Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

~~ Pov. Naruto ~~

Właśnie idę wąskim korytarzem w stronę sali gimnastycznej i szatni. Nienawidzę przebierać się przy wszystkich! To okropnie krępujące, poza tym wybitne jednostki jak na przykład Kiba Inazuka uwielbiają komentować wygląd innych, a zwłaszcza ich poziom umięśnienia.

Chłopak już nie raz wszczynał bójkę, tylko dlatego, że jego przeciwnik stwierdził, że Inazuka cierpi na brak umięśnienia. To jest strasznie durne, ale ten człowiek naprawdę nie ma sobie równych. Jest tak bardzo wyjątkowy, że Iruka musiał w tamtym roku wstawić mu dwóję z zachowania. Nawet ja nie byłem w stanie dokonać takiego cudu.

Pewnym krokiem wkroczyłem do szatni, na szczęście jestem jednym z pierwszych chłopaków, może uda mi się uniknąć durnych komentarzy i głupich docinków Inazuki i jego, jakże oświeconych i przemądrych kumpli.

Szybko zmieniłem spodnie na krótkie, pomarańczowe szorty. Oczywiście musiały być w wersji ultra krótkie ledwo za tyłek, bo przecież nikt nie będzie mi kupował nowych ubrań z roku na rok. Całe szczęście spodenki są wygodne, tylko szkoda, że takie krótkie. Sięgają mi ledwie kilka centymetrów dalej niż bokserki, odczuwam lekki dyskomfort mając je na sobie, ale chyba będę musiał się z tym pogodzić.

Zdjąłem koszulkę i zaczęłam szukać w plecaku mojej czarnej bluzki do ćwiczeń. Oczywiście musiała wcisnąć się w najdalszy kąt plecaka. Po kilkunastu sekundach szamotania się z własnym bagażem w końcu wyszarpnąłem czarny zwitek materiału.

Nagle drzwi od szatni się otworzyły i moim oczom ukazał się ten dureń Kiba Inazuka, który wbiegł jakby się paliło, krzycząc coś niezrozumiale. Zaraz za nim wtoczył się mój kolega, Gaara z miną jakby działa mu się niewysłowiona krzywda, ciągnąc za rękę swojego chłopaka Neji'ego. Uniosłem brwi, czyżbyśmy mieli wuef łączony że starszym rocznikiem? Po prostu świetnie...

- Cześć Gaara! - krzyknąłem, odpychając Kibę ze swojej drogi i witając się z moim rudym kolegą. Cóż Subaku wygląda dosyć specyficznie, prócz naturalnie rudych, praktycznie czerwonych włosów, ma jasnozielone duże oczy, które zawsze są oprawione w ostre, idealnie równe kreski i pomalowane na czarno rzęsy. Znam się z nim już od ponad roku i jeszcze nigdy nie widziałem go bez tych dwóch elementów makijażu.

- Naruto! - krzyknął chłopak, uśmiechając się do mnie szeroko i odklejając się od Neji'ego. - Co tam u ciebie?

- Nic nowego, stary dobry pierdolnik. - odparłem z radosnym uśmiechem. - Tobie też cześć Neji.

Hyūga w odpowiedzi tylko skinął głową w moim kierunku i odszedł w stronę ławek ustawionych pod ścianą, ciągnąc za chichoczącego Subaku.

Dopiero teraz zauważyłem, że Kiba kogoś za sobą targał, tym biednym nieszczęśnikiem okazał się być Sasuke. Jego mina nie zwiastowała nic dobrego dla nikogo, kto odważy się do niego chociażby odezwać. Uchiha wbijał w Inazuke taki wzrok, że ja na jego miejscu bałbym się o swoje życie i już spisywał testament.

Czarnowłosy w końcu wyszarpnął się z mocnego uścisku Kiby, warcząc coś do niego. Ten widocznie się zdziwił, bo aż go zatkało. Sasuke w końcu dostrzegł mnie sterczącego pod ścianą bez koszulki jak debil, chłopak bez słowa do mnie podszedł i rzucił torbę na ławkę obok mojego plecaka.

Ja nadal jak ten ostatni kretyn gapiłem się przed siebie, kontemplując istnienie wszechświata. Inazuka w końcu mnie zauważył i oczywiście nie mógł się powstrzymać, musiał zacząć komentować mój wygląd.

- No Uzumaki widzę, że się poprawiłeś przez wakacje, przybyło ci trochę mięśni i ciałka, już nie jesteś takim patykiem. - Kiba zaczął się śmiać jakby właśnie opowiedział najzabawniejszy żart na świecie.

Spojrzałem na niego pełnym dezaprobaty wzrokiem, no debil po prostu debil.

- Patrzcie, chyba nawet można wymacać sześciopak! - ryknął ten skończony idiota z wyższym wiekiem niż liczbą punktów IQ i nagle bez mojej zgoda zaczął dźgać mój biedny brzuszek. Czy jego do reszty popierdoliło?! Wdrygnąłem się raptownie i odepchnąłem debila od siebie.

- Co ty do cholerny odkurwiasz Inazuka?! - warknąłem, mrużąc w gniewie oczy.

W tym momencie Uchiha postanowił się wtrącić, stanął kilka kroków przede mną i spojrzał na Kibę, jakby ten był gównem na jego bucie.

- Możesz się uspokoić? - spytał Sasuke głosem tak zimnym, że aż mnie przeszły ciarki.

I chyba nie tylko mnie, bo Inazuka zamilkł w drodze wyjątku, ten Uchiha to naprawdę jest cudotwórcą.

- Młotku radzę ci się ubrać, bo za chwilę zaczynamy zajęcia. - mruknął do mnie Sasuke, kierując się do swojej torby i wyciągając z niej szare dresy.

Westchnąłem zrezygnowany, co jest nie tak z dzisiejszym dniem? Szybko zarzuciłem na siebie luźną czarną koszulkę, po czym wyszedłem z szatni doskonale wiedząc, iż już zaraz dostaniemy tak mocny wycisk, że do końca dnia będę się słaniał na nogach.

Nie wiedzieć czemu zaraz za mną szedł ubrany już Sasuke, czy on nawet w luźnych dresach i zwykłej sportowej koszulce musi wyglądać jak model, który zamiast na sesję zdjęciową wylądował w szkole?

To było do przewidzenia, że takim strojem sprawi, że praktycznie wszystkie dziewczyny z naszej klasy rzuciły się na niego jak wygłodniałe lwy na młodą antylopę. Nagle wszystkie te niebezpieczne i nieprzewidywalne jednostki płci damskiej zaczęły coś trajkotać i przepychać się obok mnie.

Jedna z nich, nawet nie zdążyłem zobaczyć która popchnęła mnie tak mocno, że upadłem na ziemię. Zdążyłem wychwycić tylko burzę różowych włosów. Oczywiście ja, ze swoim szczęściem upadłem prosto na twarz w taki sposób, że z nosa w jednej chwili zaczęła lecieć mi krew.

Cholera jasna, dlaczego to zawsze mnie muszą spotykać takie rzeczy? Sasuke chyba zauważył, że ktoś obok niego leży, ponieważ kucnął obok mnie, chwycił w pasie i podniósł do pozycji siedzącej, jakbym kompletnie nic nie ważył.

- Żyjesz Młotku? - mruknął, próbując przekrzyczeć piszczące koleżanki.

- Chyba tak. - jęknąłem, łapiąc się za krwawiący nos i skowycząc cicho z bólu.

Uchiha wstał i w kilku słowach rozproszył tłum chichoczących nastolatek. Po czym chwycił mnie za ramię i podniósł na równe nogi.

- Idź do łazienki się ogarnąć, powiem nauczycielowi, że się spóźnisz. - mruknął Sasuke, odwracając się napięcie i idąc na salę gimnastyczną.

Obmyłem sobie twarz i nos zmywając resztki zaschniętej krwi. Nie jest tak źle, chociaż i tak pewnie będzie zaraz siny. No japierdole, dlaczego dziewczyny nie mogą być normalne? Przecież mogły mi coś złamać, zaczynam coraz bardziej współczuć Sasuke, że musi przeżywać coś takiego dzień w dzień.

Powlokłem się w końcu na tą nieszczęsną sale gimnastyczną. Dlaczego to zawsze mnie spotykają takie odpały? Niesprawiedliwość.

Zanim przekroczyłem próg sali to już słyszałem głośnie krzyki Gai'a, a ten gdy tylko mnie zobaczył to natychmiast zaczął krzyczeć coś o sile młodości. No japierdole niech on już się zamknie. Dostrzegłem w grupie wyraźnie niezadowolonych nastolatków Sasuke więc szybko do niego podszedłem, Uchiha skinął głową w moim kierunku, a ja posłałem mu krzywy uśmiech. On nie jest wcale aż taki zły, mogę znosić jego towarzystwo na dłuższą metę.

Po szybkim sprawdzeniu obecności zaczęła się bardzo męcząca rozgrzewka. Dlaczego wf musi być w środku lekcji?

Jednak to nie było najgorsze. Zaraz po rozgrzewce Gai wpadł na wspaniały, genialny, błyskotliwy pomysł. Stanie i chłodzenie na rękach. To już pewne, ktoś coś sobie zrobi.

Mam tylko nadzieję, że to nie będę ja. Westchnąłem ciężko i ustawiłem się w kącie sali, jak najdalej od innych. Naprawdę nie chcę oberwać kopniakiem w głowę od kogoś kto starci równowagę i się wypierdoli.

Wziąłem głęboki oddech, uniosłem ręce do góry, po czym szybkim i zdecydowanym ruchem stanąłem na rękach od razu próbując złapać równowagę.

No właśnie próbowałem, bo niestety nie wyszło. Po kilku sekundach zacząłem się chwiać, a moje ciało poddało się grawitacji. Poczułem jak nogi wychylają się z punktu równowagi nad głowę i chwiejnie lecą w dół. Moje plecy poleciały zaraz za nimi wyginając się w łuk. Na przez chwilę tak stałem, ale kompletnie nie mogłem złapać równowagi więc gruchnąłem na lodowaty parkiet. Odczuwając jego temperaturę bardzo wyraźne, bo przez ten szalony upadek koszulka podwinęła mi się do góry. Cholera zimno tutaj!

Gdy już wstępnie się opanowałem i podniosłem do pionu, to z ciekawością rozejrzałem się wokoło, by sprawdzić jak radzą sobie inni.

Kiba to na przykład turlał się po sali, cóż to idiota, niczego mądrzejszego się po nim nie spodziewałem. Neji wyraźnie próbował stanąć na rękach, ale stąd widzę jak Gaara cały czas mu przeszkadza i próbuje go ewidentnie zmacać. No, ale w końcu są razem więc chyba mu wolno? Nie jestem pewien...

Spojrzałem na Sasuke, całkiem nieźle sobie radzi, stanął całkiem blisko mnie, jednak zachował mądry odstęp. No i stanął przy ścianie to może wyjaśniać dlaczego tak długo udaje mu się stać stabilnie. Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu gdy dostrzegłem jak policzki chłopaka rumienią się z wysiłku.

To całkiem słodkie...

Niestety na chwilę zapominałem o skali debilizmu Inazuki, ten skończony kretyn, turlając się, jakimś cudem wpadł prosto na Sasuke.

Ten natychmiast stracił równowagę i padł jak długi przyzwalając głową o parkiet, auć to musiało boleć...

Nawet Gai-sensei w drodze wyjątku przerwał własne ćwiczenia by spojrzeć w naszym kierunku. Nagle oczy mi zaświeciły, mam idealny plan, aby się stąd wyrwać.

W jednej chwili podskoczyłem to syczącego z bólu Sasuke i skołowanego Kiby. Odpchnąłem kreatyna na bok, samemu chwytając Uchiha za ramię i kładąc mu dłoń na policzku.

Cóż na jego twarzy wypisany był szok i to chyba nie tylko przez uderzenie.

- Cicho, załatwię to. - mruknąłem pod nosem, odgarniając chłopakowi grzywkę z oczu.

Ten ledwo zauważenie skinął głową, ale jego oczy zabłyszczały zainteresowaniem.

- Sensei! - krzyknąłem świetnie udając bardzo zatroskanego. - Sasuke bardzo mocno uderzył się w głowę. Chyba trzeba zaprowadzić go do pielęgniarki.

Uchiha spojrzał na mnie pusto, ale z rozbawieniem wypisanym na twarzy. Gai szybko do nas podbiegł.

- Oh, dasz radę sam iść do pielęgniarki? - spytał wyraźnie przejęty nauczyciel.

- Hn. - burknął Sasuke, co to w ogóle znaczy?

Wstałem i uśmiechnąłem się zachęcająco, Sasuke posłał mi płaskie spojrzenie i powoli próbował wstać, ale nagle bardzo przypadkowo strasznie się zachwiał.

Byłem już na to przygotowany i moja reka wylądowała bezbłędnie na jego tali, mocno ją podtrzymując. Cholera, szczupły jest, zaczynam być nieco zazdrosny. Spojrzałam zmartwiony w stronę Gaia.

- Może lepiej będzie jak ktoś go zaprowadzi? Ja mogę. - dobrodusznie zgłosiłem się na ochotnika.

- Tak Naruto, świetny pomysł. - odpadł sensei. - Ja tymczasem dopilnuję aby wszyscy wykonali to ćwiczenie poprawienie. - mówiąc to jego wzrok powędrował na próbującego cichaczem się wymknąć Inazuke.

Spojrzałem na Sasuke, ten widząc to uśmiechnął się z psotnym błyskiem w oku. Wygląda naprawdę ładnie z takim wyrazem twarzy.

- No to chodź zanim mi się tu przekręcisz. - zachichotałem, żartobliwie zaciskając palce na biodrze chłopaka.

- Młotek. - syknął Sasuke, ale grzecznie pozwoli mi się wyprowadzić z sali gimnastycznej, aby nie spalić naszej doskonałej przykrywki, troszczących się o siebie przyjaciół.

Mam nadzieję, że pielęgniarka w ogóle będzie, bo w końcu to pierwszy dzień po wakacjach, a wiem jakie chore wymagania co do personelu medycznego ma babcia Tsunade. Cholera obyśmy tylko nie zastali tam właśnie jej, albo Shizune, bo wtedy będę trochę w dupie. Ona raczej mi nie odpuści uciekania z nudnych lekcji, a na dzisiaj może starczy wkurzania nauczycieli.

Tak to dobry plan.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro