Rozdział 7.1
Wynieśli się z tymczasowego mieszkania, do którego przeniósł ich Owen, z samego rana. Jak się okazało, mieszkanie zostało przez kogoś kupione, a jego nowi właściciele, którzy wyjechali tylko na parę dni, właśnie dzisiaj rano wrócili do domu. Tylko i wyłącznie dzięki niesamowitym zdolnościom Elli udało się wyjść z tej sytuacji bez pomocy policji.
Ponieważ nie mieli tylu pieniędzy, by chociaż wynająć malutkie mieszkanie, bo żyli na skromnej rencie, jaką Ella otrzymywała, zmuszeni byli wrócić do domu na Queen Street. Mogli mieć tylko nadzieję, że Mroczni odpuszczą sobie to miejsce, myśląc, że ich obiekt poszukiwany już się tutaj nie pojawi.
Problemem okazało się samo przetransportowanie nieprzytomnego Owena. Ella postanowiła zadzwonić do znajomego lekarza, który po długich namowach zgodził się udostępnić karetkę.
Opustoszały dom powitał ich jak swoich. Kobieta ułożyła podopiecznego na łóżku w jego pokoju, a sama zeszła na parter i zaczęła gotować - mimo, że miała teraz do wykarmienia tylko siebie, a sama jadła niewiele ze względu na stres. Jednak gotowanie pomagało jej się uspokoić, a teraz bardzo potrzebowała relaksu. Na dodatek, Willow nie odbierała od niej telefonów. Ella zadręczała się więc nie tylko tragicznym stanem Owena, a także jego siostrą. Może ją złapali, wywieźli, zamknęli...
Nagle usłyszała pikanie jednej z maszyn, do których Owen był podłączony, czym prędzej więc zostawiła gotujący się bulion i wybiegła z kuchni tylko po to, by zatrzymać się w holu. Na podłodze leżała śpiąca Willow, a tuż obok niej chłopak, który wyglądał naprawdę źle.
Pikanie nie ustępowało, dlatego Ella postanowiła najpierw to sprawdzić, a potem zająć się niespodziewanymi gośćmi. Przechodząc obok dziewczyny przypadkiem trąciła stopą jej dłoń, a po podłodze przeturlało się coś czarno srebrnego. Kobieta schyliła się, ale znieruchomiała w pół ruchu.
- T-to... To niemożliwe... - wydukała, biorąc do ręki sygnet z pięknym onyksem wtopionym w srebro. Zerknęła na Willow i skatowanego chłopaka u jej boku.
- W co ty się wpakowałaś, dziewczyno... - szepnęła, jednak z uśmiechem na ustach. Potem natychmiast popędziła po schodach na górę.
Maszyna, która tak uparcie brzęczała, informowała, że serce pacjenta przestało bić. Ella trzęsącymi się rękami nałożyła sygnet na palec Owena.
Przez bardzo długą chwilę nic się nie wydarzyło.
Następnie jednak chłopak zaczął się krztusić rurką, którą miał w przełyku i dzięki której wcześniej oddychał. Ella natychmiast odłączyła całą aparaturę. Owen leżał w bezruchu, a po chwili zmarszczył brwi.
- Coś mnie ominęło, bo ostatnio byłem w salonie. - powiedział, a Ella pisnęła ze szczęścia. Dopiero po chwili chłopak zdał sobie sprawę, że faktycznie się odezwał, a jego dłoń powędrowała na usta.
Zacisnął powieki, żeby stłumić łzy, które i tak spod nich wypłynęły. A potem śmiał się i płakał jednocześnie, a Ella robiła to samo. Nagle, po tylu latach znieruchomienia, po tym, jak umarł, w końcu czuł się dobrze. Ciało do niego wróciło, połączyło się z umysłem i ze zmysłami, nareszcie działało tak, jak powinno.
- Mój Boże! Muszę... - wykrzyknęła nagle kobieta, przypominając sobie o Willow leżącej w korytarzu. - Leż tutaj. Nie próbuj wstawać. - zarządziła, i wybiegła z pokoju.
Ella jako pierwszym zajęła się poranionym nieznajomym. Ponieważ nie miała tyle siły, aby zanieść go na górę, gdzie były sypialnie, jakoś zaciągnęła go do salonu i położyła na okrytej kocem sofie. Dzięki kursowi pielęgniarskiemu poprawnie usztywniła jego złamaną rękę i opatrzyła wszelkie rany. W końcu przebrała go w czystą koszulkę Owena, w którą ledwo się zmieścił, więc nawet nie próbowała zmieniać mu podartych spodni. Okryła chłopaka kocem i zamknęła drzwi do salonu, idąc w stronę Willow.
Dziewczyna właśnie podniosła się z podłogi, trzymając jedną ręką za głowę.
- Gdzie ja jestem? - zapytała zdezorientowana.
- Wszystko w porządku. - powiedziała Ella, a potem łzy znów pociekły po jej twarzy. - Wszystko w porządku.
Willow wstała i rozejrzała się dookoła.
- Gdzie jest Blake? - zapytała zdenerwowana. - Czy...
- Jest w salonie, opatrzyłam go. Co mu się stało? Wyglądał, jakby stoczył przegraną bitwę z niedźwiedziem.
- Pobili go. - powiedziała tylko. - A Owen...? - zapytała, bojąc się odpowiedzi. Ella chwyciła ją za rękę i pociągnęła za sobą na piętro.
Owen siedział na łóżku i podnosił na przemian to prawą, to lewą nogę, nie mogąc się nacieszyć, że znów należą do niego, ba, nawet go słuchają. Willow przystanęła we framudze drzwi patrząc na brata. Potem jednak podbiegła do niego i przytuliła najmocniej jak potrafiła. A on odwzajemnił ten uścisk.
- Tak się bałam, że się nie uda. - szepnęła.
- Jesteś szaloną idiotką. Żałuję, że nie wiedziałem wtedy, co mówię. W życiu nie pozwoliłbym ci tego zrobić jeszcze raz. - odpowiedział, a potem mruknął: - Tak bardzo ci dziękuję. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę, ryzykowałaś życie, żeby uratować moje, a przecież...
- Wystarczy, że będziesz moim bratem. - odpowiedziała, zaskakując samą siebie. Owen zamrugał.
- Myślę... Zawsze nim byłem. Ale teraz postaram się być lepszym.
Przepraszam za opóźnienie! Zagapiłam się...
ZuMa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro