TOM II Część 8
Mark wysłał mnie z Alexandrem na krótkie wakacje, bym trochę odpoczął. Alex całymi dniami pracował. Ja się obijałem, zaś wieczorami pokazywałem mu sztuczki, jakich nauczyłem się z filmów, które dał mi razem z laptopem.
Dwa dni przed moim wyjazdem zdarzył się pewien nieprzyjemny incydent, przez który Alex o mało nie stracił pracy. Biegałem nagi po domu, śmiejąc się i uciekając przed moim klientem - była to taka bardziej zboczona zabawa w ganianego. Gdy dałem mu się w końcu złapać, przewrócił mnie na podłogę w holu, po czym zaczął okrywać całe me ciało pocałunkami, gulgocząc mnie przy tym niemiłosiernie, przez co śmiałem się do rozpuku. W momencie, w którym Ale zmierzał swoimi ustami do mojej męskości całując cal po calu mój brzuch, drzwi nagle się otworzyły. Stanął w nich nowy wspólnik Alexandra z kancelarii. Od razu go rozpoznałem, mimo że pierwszy raz widziałem go na oczy. To nim mój klient zamartwiał się od kilku tygodni: syn szefa kancelarii, który słynął ze swojej nienawiści do homoseksualistów. Obaj spojrzeliśmy z przestrachem na wysokiego, młodego mężczyznę o czarnych, krótkich włosach i stalowych oczach. Gdy i on nas ujrzał, odwrócił głowę, a na jego twarzy pojawiło się obrzydzenie.
- Ubierzecie się! - chłód w jego głosie mógłby zamrozić szklankę wody na Saharze.
Alexander natychmiast zerwał się z podłogi i pociągnął mnie za sobą na piętro. Słyszałem, jak głośno oddycha, niewiele brakowało mu do ataku paniki lub zawału. Ubrałem się w garnitur, który niestety jak reszta moich rzeczy był skrojony tak, by uwydatnić wszystkie moje wdzięki.
W salonie panowała napięta atmosfera. Mężczyzna, od którego zależał nas los siedział wygodnie w fotelu i pił whisky z lodem. Siedliśmy na kanapie z dala od siebie. Po dłuższej chwili Travis się odezwał:
- Chłopak jest pełnoletni? –spytał, wskazując na mnie dłonią, w której trzymał szklankę.
- Nie - odpowiedział szczerze Alex, choć jego głos nie brzmiał z taką pewnością siebie jak zazwyczaj.
- Czy może nam zaszkodzić? - nie podobało mi się to, że facet z uporem mnie ignorował.
- Nie. - Odparł hardo mój klient.
- Skąd ta pewność? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jest zawodową prostytutką i moim przyjacielem. -Musnął moją dłoń, a ja się do niego uśmiechnąłem.
- To prawda? -Travis kiwnął na mnie, szukając potwierdzenia z mych ust.
- Nie zdradzam tajemnic moich klientów. - Spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Czemu miałbym ci wierzyć? - uśmiechnął się zimno, zakładając nogę na nogę.
- To pana sprawa, czy mi pan zaufa. Pan Alexander jest moim klientem i dobrze wie, że wszystko, co dzieje się w sypialni, pozostaje w sypialni, bo tak nas nauczono... i dlatego, że tak wypada.
- A to na schodach lub w holu? - spytał z drwiną.
- To była przenośnia. Chyba pan rozumie, co przez to chciałem powiedzieć? - teraz ja drwiłem.
- Ależ owszem, czyli jesteś dziwką z zasadami.
Chciałem go uderzyć, sarkazm w jego głosie doprowadzał mnie do szału.
- Jestem wykwalifikowaną męską prostytutką. - Wyrecytowałem wyuczoną regułkę, zagryzając wargę z gniewu.
- A co mam zrobić z tobą? - wziął łyka z szklanki, skupiając swój wzrok na Alexie.
- Wolałbym, żebyś zachował to dla siebie. Przecież dobrze mnie znasz, Travisie, wiesz jaki jestem, jak podchodzę do swojej pracy, a przez to, co zobaczyłeś w holu w żadne sposób się nie zmieniłem.
- Od jak dawna masz te... ciągoty? - spytał z obrzydzeniem.
- Jestem gejem od zawsze, dlatego Julia udaje moją żonę. -Odpowiedział szczerze Alex, ale jego oczy zdradzały, jak bardzo się bał.
- No tak, teraz to jasne, dlatego nie przykładasz uwagi do jej romansów. - Skwitował z drwiną w głosie.
- Nie mogę jej zabronić, skoro sam nie jestem wierny.
- Jak długo masz zamiar to ukrywać? - stał się na powrót poważny.
- Zawsze. Dobrze wiesz, że nikt nie może się dowiedzieć, jeśli chcę zachować swoją pozycję.
- Wiem. Jeśli zachowam to dla siebie, musisz mi przyrzec, że nikomu nie powiesz, że ja wiedziałem... w razie jakiejkolwiek wpadki...
- W takiej sytuacji poleci tylko jedna głowa, moja. – Nie rozumiałem, czemu Alex tak bardzo boi się tego, że ktoś się dowie o jego skłonnościach. Nie chciałem jednak się wtrącać, bo bałem się, że przez jakieś moje nieuważne słowo może się stać coś strasznego.
- Dobrze. - Mężczyzna pokiwał głową. - Tylko następnym razem powiedz w kancelarii, że domek jest zajęty prywatnie, a nie do dyspozycji klientów, a zwłaszcza takich, którzy są obecnie w Tajlandii. Prosiłbym także, byście go już opuścili, bo jest mi teraz pilnie potrzebny.
W tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mężczyzna podniósł się zgrabnie z fotela, odstawiając szklankę na stół. Niebyło go chwilę, po czym wrócił z młodą dziewczyną.
- Cześć Sam. - Uśmiechnąłem się do wysokiej blondynki.
- Hej Gabryś. - Puściła do mnie oczko.
- Znacie się? -obaj mężczyźni spojrzeli na nas pobłażliwiej.
- Mamy tego samego pracodawcę. -Odparła Sam, opierając się bokiem o kontuar.
- Mark. - Powiedzieli w tym samym czasie Travis i Alexander.
Zabraliśmy swoje rzecz i przenieśliśmy się z Alxem do małego pensjonatu na obrzeżach miasta. Mój klient skłamał, że jest moim ojcem, by obsługa nie robiła problemu. Już po pierwszej godzinie po odgłosach, jakie dochodziły z naszego pokoju można się było domyśleć, jakie stosunki nas łączą.
Gdy wróciłem do domu, byłem wypoczęty, szczęśliwy i aż pałałem chęcią do pracy.
Czas mijał szybko, klientów miałem wielu. Robiłem furorę zarówno wśród wampirów jak i ludzi. Zaczęły mnie odwiedzać nawet kobiety. Poznałem cudowny smak imprez Bachusa, który też chyba zaczął do mnie odczuwać jakiś sentyment, gdyż zakazał Kamilowi zbliżania się do mnie, jak po jednym z brutalniejszych spotkań z nim musiałem na dwa tygodnie wziąć urlop zdrowotny. Kolejne wydarzenia miały jednak popsuć tę sielankę, która zapanowała...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro