Rozdział 2
Nastolatka stała właśnie przed lustrem i szykowała się do wyjścia. Oczywiście, wstała dużo wcześniej niż jej brat, który szlaja się w nocy gdzieś po mieście z niewiadomo kim. Matka rodzeństwa nie ma pojęcia o niczym, nawet nie podejrzewa, że jej syn, gdzieś wychodzi, ale jego siostra o tym wie, ale nie było jeszcze okazji, by mu o tym wspomnieć. W końcu byli bliźniakami, a bliźniacy wiedzą o sobie wszystko, szczególnie, że mają supermoce, które odziedziczyli po swoich rodzicach.
- Morgana, schodź już na dół. Śniadanie na stole! - krzyknęła mama dziewczyny z dołu z kuchni.
- Dobra, już schodzę - powiedziała dziewczyna.
Morgana chwyciła swój czarny plecak z Nike oraz najnowszy model telefonu z Apple'a - IPhone 19, który dostała na swoje siedemnaste urodziny, po czym wyszła z pokoju i zeszła na dół do kuchni.
- Cześć mamo. Co dzisiaj będziesz robić? - zapytała nastolatka siadając do stołu i nakładając na talerz jajecznicę.
- To, co zawsze. Firma i miasto - odpowiedziała kobieta. - Gdzie ten twój brat? Dylan, złaź natychmiast na dół, bo inaczej odłączę ci Internet!
Ta groźba zawsze działała. Jak wiadomo w dzisiejszych czasach nastolatek bez Internetu, to martwy nastolatek. Chwilę później w kuchni pojawił się Dylan gotowy do szkoły. Matka chłopaka spojrzała na niego.
- Co robiłeś w nocy? - zapytała Julia.
- Ja? - zapytał zdziwiony nastolatek podnosząc do góry głowę i spoglądając na swoją matkę wystraszony, że jego sekret mógł się wydać.
- Nie, twoja siostra, oczywiście, że ty. Co robiłeś w nocy? Jesteś zmęczony. Masz wory pod oczami. Nawet ten twój marny makijaż nie podziała na to - oznajmiła kobieta.
- Cześć kochanie - do kuchni wszedł Viridi i całując swoją małżonkę zasiadł do stołu. - Mhm, ale pachnie. Jest kawa?
- Twój syn nie śpi w nocy, tylko robi coś innego - oświadczyła Julia.
- No i co z tego? My jako nastolatki robiliśmy gorsze rzeczy - powiedział mężczyzna. - Daj chłopakowi spokój. Niech się wyszaleje.
- Ty przeciwko mnie? - zapytała kobieta. - Niech ci będzie, ale jeśli on coś wywinie, to ty będziesz za niego odpowiadał.
- Dobrze kochanie, dobrze, daj już spokój i zjedz śniadanie, bo nie zdążysz - powiedział Viridi.
- Mamoo - zaczął Dylan. - Prowadzisz teraz jakieś ciekawe sprawy?
- Co cię tak to interesuje? Zwykle nie wykazujesz większego zainteresowania moją drugą pracą - powiedziała kobieta dopijając kawę.
- No... Ale ostatnio na mieście mówią, że razem z policją próbujesz rozbić jakąś tam organizację. A wiesz, my twoje dzieci, ty masz niebezpieczną pracę i wolę wiedzieć, czy mam się czegoś spodziewać. Tak na wszelki wypadek, oczywiście - powiedział Dylan, chcąc czegoś się dowiedzieć na temat sprawy, którą prowadzi jego matka przeciwko Henrykowi.
- Dylan, dobrze wiesz, że nic wam nie grozi, ale tak, prowadzę sprawę, ale nie tylko we współpracy z policją, ale także razem z ojcem, który ma wtyki tam, gdzie ja nie mam - powiedziała Julia spoglądając na swojego syna. - Dwa miesiące temu policja wpadła na trop organizacji, która zrzesza meta-ludzi. Podejrzewamy, że coś planują, ale nie wiemy co. Staramy się to ustalić od dwóch miesięcy, ale sprawa stoi w miejscu. Mówiłam, nie macie się czego obawiać.
- No dobra, chciałem, tylko to wiedzieć - powiedział chłopak. - Idziemy do szkoły? - zwrócił się do swojej siostry.
Dylan, gdy wyszedł z domu, westchnął z ulgą. Matka przynajmniej nie wiedziała, co robi, a raczej robił, razem z Henrykiem, ale musi mu o wszystkim powiedzieć.
Nie miał pojęcia, że jego ojciec ma wtyki w tych kręgach, ale przecież mógł się domyślić. Przecież należy on do drużyny jego matki, i to już od bardzo dawna. W drodze do szkoły Dylan zanotował sobie w myślach, aby po lekcjach pójść do Henryka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro