Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM II Część 15




Rano obudziłem się pierwszy. Właściwie, zostałem obudzony. Coś sztywnego i twardego wbijało mi się w pośladek. Obróciłem się i ujrzałem jeszcze śpiącego Patricka. Delikatnie pchnąłem go, by ułożył się na plecach, rozsunąłem mu nogi i pociągnąłem za gumkę bokserek. Wtedy się obudził. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja delikatnie zacząłem masować jego penisa. Nawet nie spytał, co wyrabiam, po prostu poddał się moim dłoniom i ustom. Gdy już skończył, a ja powycierałem twarz z jego spermy, spytał:

- Czy przed następnym takim atakiem mógłbyś mnie ostrzec? -Wyszczerzyłem do niego wszystkie moje wybielone zęby w lubieżnym uśmiechu.

- Nie. To po to, żebyś przywykł.-Ułożyłem się wygodniej obok niego na boku, bym mógł mu bez trudu patrzeć w twarz.

- Ja już mam niejaką wprawę, chciałbym ci przypomnieć. -Oburzył się odrobinkę.

- Skoro tak to, po co się rzucasz?

Nie odpowiedział, gdyż w tej samej chwili zapukał Chris. Zaraz potem wszedł do pokoju.

- Mark mówi, żebyście się zbierali. Jedziecie do lekarza. -Nie mogłem oderwać wzroku od smukłego ciała stojącego w drzwiach.

Uśmiechnąłem się do niego, po czym poklepałem Patricka po brzuchu.

- Jazda do siebie. Weź prysznic i się ubierz –poleciłem.
Chciałem już zostać sam na sam ze swoim aniołem.

- W co? -Patrick spojrzał na mnie bezrozumnie, jakby moje polecenie było zbyt skomplikowane do wykonania.

- Wybierz coś z tej sterty, którą ci wczoraj przyniosłem. -Westchnąłem.

Chłopak wystrzelił jak z procy, tylko drzwi za nim trzasnęły. Chris podszedł do mnie i usiadł na łóżku. Owinął mnie ręką w pasie i położył mi głowę na ramieniu, pocałowałem go w sam jej czubek. Siedzieliśmy w ciszy dłuższą chwilę. W końcu, całując go w skroń, podniosłem się i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Gdy wróciłem, on nadal siedział w bezruchu na moim łóżku. Ściągnąłem ręcznik z bioder i, ukazując mu się w pełnej krasie, podszedłem do niego. Przytulił się do mojego nagiego ciała i zaczął je delikatnie pieścić. Muskał opuszkami palców cały mój tułów.

Ssał i podgryzał moje sutki. Kiedy zjechał dłonią niżej, do mojego skarbu, ktoś zapukał do drzwi, nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Mark spojrzał na nas wyraźnie zszokowany. Oszczędził sobie jednak zbędnych komentarzy na ten temat.

- Ubieraj się szybko, jedziemy. - Gdy wychodził, dodał - jak wrócimy, obaj macie przyjść do mojego gabinetu, muszę z wami porozmawiać.

Chris wyszedł zaraz za nim, a ja pospiesznie wciągnąłem na siebie ciuchy i pobiegłem do garażu.

Jechaliśmy w ciszy. Patrick co chwila próbował nas zagadać, ale ani ja, ani Mark nie mieliśmy ochoty rozmawiać. Wiedziałem, że jest wkurzony, ale nie rozumiałem, dlaczego. Przecież wielu z nas łączyło się w pary i nikt się z tym nie krył.

Humor poprawiła mi trochę mina Patricka, kiedy doktor kazał mu wypiąć pośladki. Z ledwością powstrzymałem się od śmiechu, ale za to Mark nadal był struty i chyba trochę przestraszony.

Dzięki bogom były korki, więc zaraz po powrocie musiałem pobiec do klienta. W ten sposób rozmowa z Markiem przesunęła się o kolejne dwie i pół godziny, ale potem nie było już odwrotu. Jack wykończył mnie tak, że niemiałem nawet siły łazić, a co dopiero wysłuchiwać jakiegoś wykładu. Bo, właśnie to spodziewałem się usłyszeć od Marka, ale co ja biedny niby mogłem zrobić?

Gdy wszedłem do gabinetu, Chris już tam był. Siadłem w fotelu obok niego i chwyciłem dłoń, którą do mnie wyciągnął.

- Co was łączy? - Takiego pytania z ust Marka się nie spodziewałem.
Zwłaszcza, iż nie umiałem na nie odpowiedzieć. Dobrze, że Chris mnie wyręczył.

- Lubimy się.... Trochę bardziej, niż powinniśmy. -Posłał w moim kierunku czuły uśmiech.

- I co chcecie z tym zrobić? -Co to zapytania? Czy on nie wie, co się robi, gdy się kogoś lubi... Bardzo lubi?

- Jeszcze nie wiemy. To dopiero początek... Jeszcze do niczego nie doszliśmy. -Cieszyłem się, że Chris to powiedział.
Sam czułem, że czeka nas świetlana przyszłość. Zdałem sobie nagle sprawę, że jest on moją jedyną nadzieją na normalną przyszłość.

- A ty, Gabrielu? -Spytał dla upewnienia, jak ja chcę to potraktować.

- Co ja? -Z nerwów zacząłem się wiercić w fotelu.

- Co ty o tym sadzisz? -Był poważny. Bałem się go w takich chwilach, kiedy przestawał być miłym opiekunem, a stawał się pracodawcą, z którym lepiej nie zaczynać.

- Ja chyba... Ja z pewnością bardzo go potrzebuję. - Uśmiechnął się na moje słowa.

- Wasz romans nie może przeszkadzać wam w pracy. Żadnych aktów zazdrości, nie macie prawa się do siebie mizdrzyć przy klientach. Rozumiecie? -Przecież to było oczywiste! I chodziło tylko o to? Przecież sami to wiedzieliśmy. W końcu, takie panowały zasady.

- Tak. -Odpowiedzieliśmy wspólnie, ciesząc się, że ta krępująca rozmowa zbliża się ku końcowi.

- Dobrze. -Pokiwał głową, po czym usiadł za biurkiem, przeglądając stertę papierów.

Zatrzymał jeszcze Chrisa, gdyż ten musiał podpisać jakiś dokument. Ja, tymczasem, poszedłem do pokoju. Dziś musiałem zaliczyć długą kąpiel, bo, po pierwsze, czułem w sobie spermę wampira, a, po drugie, potrzebowałem odprężenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro