Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM I Część 17



Poranek...
Jak ja nienawidziłem poranków po upojnej nocy. Ból można było jeszcze znieść, ale to pieczenie i swędzenie było straszne. Posmarowałem się tam żelem, który Raphael zostawił mi w szafce, od razu pomogło. Zjadłem śniadanko i korzystając z wolnego dnia poszedłem się poopalać. Mark odwiedził mnie jakieś dwie godziny po tym jak postanowiłem zmienić koloryt mej skóry.
– Jak było wczoraj? – spytał układając się wygodnie na leżaku obok.
– Dobrze. – Poprawiłem okulary przeciwsłoneczne na nosie.
– Boli? – Przymknął oczy i ustawił twarz do słońca.
– Trochę. – Uśmiechnąłem się do niego.
– Ponoć dostałeś prezent? – Spojrzał na mnie pytająco.
– O cholera, zapomniałem go wczoraj z tego wszystkiego zabrać zsypialni, – już chciałem biec by szukać mojej zguby, gdy nagle Mark wyciągnął rękę, na której miał położone pudełko.
– Wiesz, że Alex by się wkurzył gdyby się dowiedział, że zgubiłeś prezent od niego?
– Wiem. Przepraszam, wczoraj byłem taki zmęczony. – Zrobiło mi się naprawdę głupio.
– Pilnuj tych bibelotów, bo tu nie chodzi o pieniądze, które wydał na takie błyskotki. Tu chodzi o szacunek. Rozumiesz? – Tłumaczył mi spokojnym tonem.
– Tak, przepraszam. – schowałem pudełeczko do kieszeni szortów.
– Nie ma sprawy rozumiem, że mogłeś być wczoraj troszkę zagubiony, ale na przyszłość pamiętaj o takich rzeczach. Twój jutrzejszy klient ma na imię Steward i jest adwokatem w dużej kancelarii. Jego ulubiony dziwek właśnie zakończył ze mną współpracę i Stu szuka kogoś na jego miejsce... – Kiedy usłyszałem, jakiego określenia użył dla męskiej prostytutki, zacząłem się nie po hamowanie śmiać. - Co cię bawi?
– Użyłeś słowa dziwek. – Spojrzał na mnie z niezrozumieniem, dopiero po chwili w jego oczach pojawiły iskierki zrozumienia.
– A to wszystko przez Jareda, on non stop z tymi dziwkami i człowiekowi tak potem zostaje, – nie był zdenerwowany, był rozbawiony. – Wracając do tematu. Facet ma pewne niegroźne zboczenie. Wiem, że nie lubisz damskich kostiumów, ale on uwielbia słodkie dziewczynki z bonusem. Obecnie tylko ty się do tej roli nadajesz – już się nie śmiał znów był profesjonalistą.
– Wolałbym nie. – Westchnąłem.
– Płaci ekstra za tą swoją małą dewiacje. Dodatkowo jest bardzo szczodry jeśli chodzi o prezenty. A z tego, co mi mówiono jest bardzo delikatny.
– Nie jestem przekonany, ale pewnie nie mam innego wyjścia. – Nie podobało mi się to, nie chciałem znów nosić damskich ciuchów.
– Możesz odmówić. Zawsze możecie, gdy klient chce czegoś więcej poza normalnym seksem. – Zastawiałem się, czemu takich rzeczy nikt nigdy mi nie mówił, przecież, to było ważne.
– Naprawdę? – spytałem zadziwiony, obracając się na bok, by lepiej wiedzieć Marka.
– Jasne, czasem klienci proponują horrendalne sumy np. za sado-maso, ale przecież ja nie mogę podjąć decyzji za kogoś, zwłaszcza, jeśli chodzi o wymierzanie bólu i poniżenie.
– Rozumiem. – Pokiwałem głową.
– Ale on jest akurat niegroźny, ponoć dość niewielkich rozmiarów, więc raczej nie przyniesie ci bólu. – Mark był nieustępliwy. –Zresztą,  zaraz na pierwszy raz, nie dałbym ci kogoś, kto mógłby cię skrzywdzić. – Widziałem, że to prawda, mimo wszystko trochę się bałem.
– A dużo więcej płaci? – chciałem sobie przekalkulować strach na pieniądze.
– Normalna stawka za zwykły seks to 2,5tys. dolarów, a on płaci 3,5 – powiedział jak najbardziej profesjonalnie, wiedziałem, że od jakieś chwili nie rozmawiam z Markiem, tylko z pracodawcą.
– Tysiąc za to, że włożę sukienkę? – spytałem zaskoczony.
– Kostium pokojówki, a on będzie się do ciebie zwracał jak do dziewczyny. – Wyjaśnił wcześniej zaglądając do kalendarza, który wyciągnął za poły marynarki.
– W sumie nie jest źle. – Podrapałem się po brodzie rozważając jeszcze raz tą sytuację.
– Zostawiłem ci DVD w pokoju z nagraniem podobnej zabawy. Obejrzyj.
– Dobrze. – Ufałem mu, zatem bezsensem byłoby oponować.
– W sobotę też masz klienta. Tylko ten jest ciut bardziej problematyczny. Jeszcze nigdy nie wybrał sobie podopiecznego. Louis to milioner, ale gdy był młody przeżył bardzo poważny wypadek. Ma poparzoną połowę ciała. – Jego ton był dziwny, jakby nie był pewnym, czy powinien mnie z nim umawiać.
– Mam uważać, żeby podczas czułości nie zranić go? – troszkę się przestraszyłem.
– Nie, spokojnie, blizny już go chyba nie bolą, choć jest na ich punkcie bardzo wrażliwy. Jednak w bardziej psychiczny sposób, niż fizyczny. Chce, żeby traktować go tak samo jak wszystkich klientów, nie baczyć na blizny. Tylko, że one są strasznie szpetne i ciężko się na nie, nie gapić. Jeśli wybiegnie ci w trakcie z pokoju to też się nie martw. – Uśmiechnął się smutno, nie wiedziałem, czy w ten sposób chce mi dodać otuchy, czy sobie.
– Zrobię co w mojej mocy by go zaspokoić. – Chciałem uspokoić Marka i jednocześnie udowodnić mu, że jestem wart pracy jaką we mnie włożył.
– Cieszy mnie to, że tak do tego podchodzisz. – Podniósł się z leżaka i machając mi na pożegnanie odszedł w stronę domu, a ja zacząłem się zastawiać, jak będą wyglądać moi klienci, a także czy uda mi się spełnić oczekiwania ich i Marka.
Piątkowego klienta miałem umówionego na 20, więc ominęła mnie tylko kolacja, byłem zmęczony po zajęciach, nie mówiąc już o tym, że miałem jeszcze zaspokoić „ciekawe" wymaganie klienta.
Nie było tak źle. Był bardzo delikatny. Czasem jak ktoś cię traktuje jak dziewczynę wcale nie znaczy, że musisz się z tego powodu źle czuć. Byłem traktowany jak prawdziwa dama. Ja grałem Kopciuszka, a on mojego księcia z bajki. Wychodząc założył obrączkę na palec i posyłając mi całuska powiedział, że jeszcze do mnie wróci, bo jestem jego księżniczką.
Za to bałem się soboty jak diabeł święconej wody. Nie wiedziałem, co mam robić by faceta nie urazić. Mark poradził mi bym ubrał się mniej wyzywająco niż zwykle, tak więc zrobiłem. Włożyłem na siebie ciemnozieloną tunikę przylegającą do ciała, ale nie obcisłą i dopasowane czarne rybaczki. Gdy poszedłem po klucz okazało się, że klient już go wziął. Przestraszyłem się, że pomyliłem godziny, ale dziewczyna uspokoiła mnie mówiąc, że i tak jestem pół godziny przed czasem. Zapukałem do drzwi. Wszedłem dopiero, gdy usłyszałem „proszę". Mężczyzny nie było w pokoju, był w łazience.
– Zgaś proszę światło. – usłyszałem, gdy woda przestała szumieć.
Wykonałem polecenie i z powrotem usiadłem na łóżku.
– Lepiej będzie dla ciebie, jak zamkniesz jeszcze oczy. – Głos był bardzo ładny, jednak można w nim wyczuć smutek i jakąś pustkę.
– Czemu? – wypaliłem zanim pomyślałem.
– Bo jestem potwornie brzydki – w jego głosie usłyszałem coś na kształt podziwu i zadowolenia, spodobało mu się to, że z nim rozmawiałem.
– Pozwól mi samemu to ocenić. – Nie wiedziałem czy tego właśnie chce, ale czułem, że powinienem być impertynencki.
– To włącz światło – zapaliłem, a on wyszedł z łazienki, miał tylko ręcznik okręcony wkoło bioder. – I jak się podobam?
– Modelem to ty nie jesteś, ale też nie jesteś taki straszny. – Podszedłem i przejechałem palcem po jednej z blizn. – Jakie delikatne, jak skóra niemowlęcia. – Uśmiechnął się.
– Nie jesteś taki jak reszta, oni się mnie bali.
– Ja też się bałem, zwłaszcza jak słuchałem, co o tobie opowiadają. – Krążyłem palcami po bliznach na brzuchu i klatce piersiowej. – Bolało? – spojrzałem na niego.
– Strasznie. – Zacisnął oczy i przekręcił głowę w bok, po chwili jednak się opanował i znów na mnie spojrzał.
– A teraz boli? – spytałem patrząc mu prosto w oczy.
– Tylko czasem. – Uśmiechnął się do mnie smutno.
Podniósł moją głowę i ucałował moje usta. Nie lubiłem tego, ale odwzajemniłem pocałunek.
– Nie całuj mnie więcej w usta. – Powiedziałem odrywając się od niego i podchodząc do łóżka.
– Czemu? – spytał zaskoczony.
– Nie lubię tego. – Wzruszyłem ramionami.
– Dobrze. A gdzie mogę cię całować? – podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach.
– Wszędzie, byle by nie w nie. Jest coś czego nie lubisz? – Skoro byliśmy wobec siebie szczerzy, to uznałem, że to pytanie przejdzie.
– Tak, ślepego podporządkowania. – Ucałował moją szyję.
– Domyśliłem się.
– Nikomu to się jeszcze nie udało, dobry jesteś. A ponoć świeży w branży! – spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Jesteś moim trzecim klientem.
– I moi poprzednicy pewnie cię wielbią nad życie? – pocałował mnie w czoło.
– Jeden jest już mój. Drugi chyba też. – Odwzajemniłem mu się pocałunkiem w nos.
– To jest nas już trzech. Ja też jestem twój aniołku. – Wyszeptał mi do ucha, po czym przejechał językiem po małżowinie.
– Następny... – westchnąłem.
– Co? – spytał nie rozumiejąc.
– Czy ja mam skrzydła i aureole? – Wyrzuciłam z siebie dość nieprzyjemnym tonem.
– Nie lubisz jak cię nazywają aniołkiem? – spytał zaskoczony.
– Przywykłem. – Znów westchnąłem i obróciłem głowę w bok, on jednak złapał mnie za policzki i znów przekręcił ją tak, że patrzyłem na niego.
– Gdy zobaczyłem twoje zdjęcie, to na kanapie, od razu mi to porównanie do głowy przyszło. Anioł w samym sercu piekła.
– Czasem dom znajduje się w bardzo dziwnym miejscu. – Odpowiedziałem mu tym samym melodramatycznym tonem.
– Rozbierzesz się? Chcę cię podziwiać, dziś nie będziemy się pieprzyć. – Zdziwiłem się, ale to była decyzja klienta.
– Twoja wola, ty płacisz. – Złapałem za rant tuniki i ściągając ją z siebie.
Stanąłem przed nim nagi, badał wzrokiem każdy centymetr mojego ciała.
– Połóż się, – usłyszałem.
Jeździł palcami po mojej gładkiej skórze, tak jak ja wcześniej po bliznach.
– Zegnij kolana i rozszerz nogi. Dotykał moich ud, pieścił je i masował. – A co to? – przejechał palcem w koło po mojej bliźnie. – Ciekawy kształt. Od czego to?
– Wbita potłuczona butelka po piwie. – W tym momencie mój głos był zimny, nie wyrażał nic.
– Kto ci to zrobił? – zaciekawił się.
– Jestem, a właściwie byłem bardzo niezdarny, – nie chciałem by wiedział.
– Wątpię. To było zrobione z premedytacją. – Upierał się.
– To był wypadek. Nie lubię o tym rozmawiać. – Powiedziałem trochę zbyt ostro, ale podziałało.
Zostawił to miejsce w spokoju. Dotknął jeszcze kilkukrotnie moich jąder, penisa, pobudzając go w ten sposób do życia. Potem wrócił do tułowia w jego dwóch złączonych dłoniach mieścił się cały mój brzuch.
– Te dwa żebra masz źle zrośnięte, ale nie czuć tego, jeśli się lepiej nie pomaca. – pociągnął palcem po boku, gwałtownie drgnąłem. – Boli cię coś? – chyba się przestraszył.
– Nie, mam łaskotki.
– Łaskotki, tego się nie spodziewałem. – Zaczął się śmiać, a na jego twarzy widać było szczerą radość. – Obróć się.
– Zaczął od łopatek i kręg po kręgu sunął dłońmi po moich plecach. Zatrzymał się przy pośladkach i wziął się za stopy. Powoli masując dotarł w końcu do góry. Najpierw delikatnie je macał, potem ugniatał by sprawdzić ich sprężystość. W końcu je rozsunął. Przejechał palcem wzdłuż mego rowka. W końcu wsunął tam palec.
– Jak tam ciepło i ciasno, już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z tobą. – Jego ton zdradzał podniecenie.
Potem razem położyliśmy się na łóżku i ostatnie pół godziny tulił się do mnie, a ja obdarowywałem jego ciało delikatnymi muśnięciami. Bardzo go polubiłem, choć nawet nie wiem kiedy to się stało. Gdy wyznaczony czas się kończył wstał i wyszedł do łazienki się ubrać. Na pożegnanie chciał mnie pocałować w czoło, ale ja wargami przywarłem do jego ust początkując namiętny pocałunek.
– Sądziłem, że nie lubisz jak się cię całuje w usta? – popatrzył podejrzliwie, ale widziałem, że się cieszy.
– Bo nie lubię jak je całuje byle kto. – Odpowiedziałem nie zgodnie z prawdą, ale uważałem, że tak odpowiedź uszczęśliwi mojego klienta.
– Czyli swoim dzisiejszym zachowaniem zasłużyłem sobie na to by całować twoje usta? – w jego oczach błyskały iskierki szczęścia.
– Nie. Zasłużyłeś tylko na tego jednego całusa. – Uśmiechnął się do mnie.
– Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy ten gest. – Roztargał mi włosy i wyszedł z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro