeprowadzi się do Polski? — dopytywał zły.
— Nie pomagasz.
— Przepraszam, ale nie podoba mi się to, że to ty masz się poświęcić. Podał, chociaż jakieś konkretne argumenty, dlaczego to ty masz ze wszystkiego zrezygnować?
— Nie, ale powiedział, że nie wyobraża sobie związku na odległość. No w sumie ja też nie.
— Gośka, może... Przepraszam, że to powiem, ale może ten wasz związek nie ma jednak przyszłości?
— Nie wyobrażam sobie rozstania z nim — wyszeptałam. — Za bardzo mi zależy. Nawet nie wiesz, co przeżywałam, kiedy się pokłóciliśmy.
— Kiedy się pokłóciliście?
— W Zakopanem. Widział, jak Artur mnie całuje, a potem jeszcze Schlierenzauer dodał swoje trzy grosze, mówiąc mu, że też mnie pocałował — widziałam, jak Rafał zrobił wielkie oczy, kiedy to wszystko usłyszał.
— Artur cię pocałował? To teraz już wiem, skąd ten zgrzyt pomiędzy nimi, ale... Jak w ogóle do tego doszło? — pytał z niedowierzaniem.
— Wpadłam na niego, kiedy biegłam. Kłóciliśmy się. W pewnym momencie on powiedział, że mnie kocha i zaczął całować, a na to wszystko trafił Freitag.
— Artur wyznał ci miłość? Nie mogę uwierzyć w to, co mówisz — pokręcił z niedowierzaniem głową. Kątem oka widziałam, że mi się przygląda, mrużąc oczy. — W Turcji też do czegoś doszło pomiędzy wami? — zapytał znienacka, a ja milczałam. — Twój brak odpowiedzi traktuję, jako potwierdzenie.
— Ale nie doszło do niczego poważnego, żebyś nie pomyślał sobie, Bóg wie czego — dodałam szybko. — Tylko... znowu się całowaliśmy. Ja pierdolę, myślisz, że można kochać dwie osoby równocześnie?
— Nie wiem, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji — zaśmiał się. — Czyli czujesz coś do Artura?
— Ja już nic nie wiem. Pogubiłam się w tym wszystkim. Dlaczego Artur musiał zburzyć mój spokój? Matkoooo! Jaka idiotka ze mnie! — powiedziałam, wtulając się w ramię Rafała.
— Oj, maleńka. Masz niezły orzech do zgryzienia, ale... może przychylniej spojrzałabyś na Artura? Wtedy nie musiałabyś rezygnować ze swojego życia — zaskoczył mnie tą odpowiedzią.
— Kiedy mnie tak ciągnie w stronę Richarda. Czuję się przy nim taka szczęśliwa.
— A przy Arturze jak się czujesz?
— Ciężko powiedzieć, bo do tej pory hamowałam jego wszystkie zapędy w moim kierunku. Zresztą dobrze wiesz, że nie darzyłam go sympatią do tej pory.
— Nie wyobrażam sobie tego, że wyjedziesz, że może już cię nigdy nie zobaczę.
— No daj spokój, przecież nie pojadę na koniec świata.
— Wiem, ale mimo wszystko. Tak jakoś smutno mi się zrobiło. Mam nadzieję, że jeśli postanowisz wyjechać, to zdążę ci jeszcze przedstawić jedną osobę.
— No no, zaintrygowałeś mnie teraz. Kogo chcesz mi przedstawić?
— Póki co, to świeża sprawa, ale nawiązałem z kimś kontakt. No w sumie, to ona pierwsza się do mnie odezwała.
— Ona? — przerwałam mu. — Uuu, czyżby Rafałek się zakochał? Masz jakieś jej zdjęcie? — pytałam z ciekawością, a on wyciągnął telefon, żeby mi ją pokazać. — Karolina???
— Znasz ją?
— Tak. Też studiowała dziennikarstwo, ale była dwa roczniki od nas niżej. Poznałam ją na kole naukowym. W takim razie trzymam kciuki, żeby wam się udało — odpowiedziałam, jednocześnie martwiąc się o przyjaciela. Znałam tę dziewczynę niekoniecznie z dobrej strony. Jednak miałam nadzieję, że przez te kilka lat się zmieniła.
— Teraz kontaktujemy się tylko przez portal społecznościowy i telefon. Fajnie nam się gada. Nie chcę sobie zbytnio robić nadziei, żeby się nie rozczarować.
— Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po twojej myśli.
***
Nastał poranek i kolejny dzień zawodów, ale najpierw czekało nas przeprowadzenie wywiadów. Postanowiłam, że tego dnia zajmie się tym Artur. Reszta ekipy trochę się zdziwiła, bo nie lubiłam za bardzo oddawać swojego pola innym osobom, ale stwierdziłam, że jeśli tak bardzo lubi ten sport, to niech się wykaże. No cóż, musiałam przyznać, że poszło mu bardzo dobrze. Byłam pod wrażeniem. Miałam niezłego konkurenta w zespole.
— Tylko mnie znowu nie wygryź — szepnęłam do niego i zaśmiałam się.
— Tym razem nie zamierzam — odpowiedział cicho, puszczając mi oczko.
***
Po południu pojechaliśmy na skocznię. Cieszyłam się, że znowu mogłam obejrzeć Richarda w trakcie rywalizacji i trzymać za niego kciuki, a po konkursie wtulić się w niego. Rozmawialiśmy świadomi tego, że zaraz pewnie ktoś go zawoła, że już wracają do hotelu, ale staraliśmy się wykorzystywać każdą wolną chwilę na przebywanie w swoim towarzystwie. Po kilku minutach rozmowy usłyszeliśmy, jak jakaś dziewczyna już z daleka krzyczy jego imię. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
— Richard! Richi! — wołała niewysoka brunetka i machała do niego ręką.
— Kto to jest? Znasz ją? — zapytałam, ale nie musiał nic mówić, bo po jego reakcji wiedziałam, że ją zna.
— Richi! — krzyknęła i wtuliła się w niego. Poczułam ukłucie zazdrości.
W tym momencie żałowałam, że nie znam jeszcze niemieckiego, bo rozmawiali w tym języku, a raczej się kłócili. Stałam z boku i czekałam na jakiekolwiek wytłumaczenie ze strony Freitaga. W pewnym momencie dziewczyna rozpięła swoją kurtkę, pod którą skrywał się ciążowy brzuszek. Zrobiło mi się gorąco, a nogi ugięły się pode mną. Z ich gestów wyczytałam, że jest w ciąży z Richardem. Chociaż, on chyba temu zaprzeczał.
— Richard — z trudem wyszeptałam jego imię i czekałam, aż zaprzeczy moim przeczuciom. W tym momencie spojrzała na mnie tajemnicza brunetka, a potem przeniosła wzrok na akredytację, wiszącą na mojej szyi.
— O! Pani jest dziennikarką! — zwróciła się do mnie po angielsku. — Mia — powiedziała do mnie i podała rękę, a ja chcąc nie chcąc uścisnęłam ją. — Jestem narzeczoną Richarda — kiedy wypowiedziała to zdanie, zamarłam. — Może przeprowadzi pani z nami wywiad? Zrobi nam jakieś zdjęcia? Spodziewamy się dziecka. To dla nas taki szczęśliwy czas. Chcemy podzielić się tą nowiną, z jak największą grupą osób — nogi miałam, jak z waty, gdy tego słuchałam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zostanę w tak podły sposób oszukana.
— Nie słuchaj jej! Ona bredzi, to nie jest moje dziecko! — zaczął krzyczeć Richard.
— Kochanie, co ty mówisz? Już nie pamiętasz naszej upojnej nocy kilka miesięcy temu? To jest jej owoc — powiedziała, chwytając się za brzuch.
— Jesteś chora! To nie jest moje dziecko! Nie wrobisz mnie w to!
— Spałeś z nią? — zapytałam Freitaga, patrząc mu w oczy. — Spałeś?
— Tak — przymknęłam oczy, gdy odpowiedział. — Ale to nie jest moje dziecko — dodał szybko, widząc moją reakcję. — No przecież wiesz, że dbam o zabezpieczenie — szepnął mi do ucha.
— Kochanie, jak możesz mnie teraz tak traktować? — odezwała się dziewczyna. — Chcesz mnie zostawić samą z dzieckiem? Chyba nam tego nie zrobisz — powiedziała, chwytając go za dłoń i przykładając ją do swojego brzucha.
— Zaraz zwymiotuję — powiedziałam do siebie, po czym uciekłam od nich. Pobiegłam w stronę auta. Wsiadłam do niego i próbowałam zebrać myśli. Cisnął mnie, żebym jak najszybciej podjęła decyzję o przeprowadzce do niego, a on miał mieć dziecko z inną. Czułam, jak mój świat się walił.
— To nie dzieje się naprawdę... Nie dzieje się naprawdę — powtarzałam sobie. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a.
OD RICHI: Gdzie jesteś? Porozmawiajmy. To nie jest moje dziecko.
Nie odpisałam. Nie mogłam. Dłonie za bardzo mi się trzęsły. Zadzwonił, ale nie odebrałam połączenia. Wpatrywałam się w telefon i nie wiedziałam co zrobić.
OD RICHI: Kochanie, odbierz.
JA: Nie zbliżaj się więcej do mnie — odpisałam i wyłączyłam telefon.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro