Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM II Część 16


Kiedy wymyłem się z resztek stosunku, oparłem się o kant wanny, oddając się tak potrzebnego mi teraz relaksacyjnego działania ciepłej wody. Słyszałem jak Chris wszedł najpierw do mojego pokoju, potem do łazienki. A następnie ten cudowny dźwięk ściąganych ubrań, nie otwierałem oczu, wolałem to sobie wyobrazić. Skąd wiedziałem, że to on, sam nie wiem, ale po prostu miałem pewność. Po chwili jego ciało przywarło do mojego. Pieściłem, całowałem, dotykałem jego satynową skórę. Napawałem się tymi doznaniami. Jego delikatnymi dłońmi krążącymi po moim rozpalonym rozkoszą ciele. Dopiero, gdy z namiętnością mnie pocałował otworzyłem oczy, by spojrzeć w te piękne tęczówki. Całował mnie z taką zawziętością, że ledwo mogłem oddychać. Po dłuższej chwili odsunąłem go od siebie, nie mogłem już wytrzymać, jeszcze chwila, a rzuciłbym się na niego. Biorąc go siłą, a wiem, że to nie przyniosłoby niczego dobrego naszemu związkowi. Ułożyłem się naprzeciw niego i wziąłem jego stópkę w dłoń. Masowałem mu ją, raz delikatniej, raz mocniej, uciskając wrażliwsze miejsca. On odpłacał mi tym samym, aż w końcu przejął inicjatywę biorąc do ust mój duży palec, patrzył mi przy tym prowokująco w oczy. Nie wytrzymałem. Po chwili zanurzałem się już swą głowę w wodzie. Gdy wynurzyłem się, by nabrać powietrza słyszałem jego głuche jęki. Rozpalało mnie to jeszcze bardziej. Kiedy niewiele brakowało mi już do dania mu ostatecznego spełnienia odciągnął mnie od siebie i wyszedł z wanny. Jego stojący członek hipnotyzował mnie jeszcze, pragnąłem na powrót uchwycić go w usta i ssać i pieścić, by tak jak kiedyś poczuć w swych ustach ten cudowny nektar... Smak jego samego. Wyskoczyłem z wanny, ale on pozwolił mi się tylko powycierać, mimo że jego erekcja tak mnie kusiła, to nic nie zrobiłem, nie chciałem robić nic przeciwko jego woli. Potem on powycierał mnie, nie było w tym erotyzmu, ale jego delikatne rączki i tak dawały mi przyjemność. Nie zważając na swoje rzeczy leżące na podłodze wszedł do mojej sypialni. Położył się na moim łóżku i czekał na mnie. Ułożyłem się wygodnie na plecach i pozwoliłem by jego głowa położyła się na mojej klatce piersiowej, sam zaś otoczyłem go ramieniem w tali. Przełożył jedną nogę przez moje uda. Oddawałem się słodkim muśnięciom, jakimi obdarzał mój tors, sam zaś głaskałem go po plecach. Usnęliśmy w takiej pozycji. Obudziło mnie ciche, niepewne pukanie do drzwi i mimo, że nie miałem ochoty na towarzystwo, gdy mój ukochany aniołem spał na mojej piersi to i tak powiedziałem "proszę" no, bo w końcu mogło się okazać, że w ciągu tych kilku godzin do rana wszyscy ludzie wymrą, jeśli nie powstrzymam jakieś katastrofy. Do pokoju jak się okazało i to wcale nie za sprawą wagi życia i śmierci wsunął się mały troll. Okno rzucało na niego światło, więc ja go widziałem, on mnie nie... Ani mnie, ani mojego towarzysza.
- Nie mogę spać.- Uśmiechnął się niepewnie -mogę z tobą??
Spojrzałem na spokojne oblicze Chrisa, który tak cudownie grzał moją pierś, a potem na chłopaka, który przerażony stał na środku mojego pokoju, wiedziałem, co czuje, bo w końcu jeszcze tak nie dawno odczuwałem to samo... Nie mogłem go odesłać. Westchnąłem i przesunąłem swoją miłość bardziej pod ścianę. Sam przysunąłem się bliżej niego, po czym zaprosiłem Patricka do mojego łóżka.
- Jesteś nagi - zdziwił się
- I? -Odpowiedziałem trochę niekulturalnie, starając się zasnąć.
- A nic, a możesz się jeszcze przesunąć? -Troll wiercił się i wiercił, a ja miałem go ochotę zepchnąć z łóżka.
- Niestety nie. -Uniósł się na rękach i dopiero teraz ujrzał Chrisa.
- Czy ja w czymś przeszkadzam? -Spojrzał na mnie przestraszony.
- Tak w spaniu. Przytul już ten łeb do poduszki i przestań gadać, rano mam klienta. -Warknąłem, mimo że nie chciałem, jednak jego wścibstwo denerwowało mnie.
Mój podopieczny wiercił się jeszcze trochę nim w końcu usnął. A gdy Chris zaczął jęczeć przez sen przytuliłem go mocno do siebie, podświadomie ucałował mój obojczyk i wrócił do świata dobrych snów. Ja sam niestety nie potrafiłem zasnąć, miałem złe myśli, czułem, że szykuje się coś strasznego, ale nie byłem pewny skąd to przeczucie. Zasnąłem, ale mój sen nie był przyjemny.
Widziałem krew, cienie bliskich, żadnych twarzy, ale wiedziałem, że te istoty kryjące się na mroku to ludzie, których kocham. Słyszałem krzyki, wrzaski, czułem ból i najgorsze... Zapach śmierci... dławiący, potworny, gorzki. Zerwałem się gwałtownie zrzucając Patricka z łóżka. Coś do mnie mówił, ale ja go nie słyszałem. Wiedziałem za to, że zdarzy się coś złego. Chris przytulił się do moich pleców, jego dotyk powoli mnie uspokajał. Mimo wszystko cały dzień chodziłem struty. Nawet fanaberie JP na temat koloru włosów mojego podopiecznego nie poprawiły mi humoru. Kiedy Patricka obdzierali ze skóry, a właściwie z włosów na niej rosnących, czemu towarzyszyły krzyki i błagania o szybką śmierć, ja miałem robiony masaż, a potem manicure. Wieczorem miałem umówionego Amadea, ale poprosiłem go by zamiast do jednej z sypialni zabrał mnie do swojego mieszkania. Oczywiście zgodził się bez wahania. Taj nocy nie myślałem, nie było takiej możliwości. Jedyne, na co mnie było stać to jęki i wrzaski rozkoszy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro