Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5.1

Otworzyła oczy i zamrugała, próbując pozbyć się wrażenia całkowitej ciemności przed oczami. Kiedy po którymś razie nic z tego nie wyszło, spróbowała wymacać wokół siebie coś, co mogłoby ją naprowadzić, dlaczego wokół jest tak ciemno.

Po jakiejś chwili jej oczy się przyzwyczaiły, a Willow dostrzegła mur. Mur, który otaczał ją z trzech stron. Natychmiast zerwała się na równe nogi i podeszła do tej jednej ściany, która nie była ceglanym murem, a mocną kratą. Pociągnęła za żelazne drzwi, a gdy te okazały się być zamknięte, zaczęła rozpaczliwie za nie szarpać.

- Pomocy! - zawołała. - Niech mi ktoś pomoże!

Bez żadnej odpowiedzi z zewnątrz, usiadła załamana na zimnej posadzce. Nie wiedziała, gdzie jest, ani co tu robi. Otoczenie, w którym się znajdowała, przypominało jej piwnicę, na dodatek zdawało jej się, że wcale nie taką małą. Rozejrzawszy się dookoła nagle uświadomiła sobie, że nigdzie nie było widać śladu po Aryi.

- Arya! - krzyknęła Willow, znów podnosząc się do krat. - Arya, gdzie jesteś?!

- Tutaj. - usłyszała dziewczyna, a po chwili także zobaczyła Aryę zbliżającą się do niej powoli korytarzem. Szła sama, ubrana w czarny strój, zupełnie inny niż ten, w którym kładła się spać - a Willow ubrana była w ten sam, co wieczorem. Na jej twarzy malował się uśmiech. Uśmiech, jakiego jeszcze nigdy Willow u przyjaciółki nie widziała. Szyderczy grymas zniekształcający jej twarz, wykręcający usta i kłujący w oczy. Zmieniły się także jej włosy - blond przekształcił się w czystą, matową czerń.

- Co się z tobą stało? - szepnęła Willow.

- Nic takiego. - odpowiedziała Arya z tym samym zniesmaczającym uśmiechem na ustach. - Po prostu znów jestem sobą. Po tylu latach naprawdę miło nie musieć już udawać tej przeuroczej, nieogarniętej blondyneczki. - dodała. - Zresztą nigdy nie lubiłam tego koloru na włosach. Blond do mnie nie pasuje.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała Willow, bo to pytanie najbardziej cisnęło jej się na usta.

- Tam, gdzie chciałaś się znaleźć. Na Tamtym Świecie.

- Ale dlaczego...? - zaczęła dziewczyna, w zasadzie nie wiedząc, jak dokończyć pytanie. Skądś dobiegł ją jakiś dźwięk, ale nie miała teraz czasu zawracać sobie nim głowy, a Arya również nie zwróciła na to uwagi.

- Dlaczego ty jesteś tam - Arya wskazała na celę. - a ja tu? Och, to bardzo proste! Widzisz, moja droga, wszystko zawdzięczasz mnie. - zaśmiała się. - Pochodzę stąd. Poinformowałam właściwych ludzi, gdzie jest twój braciszek, ale niestety zwiał razem z tą swoją opiekunką, która, prawdę mówiąc, powinna być bardziej czujna mając na oku ostatnią żywą Bramę. No, ale to poszło na moją korzyść! - mówiła z dumą wyczuwalną w jej głosie.

- Ty byłaś... Dlaczego mnie zamknęłaś? Przecież się przyjaźnimy, od zawsze...

- Naprawdę tak myślałaś? Czyli muszę być dobrą aktorką. - uśmiechnęła się, tak jak kiedyś - wydawałoby się, że całkiem szczerze. - Ale tak naprawdę, możesz stąd w każdej chwili uciec. Wystarczy, że poprosisz swojego brata, żeby przeniósł cię z powrotem. Tylko że twoja podróż, bez sygnetu, po prostu go zabije, oszczędzając nam przy tym roboty. Ale zawsze masz wybór - jeśli ci się tu znudzi, w każdej chwili możesz wrócić do domu, do rodziny, do przyjaciół... - znów się zaśmiała. - Przepraszam, do przyjaciół nie. Przecież nie miałaś przyjaciół poza mną. Tak więc, moja droga Willow. Witam cię na Tamtym Świecie, który stoi przed tobą otworem - szkoda, że zobaczysz go tylko zza krat, z perspektywy wiecznego więźnia swoich własnych wyrzutów sumienia. Oczywiście, muszę cię ostrzec - jeśli chcesz stąd zwiewać, to musisz się pospieszyć, bo nie ustajemy w poszukiwaniach aktualnego miejsca przebywania Owena Everett. Ot, taka przyjacielska rada. Do zobaczenia! - krzyknęła wesoło na odchodne, pozostawiając Willow zupełnie samą wśród czterech ścian jej celi, z łzami spływającymi jej po policzkach.

Nigdy nie spodziewała się zdrady, a już na pewno nie teraz i nie takiej - naprawdę miała Aryę za prawdziwą przyjaciółkę.

Willow usiadła na ziemi, cicho płacząc, a właściwie po prostu pozwalając łzom dalej spokojnie płynąć.


Spodziewaliście się tego po Aryi?

ZuMa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro