Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. ZA PÓŹNO, ŻEBY SIĘ WYCOFAĆ

Pobyt w Niżnim Tagile minął błyskawicznie. Moje kontakty z Richardem jeszcze bardziej się zacieśniły. Po długich rozmowach  wiedzieliśmy, że to siebie szukaliśmy przez cały czas. Oficjalnie zostaliśmy parą, co nie do końca ucieszyło Rafała, który w dalszym ciągu mu nie ufał. Jednak miałam nadzieję, że w końcu się zakumplują. Nie chciałam, żeby dwóch ważnych dla mnie mężczyzn pałało do siebie nienawiścią.

                                                                          ***

Wracając z Rosji, mieliśmy przystanek w Warszawie, gdzie odbyliśmy jeszcze rozmowę z naszym szefem i podsumowaliśmy dotychczasowe efekty pracy. Chociaż nasz naczelny nigdy nie należał do wylewnych, to bardzo zachwalał nasze osiągnięcia i nie krył zadowolenia, że kolejny raz osiągamy sukcesy, pomimo iż to nie nasza działka. To fakt, kiedy na początku usłyszałam, że mamy zajmować się skokami narciarskimi byłam wściekła. Jak ja, wzięta dziennikarka z licznymi nagrodami miałam się zająć tą dyscypliną? To było dla mnie nie do pomyślenia. Jednak patrząc na to z perspektywy czasu i tego, co przyniósł mi los, nie narzekałam. Dodatkowo musiałam przyznać, że wkręciłam się w ten sport i doceniałam odwagę tych ludzi, bo za każdym razem, kiedy u góry siadają na belce, narażają swoje zdrowie i życie. Niestety to też trochę mi się udzieliło, bo widząc Richarda w powietrzu, drżałam o niego. Co prawda, on ciągle mi powtarzał, że nic mu się nie stanie, jednak mimo to, trochę się o niego bałam.

                                                                               ***

Następnym przystankiem w naszej dziennikarskiej karierze był niemiecki Kligenthal. Do tej miejscowości dotarliśmy z Warszawy już swoimi autami. Oczywiście ja tradycyjnie po drodze zgarnęłam Rafała. Podróż minęła nam na żartach i docinkach, ale nie obyło się też bez poważnych rozmów. No i był temat Richarda. Widziałam, że Rafał przekonywał się do niego coraz bardziej, tym bardziej, kiedy widział mnie szczęśliwą i uśmiechniętą.

                                                                               ***

— No w końcu na miejscu — powiedziałam, kiedy dotarliśmy pod hotel. — O! I chłopaki też już dojeżdżają — mówiłam, otwierając bagażnik auta.

— Zostaw tę walizkę, ja ją wezmę — powiedział Rafał, sięgając po mój bagaż. — Jezu! Co ty tam masz? Kamienie? — zaśmiał się.

— Tak, żeby w razie potrzeby ci nimi przyłożyć — odpowiedziałam, pokazując mu język.

Oczywiście jak zawsze w hotelu czekała na nas niespodzianka. Tym razem okazało się, że zamiast czterech pokoi, mieliśmy do dyspozycji trzy. No trudno jakoś trzeba było się podzielić, jednak z góry wiedziałam, że wyląduję w jednym pokoju z Rafałem. Miałam nadzieję, że Richard na tę wiadomość nie zareaguje zbyt impulsywnie.

— Spadówa, to moje łóżko — powiedziałam do kolegi, kiedy ten miał zamiar ulokować się przy oknie.

— Tak jest, szefowo — zaśmiał się. — I pamiętaj, jak będzie ci zimno w nocy, zawsze możesz ogrzać się przy mnie — puścił mi oczko.

— Coś czuję, że usłyszę od ciebie jeszcze wiele takich zaproszeń — mówiłam, pokazując mu język.

— No pewnie! Ciekawe, co powie na to twój Freitag.

— No mam nadzieję, że nie będziesz mu dawał powodów do zazdrości.

— Zobaczy się — odpowiedział, rzucając się na łóżko.

Czułam, że on nadal nie pogodził się z tym, że jestem z Richardem. Chociaż myślałam, że jest inaczej.  Po jakimś czasie do naszego pokoju weszli pozostali.

— To, co lecimy na obiad? — zapytał Darek.

— Jestem za! — odpowiedziałam szybko i w tym samym czasie dostałam SMSa. Pisał Richard.

"Cześć piękna :) widziałem twoje auto na hotelowym parkingu. Cieszę się, że już dotarłaś. My już jesteśmy na obiedzie"

"Cześć, już nie mogę się doczekać, kiedy znowu się zobaczymy" — odpisałam.

"Ja też. Cały czas tęskniłem za tobą... twoimi ustami"

"Muszę ci potem coś powiedzieć. Mam nadzieję, że nie będziesz zły"

"O co chodzi? Napisz teraz, bo inaczej zwariuję z domysłów"

"Nie martw się, to nic strasznego :)"

"No dobrze :* " — przeczytałam ostatnią wiadomość i schowałam telefon do kieszeni.

                                                                            ***

Kiedy weszliśmy do restauracji, Richard natychmiast do mnie podszedł.

— To, co masz mi do powiedzenia, słońce?

— Coś ty taki niecierpliwy? — zaśmiałam się. — Potem ci powiem. Dobrze?

— No niech będzie. Wieczorem zapraszam na spacer po okolicy. Pokażę ci parę fajnych lokali — powiedział i dał buziaka w czoło.

— Już nie mogę się doczekać.

— O 19 w holu?

— Pewnie.

— Dzień dobry, pani dziennikarko — krzyknął na całą restaurację Wellinger, przez co wszyscy na mnie spojrzeli.

— Dzień dobry, panie Andreasie — odpowiedziałam ze śmiechem. — On jest niemożliwy — powiedziałam do Richarda.

— Wiem, ale przynajmniej nie nudzimy się z nim — zaśmiał się brunet. Ehh... jak ja uwielbiam ten jego uśmiech spod wąsa. — Uciekaj już coś zjeść — powiedział.

— Tak jest, panie Freitag — zaśmiałam się i odeszłam.

                                                                             ***

— I co? Powiedziałaś mu, że dzielimy razem pokój? — dopytywał Rafał, kiedy usiadłam.

— Jeszcze nie, zrobię to po obiedzie.

— Kolejny test dla twojego zazdrośnika.

— Rafał, o co ci chodzi? — zaczynałam już mieć dosyć tych jego przytyków.

— Oj malutka, nie złość się, tak tylko sobie żartuję — powiedział, puszczając mi oczko.

— Masz szczęście, że cię lubię czubie — odpowiedziałam, pokazując mu język.

                                                                        ***

Z niecierpliwością czekałam, aż nadejdzie godzina 19. Kiedy tylko wybiła, zaczęłam zbierać się do wyjścia.

— Udanej zabawy, malutka — powiedział Rafał

— Dzięki, a wy nie przeholujcie z procentami — uśmiechnęłam się do niego.

— Jak zawsze pełna kultura — zaśmiał się.

Zauważyłam jednak, że jego oczy pozostawały smutne, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że on nadal coś do mnie czuł. Zastanawiałam się, co zrobić, żeby on też odnalazł swoje szczęście. Przy windzie natknęłam się na Schlierenzauera.

 Cześć.

— Cześć. Skaczesz jutro w konkursie drużynowym?

— Tak, za mnie też możesz trzymać kciuki — uśmiechnął się do mnie. — Więc ty i Freitag jesteście razem?

— No, tak wyszło — odpowiedziałam nieśmiało.

— Szkoda, że taka fajna dziewczyna już zajęta.

W tym momencie winda zjechała na dół i drzwi się otworzyły. Całe szczęście.

— Miłego wieczoru — powiedziałam, odchodząc.

— Dzięki — odpowiedział.

Idąc, cały czas czułam jego wzrok na sobie, a widząc minę Richarda wiedziałam, że mam rację. Kiedy do niego podeszłam, ujął moją twarz i pocałował namiętnie. Chyba chciał coś tym przekazać Gregorowi.

— Daj trochę odetchnąć — powiedziałam, odklejając swoje usta.

— O czym z nim gadałaś? — zapytał, chwytając mnie za rękę.

— O niczym ciekawym, zwykła wymiana uprzejmości — odpowiedziałam. — To dokąd mnie zabierasz?

— Na początek do małego, klimatycznego lokalu. Spodoba ci się. A tak w ogóle, to miałaś mi coś powiedzieć.

— No tak. Tylko się nie denerwuj, dobrze?

— Będę jak aniołek — powiedział, zataczając dłonią nad swoją głową kółko.

— Bo wiesz... mamy do dyspozycji jeden pokój mniej, przez co musiałam z kimś zamieszkać — mówiłam, obserwując reakcję Richarda.

— Z kim mieszkasz?

— Z Rafałem.

Kiedy to usłyszał, ścisnął moją dłoń tak mocno, że aż krzyknęłam, po czym wyrwałam swoją rękę.

— Przepraszam, nie chciałem — powiedział przejęty. — Mocno boli?

— No trochę — mówiłam, rozmasowując dłoń. Po chwili ujął ją w swoje dłonie i pocałował.

— Przepraszam. Trochę się zdenerwowałem, kiedy usłyszałem jego imię. Dlaczego właśnie z nim?

— Bo do tej pory my zawsze mieliśmy osobne, więc tak wyszło, że teraz mamy jeden wspólny.

— Ale łóżka są dwa? — zapytał znienacka.

— Nie, jedno — odpowiedziałam uszczypliwie.

— Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli. Trochę się tą sytuacją zdenerwowałem.

— Nie ufasz mi?

— Tobie tak, ale jemu nie — odpowiedział.

 Było to tak szczere z jego strony, że poczułam się, jakby ktoś dał mi obuchem w głowę. Co to w ogóle miało znaczyć "Tobie tak, ale jemu nie"? Nie mógł po prostu odpowiedzieć "Oczywiście, że ci ufam"? Czułam, jak narastała we mnie złość, co oczywiście on zauważył.

— Chyba znowu dałem ciała. Przepraszam. Tak cholernie mi na tobie zależy, że jestem o ciebie bardzo zazdrosny. Wybaczysz mi? — powiedział, uśmiechając się i patrząc mi głęboko w oczy.

— Wybaczam. Nie mogę inaczej postąpić, kiedy tak na mnie patrzysz — zaśmiałam się.

— Tak? A co wtedy czujesz, jak na ciebie patrzę? — zapytał śmiało.

— Nie bądź taki ciekawski.

— O, jesteśmy na miejscu — powiedział i otworzył mi drzwi. — Chodźmy tam — pociągnął mnie za sobą. Usiedliśmy w końcu sali, gdzie znajdował się tylko jeden stolik, a obok niego kominek, w którym tlił się ogień. — Zaraz wracam. Kiedy po chwili go ujrzałam, niósł na tacy zamówienie.  Zdaje się, że podjął decyzję za mnie.

 Co to?

— Najlepsze grzane wina, jakie kiedykolwiek piłem — odpowiedział z radością. — Te wszystkie dodatki tworzą niezwykłe kompozycje smakowe.

— Jeszcze ktoś do nas dołączy, że tyle tego jest?

- Nie mogłem się zdecydować, które ci zamówić, więc stwierdziłem, że wezmę wszystkie.

— Oszalałeś? Chcesz mnie upić?

— Nie, bo mamy jeszcze co najmniej trzy podobne lokale do obejścia.

— Jesteś niemożliwy — śmiałam się i czułam w kościach, że jutro będę miała kaca giganta.

Ehh... oczywiście do wszystkich miejsc zaplanowanych przez Richarda nie dotarliśmy. Nie miałam takiej mocnej głowy jak on.

— Słodko teraz wyglądasz — mówił, kiedy szłam lekko chwiejnym krokiem.

— To było tak nieszczere, że aż zabawne — odpowiedziałam, ciągle się śmiejąc.

Co też mi strzeliło do głowy, żeby tyle pić? Z drugiej strony, Richard też mógł trochę pomyśleć, co i ile zamawia. W pewnym momencie, zauważyłam, że Richarda nie ma obok mnie. Kiedy się odwróciłam, on stał i patrzył w moim kierunku. Po chwili podszedł do mnie, ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy, a ja czułam, jak moje serce zaczyna szaleć. Zbliżył swoje usta do moich i zaczął namiętnie całować. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco i to nie była zasługa wypitego wcześniej alkoholu. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.

— Może po powrocie do hotelu dokończymy w moim pokoju? — szepnął mi do ucha. W jednej chwili poczułam, jak cały wcześniejszy czar pryska. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Zrobiło się niezręcznie. — Przepraszam. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy żeby to powiedzieć — zaczął się kajać.

— Nic się nie stało. Być może przyszedł już czas, żeby ci o czymś powiedzieć.

— O czym?

— Poznasz trochę mojej przeszłości — powiedziałam, po czym chwyciłam go za rękę i ruszyłam w stronę hotelu. 

Szliśmy w milczeniu. Przez większość drogi czułam na sobie wzrok Richarda. W mojej głowie kłębiły się myśli o tym, jak zacząć tę rozmowę. Jednak i tak najbardziej trapiło mnie to, jak on zareaguje na to wszystko, ale było już za późno, żeby się wycofać.  Na horyzoncie ujrzałam hotel. Za parę minut wszystko miało stać się jasne. Miałam być dalej szczęśliwa albo w środku znowu rozpaść się na kawałki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro