Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXVII

Poranek...

Czas, kiedy dźwięk budzika powinien ogłosić nastanie nowego dnia, lecz istnieją wyjątki od reguły. Przykładem jest dzisiejszy poranek zmącony przez najwspanialszą niespodziankę.

Przebudziłam się mimowolnie z racji przebijających promieni słonecznych przez rolety, jasność wpadała na moją twarz i sprawiała, że resztki snu opuszczały mój organizm. 

Przewróciłam się na drugi bok i nadal nie otwierając oczu uśmiechnęłam się na wspomnienie ostatnich, cudownych wydarzeń. Szczęścia, które w całości ogarnęło moje serce, a wszystko przez jedną osobę. Chłopaka dla którego byłam gotowa zrobić wszystko. 

Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, kiedy doszło do mnie znaczenie moich myśli. Sprawiały, że marzenia stają się rzeczywistością, a nasza miłość trwa w najlepsze. Chyli się ku górze i rozwija się z niezwykłą szybkością. Idealnie wyważoną. 

Rozpamiętując dotyk jego cudotwórczych warg na moich ustach czułam w sercu taką radość, spełnienie, które nie dało się porównać do żadnych innych emocji. Taką namiętność przeżywało się tylko raz, a jak mocno. Całym sercem.

Przesunęłam się jeszcze bardziej ku skrajowi łóżka i nagle poczułam, że moje ciało zderzyło się z innym. Zaskoczona tym odkryciem jak najszybciej otworzyłam oczy i zaśmiałam się na widok, który zaprezentował mi się przed nimi. 

Mianowicie u mojego boku spał nie kto inny jak Ruggero. Wyglądał tak spokojnie ogarnięty senną błogością. Na jego twarzy widniał cień uśmiechu, a linie na jego czole uległy wygładzenia. Jakby tylko w takim stanie mógł sobie pozwolić na oderwanie się od rzeczywistości, od trosk dnia codziennego. 

Uniosłam delikatnie głowę i podparłam ją ręką. Dzięki temu mogłam lepiej przypatrywać się z zafascynowaniem. Widok jaki miałam przed oczami sprawiał, że czułam lekkie wzruszenie. W końcu nie każdemu jest dane czuć tak wiele w stosunku do drugiej osoby. Kalejdoskop emocji zagościł w moim sercu tylko dzięki niemu. Ukazał mi piękno świata z jak najlepszej strony. Otworzył mi oczy na nowe możliwości. Doświadczyłam tyle sprzecznych uczuć choć wierzyłam w ich słuszność. Miłość nie wyklucza złości. 

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i zdusiłam chichot, kiedy Rugge nadal pogrążony we śnie przesunął się delikatnie i począł wodzić ręką w poszukiwaniu ciepła drugiej osoby. Najpewniej chciał przytulić się jak najmocniej. Nadal spoglądając na niego z uwagą bacznie obserwowałam brak napięcia na jego twarzy. Ten widok był warty do zapisania w pamięci. 

-Słoneczko? -nagle usłyszałam jego cichy głos. - Nikt ci nie mówił, że takie wgapianie jest niegrzeczne? - zapytał nadal nie otwierając oczu, znakiem, że już nie spał był szerszy uśmiech na jego twarzy. 

Zaśmiałam się cicho na jego słowa i położyłam prędko głowę na jego klatce piersiowej, jak najbliżej serca. Pragnęłam słuchać rytmu jego bicia już do końca życia. Była to cudowna muzyka dla moich złaknionych szczęścia uszu. 

-A tobie, że zakradanie się do cudzych sypialni jest nieprzyzwoite? - odpowiedziałam szybko pytaniem na pytanie. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy jego twarz bardziej się rozpromieniła. Skierowałam głowę w stronę jego i trwałam w cudownym połączeniu naszych spojrzeń. Jego ciepłe, brązowe źrenice pełne iskierek równoważyły moje stonowane, zielone tęczówki wyrażające przede wszystkim niezmącone szczęście.

-Nie mogłem samotnie zasnąć. - odparł szybko mrugając radośnie. Zacieśnił mocny uścisk swoich ramion, poczułam nutę zadowolenia, kiedy jego ciało idealnie wpasowało się do mojego. Jakbyśmy byli stworzeni tylko dla siebie. Jego dłoń splątana z moją drobną rączką, nasze nogi jak najciaśniej przywarły. Ciała wiedziały co czynić, co sprawiało, że ten moment był idealny. Jakbyśmy byli pasującymi kawałkami puzzli, które po pokonaniu przeszkód już nigdy nie zostaną rozdzielone. 

-Jestem twoją melisą na koszmary. - zaśmiałam się cicho wtulając mocniej głowę w jego klatkę piersiową, ogarnęła mnie fantastyczna woń mięty i westchnęłam cicho. Jego zapach sprawiał, że moje zmysły szalały. Były skore do wielu rzeczy. 

-A ja twoją osobistą poduszką. - uzupełnił mój żart i złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. Następnie począł przeczesywać moje długie, rozpuszczone włosy.

-Złamałeś zasady ukrywania się. - odezwałam się po kilku chwilach nie wiedząc czy pragnę zmącić tą cudowną ciszę, jaka się między nami wytworzyła. Milczenie zakrapiane ogromnym szczęściem. 

-Teoretycznie nie. - zaczął powoli, nadal bawiąc się moimi włosami. Nawijał je sobie na palce i patrzył jak zwijały się w delikatne loczki. -Nikt nie wie, że tutaj jestem. - dodał przytulając mnie mocniej i delikatnie gładząc moją odsłoniętą rękę. Tym przebłyskiem dotyku sprawił, że od razu na mojej skórze zagościły dreszcze. 

-Tajemnice są męczące. - westchnęłam głęboko, choć w tej chwili już nie miałam głowy do rozstrzygania czy nasze postępowanie jest właściwe. W tym momencie pragnęłam tylko, aby sprawił, że gorąco rozbudzone w moim ciele zostało zaspokojone. Chciałam tylko jego upojnego dotyku. 

-Choć dreszczyk emocji, jaki im towarzyszy jest czasami przyjemny. - odparł i począł nadal wolno wodzić dłońmi po mojej odsłoniętej skórze. Wiedząc, że dreszcze spowiły moje ciało chciał się jeszcze podroczyć. Jak zwykle przeciągał moment sprawienia, że moje serce leciało daleko do gwiazd. 

Niezdolna do wypowiedzenia żadnych słów mruknęłam potakująco i podniosłam delikatnie głowę, tak aby móc spojrzeć mu głęboko w oczy. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały poczułam, że tonę... Odlatuję daleko wraz z ciepłem wyrażonym przez jego brązowe tęczówki. Prowadzona przez radosne iskierki składające obietnice spełnienia moich wszystkich zachcianek. Sprawienia, że będę najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. 

Ogarnięta jego bliskością już wiedziałam, że pragnę tylko jednego. Upajającego dotyku jego warg na moich oczekujących ustach. On jak zawsze doskonale wyczuł moje potrzeby. Gwałtownie sprawił, że siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Zilustrował mnie bacznym wzrokiem i z szerokim uśmiechem, roziskrzonym wzrokiem wbił się prędko w moje usta. Kiedy poczułam nacisk jego warg jęknęłam mimowolnie i poddałam się całkowicie chwili. Moje ruchy dyktowane były przez żądzę, lecz wiedziałam, że tylko przy nim mogę pozwolić sobie na taki luksus. Odkrywanie prawdziwej siebie, nie obawiając się wstydu. To on sprawiał, że niepożądane cechy stawały się wartościowymi. Pełnymi pasji dyktowanej dla jego osoby. 

***

-Karol, coś ty taka radosna? - były to pierwsze pytanie jakie zadała mi Katja, kiedy zeszłam na śniadanie. Oczywiście wypowiedziała je z porozumiewawczym uśmieszkiem widniejącym na jej twarzy. Doskonale znała powód mojego szczęścia, lecz widocznie pragnęła się choć trochę podroczyć

-Jedzenie tak na mnie wpływa. - odparłam prędko siadając na najbliższym krześle. Obok mojej rudowłosej przyjaciółki i roześmianego Ruggero. Oczywiście on wcześniej wpadł do jadalni, po to aby nikt nie zadawał niewygodnych pytań. W duszy zaczynałam już śmiać się z mojej paranoi. Naprawdę zakrwawiała na wielkie dziwactwo. 

-Kto by pomyślał. - powiedziała Katja wznosząc oczy do góry w ramach opanowania radości wynikającej z nabytej wiedzy. Najwidoczniej była bardziej podekscytowana świadomością o istnieniu tego sekretnego związku niż myślałam. Bałam się wyobrazić sytuację, kiedy by się dowiedziała, że pół roku temu również uwikłałam się z Rugge w podobną relację. Katja najpewniej by zeszła na zawał gdybym ją o tym poinformowała. 

Rugge przysłuchując się naszej wymianie zdań zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie z błyskiem w oku. Jakby i on nie mógł poskromić radości. Szczęścia wynikającego z naszej wspólnej relacji.

Posłałam mu wzrok mówiący, aby choć trochę utemperował swoje zadowolenie i poczęłam przypatrywać się potrawą stojącym na stole. Mój wzrok zawisł na czekoladowych babeczkach i sięgnęłam po nie szybko. Potrzebowałam dużo cukru, aby rozbudzić się przed dzisiejszym koncertem. 

-Herbatki, słońce? - zapytał z uśmiechem, kiedy trzymał w dłoni imbryk. - Nie truskawkowa, ale najpewniej też przepyszna. - dodał mrugając radośnie.

Chyba mój kochany dzisiaj poczuł tak niewyobrażalne szczęście, że nie mógł się powstrzymać od wszechogarniającej radości.

Pokiwałam głową na jego propozycję i wgryzłam się gwałtownie w czekoladową babeczką obserwując przy tym proces nalewania herbaty do mojego kubka. Oczywiście, kiedy nachylił się w moją stronę musiał delikatnie musnąć swoimi kolanem moje. Powstrzymałam chichot i uśmiech wdzierający się na moją twarz. Miałam tylko nadzieję, że moje policzki choć raz postanowiły ze mną współpracować. Nie chciałam się tłumaczyć przed innymi z moich rumieńców.

-Ubrudziłaś się. - powiedział cicho zawieszając swój pełen ciepła wzrok na moich wargach. Momentalnie zanim zdążyłam zareagować nachylił się w moją stronę i starł kawałek czekolady z kącika moich ust palcem. Tak powolnym i delikatnym ruchem, że cała moja skóra poczęła mrowić w tym miejscu. Ogarnięta rozbudzeniem zmysłów pozwoliłam sobie na chwilę nieuwagi i zatopiłam wzrok w jego roziskrzonych źrenicach. 

Nagle przypomniałam sobie o istnieniu innych osób i gwałtownie odwróciłam wzrok i skupiłam go na pełnym talerzu. Musiałam ochłonąć, bo inaczej sprawię, że resztki mojej kruchej samokontroli legną w gruzach. 

Uspokoiwszy rozszalały rytm  serca zgromiłam szybko Rugge wzrokiem i skupiłam się na rozmowie toczącej się przy stole. Musiałam jak najszybciej rozproszyć swoją uwagę. 

-...Cieszę się, że to już przedostatni koncert, choć z drugiej strony będę tęsknić za całą trasą. - usłyszałam słowa Valu skierowane w głównej mierze w stronę Agusa, który pokiwał wolno głową na jej rozmyślania i jak zwykle skupił swój wzrok na ścianie. Wszędzie byle tylko nie skrzyżować oczu ze mną. 

-Będziemy mieli piękne wspomnienia. - szybko podjęła temat Carolina trzymając mocno parujący kubek, upiła malutki łyk i kontynuowała. - Choć powrót do jako takiej codzienności też będzie nowym doświadczeniem. 

-Nie mogę się doczekać spotkania z przyjaciółmi. - odparła Valu. - Szczególnie brakuje mi spędzania czasu z Miquelem. - dodała przenosząc swój zatroskany wzrok na wycofanego kompletnie Agusa. Szare oczy Valu wyrażały delikatny zalążek smutku, lecz nagle został zastąpiony przez maskę zadowolenia. Jakby wiecznie musiała się ukrywać ze swymi prawdziwymi porywami serca. 

-W końcu będę mógł wyściskać moją dziewczynę. - odezwał się Michael, rozsiadając się wygodniej na krześle. - Nie tylko ja, co Rugge? Chyba, że plotki są prawdą. 

Drgnęłam lekko usłyszawszy te pytanie i przeniosłam wzrok na Ruggero. Cały się usztywnił, kiedy doszło do niego znaczenie słów Michaela. Kiedy byliśmy tylko we dwójkę zawsze sprawiał wrażenie przygotowanego na pozostawienie Candelarii za sobą, lecz postawa jaką teraz przybrał dała mi wiele do myślenia. Obawiałam się słów, które zaraz miały popłynąć z jego ust. 

-Kłopoty w raju. - odparł z pozoru pewnym siebie głosem, lecz wyczułam w nim nutkę niepewności. Jakby obawiał się reakcji innych na wzmiankę o zakończeniu związku z Cande. -Prędzej dostanę z liścia niż pozwoli się wyściskać. - dodał chcąc najpewniej rozładować sytuację żartem. 

Pogratulowałam sobie w duchu za opanowanie temperamentu, choć w głębi nie czułam usatysfakcjonowania z racji jego odpowiedzi. Nie była dość precyzyjna, choć nie powinnam wiele wymagać. Sama nie potrafiłam sobie poradzić z ukazaniem światu prawdy o nas. Nie miałam prawa żądać od niego większego poświęcenia. 

-Nabroiłeś coś podczas trasy, co nie? - zaczął Michael z błyskiem oku, chcąc najpewniej usłyszeć potwierdzenie plotek z pierwszej ręki. - Nie dziwię się tyle pięknych tancerek mamy... - dodał głosem z nutką rozmarzenia. 

Usilniej wgapiałam się w talerzyk, aby nie pokazać swoją  mimiką twarzy, że rozmowa jaka się toczy mnie rusza. 

Rugge zaśmiał się na słowa Michaela i posłał mu spojrzenie zakrapiane kpiarskim podejściem. 

-Tak wyszło, sytuacji nie zmienię. - wyjaśnił lakonicznie, jedynym znakiem, że był zdenerwowany całym tematem było widoczne napięcie w kąciku jego ust. Pragnęłam sprawić delikatnymi pocałunkami, że znikło by już na zawsze. Chciałam odebrać jego wszelkie troski. 

-Czyli jesteś wolny. - skwitował Michael szczerząc się niemiłosiernie. 

-Jeśli chcesz startować to niestety nic z tego nie będzie. - odparł Rugge, nadal starając się poprowadzić tak tą rozmową, aby jak najmniej szczegółów zdradzić. Doskonale odwracał uwagę. 

-Chodziło mi bardziej, że teraz możemy chodzić na imprezy i przypadnie mi rola bycia skrzydłowym. - ciągnął Michael, nadal bawiąc się świetnie. - Choć nie wierzę, że związek oparty na czterech latach wspólnego życia rozpadł się jak domek z kart. Zawsze byliście razem we wszystkim, wspólnie podbijaliście świat. Zazdrościłem wam umiejętności wzajemnego rozwijania się, sprawialiście wrażenie nie do pokonania...

Kiedy wypowiedział te słowa nie mogłam już wytrzymać. Słysząc tyle pochwał w stronę dawnego związku Ruggero czułam, że moje serce boli. Okropnie bałam się, że takie zapewnienia otworzą mu oczy. Pozna się na mojej słabości i pozostawi mnie samą. Zrozumie, że jestem marną odskocznią od codziennej rutyny, która mu się znudziła. 

Nieustępliwa myśl wbijała kolejne ciernie w moje serce.

"Jesteś marną namiastką tej lepszej, wybrał cię, aby choć na chwilę poczuć powiew świeżości. Znalazł się w takim momencie życia, że potrzebował natychmiastowej zmiany. Jednej, niewielkiej przygody, którą w przyszłości nawet zapomni, albo z uśmiechem będzie wspominał z nią jako jeden z wielu błędów młodości. Nigdy nie będziesz lepszą wersją...."

Kochani, mam nadzieję, że rozdział może być. Szykuję się na coś dużego ale to dopiero najpewniej w weekend. Dziękuję, że tutaj jesteście. Zapraszam jeszcze na uzupełnienie tej historii o opowiadania. Szukajcie "Porzucone szczęście". Całuję mocno :*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro