Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXVI

  "Przeszkodą do szczęścia jest nadzieja na zbyt wielkie szczęście." *

Stałam jak zamurowana. Kompletnie nie rozumiałam pytania jakie skierował w moją stronę Ruggero. Byłam zszokowana jego obecnością, jego widokiem, jego słowami. Zdolna byłam tylko do tego, aby wpatrywać się w niego z otwartą buzią. 

-Słońce? - dopiero to słowo sprawiło, że poczęłam go słuchać. 

Popatrzyłam na niego jakby budząc się ze snu i gestem dłoni nakazałam mu wejść do domu. Nie mógł przecież stać wiecznie na progu. 

-O co chodzi? - zapytałam zduszonym głosem, bo emocje od razu podwyższyły się do wysokiego poziomu. Jego bliskość działała na mnie oszołamiająco.

-Clara ci nie powiedziała? 

Uniosłam brwi na jego słowa, czyli jednak szalona paplanina mojej przyjaciółki miała jakiś sens. Coś razem wymyślili dotyczącego mojej osoby. Pytanie brzmi tylko co?

-Próbowałam. - nagle głos mojej przyjaciółki zmącił naszą konwersację. Clara pojawiła się u mego boku i z szerokim uśmiechem podała rękę Ruggero. 

-Wchodź do środka, nie przystoi załatwiać takie sprawy przez próg. - powiedziała witając się z nim radośnie. 

Ruggero pokiwał szybko głową i wszedł do mojego domu zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam cicho wiedząc, że już nie wymigam się od jego obecności i ruszyłam do salonu. Zdawałam sobie sprawę, że podążali za mną, gdyż słyszałam ich gorączkowe szepty.

Usiadłam ciężko na kanapie od razu biorąc poduszkę w dłonie, aby móc czymś je zająć. Koło mnie usadowiła się Clara z promiennym uśmiechem, a Ruggero zasiadł na fotelu naprzeciwko mnie. Dzięki temu mógł patrzeć mi prosto w oczy. Oczywiście odwróciłam swoje tchórzliwe spojrzenie i skupiłam się na wzorach na dywanie. Nie potrafiłam zmierzyć się z prawdą. Prawdą wypisaną na jego obliczu. 

-Więc gołąbeczki od czego zaczynamy. - nieznośną ciszę przerwał piskliwy głos mojej przyjaciółki. Klasnęła w dłonie, jakby tym gestem chciała przykuć naszą uwagę. - Zaczynamy od buzi na pogodzenie się, czy ciągniemy dalej tą farsę?

Pokręciłam głową na jej słowa, były denerwujące. Natomiast Ruggero chyba nie przeszkadzały, nawet mu się spodobały, bo zaśmiał się cicho pod nosem. 

-W ogóle Clara, dlaczego ty tutaj jeszcze jesteś? - zapytałam szybko, wpadając na pomysł, że jeśli szybko się jej pozbędę to problem zniknie. Nikt nie będzie chciał go rozwiązywać. 

-Już chcesz zostać z nim sam na sam? - oczy mojej przyjaciółki niebezpiecznie się rozświetliły. - Myślałam, że poczekasz z tym jeszcze trochę. 

Nie wytrzymałam i jęknęłam na głos na jej słowa. Wcale nie były zabawne. Przypomniały mi tylko o bólu w moim sercu. Dobra,kogo oszukuje. Najbardziej dręczyła mnie obecność Ruggero. Sprawiał, że moje zmysły szalały i nie wiedziały, czego chciały. Aby uniknąć katastrofy usilnie gubiłam jego pełen uczuć wzrok. Nie mogłam mu się poddać. 

-Może trochę delikatniej, Clara. - odezwał się nagle, najpewniej wpatrując się we mnie. Chciał do mnie dotrzeć, lecz to nie było łatwe zadanie. Byłam zamkniętą fortecą. Do moich najskrytszych uczuć bardzo trudno było się dokopać. Już nie raz mu się udało, lecz teraz umocniłam swoje blokady. Nie pragnęłam kolejnego rozczarowania. 

-Spokojnie, Rugge. Moja przyjaciółka uwielbia moje teksty, choć nigdy ich nie docenia. 

-Jasne, Clara sprawiają mi niewyobrażalną radość. - wysyczałam pod nosem, zła na nią, że komplikuje już coś i tak bardzo skomplikowanego. Wchodzi do mojego zrujnowanego życia uczuciowego z uśmiechem na twarzy depcząc moją słabą iskierkę chęci do życia. 

-Ach, wiesz jak zniszczyć dobry nastrój. - westchnęła Clara i uśmiechnęła się lekko, kiedy najpewniej kolejny głupi pomysł wpadł do jej ślicznej główki. - Nie jesteś nawet trochę ciekawa o co chodzi z tym wyjazdem?

Pod wpływem jej pytania mimowolnie spojrzałam na Ruggero. Szukałam w jego wzroku potwierdzenia, że słowa mojej przyjaciółki nie mają sensu. Niestety dostałam zupełnie odwrotną odpowiedź. W jego oczach ziała pustka, lecz przyćmiona była delikatnie przez iskierki nadziei. Wiary, że można jeszcze wszystko odbudować. 

-Karol. - zaczął cicho, przygwożdżając mnie swym spojrzeniem, mimowolnie się nachylił w moją stronę, a ja podążyłam do niego. Owiała mnie jego bliskość i cudowna woń mięty. Cholera jak bardzo tego potrzebowałam, jak bardzo za tym tęskniłam. Brakowało mi jego pięknego oblicza pełnego uczuć dedykowanych mojej osobie. Osobie, która całkowicie na niego nie zasługiwała.

Dzieliły nas milimetry, a usta były tak blisko, że kiedy się ponownie odezwał moje włosy zostały owiane przez jego oddech:

-Myślę, że nasz wspólny wyjazd ma sens. Dzięki niemu będziemy mogli wszystko sobie na nowo poukładać...

Zamilkł bojąc się mojej reakcji na słowa. Bał się mnie spłoszyć. Wcale mu się nie dziwiłam, wiecznie mu się wymykałam. Uciekałam przed jedyną obietnicą bezgranicznego szczęścia. 

-Dlaczego, chcesz kolejny raz pakować się w relacje ze mną? - zapytałam zduszonym od emocji głosem. Pojedyncze łzy poczęły znaczyć moje pełne niezrozumienia oblicze. W nim była również tląca się iskierka nadziei. Wiary w nasze szczęście. 

-Bo nie potrafię tak po prostu z nas zrezygnować. 

Kiedy doszło do mnie znaczenie jego słów zadrżałam. Nie zasługiwałam na niego, wcale. Nie mogłam doświadczać, aż tak wielkiego dobra z jego strony. Zniszczyłam tak wiele, a on kolejny raz niestrudzenie walczył o nas. Dlaczego?

-Nie mogę się trzymać z dala od ciebie, nie mogę patrzeć z boku na twój ból, nie mogę pozostawić cię samą sobie...

Jego kolejne ciche zapewnienia sprawiły, że uśmiechnęłam się. Tak, uniosłam kąciki ust w widmie szczęścia. Nie był to jego pełny obraz, lecz zawsze jakiś początek.

Wyciągnęłam drżącą dłoń i położyłam ją na jego klatce piersiowej. W miejscu gdzie wyczuwałam jego szaleńczy rytm serca. Tylko przy mnie biło z taką werwą. Tylko ja miałam moc sprawiania, że promieniała z niego czysta radość. 

Ruggero spojrzał na mnie ze wzruszeniem w oczach i odgarnął powolnym ruchem kosmyki moich włosów, następnie również nieprędko starł pojedynczą łzę ściekającą po moim bladym policzku. 

Pod wpływem jego upajającego dotyku przymknęłam powieki, było mi tak błogo. Pragnęłam już na zawsze trwać w tak przyjemnym zawieszeniu z dala od rzeczywistości. 

Pragnęłam, aby ta chwila trwała wiecznie. 

Niestety same dobre momenty mają swój koniec. Nasz musiał zostać zmącony przez jedną myśl, która wykwitła w mojej głowie i zasiała ziarno wątpliwości w moim sercu. Jeden obraz przeleciał mi przed oczami i wprawił mnie w smutek. Odebrał mi wątłą nadzieję, która dopiero co się pojawiła. 

Byłam egoistką i nie chciałam niszczyć tego chwilowego szczęścia. Postanowiłam później zmierzyć się z prawdą. Na razie czerpałam radość z tego co ulotne. Zachowałam w moim pogruchotanym sercu wrażenie tego przebłysku szczęścia. 

Tonąc w spokoju pełnym w jego ciemnobrązowych tęczówkach pozwoliłam sobie na odczuwanie szczęścia. 

Nietrwałego szczęścia. 

***

-Nadal nie mogę w to uwierzyć, że tak po prostu polecisz z nim. - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki głos mojej przyjaciółki, Katji. - To do ciebie zupełnie nie podobne tak bez żadnego przygotowania dać się porwać chwili. 

Uśmiechnęłam się delikatnie na jej słowa. Miała rację zawsze wszystko dokładnie analizowałam. Rozważałam wszelkie za i przeciw. 

-Sama nie mogę uwierzyć, że to robię. - odparłam szybko, usilnie próbując nie wypuścić telefonu z i tak już zajętych rąk. Właśnie w pośpiechu się pakowałam. - Ale postanowiłam choć raz nie uciec, poddać się jego pomysłowi...

-I dobrze! - skrzywiłam się od głośności radosnego okrzyku mojej przyjaciółki. - Musicie razem to rozwiązać, a wspólny wyjazd jest idealną płaszczyzną na takie typu sprawy. 

-We Włoszech na pewno mu nie ucieknę. - zaśmiałam się. - Och, Katja mam nadzieję, że nic nie popsuję.

-Kochanie, dasz radę. - szybko zaczęła mnie dopingować. - Wystarczy, że jasno określisz czego pragniesz, a później będzie z górki.

-Gdybym tylko ja wiedziała czego chcę od życia. - odparłam smutnym głosem. - Jednego jestem pewna: pragnę tylko jego...

-Zakochana po same uszy. 

Pokiwałam głową, choć Katja nie mogła widzieć tego gestu. Miała rację byłam totalnie pod urokiem Ruggero. Moje serce należało tylko do niego. Moje zmysły pragnęły tylko jego cudownej obecności. 

-Jakieś szczegóły odnośnie waszego dzisiejszego spotkania? - zapytała szybko. Uśmiechnęłam się delikatnie na jej słowa. Nadal byłam pod wpływem wrażenia jego cudownego dotyku. Do niczego nie doszło, lecz sam jego widok działał na mnie elektryzująco. 

-Na pewno nie takie jakich oczekujesz. - zaczęłam szybko, układając przy tym ubrania w swojej walizce. - Nie jesteśmy razem, więc nie ma tych wszystkich rozbłysków między nami. 

Taka była prawda. Nie byliśmy razem. Nie jechaliśmy jako para. Byliśmy tylko dwójką osób, które czuło do siebie tak wiele, że postanowiło o to walczyć. 

-Nie chcesz z nim być? - zapytała cichym głosem, zabarwionym smutkiem. 

-Nie o to chodzi, Katja. - zaczęłam prędko wyjaśniać całą sprawę. - Uważam, że nie zasługuję na niego. On od razu by mnie przyjął z uśmiechem na twarzy, po prostu ja na razie chcę naprawić to co między nami zniszczyłam. Nie wiem, czy po tym wyjeździe będziemy parą. Tylko jednego jestem pewna: chcę odzyskać jego przyjaźń. 

Poczułam jak moje serce głośniej bije, wszystko przez te emocje jakie mnie nawiedziły po wypowiedzeniu tych słów. Słów, które były prawdziwe. Zależało mi na jego szczęściu, a jeśli miał je uzyskać nie będąc przy moim boku to nic z tym nie zrobię. Pozostanę jego przyjaciółką.

Nie mogłam go kolejny raz zawieść. 

Nie mogłam znowu odebrać mu oszołamiającego poczucia szczęścia. 

-Życzę ci powodzenia kochana. - powiedziała szybko Katja. - Pamiętaj o jednym: zawsze możesz do mnie przyjść i się wyżalić. 

Uśmiechnęłam się na jej propozycje. Teraz już wiedziałam, że będę zdolna do zwierzania się. Nie popełnię kolejny raz tych samych błędów. Nie stoczę się w dół. Tylko z uśmiechem na twarzy pocznę się piąć ku górze. Ku lepszej przyszłości. 

-Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. - odparłam prędko, dobierając przy tym kosmetyki potrzebne na wyjazd. Oczywiście pakowałam się w ostatniej chwili, za pół godziny powinnam już być na lotnisku. - Muszę kończyć, czas mnie goni. 

-Miłej podróży, kochana. - pożegnała się ze mną. 

Uśmiechnęłam się lekko na te słowa. Może miała rację. Ta podróż mogłaby być jasnym punktem w moim życiu. Miłym oderwaniem od smutnej rzeczywistości. 

Wrzuciłam szybkim ruchem najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i zamknęłam ją. Na szczęście wszystko ładnie się zmieściło i nie miałam problemu. 

Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na nią i odczytałam z uśmiechem na twarzy. To była moja mama, która już została poinformowana o moim nagłym wyjeździe. Pytała się czy wszystko spakowałam. Nie oponowała na mój pomysł wyjazdu, popchnęła mnie nawet do tego. Stwierdziła, że takie wakacje mi się należą. Miałam wyrzuty sumienia, że zostawią ją po niedawnym pogrzebie, ale powiedziała, że ona sama też chce się rzucić w wir pracy. Zapisała się na jakieś kursy fryzjerskie, aby uniknąć nudy. W pełni ją wspierałam. W końcu powinna rozwijać swoje pasje. 

Podeszłam do lustra i ostatni raz poprawiłam swój wygląd. Nie ubrałam się jakoś oszołamiająco. Założyłam zwykle jeansy i bluzę przez głowę. Mieliśmy nocny lot samolotem, po co się stroić. Szybkim ruchem nałożyłam okulary na moją niepomalowaną twarz i przeczesałam rozpuszczone włosy układające się w nieposłuszne fale. 

Ze zdenerwowaniem oczekiwałam momentu, aż nadejdzie wiadomość zmuszająca mnie do zejścia na dół. 

Dźwięk telefon mnie nie zaskoczył. Odebrałam po pierwszym sygnale. 

-Gotowa? - jego pełen radości głos sprawił, że moje serce poczęło głośniej bić.

Cudownie mi było słyszeć jego zadowolenie, bałam się, że już na zawsze wyplewiłam z niego wszelkie radosne iskierki. 

-Jak nigdy. - odparłam lekko zdenerwowanym głosem. Obawiałam się tego, co mogło wyniknąć z tego wyjazdu. 

Ale przecież postanowiłam być odważna. Trzymać się swoich postanowień. Nie ucieknę.

***

Przeczesałam zdenerwowanym ruchem moje włosy. Bardzo się bałam, byłam pełna wątpliwości, czy postępuje słusznie. Ale jak już podjęłam decyzję to nie mogłam się wycofać. Musiałam w niej trwać. Musiałam stawić czoła rzeczywistości. Musiałam w końcu walczyć o swoje życie. 

-Pierwszy raz się nie spóźniłaś. - tymi słowami przywitał mnie Ruggero. Taka była prawda, przyjechałam na lotnisko przed czasem, bojąc się, że moja szansa odleci. Moja szansa na naprawienie błędów. 

-Nie mogłabym inaczej. - odparłam przegryzając wargę będąc niepewna pod wpływem jego spojrzenia. Uważnie zilustrował całą moją postać, zatrzymując się przede wszystkim na moich ustach. 

Nagle potrząsnął gwałtownie głową, jakby chcąc się oderwać od jakiejś myśli i wpatrzył się ponownie w moje oczy. 

-Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy twoja obecność. - powiedział cicho zbliżając się do mnie. 

Kiedy dzieliły nas tylko milimetry, a nasze buty się stykały wypuściłam mimowolnie powietrze, które wstrzymywałam będąc pod wpływem jego cudownej bliskości. Ogarniającemu oszołomieniu. 

Nasze spojrzenia się zetknęły i przepadłam. 

Utonęłam w jego ciemnobrązowych tęczówkach, zatraciłam się w niewypowiedzianych słowach. 

Całym swoim sercem odczuwałam wagę tego spotkania, tego połączenia bez dotyku. 

Byliśmy tutaj razem. Gotowi do stoczenia wspólnej walki o nasze szczęście. 

Szczęście, które nieustępliwie na nas czeka, lecz wymyka się chyłkiem. 

Tym razem będzie inaczej dorwiemy je i już nigdy nie wypuścimy. 

Szczęście ogarnie nasze spragnione tego uczucia serca...

Kochani mam nadzieję, że jeszcze choć trochę mnie lubicie. Jeszcze chcecie czytać moje rozdziały. Przepraszam za tamte zawirowanie, wiecie jak to jest zły humor itd. Teraz pojawia się już dobry rozdział i tutaj zostanie. Nadal będę publikowała tak często. Co do samej treści mam nadzieję, że się podoba. Jestem o wiele dumniejsza z tego rozdziału niż z tego poprzedniego, co napisałam. Ten ma chyba większy sens. Dziękuję, że tutaj jesteście i jeszcze raz przepraszam.  Mam nadzieję, że nie możecie się doczekać Ruggarol we Włoszech, obiecuję, że będzie się dziać! 

Uwielbiam Was za wszelkie komentarze i gwiazdki! Po prostu jesteście najlepsi!

*Bernard le Bovier de Fontenelle


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro