Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Kiedy wszyscy zostali przydzieleni do swoich domków zrodziło się wielkie zamieszanie. Nowi przenosili rzeczy z domku Hermesa. Kiedy Ula i Nathaniel już skończyli oprowadziłam ich po obozie. Większość miejsc znali ale nie wszystkie. Kiedy przyszliśmy nad brzeg oceanu Ula rzuciła się do wody. Zaczęła pływać w tych samych rzeczach co była ale dzieci Posejdona nie są mokre kiedy są w wodzie. Siedziałam z Nathanielem nad brzegiem kiedy usłyszałam za sobą głos:
- Oliwia!
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie jakiegoś chłopaka którego nie znałam
- Co?
- Yyy...jest tu Percy?
- Nie. Jest w naszym domku.
Chłopak zaklął pod nosem. Nagle spojrzał na morze i stanął jak wryty. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam kulę ognia lecącą w naszą stronę.
- ULA!!! SZYBKO!
Dziewczyna wybiegła z morza.
- Bariera wytrzyma...-powtarzałam sobie
- Nie...już nie.-odezwał się nieznajomy
- Co?!?
- Uciekajcie!!!- Nathaniel rzucił się do ucieczki i chwycił mnie za rękaw. Pobiegłam za nim a za nami Ula i "ktoś". Biegliśmy tak ale kula była szybsza.
- Padnij!-zakomenderowałam
Wszyscy rzuciliśmy się na ziemię w ostatniej chwili. Płonący pocisk poleciał w stronę obozu i rozbił się o coś dając ogromne światło. Szybko wstaliśmy i pobiegliśmy dalej. Wokół nas szalały pociski.
- Gdzie jest Percy?!?-krzyknęłam do chłopaka
- Zniknął! Nikt nie może go znaleźć!
Nim dokończył zobaczyła jak na skraju lasu dwie osoby wciągają jedną szamoczącą się. Nie było wątpliwości że to Percy.
- Biegnijcie dalej! Ja idę do brata!-zniknęłam w lesie
Biegłam z prędkością światła i mijałam drzewa jakby były to pachołki. Kiedy w końcu zauważyłam Perciego był przy obozowisku. Zatrzymałam się w pół kroku. Siedział obok kilku innych osób i bez trosko sobie rozmawiał.
Co on sobie myśli?-pomyślałam-Gada z wrogami.
Postąpiłam krok do przodu i bezszelestnie skryłam się za drzewem. Zamierzałam podsłuchać ich rozmowę.
- Jak tam u was?-odezwał się mój brat
- Wszystko w porządku ale nie przedłużaj czasu Percy...
- Ale ona musi!!!
- JA muszę cię stąd zabrać. Muszę to zrobić teraz.
- Wiem to Gilanie!
Wzdrygnęłam się na to imię. Nie znałam żadnego obozowicza o imieniu Gilan ani żadnego potwora.
- Percy...proszę cię.
- Ja się stąd bez niej nie ruszam.
- Ale ona nawet nie wie o naszym istnieniu... Nie przyjdzie tu!
- No wiem...
- Nie pozwól bym zabrał cię siłą.
- Chejron musi najpierw wiedzieć!
- On wie. Percy...jest tu niebezpiecznie...
- Wiem. Widzę. Nie jestem ślepy. Ale ONA musi iść z nami.
- Zgadzam się ale nie przyjdzie.
- Oliwia Night!!!-zawołał Percy i wstrzymałam oddech. On woła MNIE.
- Ona nie...-Gilan zamilkł w połowie zdania kiedy wyszłam zza drzewa.
- Hejka Percy.
- Jej! A nie mówiłem???
Rzucił mi się w ramiona.
- Od kiedy tu tak stoisz?-spytał mi się Gilan. Był wysokim blondynem. Bardzo ładny.
- Od dosyć dawna. Przyszłam za wami.
- Nieźle. Potrafisz się dobrze chować...
- Sama nie wiem... chyba to wy jesteście ślepi i głusi
- JA napewno nie jestem-Gilan uśmiechnął się od ucha do ucha
- Ja chyba tak.-Percy mu wtórował- Tylko ty nie znasz Gilana, prawda?
- Jesteś potworem?
- Nie!-Gilan wyszczerzył zęby- Jestem królewskim zwiadowcą.
Zamurowało mnie. Kim??? Królewski zwiadowca. Gdzie tu jest król?
- Kim???
- Zwiadowcą.
- A kto to zwiadowcy?
- To są tacy ludzie którzy służą królowi i ogólnie tropią różnych dziwnych ludzi i...prowadzą wojska. Zwiadowcy muszą mieć dobry słuch, wzrok, rewleks i muszą być silni. Umieją strzelać z łuku i jeździć konno. Dobrze się chowają, wtapiają w tło, rzucają nożem i mają peleryny z kapturem.
- Wow. Właśnie oprócz noży, łuku i peleryny opisałeś mnie.
- Serio? To może się do nas przyłączysz?
- Ale zwiadowcy podobno posługują się łukiem i nożami a ty masz miecz-zauważyłam
- Faktycznie ponieważ ja jestem jedynym zwiadowcą który opanował także sztuki walki. Innym na to nie pozwalają.
- Fajnie. A Percy? Skąd go znasz?
- Jestem uczniem Szkoły Rycerskiej i Gilan po prostu mnie raz spotkał mnie.
- Ty jesteś rycerzem!!??
- No...tak.
- Fajnie.
- Dobra. Koniec tej pogadanki-przerwał nam Gilan- Musimy już jechać.
- Aha. No to ja już sobie pójdę-powiedziałam
- W życiu! Jedziesz z nami!-krzyknął zwiadowca
- Tak???
- Tak. Zabiorę cię do Halta. Sądzę że zostaniesz dobrym zwiadowcą...
- Dziękuję Gilanie!-uścisnęłam go
- No dobra. Jedźmy już.
- Ale jak...?
- Oliwia, idź do stajni pegazów i zabierz stamtąd Mrocznego.
- Tego pegaza?
- Nie. Tego konia. Tego drugiego Mrocznego.
- Okey.
Pobiegłam równie szybko jak biegłam tutaj. Kiedy dotarłam do stajni osiodłałam i dosiadłam Mrocznego. Wybiegłam ze stajni ale zatrzymał mnie Chejron.
- Gdzie ty biegniesz? Pomóż nam!
Rozejrzałam się i zobaczyłam że cały obóz płonie. Ale jednak Gilan się spieszy i nie mogę go zawieźć.
- Gilan mnie potrzebuje. Żegnaj Chejronie.
Zmusiłam Mrocznego do galopu i pomknęłam do zwiadowcy i rycerza. Kiedy znalazłam się przy nich ruszyliśmy cwałem. Czułam wiatr we włosach. Kocham tak pędzić. Za nami zostawiliśmy obóz z moimi przyjaciółmi. Łzy naleciały mi do oczu ponieważ przypomniałam sobie te wszystkie fajne chwile z nimi. Cwałowaliśmy tak aż Gilan zwolnił do galopu. Mroczny był strasznie zmęczony a tamte konie wyglądały na wogóle nie zmęczone.
- Mam taką mini radę do ciebie Oliwia ok?- powiedział Gilan
- No. Dawaj.
- W obecności Halta zachowuj się raczej... neutralnie.
- Spoko. Czyli bez pytań?
- Raczej tak. Jestem jednak przekonany że od razu jak go zobaczysz pytania same wypłyną.
- Zawsze tak mam.
Teraz jechaliśmy przez długi czas kłusem by mój konik trochę odpoczął. Koń Perciego również był zmęczony. Wywnioskowałam z tego że tylko konie zwiadowców są przystosowane do takiej długiej i ciężkiej jazdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro