Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

002 chat noir

Cudowny Czarny Kot

  Pierwszy września, to dzisiaj pierwszy raz pójdę do szkoły. Stresowałam się?

Owszem. Nie wiem jednak dlaczego, grałam już w paru przedstawieniach i jestem modelka, to mnie nie stresuje.

Rosie uspokój się, będzie z tobą Adrien.

Ubrana w białą koszule i ciemne spodnie, wyszłam z domu wujka, był on założycielem jednej z większych sieci handlowych, a   mój ojciec zaś projektantem mody tak jak Gabriel.

- Za pięć minut przyjedzie Adrien, trochę się pospieszyłam - sapnełam  sama do siebie patrząc w zegarek na lewym nadgarsku. 

Czas szybko zleciał, a gdy auto podjechało, szybko wsiadłam i powitałam się z obecnymi

- Stresujesz się? - spytał blondyn - Bo ja tak, usiądźmy razem w ławce dobrze?

- Pewnie, słyszałam że masz sesje jutro i do dwóch zdjęć będziesz potrzebował partnerki, jeśli chcesz mogę Ci pomóc. - usmiechelam się szczerze w jego stronę i złapałam za dłoń.

Nie był to romantyczny gest, tak okazywaliśmy sobie wsparcie.

On kiwnął na moje słowa I podziękował.   Byliśmy przed szkołą, Adrien wyszedł szybciej, aby otworzyć mi drzwi.

Uroczy

- ADRIENUŚKUU - Usłyszałam piskliwy głos, nie widząc twarzy wiedziałam że to Chloe Bourgeois, bananowe dziecko.
Znam ją od małego z początku była w porządku, jednak później zaczęto ją rozpieszczać. Zgubiła  tą swoją dziecięcą radość na rzecz pieniędzy i egoizmu rodziców, którzy woleli kupić dziecku niańki, drogie zabawki zamiast spędzić choć chwilę na wspólnym spacerze

Owa dziewczyna podbiegła do mojego przyjaciela i przylegla do niego.

- Cześć Chloe, miło mi się znowu widzieć. - odpowiedział jej, nerwowo drapiąc po karku

- Hej - powiedziałam w jej stronę, z samego początku zostałam olana,  jednak gdy mnie zobaczyła zastygła

Przestała mnie lubić?

- ROSIE, WITAJ KOCHANA - krzyknęła uradowana - DAWNO CIE NIE WIDZIALAM, czemu nie pisałaś że przyjeżdżasz?

- Jestem w Londynie od dwóch miesięcy, pisałam, ale chyba zmieniłaś numer.. - mam nadzieję, że nie zauważyła mojego lekkiego kłamstwa,  moje nadzieję utwierdziło to, że nagle  wyjęła telefon i zaczęła dzwonić do ojca, każąc kupić mu  nowy telefon, gdyż ówczesny nie działa poprawnie...

- Chodźcie, wszyscy są na lekcjach. Musimy iść, nie chce by piekarzyna zajęła mi nasze wspólne miejsce, Adrienuśku i Rosiuś. - uśmiechnęła się uroczo.

Idąc w stronę sali zauważyłam wychodzącego z niej większego chłopaka, szedł dynamicznie, wydawał się być zły?

- Kto to? - spytałam

- To Ivan, nikt ważny. - mruknęła - Dzień dobry, przyprowadziłam nowych! - krzyknęła przyjaciółka z lat dzieciństwa do nauczycielki i uczniów

- Oh, to wy. Mieliśmy właśnie iść do biblioteki, jednak zanim to zrobimy.. chcę wam przedstawić nowych uczniów naszej klasy. Rossie Modiano i Adriena Agresta - spojrzała się na nas i uśmiechnęła  - Czy chcecie coś o sobie powiedzieć?

Gdy Adrien skończył swoją wypowiedz była moja kolej. Jednak wielki huk wstrząsnął całą szkołą.

Przestraszyłam się, zaczęliśmy ewakuację. Nikt nie wiedział co jest powodem całego zamieszania.

Wychodząc zauważyłam wielkiego kamiennego człowieka? Czy to był człowiek? może robot?

Każdy miał iść do domu, chciałam już iść jednak zauważyłam, że nie było przy mnie Adriena. Nie mieliśmy wracać razem, zapewne on był już w domu, aczkolwiek martwiłam się..

Napisz jak będziesz w domu, martwię się.

Wysłałam sms-a i napisałam do wujka by przyjechał, miał być za siedem minut, a ja nie miałam gdzie się skryć. Słyszałam tylko głośne huki odbijające się głośnym echem po budynkach.

Był coraz bliżej

Nie wiem ile czasu minęło, wujek odpisal mi, że ma trudności w dotarciu do mnie przez tego robota. Kazał mi schować się w bezpiecznym miejscu.

Ale gdzie jest bezpiecznie?

Usłyszałam głośny świst, auto leciało w moją stronę. Strach mnie sparaliżował,  nie czułam się bezpiecznie.

Boję się..

Coś odciągnęło mnie z miejsca w którym stałam.

- R-Rosie? Znaczy tutaj będziesz bezpieczna- poprawił się facet w czarnym lateksie

- Kim ty jesteś, jesteś wysłannikiem kamieniarza? - spytałam nadal przerażona

- Nie, ja jestem Cudowny Czarny Kot, uratuje każda damę w opałach- mruknął okiem - stój tutaj, przyjdę gdy wszystko się skończy. Odprowadzę cię do domu, a teraz czeka mnie walka z tym czymś.

Tak jak szybko przyszedł, tak też zniknął. Nie zostało mi nic innego niż czekać.

Rozglądnęłam się, byłam schowana w parku i budce z lodami, usiadłam na kartonie i zastanawiałam się.

C U D O W N Y. C Z A R N Y. K O T

Człowiek lateks, na samą myśl o nim aż się uśmiechnęłam, pomógł mi choć nie musiał. A co jeśli auto by walnęło w niego? Ryzykował własnym życiem, dla mnie?

Momentalnie walnęłam się w czoło, nie podziękowałam mu, wyszło że jestem człowiekiem bez kultury..  Będę musiała to zrobić.

Moją chwilę rozmyśleń przerwał, główny bohater moich myśli. 

- Jesteś, wiedziałem, że nie uciekniesz - mruknął na powitanie - Żadna by nie uciekła od..

- Cudownego Czarnego Kota, tak. Słyszałam już twoje imię- zaśmiałam się

- Złap się mnie, i powiedz gdzie mieszkasz.

Gdy zrobiłam to o co prosił, przelecieliśmy pół Paryża.  Było to magiczne, choć z początku myślałam że zwymiotuje i cały czas miałam zamknięte oczy, to było to niesamowite.  "Lecieliśmy" przez miasto. Bez skrzydeł, na kiju. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że takie coś może się wydarzyć.  Jednak nic nie trwa wiecznie, i byliśmy przed willą mojego wuja.

- To jesteśmy. Żegnaj, my lady. - pożegnał się i chcial już odchodzić, ale szybko złapałam jego dłoń. On odwrócił się I spojrzał z miną pełną pytań

- Nie podziękowałam Ci - podrapałam się po karku. - Dziękuję, że uratowałeś mi życie i, że przez Ciebie trafiłam bezpiecznie do domu. Mam nadzieję, że spotkamy się ponownie, jesteś prawdziwym bohaterem.

Jesteś prawdziwym bohaterem - słowa te  odbijały się w głowie czarnego kota,

Jestem bohaterem? - spytał się w myślach

- Spotkamy na pewno, a teraz śpij dobrze. Dobranoc. - i odbiegł w swoją stronę.

- Dobranoc, Cudowny Czarny Kocie. - mruknęłam, gdy jego postać była już na tyle daleko że nie usłyszał ani słowa

...

Leżałam na łóżku i odbijałam piłeczką w dłoniach

- Kim jesteś, Czarny Kocie nigdy cię nie widziałam- gadałam sama do siebie chyba z godzinę. Odpowiadała mi cisza, nie spodziewałam się usłyszeć odpowiedzi

- Jestem superbohaterem, my Lady. -  obcy głos wybudził mnie z transu, ze strachu wstałam i spadłam z łóżka. Przed oczami zobaczyłam lateksową wyciągniętą w moją stronę dłoń, szybko ją przyjęłam. Nie widziało mi się leżeć na zimnej podłodze.

- Czarny Kot? - spytałam w szoku - Co ty tutaj robisz? I jak się tu znalazłeś?

- Jestem K-O-T-E-M - zasmiał się, bawiąc swoim kijem - Przyszedłem się spytać czy wszystko okej, wiem że jest noc i nie powinienem, ale chcialem cię zobaczyć.
A i okno powinnaś zamykać, chyba że chcesz bym wchodził do ciebie częściej

- Mnie? Dlaczego?

- Bo wzięłaś mnie na poważnie. I słyszałem jak nazywasz mnie Lateksiakiem... - mruknął niby zły, jednak po chwili zaczął się śmiać co szybko odwzajemniłam

Usiadłam na łóżku i zrobiłam mu miejsce. Poczułam się niekomfortowo, była godzina dwudziesta pierwsza, a w moim pokoju był ON.

- Czemu nie odpoczywasz u siebie? - spytałam

- W domu czuje obco, o to dlatego. - wzruszył ramionami. Zaczął przechadzać się po pokoju, oglądając moje rzeczy, których nie było za dużo ze względu na trwajacą przeprowadzkę. Jego wzrok zatrzymał się na ścianie ze zdjęciami - Kto to? - wskazał palcem na zdjęcie z Adrienem - Twój chłopak?

Moje policzki ogarnął róż, zaczęłam machać rękoma

- ŻE CO?! - krzyknęłam, po ogarnięciu że mój obecny opiekun może zaraz przyjść słysząc krzyki, uciszyłam się- Nie, ja i Adrien to tylko przyjaciele - prychnęłam - Nigdy nie będziemy ze sobą. 

- Rozumiem. A to kto? - pokazał na zdjęcie mojej mamy

- Moja mama, - usmiechnełam się słabo - Zmarła trzy lata temu. Wie o tym tylko Adrien, no i teraz ty.

- Przykro mi, nie wiedziałem. - przytulił mnie, a ja poczułam jak moje poliki ponownie pokrywają się czerwonym kolorem

Posiedzieliśmy wspólnie do pierwszej w nocy, Czarny Kot naprawdę okazał się dobrym kompanem, może z czasem słabymi żartami, ale to one śmieszyły najbardziej.

Okno będę musiała częściej zostawiać otwarte

Cześć,  zostawiajcie gwiazdki
I komentarze, dziękuję za każde pod
wcześniejszym rozdziałem
!!!!

Jest to mega duża motywacja

Dobranoc
xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro