Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. TO KIEDY WESELE?

RICHARD

— Coś się stało? Kto dzwonił? — zapytał Markus.

— Gosia. Andreas, zwolnisz pokój na trochę? Chcemy na spokojnie pogadać — powiedziałem do mojego współlokatora.

— Eh, a mam inny wybór? Weźcie wy, się ogarnijcie w końcu, bo świra można dostać, patrząc na to, co robicie — odpowiedział. — Przygarniecie mnie? — zwrócił się do Karla i Markusa.

— Przygarniemy — odezwał się Eisenbichler. — I on ma rację — skierował swoje słowa do mnie, wskazując na Wellingera.

— Dobra, idę. Napiszę ci SMS-a, jak będziesz mógł wrócić — powiedziałem, wstając od stolika.

— Spoko. Chyba że będę już spał.

                                                                                ***

Idąc do hotelu, układałem sobie różne scenariusze tego, jak ta rozmowa może przebiegać. Jednego tylko nie brałem pod uwagę, że dzisiejszej nocy nasz związek przestanie istnieć. To absolutnie nie wchodziło w grę. Wyszedłem z windy i skręciłem w korytarz, gdzie znajdował się mój pokój. Zobaczyłem ją. Była wściekła. Stała już pod drzwiami i czekała na mnie. Serce podskoczyło mi do gardła. Podszedłem i bez słowa otworzyłem drzwi, a ona weszła do środka. Poczułem woń jej perfum. Zamknąłem za sobą drzwi i czekałem, co mi powie.

— O co ci właściwie chodzi? Co? — zapytała ze złością, kiedy odwróciła się w moją stronę.

— Kocham cię — powiedziałem i przyciągnąłem do siebie. 

Widziałem, że zaskoczyłem ją tym wyznaniem. Nasze usta były tak blisko siebie, patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Czuliśmy, jak nasze oddechy i bicie serca przyspieszają. Nagle pocałowała mnie. Zrobiła to z taką namiętnością, jak nigdy dotąd. Po chwili poczułem, jak jej dłonie zaczynają rozpinać moją koszulę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko. Poddaliśmy się tej dzikiej namiętności. Dotykałem swoimi dłońmi jej rozgrzanego ciała od ud przez talię do biustu. Po chwili Gosia znalazła się na mnie. Składała pocałunki na moim nagim torsie. Włożyłem swoje dłonie pod sukienkę i pnąc się ku górze, podwijałem ją coraz bardziej, aż w końcu zrzuciłem na podłogę. Zauważyłem niepewność w jej oczach i wtedy przypomniałem sobie naszą rozmowę, kiedy opowiadała mi historię swojego porwania.

— Jesteś piękna — wyszeptałem i sprawiłem, że tym razem to ona była pode mną. 

Całowałem jej szyję i schodziłem coraz niżej. Zatrzymałem się dłużej w miejscu, na którym było kilka blizn. Kiedyś powiedziałem, że wycałuję je wszystkie i spełniałem swoją obietnicę. Wplotła swoje dłonie w moje włosy. Po chwili przyciągnęła mnie do siebie, ciągnąc za nie i wpiła się w moje usta. Zacząłem rozpinać swoje spodnie, po czym ściągnąłem je. Czuliśmy swoją nagość i coraz większe pożądanie. Nasze ciała idealnie zgrywały się w każdym ruchu.

Po wszystkim leżeliśmy przytuleni, a nasze dłonie się splatały. To, czego przed chwilą doświadczyliśmy, było obłędne.

— Kocham cię — powiedziałem i pocałowałem.

— Kocham cię — odpowiedziała, wtulając się we mnie. To były najpiękniejsze słowa, jakie mogłem usłyszeć z jej ust. — Co się tak szczerzysz? — zapytała ze śmiechem, kiedy zobaczyła mój uśmiech.

— Nawet nie wiesz, jaki teraz jestem szczęśliwy. Mógłbym góry przenosić. Chociaż, kiedy usłyszałem twój głos w telefonie, byłem przestraszony. Brzmiał przerażająco — mówiłem ze śmiechem.

— I tak miał brzmieć, mądralo — odpowiedziała, pokazując mi język.

— Zaraz ci go odgryzę — zacząłem się śmiać i chwyciłem jej twarz w swoje dłonie. Przez chwilę się jej przyglądałem. Miała niesamowicie piękne oczy. Pocałowałem ją. — Już nigdy nie wypuszczę cię z moich objęć — wyszeptałem do jej ucha.

— To tego nie rób — odpowiedziała, wtulając się we mnie jeszcze bardziej.

— Myślisz, że złe chwile już za nami? Że teraz już wszystko będzie się dobrze układało?

— Mam taką nadzieję. Jeśli okiełznasz swoją zazdrość i nie będziesz wpychał mnie w ramiona każdego faceta, z którym rozmawiam to pewnie tak — odpowiedziała. 

Zastanowiłem się nad jej słowami i miała rację. To przeze mnie i moje domysły zawsze zaczynaliśmy się kłócić. I tak, byłem o nią cholernie zazdrosny.

— Nadal chcesz poznać odpowiedzi na pytania, które zadałeś mi na imprezie? — zapytała. 

Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Chciałem poznać te odpowiedzi, ale nie miałem odwagi, żeby się do tego przyznać. Nie wiedziałem, co się wtedy wydarzy. Kiedy biłem się z myślami, ona zdecydowała za mnie. 

— No cóż... postanowiłam pomóc koledze z Turcji, przez co mam teraz małe problemy. W ramach groźby zdemolowali mi auto. Rafał był wściekły, bo chciałam to ukryć, ale niestety się nie udało. James to naprawdę tylko mój znajomy, a jeśli chodzi o Gregora, to zdecydowanie z nim nie romansuję. On po prostu czasem pojawia się obok mnie i zaczyna rozmowę. To tyle. Nie masz się o co martwić — powiedziała. — Zależy mi tylko na tobie — ostatnie słowa wypowiedziała, patrząc mi prosto w oczy, a ja byłem szczęśliwy, gdy je usłyszałem.

— Grozi ci niebezpieczeństwo? Mogę jakoś pomóc?

- Spokojnie, moi koledzy już się wszystkim zajęli, nic mi się nie stanie — odpowiedziała. — Eh... tak miło się leży, ale chyba muszę powoli się zbierać.

— Dokąd? Myślisz, że cię stąd wypuszczę? — zapytałem ze śmiechem, gładząc ją po udzie.

— A Wellinger?

— Nie przyjdzie, dopóki nie wyślę mu SMS-a. Tak więc zostajesz tu do rana, malutka — odpowiedziałem, szeroko się uśmiechając. — Nastawię tylko budzik, żebyś mogła ze spokojem wyjść, nim on się pojawi, żeby się spakować.

— To, co ciekawego będziemy robić? — zapytała, patrząc na mnie zalotnie.

— Zrobimy powtórkę z rozrywki — odpowiedziałem i zacząłem całować ją po szyi.

                                                                                   ***

Nad ranem poczułem, jak Gosia szturcha mnie w bok. Powoli zacząłem się przebudzać.

— Richard! Ktoś puka do drzwi. Mówiłeś, że nastawisz budzik — mówiła szeptem.

— Cholera! Zapomniałem. To pewnie Andreas.

— Świetnie! I co teraz? — zapytała. — Wyświetlacz twojego telefonu świeci — dodała. — Dźwięk też wyłączyłeś?

— Nie chciałem, żeby ktoś nam przeszkodził. To Andreas — odpowiedziałem, spoglądając na komórkę.

— No to odbierz i spław go jeszcze na chwilę.

Rozmowa z Andreasem chwilę mi zajęła. Próbowałem przekonać kadrowego kumpla, żeby wrócił za chwilę, bo ja się pakuję i będzie mi tylko przeszkadzał. Lepsza wymówka nie przyszła mi do głowy i wątpiłem w to, że mi uwierzył, ale przystanął na ten pomysł.

Gosia podeszła po cichu do drzwi i nasłuchiwała.

— Dobra, poszedł sobie. Gdzie są moje ciuchy? — zapytała, rozglądając się po pokoju. Podałem jej ubrania i zaczęła się ubierać. — Zanim wyjdę, zerkniesz, czy nikt się nie kręci po korytarzu — dodała, zakładając szpilki. — I jak? — zapytała po chwili, gdy była gotowa do wyjścia.

—  Jak zawsze wyglądasz rewelacyjnie — uśmiechnąłem się, nie mogąc oderwać od niej wzroku.

— Nie o to pytam! Ale dziękuję — puściła mi oczko.

— Aaaa korytarz!  — oprzytomniałem w końcu. — Już patrzę... nikogo nie ma — powiedziałem. Minęła mnie w drzwiach i chciała odejść, ale ją zatrzymałem. — A buziak, to gdzie? — zapytałem.

— Co ja z tobą mam — powiedziała ze śmiechem i pocałowała mnie.

— Dzień dobry, pani dziennikarko — usłyszeliśmy Andreasa za sobą. Po chwili zaciekawieni do kogo mówi Wellinger z pokoju wyszli Markus i Karl.

— Dzień dobry... i do widzenia — odpowiedziała Gosia i poszła sobie. W połowie korytarza usłyszałem jej śmiech, co mogło oznaczać, że nie zabije mnie za tę sytuację. Chyba.

— Uuuuu! — zawyli moi koledzy, a następnie wszyscy wpakowali się do pokoju.

— Nie wiesz, co to kwadrans? — zapytałem Andreasa.

— Wiem, ale byłem ciekawy, kogo tam ukrywasz, chociaż to było oczywiste. Czyli rozmowa przebiegła pomyślnie? — mówił rozbawiony.

— Tak, bardzo pomyślnie — odpowiedziałem i opadłem na łóżko. Na pościeli czułem jeszcze zapach jej perfum.

— No, to kiedy wesele? — zażartował Markus.

— Bo ja wiem? Pewnie po zakończeniu sezonu — odpowiedziałem z pełną powagą, patrząc na reakcje kolegów.

— Tak szybko???? — pytali zdumieni, robiąc wielkie oczy.

— Gdybyście widzieli teraz swoje miny — roześmiałem się.

— No co, powiedziałeś to z taką powagą — odpowiedział obruszony Markus. — Z tobą nigdy nic nie wiadomo. Przypominam ci, że jak byłeś z...

— Nie przypominaj mi o niej — szybko mu przerwałem. — Przez jej kłamstwa popełniłbym największy błąd w życiu.

— Najważniejsze, że w porę wszystko wyszło na jaw — powiedział Karl, a ja przytaknąłem, przypominając sobie całe zdarzenie, które mogło zrujnować mi życie.

— Widzę Richard, że kolczyk też jej zdjąłeś? Ale tylko jeden? — odezwał się ze śmiechem Andreas, podnosząc z podłogi jej biżuterię.

— Na drugi szkoda było czasu — odpowiedziałem uszczypliwie, zabierając z jego dłoni własność Gosi.

— No spoko, rozumiemy — powiedział Karl i całą trójką się roześmiali, a ja dołączyłem do nich po chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro