ꓚ⌊⌋ 𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝚜𝚒𝚎𝚍𝚎𝚖𝚗𝚊𝚜𝚝𝚢 ⌊⌋ꓛ
»»————- ★ ————-««
ℙ𝕣𝕠𝕓𝕝𝕖𝕞𝕪, 𝕜𝕥𝕠́𝕣𝕪𝕔𝕙 𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒 𝕤𝕚𝕖̨ 𝕣𝕠𝕫𝕨𝕚𝕒̨𝕫𝕒𝕔́ 𝕨 𝕡𝕠𝕛𝕖𝕕𝕪𝕟𝕜𝕖̨
꧁꧂
Występują sceny +18
Derek siedział na ławce w celi. Bezsensownie wpatrywał się w ścianę na przeciw niego. Zamknęli go w celi z jakimś chuderlawym facetem. Koleś próbował go zagadywać i spytał za co go wsadzili za kraty, ale wystarczyło jedno spojrzenie Hale'a, aby facet uciekł od niego jak najdalej się dało i nie odzywał się więcej ani słowem.
Ktoś wszedł do pomieszczenia. Derek nie zaprzątał sobie głowy tą osobą. Morana nie pojawiła się na komisariacie aby złożyć zeznania. To było do przewidzenia, ale i tak go nie wypuścili. Mieli prawo zatrzymać go na dwie doby.
Szuranie klucza w zamku przykuło jego uwagę. Drzwi od jego celi zostały otwarte. Parrish spojrzał na niego.
— Wychodzisz. — oznajmił krótko i skinął głową dając mu znak aby wyszedł z celi.
Derek opuścił cele. Razem z Parrish'em wyszedł z pomieszczenia. Zastępca oddał mu rzeczy, które mu zarekwirowali przy aresztowaniu.
— Jesteś wolny. — powiedział Parrish. — Przepraszam za to nieporozumienie.
Derek jedynie skinął lekko głową, po czym od razu skierował się do wyjścia. Ciekawiło go czemu jednak zdecydowali się go wypuścić. Może szeryf Stilinski to załatwił. Gdy Hale wyszedł z budynku, znajoma sylwetka od razu rzuciła mu się w oczy. Przy granatowym samochodzie zaparkowanym przed posterunkiem, stała Morana. Brunet prychnął, ale bez krzty rozbawienia. Czyli to dzięki niej go wypuścili, choć nie doszłoby do jego aresztowania, gdyby nie skłamała.
— Hej. — odezwała się nieśmiało czarnowłosa. Zrobiła dwa kroki ku brunetowi, ale nie zbliżyła się bardziej ponieważ nie była pewna jego reakcji, na jej widok. Po tym jak Parrish zaaresztował Hale'a, od razu poszła do swojego mieszkania. Spakowała swoje rzeczy w dwie torby, ponieważ miała ich niewiele, i zaniosła je do swojego samochodu. Miała zamiar wyjechać i była blisko aby to zrobić, ale gdy była przy granicy miasta, zatrzymała samochód. Rozsądek kazał jej wyjechać, ale serce mówiło coś przeciwnego. Walczyła sama ze sobą i ostatecznie poddała się uczuciom. Wróciła do Derek'a. Wyjaśniła Parrish'owi że to była pomyłka i że po prostu pokłócili się, dlatego w złości na Derek'a, skłamała. — Przepraszam. Chciałam tylko abyś był bezpieczny, a jeśli będziesz blisko mnie, może stać ci się krzywda. — wyznała szczerze.
Słowa brzmiały dla Derek'a bardzo znajomo. Sam próbował zapewnić innym bezpieczeństwo. Ci którzy się do niego zbliżali, doznawali krzywdy, choć bardzo starał się ich chronić.
— Też nie zachowałem się najlepiej. A co do tego że niby zbliżyłem się do ciebie, aby poznać twój sekret... to był pomysł Stiles'a. Nie mój. Udawałem że to robię, ale miałem inny powód, swój powód. — w końcu zdecydował się jej to wyjaśnić. Trochę mu ulżyło gdy zobaczył na twarzy czarnowłosej lekki uśmiech. Nie chciał aby go za to znienawidziła.
— Dobrze że to wyjaśniłeś. — dzięki temu zrozumiała, że nie manipulował ją aby ją wykorzystać. Miał inny powód aby się do niej zbliżyć. Chciała o to zapytać, ale miała wrażenie że znała odpowiedź. Jego chęć zapewnienia jej bezpieczeństwa, samo w sobie sugerowało, że mógł coś do niej czuć. — Odpuścisz? — zapytała z nadzieją. Smuciło ją to że być może to ich ostatnie spotkanie, ale świadomość że będzie bezpieczny z dala od niej, dodawało jej sił.
— Nie. — oznajmił stanowczo. Zbliżył się do czarnowłosej, która wycofała się do tyłu aż natrafiła plecami na maskę swojego samochodu. Miał poważny wyraz twarzy przez co nie była pewna jego intencji. Derek zachował półmetrowy dystans między nimi. — Nie dbam o to kim są ludzie, którzy chcą cię skrzywdzić. Sama sobie nie poradzisz i dobrze o tym wiesz. Problemy trudniej rozwiązać w pojedynkę.
— Jesteś cholernie uparty. — skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. Nie była zadowolona że postanowił nie odpuszczać, ale część niej cieszyła się że nie została z tym wszystkim sama. Nie chciała się przyznać, ale te wszystkie problemy ją przytłaczały. Miała dość ciągłych przeprowadzek. Gdy zaczynała się przyzwyczajać, była zmuszona odejść, bo coś złego bezustannie się działo. Kącik ust Derek'a drgnął do góry gdy widział jak uroczo zmarszczyła nos. — Chyba lubisz ryzykować własnym życiem, aby chronić innych.
— Mogę powiedzieć to samo o tobie.
Morana wywróciła oczami, choć brunet miał racje. Bywała uparta i miała tendencje do ryzykownego ratowania innych.
— Mam nadzieje że zdajesz sobie sprawę w co wchodzisz. — mówiła poważnie, ale mimo to kąciki ust Derek'a uniosły się ku górze, była pewna że coś nieodpowiedniego przemknęło przez jego myśli. — Derek... — powiedziała karcąco. — To nie są zwykli ludzie. Musisz zrozumieć jak bardzo to niebezpieczne...
— Za dużo mówisz. — przerwał jej, przez co czarnowłosa rozproszyła się. Derek pochylił się ku niej, zanim czarnowłosa miała okazję powiedzieć coś więcej. Pocałował ją niespodziewanie. Morana mruknęła zaskoczona w usta bruneta. Dłonie Derek'a spoczęły na jej biodrach, lekko przyciskając ją do maski samochodu, przez co kobieta jęknęła.
Morana była chętna całować się dalej, ale znajdowali się przed posterunkiem policji. Położyła dłonie na klatce piersiowej bruneta i lekko go od siebie odepchnęła. Oblizała dolną wargę z przyjemnością wspominając jego ciepłe usta. Jednak szybko się opamiętała. Zdecydowanie miał za duży wpływ na nią. Z trudem przychodziło jej myśleć racjonalnie gdy był tak blisko, a jego dłonie spoczywały na jej ciele.
Derek mruknął niezadowolony że przerwała ich pocałunek.
— Nie tutaj.
Hale skinął głową, po czym odsunął się. Morana wyjęła kluczyki z kieszeni płaszcza i wyciągnęła je ku brunetowi. Nie lubiła prowadzić, więc liczyła że Derek zechce jechać jej samochodem.
— Poprowadzisz?
— Jasne. — wziął od niej klucze.
Morana obeszła granatowy samochód, przy którym byli i stanęła przy drzwiach od strony pasażera.
— To twój samochód? — skinął głową na pojazd, który nie wyglądał najlepiej. Przy przednich oponach widać było trochę rdzy. Morana przytaknęła głową w odpowiedzi. — Teraz już chyba znam prawdziwy powód, dlaczego wolisz chodzić na piechotę. Sam nie chciałbym jeździć takim gratem.
— Bardzo zabawne. — posłała mu ironiczny uśmiech, na który odpowiedział tym samym.
꧁꧂
Pojechali pod jej blok.
Morana otworzyła bagażnik swojego samochodu aby wyjąć torby. Derek wszystko komplikował. Powinna była wyjechać z miasta, odejść tak jak zwykle, ale tym razem wszystko wydawało się być inne, trudniejsze.
Czarnowłosa przymknęła na moment powieki i westchnęła cicho, gdy poczuła za sobą obecność Hale'a. Jego klatka piersiowa przywarła delikatnie do jej pleców gdy sięgnął po torby leżące w bagażniku. Jego dłoń spoczęła na dłoni czarnowłosej, którą zaciskała na rączce od torby. Czuła jego ciepły oddech łaskoczący jej kark.
— Wezmę je. — szepnął przy jej uchu.
Morana zadrżała gdy jego usta ledwie wyczuwalnie musnęły płatek jej ucha. Nie odważyła się odezwać. Dlatego skinęła jedynie głową i puściła torbę. Czuła jak miękną jej nogi, więc uznała że jej głos ją zawiedzie gdy spróbuje się odezwać. Była pewna że na twarzy Hale'a malował się dumny uśmieszek. Wyczuwała jego zadowolenie. Czerpał czystą przyjemność z tego w jaki stan ją wprawiał.
Derek wyjął torby z bagażnika, po czym odsunął się od Morany. Kobieta zamknęła bagażnik, po czym nie patrząc na niego ruszyła ku budynkowi. Miała zarumienione policzki i była pewna że gdy na niego spojrzy, zobaczy uśmieszek na jego twarzy. W ciszy weszli po klatce schodowej, aż do jej mieszkania.
Morana zamknęła drzwi, gdy weszli do mieszkania. Upewniła się że zostały zakluczone. Słyszała za sobą jak brunet upuszcza torby na podłogę na korytarzu. Odwróciła się, a wtedy zobaczyła tuż przed swoją twarzą, te piękne niebieskozielone tęczówki, które zabłyszczały psotliwie. Tym razem to ona pierwsza go pocałowała. Nie potrafiła opanować się. Sprawiał że traciła nad sobą kontrolę. Derek nie pozostał dłużny, odwzajemnił pieszczotę, pogłębiając pocałunek. Morana pociągnęła za brzeg jego kurtki dając mu znać aby ją zdjął, co po chwili zrobił. Czarnowłosa zdjęła swój płaszcz, który upadł na podłogę tak jak kurtka Derek'a. Zdjęli buty i nie przerywając całowania się ruszyli ku sypialni. Po drodze zdążyli pozbyć się górnych ubrań. Czarnowłosa pchnęła go w kierunku łóżka, przez co upadł tyłkiem na brzeg. Posłał jej uśmieszek będąc zaskoczony jej dominującym zachowaniem. Morana odwzajemniła uśmiech, po czym usiadła rozkrokiem na jego kolanach. Oplotła dłonie wokół jego karku. Przygryzła dolną wargę przyglądając się jego twarzy. Jej tęczówki błyszczały radośnie i z miłością. Derek westchnął cicho. Już wcześniej uważał że ma piękne oczy, ale teraz wydawały się jeszcze piękniejsze. Ten fiołkowy kolor był zachwycający, ale nie tak bardzo jak sposób w jaki na niego patrzyła. Aż zapierało mu dech w piersi. Nie musiał wyczuwać jej chemio-sygnałów aby wiedzieć co ten wzrok oznaczał. Uśmiechnął się, a jego dłonie spoczęły na jej biodrach. Zaczął delikatnie poruszać nimi w górę i dół, masując jej ciało. Czarnowłosa westchnęła i ścisnęła uda przez co otarła się o kroczę bruneta. Hale zacisnął mocno szczękę, ale i tak wydał z siebie niski gwałtowny pomruk. Na co Morana uśmiechnęła się zalotnie. Pochyliła się i zaczęła składać pocałunki wzdłuż jego szczęki, a po chwili zjechała na szyję. W tym czasie Derek odpiął jej stanik, który rzucił gdzieś na podłogę. Jedną ręką zaczął masować jej pierś, drocząco ocierając kciukiem o sutek. Na jego gest czarnowłosa zadrżała. Morana nie przestawała składać pocałunków na jego szyi, miejscami delikatnie przysysała skórę, choć wiedziała że te malinki i tak po chwili znikną, minus szybkiej regeneracji. Zjechała dłońmi po jego ramionach, klatce piersiowej, mięśniach brzucha. Robiła to powoli, czerpiąc z tego momentu jak najwięcej przyjemności. Zjechała dłońmi jeszcze niżej. Odpięła pasek i zamierzała zrobić to samo z spodniami, ale wtedy Derek zmienił ich pozycje. Niespodziewanie położył ją na łóżku, na co westchnęła zaskoczona. Zawisł nad nią i przyszpilił jej nadgarstki jedną ręką tuż nad jej głową. Teraz on miał kontrolę. Pocałował ją powoli, ale bardzo żarliwie. Później zaczął składać ścieżkę czułych pocałunków wzdłuż jej ciała, zatrzymując się dłużej na jej piersiach. Puścił jej nadgarstki aby podeprzeć się na przedramieniu ponieważ drugą dłonią rozpiął jej spodnie. Zsunął je trochę w dół aby mieć łatwiejszy dostęp do jej czułego miejsca. Morana wsunęła dłonie w jego włosy i lekko pociągnęła za końcówki, za co otrzymała od niego warczący pomruk. Jej oddech zadrżał gdy włożył dłoń pod materiał jej dolnej bielizny. Zaczął powoli i drocząco masować jej łechtaczkę.
— Derek... — głos jej zadrżał. Chciała aby ta gra wstępna już się skończyła. — Potrzebuję cię. Proszę.
Derek uniósł wzrok aby spojrzeć na jej twarz. Policzki miała zarumienione, a usta lekko rozchylone. To w jaki sposób na niego patrzyła, doprowadzało go to do szaleństwa. Nie mógł jej odmówić. Przerwał to co robił, po czym zdjął jej spodnie oraz bieliznę i rzucił je za siebie. Chwilę później jego dolna odzież również skończyła na podłodze.
Oboje byli obnażeni przed sobą, ale nie czuli żadnego wstydu. Było idealnie.
Morana niespodziewanie zmieniła ich pozycje. Usiadła na Derek'u okrakiem. Brunet posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale nie powstrzymał jej gdy objęła jego członka dłonią. Poruszyła kilka razy dłonią w górę i dół, co doprowadziło bruneta do białej gorączki. Derek podciągnął się do siadu. Położył dłoń na jej karku i przyciągnął ją do namiętnego pocałunku. Morana przerwała droczenie się z nim. Uniosła się nad jego biodrami, po czym opuściła swoje biodra. Jęknęła w wargi Derek'a gdy poczuła jak wypełnił ją. Odczekała chwilę, po której poruszył biodrami. Oboje jednocześnie urwali pocałunek, a ich oddechy zadrżały. Morana poruszała biodrami nadając tępa, które było dla Derek'a za wolne. Dlatego brunet położył dłonie na jej biodrach i sam zaczął opuszczać ją i podnosić według własnego uznania, a czarnowłosej to w ogóle nie przeszkadzało. Położyła dłonie na jego ramionach aby podeprzeć się. Przymknęła powieki gdy tępo Hale'a stawało się coraz trudniejsze do zniesienia. W pokoju słychać było jedynie ciche jęki, westchnięcia i dźwięk skóry zderzanej o skórę.
Oboje gonili za własnym uwolnieniem. Byli całkowicie pochłonięci pożądaniem i uczuciami. Nic więcej się w tym momencie nie liczyło. Byli tylko oni, a reszta świata nie miała znaczenia.
— Otwórz oczy. — zażądał Derek. Chciał patrzeć jej w oczy gdy doprowadzi ją do orgazmu. Ostatnim razem miała je zamknięte, co mu się nie podobało.
Morana zmarszczyła brwi. Była pewna że jeśli na niego spojrzy, jej tęczówki będą się świecić na fioletowo. Czuła że nie ma kontroli. Tak właśnie na nią działał. Dlatego poddała się jego prośbie.
Jej oczy świeciły się. Morana uśmiechnęła się gdy tęczówki Derek'a zapłonęły chłodnym błękitem. Przyspieszył tępa, przez co czarnowłosej z trudem przychodziło nie krzyczenie z rozkoszy. Nie chciała budzić sąsiadów. Jednak nie potrafiła zapanować nad swoim głosem, gdy uderzył w nią orgazm. Krzyknęła imię bruneta. Wycieńczona pochyliła się do przodu i oparła czoło o jego ramię. Derek wykonał jeszcze parę pchnięć i sam również doszedł, mamrocząc jej imię. Pomógł jej zejść z niego, po czym oboje się położyli. Derek przykrył ich kołdrą. Morana oparła głowę na jego klatce piersiowej, a on objął ją ramieniem.
— Kocham cię. — szepnęła sennym głosem czarnowłosa.
Derek wciągnął gwałtownie powietrze. Nie spodziewał się takiego wyznania. Zerknął na nią. Miała zamknięte oczy, a jej oddech był równomierny. Zastanawiał się czy była świadoma swoich słów czy może zrobiła to pod wpływem emocji. Nie odpowiedział jej, a ona wyglądała jakby już zasnęła.
*************************
Jak podobał wam się rozdział?
Do poniedziałku :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro