Rozdział 9
Kobieta zsunęła się po ścianie. Nie sądziła, że tak bardzo skrzywdziła swoje dzieci. Myślała, że dała im wszystko, a tymczasem, jej syn zatracił się i nie szukał u niej, czy u swojego ojca, pomocy.
- Kochanie - szepnął Viridi siadając obok swojej małżonki.
- Co myśmy narobili? - powiedziała kobieta pochlipując. - Ratujemy miasto i świat, a nie potrafimy uratować własnej rodziny. Nawet nie wiedzieliśmy, nie zauważyliśmy, że Dylan potrzebował pomocy.
- Każdy popełnia błędy - odpowiedział mężczyzna.
- Ale ten jest nie do przyjęcia! - zawołała Julia. - A do tego jeszcze doszedł dziwny wybuch czarnej materii w kosmosie. Fury mi powiedział - dodała. - Nie wiem już, co robić.
- Julia, spójrz na mnie - rzekł Viridi. - Poradziłaś sobie z tyloma przeciwnościami, że teraz to wszystko to zwykły pikuś. Wspólnie rozwiążemy nasze rodzinne problemy i wyjaśnimy ten wybuch w kosmosie. Pamiętasz, co sobie przyrzekaliśmy przed ołtarzem? Aż do końca życia. Poradzimy sobie. A teraz wstawaj. Musimy porozmawiać z naszym synem. Na spokojnie.
Małżonkowie wrócili do więzienia.
- Michał, Dominika, zostawcie nas samych, proszę - powiedział Viridi.
Przyjaciele rodziny opuścili pomieszczenie. Julia otworzyła drzwi od więzienia i razem ze swym mężem weszła do środka. Usiedli na podłodze naprzeciwko Dylana.
- Przepraszam - zaczęła Julia. - Za wszystko. Byliśmy tak bardzo zajęci ratowaniem innych, że nie zauważyliśmy, że nasza rodzina się rozpada. Potrzebowałeś naszej pomocy, a my tego nie widzieliśmy. Patrzyliśmy, tylko na to, że miałeś problemy z prawem. Wysyłałeś nam sygnały, a my nie reagowaliśmy. Przepraszam.
- Co mi po waszym przeprosinach? Możesz mówić to, ile chcesz, ale i tak ważniejsze od nas będzie ratowanie świata - powiedział Dylan.
Chłopak wstał i wyszedł nie czekając na odpowiedź swoich rodziców. Nie rozumiał tego wszystkiego. Nie pragnął, żeby go przepraszali. Pragnął ich uwagi. Od najmłodszych lat wiedział, że nie są zwyczajni. Czuł na sobie brzemię, jakie spadło na niego od urodzenia. Bycie ich synem nie było proste, ani łatwe. Ciągle napotykał przeszkody, którymi autorami, choć nieświadomie, byli jego właśni rodzice.
Krótki, ale dość emocjonalny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro