Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TOM I Część 14



Dziewczyny dały mi spokój, chyba Mark je opieprzył.


Raphael wrócił w niedzielę w nocy i wpakował się zimny, do mojego rozgrzanego łóżeczka. Muszę jednak przyznać, że poczułem się lepiej, gdy jego nagie ciało, przylgnęło do moich pleców.



Rano obudziłem się wcześniej i pierwsze co ujrzałem to klatka piersiowa Raphaela. Miał na niej cztery dziwne malinki o sporej średnicy, a na środku każdej z nich, były dwa szeroko rozstawione punkty. Gdy nacisnąłem tę najbardziej czerwoną, z dziurki wypłynęła kropla krwi. Odkryłem go delikatnie i zauważyłem, że na podbrzuszu i udach ma takie same. Położyłem się tak, by go nie obudzić. Zwróciłem się w stronę ściany i zacząłem rozmyślać, od czego on może mieć takie ślady. Niestety nic sensownego do głowy mi nie przyszło. W kolejny piątek zostałem zwolniony z zajęć. A przynajmniej to udało mi się wyczytać z tablicy. Przez cały tydzień zastanawiałem się, co będzie w piątek. Jakbym wiedział co, to bym się schował na ten czas w najgłębszy kąt. Tego dnia Raphael przyszedł do mnie później niż zazwyczaj. Kazał mi się dokładnie wykąpać. Szedłem krok za nim, a on przez całą drogę trzymał mnie za rękę. Zmierzaliśmy do skrzydła domu, gdzie znajdowały się sypialnie, w których przyjmowało się klientów. Naszym celem stała się jedna z nich. Posadził mnie na łóżku i stanął nade mną.



- Dziś pokażesz mi czego nauczyłeś się do tej pory. - powiedział z bardzo poważną miną. Wiedziałem, iż teraz jest nikim innym, jak moim nauczycielem.



- Ja mam? - zacząłem się jąkać.



- Masz mnie traktować jak prawdziwego klienta. Rozumiesz? - nie podobało mi się to, ale wiedziałem, że to mój obowiązek.



- Tak - szepnąłem cichutko, mimo to, usłyszałem w swym głosie drżenie.



Raphael z poważną miną położył się na środku łóżka. Ściągnąłem z niego koszulę i zacząłem pieścić jego ciało. Pochwyciłem sutek w usta na przemian go ssąc i podgryzając. Drugi zaś stymulowałem ręką. Zjechałem ustami w dół liżąc i całując brzuch. Raphael ściągnął ze mnie bluzkę, a ja pozbyłem się swoich spodni. Wróciłem do pieszczenia brzucha, nie myślałem nad tym co robię, po prostu działałem. Rozpiąłem guzik, potem zamek i zsunąłem mu spodnie. Złapałem zębami za gumkę bokserek i ich też się pozbyłem. Składałem drobne pocałunki wkoło jego penisa, dłońmi masowałem wewnętrzną stronę ud. Jęczał, podobało mu się. Polizałem czubek jego sterczącej erekcji, wsuwając koniec języka w tę niewielką dziurkę. Całowałem i lizałem boczną część trzonu, aż w końcu moje usta pochłonęły go całego. Nie długo trzeba było czekać, by jego spełnienie zapełniło moje usta. To właśnie w tym momencie zacząłem się bać, teraz miała być ta bolesna część. Wiedziałem, że muszę mu się oddać, mimo iż z pewnością poczuję ból, ale także tą cudną przyjemność. Zobaczyłem jak Raphael zakłada prezerwatywę.



- Zawsze tego pilnuj. - Odezwał się, wyrywając mnie z zamyślenia.



- Co? - nie zrozumiałem, bo byłem zajęty obserwowaniem z jaką wprawą to robi.



- Pilnuj, by klient się zabezpieczył. Jak nie chce to masz mu kazać się wynosić. Rozumiesz? - Jego ton był poważny i taki władczy, że aż niekontrolowanie przytaknąłem mu głową.



- Tak. - wiedziałem o tym, zawsze mi to mówił, wszyscy mi to powtarzali i zresztą byłem świadom, że to obowiązkowe.



- To teraz się obróć. - uśmiechnął się do mnie czule, próbując mi chyba w ten sposób dodać otuchy.



- Chcę z przodu. - nie powinienem się z nim spierać, bo w końcu miałem go traktować jak klienta, ale uznałem, że to nie zaszkodzi.



- Jesteś pewien? - spytał zmartwiony, choć nie rozumiałem, o co dokładnie mu chodzi.



- Tak. - Ułożyłem się na potężnym łóżku wygodnie na plecach, unosząc wysoko nogi.



Wsadził mi dwa wysmarowane żelem palce. Było trochę ciasno, bo od dość długiego czasu nie nosiłem już w sobie rozciągającego mnie korka, ale i tak o niebo lepiej niż na początku. Poruszał dłonią wykonując rozluźniające me zwieracze ruchy palcami. Gdy uznał, że jestem gotów, po prostu ustawił się i wszedł we mnie jednym ruchem dość głęboko. Zabolało, prawdę mówiąc bolało jak cholera, ale tylko przez chwilę. Następnie była jedynie rozkosz. Jego ruchy tak dogłębne, tak drażniące sprawiały, że nawet oddychanie stało się dla mnie ciężkim zadaniem. Jęczałem, wiłem się, ale musiałem jednocześnie pamiętać, że to on jest moim klientem. Zamiast drapać z rozkoszy jego plecy, resztkami świadomości je masowałem. Jęczałem jego imię, bo uważałem, że właśnie tego ode mnie chce. Skończył całując mnie w usta. Jeszcze nikt nigdy tego nie zrobił. Każda inna część mojego ciała była już całowana, ale nigdy usta. Nagle poczułem się tak, jakby ktoś bez mojej zgody odebrał mi niewinność. Rozkosz opadła ze mnie w jednej chwili. Poczułem się skalany, brudny. Czemu on mi to zrobił? Czemu tak bardzo mnie skrzywdził?



Przez kolejne dwa tygodnie chodziłem jak struty, unikałem towarzystwa, mało się odżywiałem. Raphael wielokrotnie pytał mnie, co się dzieje lub czy coś mnie boli. Zbywałem go. Jeszcze paradoksalnie w tym czasie próbowaliśmy uprawiać seks, ale mimo że bardzo się starałem moje ciało nie reagowało. Nic nie potrafiło sprawić, by mój penis stanął na baczność. Raphael denerwował się, bał się o tym powiedzieć Markowi. A mnie już na niczym nie zależało. Przestało mi się chcieć wstawać z łóżka, każdemu mojemu ruchowi towarzyszyła apatia. Nie chciało mi się w ogóle odzywać i uśmiechać. Któregoś dnia przy gabinecie Marka spotkałem Alexandra, spojrzał na mnie jakoś dziwnie...



- Co się stało? Czemu jesteś taki smutny? - próbował mnie przytulić, ale ja odepchnąłem go ze słowami:



- Nie dotykaj mnie! - i uciekłem zapłakany do swojego pokoju.



Po pół godziny przyszli do mnie we trzech. Mark i Raphael siłą ściągnęli kołdrę z mojej głowy. Alexander stał z tyłu z niewyraźną miną. Poczułem się jeszcze gorzej, bo wiedziałem, że obwinia siebie za mój stan. Jednak, to ja byłem wszystkiemu winien, to ja byłem brudny.



- Co się dzieje? - usłyszałem głos Marka nad sobą. Nie odpowiedziałem, bo co miałem mu powiedzieć.



- Długo tak jest? - zwrócił się do Raphaela.



- Od kiedy pierwszy raz się z nim przespałem. Z początku sądziłem, że go boli, ale ostatnio stało się to. -Powiedział powstrzymując łzy, bał się o mnie i jednocześnie czuł się winny, zresztą tak samo jak ja, bo nie chciałem, by się obwiniał z mojego powodu.



- To już prawie 3 tygodnie. Czemu mi nic nie powiedziałeś? - Mark był wkurzony, rytmicznie zaciskał i rozluźniał pięści, by nie wybuchnąć.



- Nie wiem, bałem się. Zresztą nie wiem, co zrobiłem nie tak. - Ukrył twarz w dłoniach młodszy z mych opiekunów.



- Co mu jest? - spytał zdenerwowany Alexander.



- Nie wiem. - powiedział Mark - Wygląda na szok pourazowy po gwałcie, ale przecież nikt go nie zgwałcił.



W tym samym momencie Alexander złapał Raphaela za fraki i przyparł do ściany.



- To twoja wina ścierwo! Coś ty mu zrobił?! - Krzyczał i podniósł rękę.



Chciał go uderzyć, ale w tym momencie ja wrzasnąłem: „Nie!"



Alex puścił Raphaela i podszedł do mnie, dotknął ręką mojego barku:



- Powiedz mi, co ci zrobił. Obiecuję ci, że za to zapłaci. - mówił do mnie jak do małego dziecka, nienawidziłem go za to. Nie miał prawa tak do mnie mówić.



- To nie jego wina. - odpowiedziałem wpatrując się w ścianę.



- Czy ktoś cię skrzywdził? Czy ktoś z domowników albo z klientów coś ci zrobił? - był nieugięty w swym dochodzeniu.



- Nie. - zaprzeczyłem.



- Więc co ci jest? - powoli tracił cierpliwość, a jego ton ciepło.



- Źle się czuje! - nadal wpatrywałem się w ścianę, mimo że jego ręce próbowały mnie obrócić w jego stronę.



- Jesteś chory? - drążył, a ja naprawdę w tym momencie marzyłem tylko o tym, by zostać sam.



- Nie. - Mruknąłem pod nosem.



- Więc co ci do diabła jest?! - jego cierpliwość się skończyła.



- Nic. - odpowiedziałem beznamiętnie.



- Nic? To się kładź i ściągaj spodnie, chcę twojego tyłka. - Wykonałem polecenie, ale z moich oczu popłynęły łzy.


Mark patrzył na mnie przerażony. Alexander przykrył moje wypięte pośladki kołdrą i wyszli z pokoju.



Nienawidziłem się, bo wiedziałem, że ich teraz krzywdzę. Jedynych ludzi, którzy w jakiś sposób zastąpili mi rodzinę. Wygrzebałem z szafy moje stare ciuchy i ubrałem się w nie, teraz wydawały się o wiele za luźne. Włosy związałem w kitkę, założyłem buty. Drogę na wolność okazała się łatwiejsza niż sądziłem. Nikt mnie nie zatrzymał, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wyszedłem z budynku i poszedłem w ciemną noc. Gdy dotarłem do centrum wsiadłem w autobus, podświadomie zmierzając w jedno miejsce.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro