Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35.


  — Impreza przednia! — zawołał Lucjusz, porywając pod ramię Katharinę i swego starego przyjaciela, Severusa. — Choć dodałbym tutaj nieco pikanterii.
— Jakiej znowu pikanterii? — spytała zdziwiona Katharina, patrząc pytająco na blondyna.
— Jakieś namiętne pocałunki i tego typu rzeczy. W ogóle nie widać, że to wy się pobieraliście! — zaśmiał się Malfoy.
— Na takie rzeczy przyjdzie czas. — Severus uśmiechnął się drapieżnie w stronę Kathariny, którą przebiegły przyjemne ciarki.
— Och, przyjacielu! — Lucjusz poklepał Severusa po ramieniu, który zaraz po tym syknął.
— Przepraszam. Ciągle o tym zapominam — Malfoy spojrzał smutno na czarnowłosego. — Naprawdę nic nie da się z tym zrobić, czy to kwestia funduszy? Bo jeśli tak, to...
— Nie. To nie jest kwestia funduszy i nawet nie wspominaj mi nic na ten temat.
— A to dlaczego?
— I tak już dużo dla mnie zrobiłeś, Lucjuszu. Zwłaszcza w najtrudniejszym okresie życia.
— Od tego są przyjaciele, prawda, Katharino?
— Oczywiście!
Stali chwilę w ciszy, przypatrując się tańczącym na parkiecie gościom. Spośród tłumu najbardziej rzucała się w oczy czupryna Dracona, która doskonale kontrastowała z jego czarnym, aksamitnym garniturem. Obracał właśnie w rytm żywej melodii swoją wybrankę — Astorię. Ubrana była w śliczną, srebrzystą suknię, ozdobioną ładnymi falami, ułożonymi z materiału.
— Kiedy Draco ją poznał? — zagadnęła Lucjusza Katharina.
Starszy Malfoy westchnął.
— Wspominał coś o ostatnim roku w Hogwarcie, ale jestem pewien, że wcześniej. W końcu to Ślizgonka.
— Czemu wzdychasz? Nie podoba ci się? Według mnie doskonale do siebie pasują. — Katharina zmarszczyła brwi.
— Podoba się nam, ale jej stosunek do krwi czarodziejów pozostawia wiele do życzenia — wyjaśniła Narcyza, która znikąd pojawiła się tuż za Lucjuszem.
Malfoy odwrócił się w jej stronę, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach delikatny, choć pewny pocałunek.
— To znaczy? — spytała Katharina, nadal patrząc na tańczącą parę.
— Astoria nie ma nic przeciwko mugolakom — wytłumaczył Severus.
Katharina chciała zapytać dlaczego, ale w porę domyśliła się, że przecież była jego wychowanką.
— Ale nie będziecie powstrzymywać ślubu?
— Nie, nie, nie. Oczywiście, że nie. Draco ma prawo do szczęścia. My swoje już przeżyliśmy — odparł szybko Lucjusz.
— Mówisz tak, jakbyś wybierał się na wieczny spoczynek — zdumiała się Narcyza, patrząc na profil swego męża.
— Jeśli tak, to tylko z tobą — odrzekł, a następnie pocałował małżonkę.
 

 O obecności Kathariny w najniższej partii zamku, przypomniał jej chłód, jaki tam panował. Nie wiadomo kiedy tuż przed nią wyrosły ciemne, prowadzące do sali eliksirów drzwi.
Zapukała.
— Wejść — rozległ się cichy, chłodny głos.
— Dzień dobry — przywitała się i uśmiechnęła do swego męża, który wyraźnie się rozluźnił.
Rozejrzała się po klasie. Parę osób zerkało na nią z ciekawością, zapewne próbując odgadnąć po co tutaj przyszła. Reszta, a była to zdecydowana większość klasy, swe nosy miała skierowane na kociołki ustawione przed nimi. Katharina pomyślała, że jej małżonek urządził im test i nie myliła się.
— Od Minerwy — poinformowała, wręczając mu rulonik.
Severus powstał, stanął u boku kobiety i czytał, szybko analizując treść tekstu. Katharina ponownie rozejrzała się po klasie.
— Hej! — krzyknęła, rzucając się w stronę najbliższej dziewczyny, łapiąc ją jednocześnie za przeguby. — Tylko nie sok z granata! Wysadzisz pół klasy!
— Och, pani profesor, racja. Dziękuję. — Dziewczyna spuściła głowę.
Katharina westchnęła i odwróciła się do Snape'a, który patrzył niezadowolony na speszoną uczennicę. Severus napotkał jej ciepłe spojrzenie, po czym uśmiechnął się z takim samym uczuciem. Zerknął kątem oka na klasę. Wszyscy skupieni byli na swoim zadaniu. Doskonale. Zbliżył się do niej płynnym ruchem i złożył na jej wargach szybki pocałunek, po którym przeszły ją dreszcze. Jego kciuk pogładził pieszczotliwie jej policzek, a czarne tęczówki patrzyły na nią z czułością.
— Muszę iść — szepnęła, głaszcząc go delikatnie po przedramieniu. — Nie będę ci przeszkadzać w lekcjach.
Severus skinął głową, a następnie oparł się o swoje ciężkie, drewniane biurko. Katharina żwawym krokiem znalazła się przy drzwiach, pociągnęła za klamkę, wysłała ukochanemu ostatni na najbliższą godzinę uśmiech, po czym opuściła salę.
„Dobrze się to wszystko ułożyło. Naprawdę dobrze" — pomyślała i zaczęła wspinać się po schodach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro