Tom I Część 9
Piątek nastał, nie wiem kiedy, ale z pewnością za szybko. Miałem tak wielką tremę, że na niczym nie mogłem się skupić. Z nerwów, oczywiście przypadkowo, tłukłem naczynia, stale się przewracałem, gubiłem różne rzeczy. To było przerażające. Jednocześnie chciałem już mieć to wszystko za sobą, a z drugiej strony nie chciałem w ogóle tego przeżywać. Z każdą godziną ogarniała mnie coraz większa panika. Nie zmrużyłem oka tej nocy, mimo że spędziłem ją przytulony do ciepłego i spokojnego Raphaela.
Z samego rana zaczęły się przygotowania. Znów trafiłem do salonu kosmetycznego. Tym razem jednak zrezygnowano z połowy zabiegów, za to zaaplikowano mi cudownie odprężający masaż, który był jak balsam dla moich skołatanych nerwów. Wieczorem przyszedł Raphael z Jaredem. Pomogli mi się dokładnie wykąpać, a potem natarli moje ciało pachnącymi olejkami. Nałożyli na mnie wcześniej wybrany komplet, wysuszyli i uczesali włosy. Gdy wszystkie zabiegi upiększające się skończyły, usłyszałem.
– Jesteś gotowy? – troskliwy głos Raphaela wcale nie skutkował, nogi tak mi się trzęsły, że ledwo stałem.
– Chyba tak. – Odrzekłem drżącym głosem, bo najchętniej zwiałbym gdzie pieprz rośnie.
Raphael pogłaskał mnie po plecach starając się dodać otuchy, a Jared przytulił czule. Zostałem zaprowadzony do części domu, w której jeszcze nie byłem. Zostawili mnie w pięknym dużym pokoju. Ściany miał wyłożone ciemnym drewnem, a wszystkie dodatki waz z pościelą były w kolorze burgundu. Usiadłem na łożu starając się znaleźć sposób, by stłamsić panikę w moim ciele. Dopiero gdy ustał szum zrozumiałem, że ktoś jest w łazience. Usłyszałem odgłos wody spuszczanej w ubikacji, a potem odkręconej w kranie. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Alexander. Miał na sobie czerwony szlafrok z czarnymi dodatkami i złotą obwódką. Usiadł przy mnie głaszcząc po zarumienionym policzku.
– Wiesz jaki jesteś słodki, gdy się rumienisz? Wyglądasz jak zawstydzony aniołek. – szepnął mi namiętnie do ucha.
– Dziękuję. – odpowiedziałem uznając to za komplement, jednak nie uniosłem głowy nadal wbijając wzrok w podłogę.
– Boisz się mnie? -potarł moje ramię prubując dodać mi otuchy.
– To nie tak... – zacząłem się tłumaczyć, co marnie mi szło. – Boję się... ale sam nie wiem czego.
– To zrozumiałe. – Jego uśmiech zadział na mnie kojąco.
Położył mi dłoń na drugim policzku i zaczął całować moją szyję, po swojej stronie. Mimo jego usilnych starań, delikatności, którą wkładał w każde muśnięcie, namiętności, którą czułem w każdym dotyku, nie potrafiłem wyzbyć się strachu. Pieścił moje ciało tak zapamiętale, czułem rozkosz, było mi naprawdę dobrze, ale przerażenie nadal nie pozwalało mi odczuć tego wszystkiego w należyty sposób. Wyczuł to. Zatrzymał się. Mocno mnie przytulił, szeptał mi do ucha, że jestem piękny, żebym się nie bał, bo jestem cudowny i wyjątkowy. Jednak to nie jego słowa, nie gesty, a zapach mnie uspokoił. Był taki „czysty", owszem dało się wyczuć w nim żądzę i podniecenie, ale żadnej agresji i taką nutkę czegoś, czego nie umiem opisać słowami. Wtuliłem nos w zagięcie jego szyi, a on nie próbował mnie już rozpalić, czekał, cierpliwie czekał, aż się odprężę, jak moje ciało uzna, iż jestem gotowy. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, ja rozkoszowałem się jego ciepłem i zapachem, a on gładził moja skórę. W końcu moje ciało się odprężyło. Alex doskonale uchwycił ten moment, dopiero wtedy powrócił do pocałunków. Zacząłem nareszcie w pełni odczuwać prawdziwą przyjemność. Już się nie bałem, byłem pewien, że mnie nie skrzywdzi, że jest odpowiednia osobą.
Pieścił moją szyję i odsłonięte ramiona. Nawet nie wiem, kiedy położyłem się na łóżku. Nim się obejrzałem mój gorsecik wylądował na ziemi, a on gładził i całował stanowczo, acz delikatnie mój tułów. Końcem języka zaczął wodzić po moim mostku, łaskotało, ale było diabelnie przyjemne. Nie zauważyłem momentu, w którym uchwycił wargami jeden z sutków. Ssał go, podgryzał, lizał, cóż to było za doznanie. Ledwo żyłem, gwiazdy stanęły mi przed oczami. Było mi tak dobrze, że moje i tak opięte spodnie zrobiły się niewyobrażalnie ciasne. Chciałem je trochę poluźnić, rozpiąć, ale on mnie wyręczył. Ściągnął je i ułożył mnie wygodniej na łóżku. Przejechał palcem po nadruku na bokserkach i zachichotał:
– Wiesz, że ten obrazek dokładnie cię odzwierciedla. Na co dzień jesteś słodkim aniołkiem rumieniącym się na każdy przejaw wtargnięcia w swoją sferę intymną, ale jak przychodzi co, do czego to stajesz się kuszącym i jęczącym diabełkiem. Tobie wprost nie można się oprzeć, bardzo dobrze wykonujesz swoją rolę. Wabisz do grzechu jak nikt inny. – Zakończył swą wypowiedź tuż przy moim uchu ogrzewając je swym oddechem.
Po tych słowach delikatnie przygryzł płatek mojego uszka, a wilgotnym językiem przejechał po małżowinie powodując dreszcz rozchodzący się wzdłuż kręgosłupa.
Następnie zjechał znów na moją klatkę piersiową zostawiając na szyi mokry ślad, podczas gdy jego dłonie przesunęły się w dół po mych bokach i zaczęły masować oraz ugniatać moje uda. Poddawałem się tym zabiegom z wielką chęcią, bo były bardzo przyjemne. Z ud przejechał dłońmi na pośladki, sprawiając, że koronka przyjemnie mnie drapała. W końcu ściągnął ze mnie bieliznę i uśmiechnął się odrobinę lubieżnie na widok mojego „małego". Zaczął całować obszar otaczający mój skarb, jego jednak skutecznie omijając. Widziałem jak z każdą sekundą, jeśli to w ogóle możliwe, mój ptaszek pęcznieje. Zafascynowany tym widokiem nawet nie spojrzałem, co wyrabia Alexander. Poczułem słodki zapach czekolady i usłyszałem.
– Zegnij kolana i rozsuń uda szeroko, potem unieś pośladki w górę.
Gdy to zrobiłem pod dolną partią moich pleców wylądowała poduszka. Zobaczyłem jak usta klienta pochłaniają moją męskość. W międzyczasie poczułem jak coś większego niż szczuplutkie palce Raphaela wkrada się do mojego wejścia i drąży sobie drogę w mym wnętrzu. Drugiego i trzeciego nie poczułem, bo ciałem wstrząsnęło spełnienie. Alexander wypluł spermę na spodeczek, po czym ściągnął szlafrok. Tego, co ujrzałem nie spodziewałem się zobaczyć w najgorszych koszmarach. Jego penis był gruby i długi. Zacząłem się bać jak cholera. Na szczęście nie wszedł we mnie od razu, lecz pozwolił abym się mu przyglądał, bym go dotknął. Był twardy, wyprężony do granic możliwości i taki strasznie gorący. Przejechałem po nim dłonią. Strach powrócił ze zdwojoną siłą, ale mu o tym nie powiedziałem, w końcu nie wolno takich rzeczy mówić klientowi. Sięgnął do szafki po prezerwatywę i zobaczyłem jak ją sobie nakłada. Drugą ręką podniósł z pościeli niewielką tubkę. Wycisnął trochę na palec, a ja poczułem czekoladę. Dokładnie posmarował moje wejście, potem nałożył sporą ilość na czubek gumki. Zarzucił sobie moje nogi na ramiona i nachylił się nade mną mówiąc mi do ucha łagodnym głosem:
– Teraz w ciebie wejdę, będę się starał zrobić to jak najdelikatniej, ale pewnie i tak zaboli. Leż spokojnie i spróbuj się odprężyć.
Poczułem jak całuje moje ucho, szyję, następnie klatkę piersiową, a ręką próbuje pobudzić do życia moją męskość. Czułem też ten okropny ból, jakby mnie coś rozrywało. Wiedziałem, że stara się to robić ostrożnie i jak najspokojniej, ale mimo wszystko strasznie bolało. Za wszelką cenę próbowałem się rozluźnić, ale im więcej wkładałem w to energii tym bardziej byłem spięty, utrudniając nam obojgu. Droga do rozkoszy prowadziła przez potworny ból, którego niemal nie potrafiłem znieść. Chciałem krzyczeć, płakać, błagać by przestał, ale się powstrzymałem. Zacisnąłem zęby i dłonie na kołdrze, zamknąłem oczy. Modliłem się by szybko skończył i kiedy już myślałem, że nie wytrzymam, ból zaczął się zmieniać w coś innego... przyjemnego. Nie minęła chwila, a szczelniej przywarłem do Alexandra chcąc więcej tej nietypowej tortury. Nie czułem jeszcze tego, co obiecywał mi zarówno Mark, jak i Raphael, do czasu, aż przy jednym z pchnięć Alex nie trafił w ten czuły punkt. Ból zniknął od razu, teraz rozrywała mnie na strzępy jedynie przyjemność. Jęczałem i sapałem, aż wstyd mi było, że moje ciało wydaje z siebie takie odgłosy, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Wychodziłem mu naprzeciw kiedy na mnie nacierał. Mój penis sam bez niczyjej ingerencji odnalazł spełnienie. Po niedługiej chwili, jak dla mnie z pewnością za krótkiej, bo mógłbym się oddawać tej bajecznej rozkoszy przez całą wieczność poczułem jak mój partner wykonuje dwa szybsze i silniejsze niż do tej pory ruchy, a potem zamiera z wyrazem ekstazy na twarzy. Wyszedł ze mnie bardzo delikatnie, po czym ściągnął i związał prezerwatywę. Dopiero po tych czynnościach opadł na poduszki koło mnie. Dotknął dłonią moich pośladków pytając:
– Bardzo boli? - Z zaklopotaniem próbował się upewnić, że naprawdę nie zrobił mi krzywdy.
– Nie. – właściwie nawet nie skłamałem, bo moim ciałem wciąż targała przyjemność związana ze stosunkiem.
– Byłeś naprawdę świetny mój malutki. Od bardzo dawna tak dobrze się nie bawiłem. - Gładzi dłonią mój bok.
– Dziękuje. – uśmiechnąłem się do niego.
Wstał z łóżka i wyszedł do łazienki, nie było go dłuższy czas, a gdy wrócił był już kompletnie ubrany, a jego włosy nienagannie ułożone. Na pożegnanie rzekł:
– Do zobaczenia za pół roku. – Po tych słowach opuścił pokój.
Czułem się trochę nieswojo, że wyszedł tak po wszystkim i zostawił mnie samego, ale czego ja się właściwie spodziewałem, w końcu byłem dziwką, a prostytutka nie powinna zasypiać w ramionach swojego klienta. Moje rozważania przerwało wtargnięcie Raphaela do pokoju.
– I jak? Jak było? - Chyba podsłuchiwał, bo szeroki uśmiech zdobił jego twarz.
– Dobrze. Bardzo dobrze. – powiedziałem bez entuzjazmu.
– To chyba dobrze? – spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Tak... tylko jestem zmęczony. – Wymówka podziałała.
Raphael pokiwał głową i zniknął w łazience. Przyniósł ze sobą ciepły szlafrok, w który mnie ubrał, a potem zaniósł do mojego pokoju. Tej nocy został ze mną, jego ciepłe ciało dodawało mi otuchy. Poczułem się naprawdę dobrze, gdy przywarł nagi do moich pleców.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro