Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIX

pół roku wcześniej

Piżama party, zabawa... Takie spędzanie czasu można nazwać niezłą przyjemnością, lecz tylko wtedy, kiedy twój humor jest odpowiednio do tego przygotowany. Niestety obecnie moje dobre samopoczucie zostało przysłonięte przez wiele obaw. Czysty strach, że ukrywając prawdę złamię wszelkie moralne zasady. Stoczę swoje jestestwo w całości w ciemność i nigdy nie odkuję się z tego mroku. 

-Cieszę się, że wszystkie znalazłyśmy czas aby spotkać się. - zaczęła nasza dzisiejsza gospodyni, czyli Ana. Zaprosiła wszystkie dziewczyny z obsady, abyśmy urządziły sobie miłą nocną imprezkę, zakrapianą przede wszystkim plotkami i dziewczyńskimi filmami. - Chcę, abyśmy już zawsze były tak zjednoczone i pełne radości. - dokończyła swoją mini przemowę unosząc kubek pełen aromatycznej, parującej herbaty w górę. 

Wszystkie podążyłyśmy za jej ruchem, stukając się delikatnie kubkami. Nasza parodia wznoszenia toastu zakończyła się wybuchem głośnego, pełnego beztroski śmiechu. Pragnęłam, aby ten spokój przelał się na moją przepełnioną zdenerwowaniem duszę. 

-Dla was zawsze znajdę czas bez problemu. - zapewniła szybko Katja ściskając delikatnie moje ramię. Posłałam jej pełen wdzięczności uśmiech i upiłam mały łyczek mojej ulubionej truskawkowej herbaty. Wierzyłam, że choć trochę ukoi moje rozdygotane nerwy.

-Uwielbiam twoje mieszkanie, Ana jest takie cudowne i przytulne. - pochwaliła Valu sadowiąc się wygodniej na rozłożonym śpiworze. Jak zwykle utworzyłyśmy na środku salonu rudowłosej skupisko złożone przede wszystkim z kocyków i poduszek. Siedziałyśmy blisko siebie w kółku, a na środku rozłożone były typowe na tą okazję przekąski. 

-Dziękuję, kochana. Zawsze jesteś tutaj mile widziana. - odparła szybko Ana wstając i podchodząc do wielkiego, plazmowego telewizora. - A teraz jeśli jesteś na takim etapie, że chwalisz wszystko i jesteś miła, może pomożesz mi przy włączaniu filmu? 

-Uważaj jeszcze Valu ci się sprowadzi na zawsze. - wtrąciła się Chiara, przegryzając przy tym przekąski. Ze skupieniem przeglądała coś we swoim telefonie. 

-Nie martw się Chiara, nigdy cię nie wygryzę z pozycji bycia nieproszonym gościem u każdego. - odparła Valu nawiązując do tego, że nasza jasnowłosa koleżanka dość często kłóciła się ze swoim chłopakiem i wtedy zaszywała się w domu którejś z dziewczyn. 

-Etap uszczypliwości już się rozpoczął. - skwitowałam pod nosem, trzymając mocno pełen herbaty kubek. Jak na razie niezbyt udzielałam się w rozmowach dziewczyn z racji tego, że całe moje myśli skupiały się wokół jednej osoby. Chłopaka, dla którego okłamywałam tak wiele osób. 

-Film już gotowy. - ogłosiła Ana, kiedy na ekranie telewizora wyświetlił się kolorowy obraz. - Już startować? 

-Poczekaj, może byśmy jednak odeszły trochę od naszych tradycji. - zaczęła z szerokim uśmiechem Valu, jej wzrok pełen był radości. - Wpadłam na genialny pomysł. - dokończyła ruszając brwiami w sugestywny sposób, jakby każdy jej projekt był  nie do odrzucenia.

-Mianowicie? - szybko podłapała temat Katja sięgając przy tym po paczkę ciasteczek, którą mnie poczęstowała. 

-Zagrajmy w prawdę, czy wyznanie. - zaproponowała Valu głosem nieznoszącym sprzeciwu. 

Jęknęłam w duszy, nigdy nie lubiłam tej gry, zawsze kończyła się zranionymi uczuciami. Niestety moje koleżanki już były na takim etapie, że z chęcią powróciły by do zabawy z czasów podstawówki. 

-Brzmi dobrze. -zawyrokowała Ana uśmiechając się lekko i przysiadając obok Chiary. - Jako inicjatorka Valu może zaczynać. - dodała kiwając głową w stronę blondynki. 

-Z chęcią. - odparła szybko, zacierając przy tym dłonie niczym postać z kreskówki. - Może trochę prawdy zostanie rzucone na naszą kochaną Chiarę. - dodała mrugając radośnie do koleżanki, która na wzmiankę o swojej osobie odłożyła telefon. 

-Przyspieszmy tą zabawę , od razu wybieram prawdę. - powiedziała szybko wzdychając lekko. 

-Prawda.. - zamyśliła się blondynka. Nagle jej oczy całe się rozświetliły i wypowiedziała swoje pytanie ze słyszalną ciekawością w głosie: - Czy kiedykolwiek nas okłamałaś? 

Chiara zaśmiała się na pytanie blondynki, a ja drgnęłam mimowolnie. Przeczuwałam, że dzięki tej zabawie wiele się dowiem jak by dziewczyny mnie oceniły gdyby znały całą prawdę. 

-Oczywiście, że nie. - odparła szybko, z szerokim uśmiechem na twarzy. - Szanuję innych ludzi i milczę, kiedy jestem zmuszona do nagięcia prawdy. - dodała już mniej zainteresowana naszą zabawą i ponownie poczęła zajmować się telefonem. 

-Coś Valu ci nie wyszła ta zabawa. - skwitowała Carolina zajadając się przy tym biszkoptami. 

-Wyszłaby gdybyście współpracowały. - zaczęła bronić swoich racji Valu. - Kontynuując Caro, może ty odpowiesz na jedno pytanie i uratujesz grę? 

Brunetka zaśmiała się cicho na pytanie koleżanki i z błyskiem w oczach pokiwała wolno głową, tym gestem przekazała, że już jest gotowa na ciągnięcie tej bezsensownej zabawy. 

-Całowałaś się poza planem z chłopakiem z naszej obsady? 

Kiedy doszło do mnie znaczenie tych słów poczułam jak moja twarz staję w płomieniach. Mimowolnie zarumieniłam się po koniuszki uszu na wspomnienie tych wszystkich pocałunków jakimi obdarzył mnie Ruggero. Mój serialowy partner i sekretny przyjaciel od sprawiania, że moje serce biło z zachwytu. 

Szybko podążyłam wzrokiem do pełnej zaskoczenia twarzy Caroliny. Jej zamglone oczy wyrażały, że odpowiedź na pytanie jest twierdząca, lecz nigdy nie opuści lekko otwartych ust brunetki. 

-Teraz tylko trzeba pomyśleć kto to. - ciągnęła Valu z co raz szerszym uśmieszkiem, kiedy wszystkie dziewczyny uzmysłowiły, że zabawa zaproponowana przez blondynkę przyniosła upragniony efekt. Odkryłyśmy prawdy, które mają moc ranienia serc. 

-Nie podejmuj tego wysiłku na marne. - odezwała się nagle Carolina, przezwyciężając zaskoczenie widoczne na jej twarzy. Teraz na jej obliczu było tylko obecne pogodzenie się z sytuacją. Przyzwolenie. - Nikt ci chyba tego nie zdradzi. 

-Nie mów, że to Michael. - podłapała szybko temat Ana, z radosnym błyskiem w oku. - On ma dziewczynę to by było bardzo nie w porządku wobec niej...

-Prawda, najgorsze, co można zrobić to przyczynić się do zdradzenia drugiej osoby. Wyprucia jej serca i podeptania go z widmem uśmiechu triumfu na twarzy... - uzupełniła Katja lekko zasmuconym wzrokiem, jakby na nowo podawała się emocją, które ogarnęły jej serce dwa lata wcześniej. Moja przyjaciółka już raz pokochała tak mocno, że porzucenie pozostawiło wielką wyrwę w jej duszy. 

Zadrżałam lekko kiedy doszło do mnie znaczenie jej pełnych bólu słów, słyszalny był jad i pogarda wobec osoby, która czynami i uczuciami rozbijała związki. Poczułam jak moje serce mocniej bije, kiedy zdałam sobie sprawę, że ja postępuję podobnie. Ukrywam przed światem prawdę, która ma moc zniszczenia idealnego związku. Związku chłopaka dla którego gotowa byłam poświęcić tak wiele. Ale czy w imię miłości można zaprzedać swoją duszę? Swoje dobro i moralność?

***

Otarłam szybkim ruchem jedną, zabłąkaną łzę, która pojawiła się na moim policzku pod wpływem rozpamiętywania sytuacji sprzed pół roku. Emocji w moim sercu, które zmuszone były do stoczenia okropnej walki. Moralności z chęcią zatrzymania miłości przy sobie, pragnieniem posiadania serca drugiej osoby na własność. 

-Słońce? Coś się stało? - zapytał mnie Ruggero , kiedy spostrzegł ból wymalowany na moim obliczu. Zacieśnił jeszcze mocniej uścisk swoich ramion i spojrzał z widoczną niepewnością w moje pełne smutku oczy. 

-To tylko złe wspomnienia. - odparłam szeptem wtulając się w niego mocniej, aby nie mógł już patrzeć na mnie tym wzrokiem wyrażającym przede wszystkim chęć odebrania całego bólu jaki zaistniał w moim jestestwie.

-Myślałem, że koszmary nie nawiedzając cię we śnie. - powiedział cicho przeczesując moje długie, splątane włosy.

-Znikają od razu, kiedy otwieram oczy i widzę cię przy moim boku. - zapewniłam go szybko, chcąc jak najmocniej wierzyć w wydźwięk tych słów. Potrzebowałam niezachwianej wiary, że szczęście jakie odczuwam przy nim już nie zniknie. Nie tak jak pół roku temu, historia nie ma prawa się powtórzyć.  

-Martwię się o ciebie. Ostatnim czasem żyjesz jakby samymi myślami... - wypowiedział te słowa cicho, jakby obawiając się mojej reakcji na jego spostrzeżenia. 

Zaśmiałam się cicho, dźwięk nie brzmiał tak radośnie jak zwykle, lecz był to jakiś początek. 

-Uporam się z tym, Rugge. - spróbowałam go przekonać, że jestem zdolna do poradzenia sobie ze własnym mrokiem, który wstępował na scenę. Chciałam czuć siłę, która pozwoliła by mi go zepchnąć w daleką ciemność, uwięzić go raz na zawsze w dobrze strzeżonym miejscu. 

-Nie jesteś w tym sama, słońce. - zapewnił mnie pełnym żaru głosem i pocałował mój lekko zarumieniony policzek, pod wpływem jego dotyku cała spąsowiałam niczym dorodny pączek róży. Czułam jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, kolejno budząc do życia jego części. 

-Chciałabym w to wierzyć. - wyszeptałam podpierając głowę ręką, dzięki takiej pozycji miałam idealny widok na jego całe ciało rozłożone obok mojego na sofie znajdującej się w garderobie. Czasu do koncertu jeszcze trochę zostało, więc postanowiliśmy wykorzystać go jak najlepiej. Przez kolejne pół godziny mieliśmy w planach czerpanie tyle spokoju ile się dało ze wspólnego uścisku. Byłam mu wdzięczna za to, że mimo mojego milczenia na temat tego, co targa moim sercem postanowił trwać przy mnie. 

-Jak mam cię przekonać, słońce? - zapytał szybko, zasmucony faktem, że moje serce odczuwa tak wiele obaw. - Pragniesz rozmowy, czy tylko mojego uścisku? Karol powiedź jedno słowo, a spełnię każde twoje życzenie. 

Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, kiedy byliśmy razem nasze zapewnienia brzmiały tak bardzo pompatycznie, że dla osób z zewnątrz musiały uchodzić za nic nie warte pełne dramatyczności brednie. Nie zrozumie nas osoba, która nie doświadczyła tych cudownych uczuć. Emocji, które wzmacniały wszystko i dodawały wyrazistości zwykłym słowom. 

-Tak jest cudownie. - powiedziałam kładąc głowę na jego klatce piersiowej, oczywiście w miejscu gdzie mogłam wyczuwać bicie jego serca. Uspokojona tym dźwiękiem lekko przymknęłam oczy i poddałam się chwili niezmąconego niczym szczęścia. Kiedy byłam obok niego świat się nie liczył, nawet moje obawy i groźby Agusa znikały jak za dotknięciem magicznej różdżki. Zdawałam sobie sprawę, że ukrywanie tak wiele nie przejdzie bez echa, lecz w takich momentach jak ten nie byłam zdolna do wypowiedzenia na głos swoich obaw. Bałam się zniszczenia mojego, ostatniego przystanka nie zakrapianego nieszczęściem. 

-Byłoby jeszcze lepiej, gdybyś powiedziała to, co ci leży na sercu. - wyszeptał do mojego ucha, barwiąc swój głos delikatnością, aby nie spłoszyć mnie. Zaczynał traktować mnie jak strachliwego ptaszka i wcale mu się nie dziwiłam. Przez swoje wady potrafiłam zamknąć się i z uporem maniaka nie rozwiązywać problemów. 

-Chciałabym, ale teraz jest tylko nasze szczęście. Nie chcę go zmącić moimi głupotami. - odparłam wolno, nie wiedząc za bardzo jak go przekonać, że emocje, które zagościły w moim sercu w tym momencie nie są ważne. Śmiałam twierdzić, że kiedy nareperuję część moich wątpliwości jego magiczną obecnością to później zajmę się samotnie innymi problemami. Nie mogłam obarczać go, każdą obawą, która pojawiała się w mojej głowie. Spostrzegłby wtedy jak słabą istotą nieprzygotowaną do życia jestem. 

- Znowu mi się wymykasz. - powiedział cicho, splatając swoją dłoń z moją ręką, poczułam jak iskierki przeleciały między nami. - Uciekasz, choć jesteś tak blisko. - dodał wzdychając lekko i począł gładzić moją dłoń, rysował na niej różne kształty, tworząc przy tym gęsią skórkę, która poczynała obejmować całe moje ciało. Tak wielką moc posiadał, od zawsze sprawiał, że łaknęłam jego dotyku niczym człowiek powietrza.

-Ciągle tutaj jestem. - zaprotestowałam słabo na jego słowa, chcąc go przekonać, że wcale się przed nim nie zamykam. Choć zdawałam sobie sprawę z tego, że moimi poczynaniami przeczę własnym słowom. Zamykałam się i nic nie mogłam na to poradzić...

-Jesteś, choć wyczuwam jak wiele wątpliwości sieje spustoszenie w twoim sercu. - zaczął ściszonym głosem, bawiąc się przy tym moimi włosami. - Sprawiają, że się ode mnie oddalasz... Zamykasz się i nie chcesz wyjawić prawdy, kolejny raz chcesz samotnie stawić czoła problemom, choć wiesz, że z chęcią stanę u twojego boku. Sprawię, że świat nas zaakceptuje i nasze szczęście będzie mogło istnieć przy świadkach...

Zadrżałam na jego słowa, a może na to, że przestał sunąć swoją dłonią po mojej rozgrzanej skórze. Odjął ją po prostu od mojej ręki i powolnym ruchem pociągnął nas w górę tak, że siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Tym sposobem nie mogłam już unikać jego pełnego chęci naprawienia szkód wzroku. Musiałam stanąć twarzą w twarz z prawdą. 

-Czego się tak naprawdę obawiasz, Karol? - zaczął ponownie bacznie przyglądając się mojemu zamglonemu obliczu. Twarzy wyrażającej wiele obaw, zbyt wiele wątpliwości postanowiło opuścić moje słabe serce. - Boisz się reakcji innych? Czy tego, że jeśli świat się o nas dowie to nasza relacja siłą rzeczy nabierze większego rozpędu? Nie pragniesz naszej dwójki razem mogących cieszyć się szczęściem nieważne o jakiej godzinie? Bez żadnego ukrywania i nieznośnego poczucia, że tracimy czas, kiedy jesteśmy obok siebie, a nawet nie możemy się dotknąć. Ja przede wszystkim pragnę naszego szczęścia, szczęścia zakrapianego szczerością i nie kryciem się ze swymi wadami...

Zorientowałam się, że jego słowa tak mocno na mnie wpłynęły, kiedy wolnym ruchem otarł jedną samotną łzę ściekającą z mojego bladego policzka. Ten przebłysk dotyku sprawił tylko, że zapragnęłam pokiwać energicznie głową na jego słowa i wbić się gwałtownie w jego cudowne usta. Oczywiście przystopowałam z racji rozumu, który nieznośnie nakazywał mi zaprzeczyć na jego wynurzenia. 

-Oddałam ci serce, abyśmy byli razem. - wyznałam cichym głosem targanym przez rozpacz, która wkradała się na moje zdradzieckie oblicze. W głowie ciągle kołatały mi się słowa Agusa oraz wspomnienia sprzed pół roku. To one były problemem, lecz nie potrafiłam ich przezwyciężyć, tym bardziej ich wyjawić. 

-Pragnę tylko ciebie, Rugge... - kontynuowałam walcząc nadal ze łzami, które znaczyły moje strachliwe oblicze. - ... Tak bardzo cię pragnę, że boję się... Boję się wyznać innym prawdy... Oni mogą nas rozdzielić...

-Słońce, proszę cię... - wyszeptał przejęty moimi pełnymi bólu słowami. Słowami, które nie odzwierciedlały całej prawdy. Czułam się podle ukrywając niektóre części, lecz szybko zepchnęłam w dół to poczucie. W tej chwili musiałam każdym kosztem sprawić, że on nigdy mnie nie zostawi. Samą obnażoną na dalsze raniące sytuacje...

Przytulił mnie mocno, aby sprawić swoim dotykiem, że ból opuści mój organizm. Wtuliłam mocno głowę w jego ramię i pozwoliłam sobie na urojenie kolejnych łez. Znaczyłam jego koszule czarnym tuszem do rzęs i łzami pełnymi smutku, żalu i zagubienia. Zagubienia w życiu. Z jednej strony znałam odpowiedź jak wszystko naprawić, lecz z drugiej nie miałam tyle sił, aby tego dokonać. Pozostawało mi tylko bycie zawieszoną w działaniu, oczekującą na nieuchronny rozwój sytuacji...

-Już dobrze, kochana. - wyszeptał do mojego ucha, kiedy łzy poczęły wysychać na moim pełnym smutku obliczu. Pragnęłam zakończyć swój bólu ze względu na niego, nie mogłam go stawiać w tak trudnej sytuacji. 

-Przepraszam... - wyszeptałam łamiącym się głosem, kiedy oderwałam głowę od jego ramienia. Spojrzałam ze skruchą w jego pełne udręki, brązowe oczy. Chciałam sprawić, że tymi słowami choć trochę go uspokoję. 

-Nie masz za co przepraszać, słońce. To ja wszystko zacząłem. - od razu powziął winę na siebie. W sercu czułam tak wielki żal, że pragnęłam go tylko zagłuszyć. Zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia, które szeptały mi, że nie przepraszam go za to, co on uważa. Proszę go o wybaczenie w innej sprawie... Sprawie, o której nigdy się nie dowie.

Nic nie rzekłam na jego słowa tylko przytuliłam się mocniej. Po to, aby uspokoić swoje zdradzieckie serce, które nakazywało mi się odsunąć. Wszystkie zmysły karały mnie za to, że podjęłam decyzję. Decyzję tak straszną, że gdyby ujrzała światło dzienne to zniszczyła by wiele, zbyt wiele...


Kochani/Skarbeńka/Słoneczka! Dziękuję, że przeczytaliście, moje życie towarzyskie, szkolne, książkowe, a nawet moje wyspanie ucierpiało choć trochę na pisaniu tej powieści, ale nie narzekam. Jestem z siebie choć trochę dumna, że wzięłam się za to i, że przelewam swoje myśli na papier (przepraszam, wystukuję je na klawiaturze). Mam nadzieję, że jesteście choć trochę ciekawi jaką decyzję podjęła Karol, podpowiem jedno /jedna decyzja ma siłę niszczenia wszystkiego/. Kocham Was <3 Przepraszam, że zrobiłam z Karolci królową dramatu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro