10. LOVE IS IN THE AIR
— Gwiazda, a ty wybierasz się z nami na skocznię? — zapytał Rafał, wchodząc do mojego pokoju.
— No pewnie, co za pytanie.
— To chyba musiałabyś już się zbierać, bo się spóźnimy.
— Co ty gadasz, już tak późno? Ale się zasiedziałam. Obrabiam zdjęcia i straciłam rachubę czasu.
— Zauważyłem. Zbieraj się laska. Potem czeka nas jeszcze wywiad do zrobienia i impreza.
— Jaka impreza? Nic nie wiem na ten temat.
— Na zakończenie pierwszego weekendu. Obecność obowiązkowa, bejbe.
— Zastanowię się jeszcze.
— No nie rób mi tego, bo z kim będę się bawić? A tak, to zawsze będę miał ciebie do porwania na parkiet — powiedział, puszczając mi oczko.
— Przecież i tak skończy się na siedzeniu przy stoliku i piciu.
— No i co z tego? Idziesz z nami i bez dyskusji. Musisz wykorzystać kieckę. Chyba nie brałaś jej tylko po to, żeby zajmowała miejsce w walizce?
— Dobra pójdę, bo mi spokoju nie dasz — odpowiedziałam, pokazując mu język.
— Super! To teraz lecimy do auta ! — wykrzyknął, przerzucając mnie sobie przez ramię.
— Wariat!
Szliśmy tak przez cały hotel, wzbudzając przy tym zainteresowanie. Jak wsiedliśmy do windy, mimo moich próśb też nie postawił mnie na ziemię. Nawet, kiedy w holu zatrzymał nas Małysz na krótką rozmowę, Rafał nadal trzymał mnie w powietrzu. On jest naprawdę wariatem. Skoczkowie, którzy tam stali patrzyli na nas i się śmiali. Zauważyłam, że także Freitag nas obserwował, ale on się nie śmiał. Jego mina była jakby... Zmartwiona? Nie wiem, czy to dobre określenie, ale takie miałam wrażenie. Za to ja się zaśmiałam, bo przez moją głowę przebiegła myśl, że nawet przystojny jest ten Niemiec. Oho Gośka, lepiej uważaj na te swoje myśli. Kiedy wychodziliśmy z hotelu, pomachałam Adamowi, a ten się zaśmiał i pstryknął fotkę. Skarciłam go za to palcem, przez co jeszcze bardziej się roześmiał.
— No w końcu przy aucie i odzyskam grunt pod nogami — powiedziałam uradowana.
— A wy tak przez cały hotel szliście? — zapytał Piotrek.
— Tak i moje prośby na odstawienie mnie nic nie dawały. Hmm... Mogłam użyć gróźb — powiedziałam, kierując groźny wzrok w stronę Rafała.
— No czekam na te twoje groźby, a teraz tutaj proszę buziaczka za transport — odpowiedział, pokazując miejsce na swoim policzku.
— No i jeszcze czego, Rafałku?
— Oj nie pytaj, bo kilka rzeczy by się znalazło — zażartował. — To, co z tym moim buziaczkiem?
— Masz, bo będziesz mi jeszcze zrzędził całą drogę — powiedziałam, dając mu szybkiego buziaka w policzek.
— Uuuuuu — zawyli pozostali.
— Kolejni wariaci. Wsiadać do aut i jedziemy! — rozkazałam.
***
W miarę szybko dotarliśmy na miejsce. Rozłożyliśmy sprzęt i nagraliśmy kilka ujęć. Jeszcze chwila i miał rozpocząć się konkurs. Wyjęłam aparat, żeby zrobić kilka zdjęć rozgrzewających się sportowców. Pstrykając kolejną fotkę, poczułam, że ktoś stanął za moimi plecami. Poczułam się trochę niekomfortowo. Kiedy się odwróciłam, przede mną stał Richard. Tylko, tak trochę, jakby zbyt blisko i nie wiem czemu, ale poczułam, jak robi mi się gorąco, pomimo iż przed chwilą trzęsłam się z zimna.
— Robisz niesamowite zdjęcia. Widzę, że potrafisz wychwycić każdy szczegół — zaczął rozmowę.
— Dziękuję, miło mi to słyszeć — odpowiedziałam zmieszana. Gośka co z tobą? — pomyślałam.
— Będziesz na dzisiejszej imprezie?
— Raczej tak, jak nic mi nie wypadnie.
— Richard! Trener woła! — krzyczał z oddali Geiger.
— Mam nadzieję, że nic nie stanie ci na przeszkodzie. To do zobaczenia — powiedział i zaczął się oddalać.
— Powodzenia w konkursie — odpowiedziałam.
Jezu, co to było? Prawie się ugotowałam. Jakoś wcześniej tak nie reagowałam. Może to przez to, że tak blisko mnie stał? Jak przyszedł po kurtkę, to szybko uciekł, a teraz prawie wszedł mi na plecy i było widać, że nie był zadowolony z tego, że Geiger go zawołał.
***
Konkurs, jak zawsze był pełen emocji i zwrotów akcji. Niestety nie obyło się też bez kilku upadków, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.
— Ale zmarzłam — powiedziałam do chłopaków, kiedy chowaliśmy sprzęt.
— Wierz mi, że nie tylko ty — odezwał się Darek.
— Co powiecie na gorącą herbatkę po drodze? Wygooglałem dobrą knajpkę, przynajmniej takie ma oceny — zaproponował Marek, nie dorywając oczu od telefonu.
— Oooo, jestem za! — wykrzyknęłam.
— Hmm... Wiecie co, a raczej Gośka, wiesz co, chyba ktoś chce z tobą pogadać — powiedział Piotrek, pokazując głową Freitaga stojącego nieopodal i przyglądającego się nam.
— No idź, bo jeszcze będzie tu stał tak długo, że go zostawią — zaśmiał się Marek.
— Skąd w ogóle pomysł, że chce ze mną porozmawiać?.
— Zaraz się przekonamy — powiedział Darek, po czym poszedł do Niemca. Kiedy wrócił, potwierdził spostrzeżenia Piotrka. Zastanawiało mnie, dlaczego sam nie podszedł.
***
— Podobno chciałeś ze mną rozmawiać? — zapytałam, kiedy podeszłam do Richarda.
— Kibicowałaś mi? — zapytał znienacka. — Eee, tak troszeczkę. Chociaż bardziej skupiłam się na kibicowaniu swoim — odpowiedziałam zmieszana.
— Naprawdę? Bo na tym filmiku widać, jak prawie łamiesz sobie palce, trzymając za mnie kciuki. Więc chyba jednak mocno mi kibicowałaś — odpowiedział, uśmiechając się od ucha do ucha i pokazując krótki filmik, na którym widać mnie ściskającą dłonie, i faktycznie to było przy jego skoku, bo słychać zapowiedź spikera. Kurczę, ale wtopa. No faktycznie kibicowałam mu i to nawet bardzo. Nie wiem czemu. Po prostu tak wyszło.
— A skąd masz to nagranie?
— Andreas zrobił. Mam nadzieję, że nie jesteś zła? — uśmiechnął się.
Mógłby się tak nie uśmiechać, bo cholercia przystojnie wtedy wygląda. Ten wąs dodaje mu uroku. — Gośka ogarnij się, o czym ty teraz myślisz?
— To jak? Nie jesteś zła? — zapytał ponownie, wyrywając mnie z zamyślenia.
— Nie, skądże. Zostałam przyłapana na gorącym uczynku, muszę się bardziej pilnować — odpowiedziałam ze śmiechem.
— Freitag!!!!
— Zdaje się, że cię wołają.
— Niestety, ale mam nadzieję, że zobaczymy się wieczorem i dłużej pogadamy — odpowiedział, jednocześnie puszczając do mnie oczko. — Do zobaczenia.
— Do zobaczenia.
Czułam, że nie powinnam zaczynać tej znajomości, bo i tak nic z niej nie wyjdzie.
— Uuuuuu — zawyli moi współtowarzysze, kiedy wróciłam do auta, na co w odpowiedzi tylko wywróciłam oczami.
— Co takiego ciekawego pokazał ci na telefonie, że spaliłaś cegłę? — zapytał Rafał.
— Że co zrobiłam? Ale teraz wymyślasz.
— Wybacz, złotko, ale tak było — dołączył się Marek.
— Przewidziało się wam. Wsiadajcie do aut i jedziemy — odpowiedziałam, jednocześnie dając do zrozumienia, że nie mam zamiaru kontynuować tego wątku.
— Love is in the air — zaśpiewał pod nosem Karol, wsiadając za kierownicę drugiego auta.
Love is in the air? Serio? Oni mnie chyba nie znają. Właśnie postanowiłam, że kończę i tak krótką znajomość z Freitagiem. Nie mam zamiaru stać się obiektem plotek.
RICHARD
Kiedy zobaczyłem w hotelu, jak jest niesiona przez tego osiłka, poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Znowu zacząłem się zastanawiać, czy oni przypadkiem nie są razem, ale wtedy Andreas powiedział, że mam wyluzować, bo on wie z dobrego źródła, że nic ich nie łączy. Niech będzie, wierzyłem mu.
Potem ponownie zobaczyłem ją pod skocznią, kiedy nas fotografowała. W końcu stała sama, bez kolegów. Czasami mam wrażenie, że są nierozłączni, bo wszędzie są razem. Nie mogłem zmarnować takiej okazji. Stanąłem za jej plecami, a kiedy ona się odwróciła, staliśmy tak blisko siebie. Chyba ją to trochę speszyło i niestety szybko zrobiła krok w tył. Myślałem, że jest bardziej pewna siebie, przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Długo nie porozmawialiśmy, bo trener mnie wołał.
Po konkursie Andreas pokazał mi na swoim telefonie, co udało mu się uwiecznić. Na filmie była ona i mocno ściskała za mnie kciuki. No cóż, musiałem przyznać, że zrobiło mi się miło. Postanowiłem, że zrobię małe podchody i zapytam się jej, czy mi kibicowała. Oczywiście znowu była wśród swoich współtowarzyszy. Na szczęście jeden z nich pokapował się, o co mi chodzi.
Na początku, nie chciała się za bardzo przyznać, że trzymała za mnie kciuki, ale kiedy pokazałem jej nagranie, już nie mogła się tego wyprzeć. Kiedy jej twarz oblał rumieniec, wyglądała tak słodko. Chyba jednak miałem u niej jakieś szanse, chociaż jeszcze trzymała mnie na dystans. Musiałem się postarać, żeby to jak najszybciej się zmieniło. No i cóż, ciągle jeszcze posiadałem jej mp3. Wypadało w końcu jej o tym powiedzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro