Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część I

Nie wiem czy powinienem to spisywać, nie mam się jednak tym z kim podzielić, a tylko tak pozbędę się tego z mojej głowy.

Jestem Gabryś... a właściwie Gabriel. Mam dziewiętnaście lat, metr siedemdziesiąt dwa wzrostu. Jestem drobno zbudowany, a właściwie andragoniczny. Mam długie ufarbowane na fioletowo włosy. Mieszkam w domu Marka, to właśnie on dał mi nowe życie, gdy mój stary świat się zawalił.

Miałem piętnaście lat, gdy uciekłem od wuja, który po śmierci rodziców, czyli mniej więcej od roku się mną zajmował. Właściwszym było by powiedzieć, że wuj od roku katował mnie oraz traktował jak szmatę i służącego w jednej osobie. Trafiłem na ulicę, nie miałem nikogo, kogo mógłbym prosić o pomoc. Nie potrafiłem sobie radzić. Mieszkańcy tego „dna" nagabywali mnie nie dając spokoju. Nie mogłem się odgonić od niemoralnych propozycji. Byłem nowy, ładny i delikatny, a nieruszany towar jest najlepszy.

Mark pojawił się w ostatnim momencie, nim zgnębiony psychicznie i fizycznie mało nie zgodziłem się na pracę u bardzo brutalnego sutenera. Zabrał mnie do swojego domu. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Posiadłość była wielkości dużej szkoły z internatem. Po domu krążyło wielu młodych chłopców i dziewcząt. Mark pozwolił mi się im przypatrywać, szliśmy przez wielkie sale pełne przepychu, bogactwa i piękna. Zabrał mnie do swojego gabinetu. Był śliczny, wyłożony ciemnowiśniowym drewnem. Wskazał mi jeden z dwóch foteli przed biurkiem, sam zaś zajął większy po drugiej stronie blatu.

– Uciekłeś z domu? –mierzył moją marną sylwetkę od góry do dołu.

– Tak. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bo czułem, że muszę. Byłem głodny, zmarznięty, a to miejsce wyglądało bajecznie.

– Będą cię szukać? –to pytanie trochę mnie zaskoczyło, nagle pojawiła się w moim wnętrzu obawa, a jeśli ten zabójczo przystojny mężczyzna chce mi zrobić krzywdę.

– Nie wiem. –Pokręciłem głową, naprawdę nie byłem pewny swojej odpowiedzi.

– Kto się tobą opiekował? –sięgnął po teczkę z jednej z szuflad i zaczął coś notować.

– Wuj. –Spuściłem głowę, bałem się pytań o to co działo się w domu.

– Czy jeśli mu zapłacę zrezygnuje z powiadamiania władz? –Bawił się długopisem delikatnie stukając nim o blat.

– Raczej tak. –spojrzałem na niego niepewnie, a on posłał mi ciepły uśmiech. Nie wiem, czemu tak od razu mu zaufałem, było w nim coś takiego...

– Czy ktoś jeszcze mógłby cię szukać? –odznaczał coś w formularzu, jednak ten leżał zbyt daleko, był mógł przeczytać małą czcionkę.

– Raczej nie. –Westchnąłem, nie miałem nikogo, kto mógłby się mną zainteresować.

– Teraz zaproponuje ci pracę u siebie. Domyślasz się, na czym ona miałaby polegać? –Rozejrzałem się niepewnie po pomieszczeniu, jednak nic nie podpowiedziało mi co mógłbym tu robić.

– Eee... – zrobiłem głupią minę spoglądając na Marka, jakbym mógł wyczytać odpowiedź z jego twarzy.

– Jeśli się zgodzisz staniesz się bardzo dobrą i drogą prostytutką. Zadbamy o twój wygląd, zdrowie i twoje wszelkie potrzeby. –Moje ręce zaczęły się trząść, właściwie nie wiem czego się spodziewałem, ale na pewno nie tego.

– Mogę to przemyśleć?- ukryłem twarz w dłoniach, to było dla mnie za wiele, z drugiej strony czy miałem jakieś inne wyjście?

– Myśl, a ja ci opowiem. –Jego spokojny, profesjonalny ton był przerażający w tym momencie.

– Dobrze. –Pokiwałem głową.

– Podpiszesz ze mną umowę na trzy lata. Przez pół roku uczysz się zawodu. Ta praca różni się od tego, co robią tanie dziwki na ulicy. Masz zabawiać klienta nie tylko seksualnie, ale także intelektualnie. Nauczysz się ładnie wysławiać, kulturalnie zachowywać, gustownie ubierać, poznasz kulturę i sztukę różnych krajów. Wpoimy ci wszystko, byś umiał się odezwać na każdy temat. Będziesz się uczyć przez cały czas pobytu w tym domu, ale dopiero po pół roku dostaniesz pierwszego klienta. Jeśli się spiszesz dostaniesz specjalną nagrodę. Gabrielu...

– Wystarczy Gabryś. –„Gabriel" wydawał mi się taki straszeni poważny, a ja byłem jeszcze dzieckiem, bałem się dorosłego życia.

– Nie, jeśli się zgodzisz nie będziesz już Gabrysiem -roztrzepanym nastolatkiem. Będziesz Gabrielem -poważnym młodym mężczyzną sumiennie wykonującym swoją pracę.

– A jeśli to mnie przerośnie, mam dopiero piętnaście lat. –To wszystko wydawało mi się koszmarem, z drugiej strony, nikt mnie więcej nie uderzy i nie będę musiał się martwić o moje utrzymanie, a to miejsce było przepiękne.

– Przecież ja cię do niczego nie zmuszam. –posłał mi naprawdę ciepły uśmiech. –Masz wybór. Możesz wrócić do wuja. Ulica też czeka, a z nią wszyscy ci, którzy za drobną opłatę sprzedadzą ci jakiegoś syfa. Możesz jeszcze iść do jakiegoś bidula, ale tam za darmo będą cię pieprzyć. Moja oferta jest dobra. Jestem człowiekiem wyrozumiałym, ale wymagającym. Wiem, że jesteś młodziutki i nie ze wszystkim sobie poradzisz od razu. Jeśli uznam, że po pół roku nie jesteś jeszcze gotowy, to przedłużymy naukę, ale wtedy będziesz musiał zostać z nami te pół roku dłużej. Rozumiesz? -Wstał od biurka i przysiadł na jego kancie bliżej mnie. Widziałem, że jest ciekaw mojej odpowiedzi.

Pokiwałem głową na potwierdzenie. Powoli się łamałem. Bałem się, ale Mark naprawdę wyglądał na porządnego. Wiedziałem, co czeka mnie za granicami tych murów, wystarczająco wystraszyła mnie próbka, której zaznałem, do momentu ratunku przez niego. Siedziałem cichutko, choć nie spokojnie wiercąc się przy tym, tak jakby to miało mi w czymś pomóc. Popatrzyłem na niego, a on się uśmiechnął, był to miły przyjacielski uśmiech, nie taki jak jeszcze przed chwilą, gdy bił od niego pełen profesjonalizm. Widząc, że nie podejmę decyzji od razu, po chwili wyszedł zostawiając mnie samego. Siedziałem chyba z godzinę w tym pokoju, ale ostatecznej decyzji nie podjąłem. Byłem niezdecydowany nawet wtedy, gdy drzwi się otworzyły, a Mark przez szparę włożył głowę i spytał:

– Podjąłeś decyzję? Jeśli nie to ja mogę jeszcze poczekać. –Jego ton był miły i nie słyszałem, w nim grama frustracji, mimo, że czekał już dość długo.

Moje usta jednak odpowiedziały za mnie:

– Podjąłem.– powiedziałem zszokowany, nie patrząc na niego. Usiadł z powrotem po swojej stronie biurka. –Mam jednak jeszcze kilka pytań. –Mój głos o dziwo się nie trząsł, mimo że ja byłem przerażony.

– To pytaj. –Patrzył na mnie z zaciekawieniem i chyba lekkim podnieceniem

– Jak będzie wyglądać „szkolenie" od strony seksualnej? –Musiałem to wiedzieć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro