Rozdział 4.3
- Będę nocowała z Aryą u koleżanki, dobrze? - zapytała Willow następnego popołudnia, kiedy jej plan był już względnie opracowany. Tessa odwróciła się od zlewu w kuchni, żeby na nią spojrzeć.
- Dzisiaj? - upewniła się.
- No... Dzisiaj i może jeszcze jutro, będą tam nasi znajomi, z którymi dawno się nie widziałyśmy i...
Tessa przysiadła na blacie, przerywając poplątaną paplaninę dziewczyny:
- Przyznaj się, chcesz gdzieś wyjechać na parę dni i boisz się, że ci zabronię?
Willow przetworzyła szybko w myślach wszystkie możliwe opcje i postanowiła udawać, że Tessa trafiła w sedno sprawy.
- Z chłopakiem? - zapytała kobieta, wracając do poprzedniej czynności.
- Słucham? - zdziwiła się dziewczyna, nie łapiąc, o co chodziło.
- Jedziesz gdzieś z jakimś chłopakiem?
- Ach... Nie, z Aryą, przecież mówiłam.
Tessa zerknęła na nią ponad ramieniem i zmarszczyła brwi.
- Na pewno?
- Na pewno. Czyli nie masz nic przeciwko?
- Nie mam. - westchnęła.
Willow uśmiechnęła się zadowolona, że poszło jej aż tak łatwo. Czasem domysły Tessy szły jej na rękę. Teraz trzeba tylko wtajemniczyć Aryę w jej plan.
Umówiły się na ich ulubionej ławeczce w parku. Tym razem Willow szła tam w wielkim zdenerwowaniu - było wiele scenariuszy, a wszystkie tak samo prawdopodobne. Najgorszy wydawał jej się ten, w którym Owen jednak odmawia jej przeniesienia na Tamten Świat. Albo nie zdąża tego zrobić, bo przerywa mu śmierć, która w końcu go dopada. Na samą myśl Willow dostała dreszczy.
Pozorny plecak, który Willow musiała wziąć ze względu na Tessę, w dalszym ciągu (i na szczęście!) myślącą, że dziewczyna jedzie z przyjaciółmi nad jezioro, wypchany był niepotrzebnymi ubraniami, pomiędzy którymi ukryty był nóż kuchenny. Mimo, że nawet Willow wydawało się dziwne noszenie kuchennych noży jako broni przeciwko Mrocznym, było to lepszą alternatywą niż nieposiadanie niczego, czym mogłaby ich zaatakować, oczywiście w razie konieczności, o której wolała jednak nie myśleć.
Aryę zauważyła już z daleka. Siedziała na drewnianej ławeczce rozmawiając przez telefon. Kiedy się do niej zbliżyła, szybko zakończyła rozmowę.
- Znowu nic mi nie powiedziałaś przez ten telefon! - zawołała, wstając. - Po co ci ten plecak? Wyjeżdżasz gdzieś?
- Poczekaj, usiądź. - poprosiła Willow. - Nie wyjeżdżam. Znaczy się, Tessa myśli, że wyjeżdżam. Wyjeżdżamy, tak naprawdę. Nie, nie naprawdę, ona tak tylko myśli, bo...
- Od początku, pogubiłam się. - zadecydowała blondynka. - Czy to ma jakiś związek z twoim bratem?
- Tak.
- Rozmawiałaś z nim? Jak? Przecież mówiłaś, że jest nieprzytomny, a Ella kazała ci ich nie szukać. - zdziwiła się.
- Skontaktował się ze mną przez sen. - wyjaśniła dziewczyna.
- No dobrze. Tylko jaki to ma związek z tym plecakiem i kłamstwami, które wcisnęłaś Tessie?
Willow wzięła głęboki oddech.
- Chcę znaleźć sygnet ojca. - powiedziała.
- Jak? - zapytała Arya wpatrując się dziwnie w przyjaciółkę. - Chcesz przejść na Tamten Świat i włamać się do zamku tego złego psychopaty, który pozabijał tyle niewinnych ludzi? Oszalałaś?! - krzyknęła, kiedy Willow przytaknęła.
- Ciszej, ludzie się patrzą. - powiedziała na widok kilku odwracających się ku nim głów przechodniów.
Arya przez chwilę wpatrywała się w chodnik, milcząc. Potem spojrzała na Willow z zacięciem widocznym w jej błękitnych oczach.
- Da radę, żebym mogła pójść tam z tobą? Samej cię nie puszczę! - zastrzegła, widząc minę Willow.
- Owen też tak mówił... - mruknęła pod nosem.
- Jak się tam dostaniemy? - zapytała podekscytowana.
- Pójdziemy na Queen Street. Owen ma nas jakoś przenieść we śnie.
- Czyli... mamy tylko iść spać? - zapytała Arya, chyba nieco rozczarowana.
- Tak. Ale potem, kiedy już tam będziemy, proszę cię, nie podważaj tego, o czym zadecyduję. To może być niebezpieczne, a nie wybaczę sobie, jeśli coś ci się stanie.
- Jasne. - potwierdziła z zapałem, którego Willow mimo wszystko się u niej nie spodziewała.
Przepraszam za spóźnienie, problemy z komputerem.
ZuMa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro