Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. SZCZĘŚCIE JEDNO MA IMIĘ

RICHARD

Za każdym razem, kiedy widziałem Gosię, czułem jak na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Lubiłem wracać do momentu, kiedy pierwszy raz ją ujrzałem i chociaż ona w ogóle nie zwróciła na mnie swojej uwagi, to wyglądała przesłodko, kiedy zdenerwowała się na swoich kolegów. Ostatnio zastanawiałem się, jak długo się znają, bo było widać, że są zgraną paczką. Nawet miałem wrażenie, że oni zachowują się tak, jakby chcieli ją uchronić przed złem tego świata. Szczególnie Rafał był  zawsze blisko niej, co mnie trochę doprowadzało do szału. Niby wiedziałem, że nic między nimi nie było, ale bałem się, że pewnego dnia spojrzą na siebie inaczej i ją stracę.

Kiedy obserwowałem ją dzisiaj przy pracy na skoczni, wyglądała uroczo. Jednak chyba nie była za bardzo skupiona, bo kilka razy nagrywali to samo. Może myślała o mnie? Byłoby miło.

Jak tylko zauważyłem, że skończyli nagrywać, postanowiłem do niej podejść i ucieszył mnie fakt, że jej koledzy zostawili nas samych.

Kiedy z nią rozmawiałem, kolejny raz miałem wrażenie, że ona się trochę wycofała. Widziałem, jak na nią działam, ale ona chyba nie do końca była przekonana, czy powinna wchodzić w tę relację. Nie wiedziałem, czego się obawiała, przecież z mojej strony nic jej nie groziło. Najchętniej już nosiłbym ją na rękach. Może krępowała się tym, że ktoś mógłby nam zrobić wspólne zdjęcie, które trafiłoby do gazet? Ja tam byłbym zadowolony. Niech ludzie zobaczą, jaką mam super dziewczynę. Hola, hola Richard, chyba się trochę zapędziłeś, przecież ona jeszcze nie jest twoją dziewczyną. Jednak miałem nadzieję, że to tylko kwestia czasu, ale jak do niej dotrzeć? Zastanawiałem się, czy nie pogadać z tymi jej kumplami. Jednak stwierdziłem, że sam muszę sprawić, żeby mi zaufała.

— Uuuu, Halo Richard, tu Ziemia — wyrwał mnie z zamyślenia Andreas. — Dobrze, że nie myślisz tak o blondi, jak siedzisz na belce, bo byś nigdy nie skoczył — śmiał się ze mnie.

— Skąd pomysł, że myślę akurat o niej? — zapytałem.

— Po pierwsze to nawet nie zauważyłeś, jak do pokoju weszli Markus i Karl. Po drugie nie odpowiedziałeś im, kiedy pytali się, co robimy wieczorem. Po trzecie, ciągle szczerzysz zęby — wyliczał Wellinger.

— No dobra, przyłapaliście mnie.

— A żeby to pierwszy raz — zachichotał Eisenbichler. — To, co będziemy robić? Skonsumujemy jakieś browarki?

— Beze mnie — odpowiedziałem szybko.

— Idziesz do pokoju naprzeciwko? A może zaprosiłbyś pannę i razem napijemy się piwka. Też ją chętnie bliżej poznamy — zaproponował Geiger.

— Najpierw ja chcę ją dobrze poznać.

— Jeszcze ci się nie udało? Taką niedostępną gra? — zgrywał się Andreas. — Tylko jak pójdziecie na spacer, to nie zostaw jej gdzieś znowu — dodał uszczypliwie.

— Dzięki, prawdziwy z ciebie kumpel. Zawsze wiesz, jak komuś dojebać — powiedziałem w złości i wyszedłem.

Na korytarzu wziąłem głęboki oddech, żeby trochę ochłonąć. Andreas wyprowadził mnie z równowagi i nie chciałem, żeby Gosia zauważyła, że jestem zdenerwowany. Kiedy się uspokoiłem, zapukałem do jej drzwi.

— Hej — powiedziała, kiedy otworzyła. Jak zawsze wyglądała zjawiskowo.

— Nie za wcześnie jestem?

— Nie, wejdź. To co, herbata? Czy jakiś sok? — zapytała niepewnie.

— Twoje usta, jeśli można — odpowiedziałem, łapiąc ją za dłonie i przyciągając do siebie. 

Nie wiem, czemu to zrobiłem, to wyszło tak spontanicznie. Kiedy ją ujrzałem, myślałem tylko o tym, aby w końcu poczuć smak jej ust. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy i czułem napięcie pomiędzy nami. Zacząłem przybliżać się do niej coraz bardziej i kiedy już prawie mieliśmy się pocałować, ona mi się wyrwała zakłopotana.

— Eee... chyba, że chcesz jakieś procenty, coś się w barku pewnie znajdzie — powiedziała, odwracając się do mnie plecami.

— To może jakieś wino? Lubisz? — zapytałem, mając nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca i, że ten trunek rozluźni trochę atmosferę.

— Lubię — odpowiedziała, uśmiechając się nieśmiało.

— A właśnie... byłbym zapomniał — zacząłem mówić, jednocześnie sięgając ręką do kieszeni od moich spodni. — To chyba należy do ciebie — powiedziałem, podając jej odtwarzacz mp3.

— Nie wierzę! Skąd to masz? Gdzie znalazłeś? Już myślałam, że straciłam go bezpowrotnie — powiedziała uradowana.

— Zostawiłaś w kieszeni mojej kurtki. Chciałem ci wcześniej oddać, ale jakoś nie było sposobności — mówiłem, jednocześnie przypominając sobie nieszczęsny spacer.

— Dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem. — Otworzysz? — zapytała, podając mi do ręki wino.

— Pewnie. Mogę o coś zapytać?

— Proszę.

— Bo nie mogłem się powstrzymać i przesłuchałem utwory, które masz nagrane. Zauważyłem, że wszystkie są raczej stonowane i smutne. Trochę mnie to zdziwiło, bo zwykle wyglądasz na radosną i takiej muzyki oczekiwałem, a tutaj zupełne przeciwieństwo.

— No cóż, lubię czasami sobie podumać w samotności i wtedy takie utwory to ułatwiają — odpowiedziała, chyba nie do końca przekonana w to, co sama mówi. Czułem, że nie o to chodzi, że skrywała jakąś tajemnicę, o której nie chciała mówić, ale postanowiłem, że nie będę jej naciskał. Miałem nadzieję, że kiedy poznamy się bliżej, to sama mi powie. Nalałem nam wina do kieliszków i usiedliśmy na kanapie, która stała pod ścianą.

— To wypijmy za twoje dzisiejsze podium — powiedziała z uśmiechem.

— A jakiś buziak dla medalisty się znajdzie? — zapytałem śmiało i odłożyłem kieliszek na stolik.

— No co ty masz z tymi całusami? Zawsze taki niecierpliwy?

— Po prostu chcę poczuć smak twoich ust — powiedziałem, przybliżając się do niej.

 Z każdym pokonywanym milimetrem, patrzyliśmy sobie coraz głębiej w oczy, które nagle ona przymknęła, a ja złożyłem pocałunek na jej wargach. Czułem, jak moje serce zaczyna coraz szybciej bić. Jej usta były takie delikatne. Ująłem jej twarz w swoje dłonie i z każdym kolejnym ruchem warg nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jednak ona w pewnym momencie odkleiła swoje usta od moich i oparła się swoim czołem o moje. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że ona swoje nadal ma przymknięte. Dałem jej jeszcze jednego buziaka i wtedy je otworzyła. Zauważyłem na jej policzkach rumieńce, a oczy miała takie rozmarzone. Wyglądała tak uroczo i niewinnie.

— Ale gorąco. Tobie też? Chyba za mocno rozkręciłam ogrzewanie — powiedziała, na co ja się roześmiałem. — Co cię tak rozbawiło?

— Myślę, że coś innego cię tak rozgrzało. Może pokażę co — odpowiedziałem i ponownie ją pocałowałem. 

— No faktycznie, to może być przez to — powiedziała ze śmiechem.

Nasze kieliszki były puste, więc nalałem wina. Podałem jej kieliszek i objąłem ramieniem. Mogłem tak siedzieć z nią przez resztę swojego życia. Czułem, że to jest kobieta, której szukałem.

— I pomyśleć, że mieliśmy tak fatalny początek, a wtedy na parkingu, kiedy zaoferowałem ci swoją pomoc, to nawet na mnie nie spojrzałaś i kurtki też nie chciałaś wziąć — mówiłem ze śmiechem.

— No proszę i już zaczęło się wypominanie tego, co było — powiedziała, przewracając teatralnie oczami.

— Obiecujesz, że od teraz będziesz mi mówiła wszystko? Chcę wiedzieć, co cię cieszy, ale i co smuci. Zapamiętaj, że z każdym problemem możesz do mnie przyjść.

— Dobrze, Richardzie — odpowiedziała, wypowiadając moje imię. Chciałem, żeby mówiła je od tej pory jak najczęściej.

— Po prostu nie chcę, żeby przez jakieś niedopowiedzenia doszło do takiej sytuacji, jak wtedy podczas spaceru. Ciągle o tym myślę. O tym, jak się wtedy zachowałem. Jak nakrzyczałem na ciebie. Jak w złości odszedłem. Nawet nie wiesz, jak mi wstyd za to, że...

— Nie wracajmy już do tego — przerwała mi. — Jest tak miło — powiedziała i pocałowała mnie. Chciałem, żeby od tej pory były przed nami już tylko dobre dni.

GOSIA

Kiedy zorientowałam się, że Richard chce mnie pocałować, trochę spanikowałam, ale postanowiłam się temu poddać. Może i zwariowałam, ale kiedy, jak nie teraz? Nasze usta się spotkały i miałam już pewność, że to była dobra decyzja. Z każdym kolejnym pocałunkiem czułam, jak się zatracam, a on stawał się coraz bardziej namiętny. W końcu poczułam, że chyba muszę to przerwać, bo inaczej spłonę, a moje serce wyskoczy mi z piersi. Odsunęłam swoje usta od jego, ale moje oczy pozostawały zamknięte. Musiałam się wewnętrznie wyciszyć. Kiedy poczułam, że daje mi kolejnego całusa, otworzyłam w końcu swoje oczy. Jego twarz nadal była tak blisko. Patrzeliśmy na siebie chwilę w milczeniu.

Ponownie nalał wina do kieliszków, po czym objął mnie ramieniem, a ja oparłam o niego swoją głowę. Chwilo, trwaj! Chciałoby się krzyczeć. Czułam się obok niego taka spokojna i miałam wrażenie, że moje dotychczasowe problemy gdzieś uciekły.

Rozmawiało nam się tak dobrze, że nawet nie zwracaliśmy uwagi na czas, który nieubłaganie mijał. Mieliśmy wrażenie, że dopiero co usiedliśmy, a już zrobiła się trzecia w nocy. Musieliśmy przerwać spotkanie, żeby trochę wypocząć, a w szczególności Richard. Chociaż on ciągle mnie zapewniał, że szybko się regeneruje i wystarczy mu nawet godzina snu. Staliśmy przy drzwiach i na pożegnanie jeszcze się przytuliliśmy. Staliśmy tak dłuższą chwilę i prawie siłą wypchnęłam go z mojego pokoju, bo inaczej do rana byśmy się nie rozstali.

— I tak nie zasnę, bo będę myślał cały czas o tobie — powiedział, kiedy stał już na korytarzu.

— Nawet tak nie żartuj. Masz być wypoczęty na konkurs. Inaczej nici z przytulania — pogroziłam z uśmiechem.

— Dobrze, że nie z buziakami — roześmiał się i puścił mi oczko.

— Dobranoc Richardzie.

— Jak oficjalnie Dobranoc, Richardzie — przedrzeźniał mnie. — A nie może być Miłych snów, Richi?

— W takim razie, miłych snów, Richi.

— Dobranoc, malutka. Śnij o mnie.

Kiedy zamknęłam drzwi od pokoju, oparłam się o nie i wzięłam głęboki wdech. Dawno nie czułam się tak, jak wtedy. Chyba mogłam powiedzieć, że byłam szczęśliwa. W końcu byłam szczęśliwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro